Historia Radom i okolice Społeczeństwo

83 lata temu w Zwoleniu zlikwidowano getto żydowskie

Dwa dni po brutalnej likwidacji getta w Kozienicach, 29 września 1942 roku, niemieccy okupanci przystąpili do kolejnej zbrodniczej akcji — rozpoczęli likwidację getta w Zwoleniu.

Wstrząsający obraz tego dnia zachował się we wspomnieniach Mosze Flumenbauma, zwoleńskiego krawca, który cudem przeżył tamtą tragedię. Jego relacja oddaje atmosferę narastającego lęku, grozy i rozpaczy, która ogarnęła społeczność żydowską miasta. „Cały dzień spędziliśmy w uścisku paraliżującego strachu. Wieczorem, niczym cień nadciągającej śmierci, rozeszła się pogłoska, że miasto zostało szczelnie otoczone przez SS-manów. Całą noc dochodziły nas pojedyncze strzały — krótkie, urywane dźwięki, które zdawały się przecinać ciszę jak nożem. Nie zmrużyłem oka. Czekałem tylko na świt, choć wiedziałem, że przyniesie coś strasznego.”

O szóstej rano przeraźliwy dźwięk syren rozdarł powietrze. „Myślałem, że gdzieś wybuchł pożar — zerwałem się do okna, szukając dymu, płomieni. Ale nie było ognia. To nie był alarm pożarowy. To było wezwanie. Wezwanie do końca.”

W chaosie i zamęcie przerażeni ludzie wybiegali na ulice. Setki Żydów, brutalnie wyrwanych ze snu, porzucało swoje domy — ostatnie bezpieczne miejsca, jakie im pozostały. „Zewsząd wybiegali ludzie: matki tulące niemowlęta, starcy wspierający się na drżących nogach, młodzi z walizkami i tobołkami — z tym, co zdążyli pochwycić w pośpiechu. Wszyscy, prowadzeni rozkazami i krzykami, kierowali się w stronę Rynku. Tam czekał już kordon żandarmów, SS-manów i ukraińskich kolaborantów. Tych, którzy nie mogli biec, którzy się potknęli, którzy obejrzeli się za siebie — zabijano bez litości. Rynek stał się miejscem bez powietrza, bez nadziei. Szloch, jęki, rozpaczliwe modlitwy i krzyki dzieci rozdzierały serce. Czas jakby się zatrzymał w bezkresnym bólu.”

Po kilku godzinach w tłoku, upokorzeniu i przerażeniu uformowano kolumnę — długi, cichy marsz śmierci w kierunku stacji kolejowej w Garbatce-Letnisku, gdzie czekały wagony bydlęce. Wspomnienia Mosze Flumenbauma oddają także obraz opuszczonego Zwolenia — miasta zamarłego po tragedii. „Miasto wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado śmierci. Żydowskie domy — puste, milczące, z otwartymi na oścież drzwiami i oknami — stały jak wyrwane z życia. Na ulicach walały się porzucone rzeczy: pościel, garnki, dziecięce zabawki. Wszystko przemieszane z ciałami zamordowanych. Cisza, która zapadła, była głośniejsza niż jakikolwiek krzyk.”

Źródło: Instytut Pamięci Narodowej Radom