O tym się mówi Polityka Radom i okolice

Kwiaty na grobach żołnierzy Armii Czerwonej – historyczna ignorancja radomskiej Lewicy?

Czołowi przedstawiciele radomskiej Lewicy złożyli kwiaty na grobach żołnierzy Armii Czerwonej / fot. Wiosna Ziemia Radomska

Czołowi przedstawiciele radomskiej Lewicy złożyli kwiaty na grobach żołnierzy Armii Czerwonej. 

W obchodach wzięli udział przedstawiciele Nowej Lewicy na czele z Waldemarem Kaczmarskim i Patrykiem Fajdkiem. Operację wojsk radzieckich, która doprowadziła do opuszczenia Radomia przez Niemców, nazywają oni „wyzwoleniem”. Jednak świetle dowodów historycznych można jednak stwierdzić, że było to po prostu nowe zniewolenie.

Zbrodnie wojenne dokonywane na społeczeństwie polskim przez niemieckiego okupanta były jednymi z najtragiczniejszych wydarzeń w historii naszego narodu, nie możemy jednak zapominać, że sowieckie wojska nie przyniosły Polakom spokoju i wolności, a kolejne zniewolenie, kolejne mordy i zbrodnie.

Sowieci pokazali eadomianom swoją twarz już w 1940 roku. W zbrodni katyńskiej według szacunków zamordowanych zostało ponad 140 osób z Radomia i regionu radomskiego.

Wracając jednak do wydarzeń, które przedstawiciele lewicy nazywają „wyzwoleniem”, to jak wyglądało ono dla mieszkańców naszego miasta, przed kilku laty opisał w wywiadzie dla Echa Dnia dr Sebastian Piątkowski, historyk Instytutu Pamięci Narodowej:

Jeszcze tego samego dnia we wczesnych godzinach rannych do wielu radomskich mieszkań zapukali sowieccy żołnierze. […] Celem takich odwiedzin stały się mieszkania osób zajmujących kierownicze stanowiska w Zarządzie Miejskim w Radomiu, funkcjonariuszy straży więziennej i policji granatowej, a prawdopodobnie także niektórych nauczycieli. Jak pokazała przyszłość, zatrzymani byli doprowadzani do różnych obiektów na terenie miasta i przetrzymywani tam pod strażą przez cały dzień. Dopiero wieczorem zaczęto przewozić ich i przeprowadzać do budynku komendy Schutzpolizei, mieszczącego się przy ul. Mickiewicza. Tutaj okazywało się, że przetrzymujący ich Sowieci nie są frontowymi żołnierzami, ale funkcjonariuszami sowieckiego kontrwywiadu wojskowego „Smiersz” .

[…]

Zastosowano w stosunku do nich [pracowników radomskich instytucji wymiaru sprawiedliwości] przemyślany podstęp. Ponieważ środowisko to było liczne, czerwonoarmiści skontaktowali się rankiem z prezesem Sądu Okręgowego w Radomiu Adamem Bobkowskim. Poproszono go, aby na godz. 12 zorganizował w budynku sądu zebranie wszystkich miejscowych sędziów, prokuratorów, adwokatów i pracowników administracyjnych. Spotkać się z nimi miał komendant wojenny Radomia mjr Iwan Wołkow. Zachęcając do udziału w spotkaniu, stwierdzono, że komendant będzie między innymi, przydzielał mieszkania dla pracowników sądownictwa; ponieważ wielu z nich żyło w bardzo trudnych warunkach, o wyznaczonej godzinie pojawili się oni w sądzie. Spotkanie to okazało się niestety pułapką. Zebranych przetrzymano w budynku do późnych godzin wieczornych, a następnie dokonano ich selekcji. Do domów zwolniono przeważającą część przybyłych (m.in. wszystkich adwokatów), zatrzymując jednak ponad 30 osób, zwłaszcza sędziów sądów: Apelacyjnego, Okręgowego i Grodzkiego w Radomiu, a także kilku prokuratorów i pracowników administracyjnych. Późnym wieczorem przewieziono ich do wspomnianego przed chwilą aresztu przy ul. Mickiewicza.

[…]

Następnego dnia zatrzymanych mieszkańców Radomia, w znacznej części zaliczających się do elity społecznej miasta, zaangażowanych w działalność konspiracyjną, ale oskarżanych o kolaborację z Niemcami, wywieziono ściśle zakrytymi ciężarówkami do obozów na Lubelszczyźnie. Chociaż po wielotygodniowym uwięzieniu części z nich udało się odzyskać wolność, dla licznych wydarzenia te oznaczały początek drogi do łagrów na Uralu, kończącej się zazwyczaj śmiercią. Ze wszystkich zatrzymanych do Radomia powróciło czterech sędziów. Jako pierwszego zwolniono jeszcze w 1945 roku Tadeusza Domagałę 1 listopada 1947 roku, a więc po ponad dwuletnim uwięzieniu do Polski repatriowano Jarosława Dubrzyńskiego, Franciszka Kaniewskiego oraz Tytusa Kaun. Dotarli do swoich bliskich w stanie skrajnego wyczerpania”.

Nie tylko Sowieci, ale także zainstalowane przez Rosjan władze splamiły swoje ręce krwią mieszkańców naszego regionu. W 1947 roku Urząd Bezpieczeństwa zamordował Stanisława Egiejmana – społecznika, założyciela i dyrektora gimnazjum im. Jana Kochanowskiego, będącego jedną z najbardziej szanowanych osób w mieście.

W 1950 ta sama zbrodnicza struktura zamordowała Aleksandra Młyńskiego „Drągala”, legendarnego partyzanta dwóch konspiracji, który operował w naszym regionie.

Lista osób z regionu radomskiego, które zginęły z rąk Sowietów i ich polskich popleczników jest długa. Pytanie brzmi czy przedstawiciele Nowej Lewicy – obecnej w parlamencie partii politycznej nie mają na ten temat wiedzy, czy z premedytacją składają kwiaty przedstawicielom wrogiej naszemu państwu i narodowi armii?