Publicystyka Religia Światełko wiary

Św. Cecylia, a może Św. Hildegarda? Która z tych świętych, powinna być patronką muzyki kościelnej?

22 listopada – wspomnienie liturgiczne św. Cecylii. Oficjalnie jest patronką śpiewu i muzyki kościelnej, oraz organistów, lutników i chórów. Tymczasem ma ona niewiele wspólnego z muzyką. Za to św. Hildegarda jest autorką i kompozytorką ponad siedemdziesięciu utworów muzycznych, a także sztuki moralnej pt. ‘’Ordo virtutum”.

„Cantantibus organis, Cecilia virgo in corde suo soli Domino decantabat”. (fragment antyfony o św. Cecylii)

Św. Cecylia z Rzymu. Nie ma o niej zbyt wielu wiarygodnych informacji. Prawdopodobnie żyła na przełomie II/III w., kiedy to przypadały największe prześladowania pierwszych chrześcijan. Wiedza o niej, jak i o innych świętych żyjących w początkach chrześcijaństwa, oparta jest jedynie o tradycję chrześcijańską i legendy.

Nie istnieje również jednoznaczna odpowiedź na pytanie, które nasuwa się każdemu, kto zapozna się z historią jej życia – dlaczego właściwie jest patronką muzyki kościelnej? Można się spotkać z teorią, że prawdopodobnie przypisano Cecylii powiązanie z kościelnym instrumentem, jakim są organy, na wskutek pomyłki występującej w słowach antyfony, rozpoczynającej się słowami: „Cantantibus organis, Cecilia virgo in corde suo soli Domino decantabat”. Co znaczy: „Gdy brzmiały organy (instrument muzyczny) ona śpiewała w swoim sercu Jedynemu Bogu”. Słowa te można odnieść do jej wielkiego zjednoczenia z Bogiem, któremu poprzez całe swoje życie wyśpiewywała Chwałę i któremu gorliwie była oddana. Natomiast, jeżeli zamiast słowa Cantantibus, użyto by wyrażenia Candentibus, wtedy zupełnie zmienia się znaczenie i wydźwięk tej antyfony. Słowo to bowiem oznacza „płonące organy”. Prawdopodobnie były to narzędzia tortur, za pomocą których męczono św. Cecylię.

Tekst tej antyfony był tłumaczony w średniowieczu i może zawierać błędy. Wprawdzie w czasach, w których żyła św. Cecylia, występował instrument o nazwie organy wodne, które skonstruował w III w. p.n.e., aleksandryjski mechanik Ktesibios. Istnieją jednak duże wątpliwości, by Cecylia mogła przy modlitwie używać tego instrumentu, gdyż był on wtedy kojarzony z kultem pogańskim. Dopiero w II poł. VII wieku, organy zostały oficjalnie wprowadzone do liturgii Kościoła, specjalnym dekretem, wydanym przez papieża Witaliana.

Św. Cecylia była córką rzymskich patrycjuszy, miała nieprzeciętną urodę. Gdy była młoda, poznała wiarę chrześcijańską i z miłości do Jezusa złożyła śluby czystości. Była jednak zmuszona przez rodziców do poślubienia poganina Waleriana. To nie przeszkodziło jej w dotrzymaniu złożonego przed Bogiem przyrzeczenia. Dzień przed ślubem, Cecylia oznajmiła o tym narzeczonemu i opowiedziała mu o chrześcijańskiej wierze. Powiedziała mu również, że do strzeżenia jej dziewictwa Pan Bóg posłał do niej Anioła. Walerian chciał koniecznie go ujrzeć, na co Cecylia odpowiedziała: „Ty nie znasz prawego Boga; dopóki nie przyjmiesz Chrztu Św., nie będziesz mógł go ujrzeć”. Te słowa były punktem zwrotnym w życiu jej męża. Postanowił przyjąć wiarę chrześcijańską. Cecylia zaprowadziła go do papieża – św. Urbana I, który pouczył go o prawdach wiary i udzielił mu chrztu św. Po powrocie do domu, Walerian był świadkiem głębokiej modlitwy żony. Ujrzał stojącego przy niej, pełnego jasności młodzieńca. Był to Anioł, który po chwili nałożył na głowy młodych małżonków wieńce – z róż i lilii. Wypowiedział przy tym słowa: „Te wieńce przez zachowanie czystości zachowajcie nietknięte, bom je wam od Boga przyniósł”. Potem Walerian przekonał swojego brata, Tyburcjusza, do przyjęcia chrztu św.

Niebawem rozpoczęły się prześladowania wyznawców Chrystusa. Wszyscy, którzy odmówili złożenia hołdu pogańskim bożkom, czczonym przez władze rzymskie, otrzymywali karę śmierci. Wśród aresztowanych był Walerian, Tyburcjusz i Cecylia. Najpierw stracono jej męża i szwagra, którzy zostali ścięci mieczem. Natomiast Cecylia zginęła nieco później. Sędzia Almachiusz – namiestnik rzymski, oraz żołnierze, oczarowani niezwykłą urodą Cecylii, namawiali ją, aby porzuciła wiarę chrześcijańską, a wtedy zostanie ocalona. Ona jednak wolała stracić swoje życie niż zaprzeć się i wyrzec Jezusa: „Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego oblubieńca, Chrystusa”.

Prawdopodobnie jej bohaterska postawa przyczyniła się do licznych nawróceń wśród rzymskich żołnierzy.

Skoro nie pomagały prośby, namiestnik, postanowił ją do tego zmusić poprzez duszenie parą z ognia, rozpalonego w łaźni. Jednak Pan Bóg sprawił, że Cecylia czuła lekki powiew wiatru, a nie gorącą parę. Zdenerwowany Almachiusz, pełen gniewu nakazał ściąć Cecylię mieczem. Kat wykonujący wyrok, na widok pięknej, młodej dziewczyny, nie potrafił zadać ciosu tak, aby ją zabić. Cecylia konała trzy dni. Zanim oddała Bogu swego ducha, chrześcijanie z wielkim szacunkiem i czcią zbierali jej krew, która była dla nich bardzo cenną relikwią.

Najprawdopodobniej jej śmierć przypada na 230 rok, ale nie ma pewności, co do tej daty.

Ciało świętej męczennicy, odnaleziono w katakumbach św. Kaliksta, w 824 r. Nie miało najmniejszych śladów rozkładu. Twarz świętej skierowana ku ziemi, ciało było w pozycji leżącej na boku. Papież – św. Paschalis polecił, aby je złożyć w bazylice na Zatybrzu, tj. w miejscu, gdzie mieszkała Cecylia z mężem Walerianem. Bazylikę wzniesiono w IV wieku i poświęcono pamięci św. Cecylii. Znajduje się tam rzeźba św. Cecylii, przedstawiająca moment jej konania. Ten niezwykły obelisk, posiada kilka zwracających uwagę szczegółów: wyraźnie zaznaczoną ranę od miecza, na szyi; oraz dłonie, o nietypowym ułożeniu palców. Na prawej ręce  – trzy wyprostowane palce, zaś na lewej – jeden wyprostowany palec. Gest ten jest odczytywany jako ostateczny wyraz wiary św. Cecylii w Jedynego Boga, w Trzech Boskich Osobach: Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego.

 

Źródła:  pustyniaserca.wordpress.com / artykuly.organy.net.pl / radiowarszawa.com.pl / historia-oliwy.trojmiasto.pl

Foto: martyrologium.blogspot.com / chorjutrzenka.pl

„Ujrzałam powietrze przeniknięte świetlistym blaskiem i usłyszałam w nim wiele rodzajów wspaniałej muzyki, przez którą wychwalano niebiańskie miasto […] A te zjednoczone dźwięki brzmiały jak najwspanialsza symfonia” (św. Hildegarda)

Św. Hildegarda z Bingen. Jej imię oznacza „ta, która czuwa w boju”. Przeorysza benedyktynek, wizjonerka, mistyczka, odnowicielka życia monastycznego, niezwykle utalentowana kompozytorka z okresu średniowiecza, poetka i pisarka. Stanowcza i odważna. Miała radosne usposobienie, gdyż uważała, że radość jest największym darem od Boga. Nie lubiła koloru czarnego, włosiennic, umartwień, uznawała to za objawy miłości własnej, pewnego rodzaju pychę. Była określana pierwszą kobietą lekarzem i przyrodnikiem. Od 3 roku życia miała wizje od Boga, które zaczęła notować z pomocą kilku osób, gdy miała 43 lata. Otrzymując te wizje, zrozumiała, że człowiek powinien żyć w harmonii z Bogiem i naturą tego świata, inaczej będzie nieszczęśliwy. Wszystkie zapiski umieściła w  trzech księgach, co jest symboliczne. Cyfra trzy, odnosi się do Trójcy Świętej. Trylogia ta powstawała na przestrzeni trzydziestu lat. Dzieło jest zbiorem dwudziestu sześciu wizji. Dotyczą one zagadnień z zakresu eschatologii, etyki, kosmologii i antropologii. Opisują wzajemne relacje Boga, człowieka, kosmosu, w ujęciu teologicznym, przyrodniczym, psychologicznym i moralnym. W pierwszej księdze zatytułowanej „Scivias” (skrócona forma od „Scito vias Domini” – Poznaj drogi Pana) zawartych jest sześć wizji, które opisują porządek stworzenia. Druga „Liber vitae” (Księga zasług życia) to zapis siedmiu wizji, dotyczących tajemnicy odkupienia. Natomiast trzecia część „Liber divinorum operum” (Księga dzieł Bożych) zawiera aż trzynaście wizji, które dotykają tematu uświęcenia świata. Napisała również inne dzieła, które nie mają związku z wizjami. Porusza w nich zagadnienia medyczne i przyrodnicze. Umieściła je w dziele pt.: „Physica i Causae et curae”. Napisała też dzieła teologiczne i muzyczne, oraz dotyczące historii Kościoła. Jest również autorką 300 listów, których adresatami byli papieże, królowie, a także ówczesne autorytety, wielcy myśliciele i przedstawiciele kleru niemal całej Europy. Była uznawana za prorokinię. Nazywano ją “Sybilla Reńska” lub “teutońska prorokini”. Jest autorką antyfon, pieśni i hymnów, radosnego alleluja. Komponowała też muzykę. Około siedemdziesięciu utworów napisanych przez Hildegardę tworzy tzw. Symfonię harmonii objawień niebiańskich – Symfonia Harmoniae Caelestium Revelationum. Hildegarda przyczyniła się w znaczny sposób do rozwoju śpiewu liturgicznego w średniowieczu. Napisała sztukę moralną „Ordo Virtutum” (O sztuce cnoty), skomponowała do niej także muzykę. Był to dramat, wzorowany na teatrze antycznym. Utwór ten powstał po śmierci jednej z sióstr,  którą kochała jak córkę. Był to pewnego rodzaju hymn pochwalny, symfonia na cześć cnót. Moralitet miało wykonywać dwadzieścia dziewcząt (tyle, ile było sióstr w klasztorze w Rupertsbergu), ubranych na jasno, przyozdobionych perłami, reprezentujących jedną z cnót. Razem śpiewały i tańczyły. Występowała także postać zwana Duszą, początkowo szczęśliwa, ale też i naiwna, która, gdy tylko uciekała z królestwa cnót, aby poznawać świat, mizerniała i stawała się nieszczęśliwa. Była także postać szatana, która nie wyrażała się poprzez śpiew, nieustannie kusiła i mamiła Duszę. Po raz pierwszy sztuka wystawiona była w 1152 r. w kościele klasztornym w Rupertsbergu. Przybyło wówczas mnóstwo ważnych osobistości, min. legat papieski, posłaniec cesarski i inni.

Św. Hildegarda jest uważana za patronkę esperanto, językoznawców i naukowców.

Dopiero w 2012 r., papież Benedykt XVI kanonizował przeoryszę Hildegardę i ogłosił ją Doktorem Kościoła.

Hildegarda urodziła się w Bermersheim w Alzacji, dnia 16 września 1098 r. Była dziesiątym dzieckiem Hildeberta i Mechtyldy von Bermersheim. Jej rodzice wywodzili ze średniozamożnej szlachty frankońskiej. Ojciec miał dosyć wybuchowy charakter. Dużo czasu spędzał poza domem. Posiadał wiele ziem w Pobliżu Alzey, w hrabstwie Sponheim. Był też zapalonym myśliwym i właścicielem pięknych rasowych koni. Hildebert choć nie był baronem, był traktowany tak, jakby nim był. Jedyny moment bliskości z ojcem, Hildegarda miała tylko, gdy chorował. Na ten czas zmieniał się, łagodniał, pokorniał. Interesował się rodziną, sprawami domu, czego nie robił na co dzień, ponieważ pochłaniał go jego świat. Gdy tylko odzyskiwał zdrowie i siły, natychmiast powracał do dawnego sposobu życia. Natomiast jej matka była melancholiczką, kobietą wyczerpaną po wielu ciążach, która nigdy się nie uśmiechała, nie okazywała matczynej czułości. Starsi bracia Hildegardy, byli kanonikami, jeden w Moguncji, a drugi w Thaley, zaś jedna z sióstr była mniszką i przebywała w klasztorze św. Disiboda.

Hildegarda była chorowitym dzieckiem, ale niezwykłym. Od 3 roku życia doświadczała mistycznych wizji. Jej wnętrze zalewała niezwykła Światłość, słyszała też tajemniczy głos. Z początku, opierała się temu, była przerażona. Pewnego dnia, będąc na spacerze z nianią, doznała Bożej obecności tak silnie i w tak radosny sposób, że całkowicie się temu doznaniu poddała. Oblało ją Światło wewnętrzne, poczuła się bardzo szczęśliwa. Ujrzała wtedy cielaczka, którego dokładnie opisała, a który znajdował się jeszcze w brzuchu krowy. Opiekunka, która z nią była, bardzo się zdumiała tym, że mała dziewczynka ujrzała coś, czego nie było widać. Po niedługim czasie, okazało się, że rzeczywiście cielaczek, który przyszedł na świat, wyglądał tak samo, jak go opisała dziewczynka. Wkrótce wiadomość o tym szybko się rozeszła. Z początku wiedziały o tym służące, które często prosiły ją o odnalezienie jakichś zagubionych rzeczy. Z czasem zaczęły przybywać tłumy ludzi, a do jej matki dotarły pogłoski, że jej córka jest opętana. Ojciec postanowił, że Hildegarda ma opuścić rodzinny dom. Miała wtedy 8 lat. To był trudny moment w życiu Hildegardy i ciężko to przeżywała, jednak poddała się woli Bożej. Zrozumiała, że sam Pan Bóg ją do tego wzywa, że przygotował dla niej jakieś inne miejsce.

Wysłano ją do klasztoru św. Disiboda, gdzie przy męskiej wspólnocie benedyktynów, znajdowała się również żeńska wspólnota sióstr benedyktynek. Została oblatką. Jako, że przybyła tam będąc dzieckiem, nie miała drogi odwrotu, gdyż to oznaczało, że została oddana na służbę Bogu na zawsze. Hildegarda była dodatkową daniną, jaką zapłacił jej ojciec. Przeznaczał on dziesiątą część wszystkich dóbr dla diecezji mogunckiej.

Klasztor mieścił się w Disibodenbergu, który był wielkim masywem kamiennym, leżącym na wzgórzu, nad rzeką Ren. Nowe miejsce, nowa rzeczywistość, były dla ośmioletniej dziewczynki czymś nieznanym, niemal przerażającym. Obcięto jej długie włosy, a potem po ceremonii przyjęcia, odprowadzono do celi. Szlachetne pochodzenie Hildegardy, dawało jej pewne przywileje w klasztorze. Dotyczyły one niewielkich odstępstw od reguły św. Benedykta. Nie musiała budzić się w nocy i chodzić na jutrznię, jednak ona uwielbiała anielski, delikatny śpiew mniszek i zawsze im towarzyszyła.

Hildegarda nie lubiła koloru swojego habitu, który był czarny i ponury. Marzyła o tym, że gdy zostanie opatką, zmieni czarne habity na zielone, lub białe szaty, obszyte złotem, a jej siostry będą radosne. Obecna opatka dbała głównie o to, aby klasztor przyciągał bogate nowicjuszki i oblatki.

Hildegarda została oddana pod opiekę s. Jutty von Sponheim. Siostra Jutta pochodziła z hrabiowskiej rodziny. Była piękną, młodą kobietą o łagodnym usposobieniu, którą od dziecka wychowywały mniszki. Ojciec chciał ją wydać za mąż, ale ona wolała życie w klasztorze, gdyż bardziej kochała Pana Jezusa niż życie światowe. Przebywała w celi klauzurowej, wybudowanej specjalnie dla niej, przez jej ojca. Cela ta przylegała do ściany kościoła. Jutta miała także przy sobie służącą Berthe, którą narzucili jej rodzice, aby ta wykonywała trudniejsze obowiązki.

Zarówno Jutta, jak i Berthe były odtąd dla Hildegardy jak mamy. Berthe rozgrzewała jej wychłodzone dłonie i stopy, towarzyszyła w spacerach. Pokazywała jej, jak się sporządza ziołowe receptury na różne dolegliwości, choroby i trudno gojące się rany. Uczyła ją nazewnictwa ziół i ich przeznaczenia. Jutta zawsze była blisko, w czasie nocnego spoczynku, gdy się modliły. Ona też przekazywała Hildegardzie wiedzę. Zaczęła od abecadła, liczydła, potem przeszła do nauki łaciny w pisaniu i czytaniu, następnie uczyła ją matematyki, astronomii.

Wkrótce Hildegarda otrzymała także nauczycielkę śpiewu i muzyki. Była nią siostra Paulina, która prowadziła chór. Hildegarda uczyła się pisania i czytania neum (forma notacji muzycznej w średniowieczu), a w wolnych chwilach ćwiczyła grę na psalterionie, najczęściej na łonie natury. Wydawało jej się wtedy, że instrument ten wydobywa dźwięki podobne do odgłosów przyrody i otaczającego świata. Hildegarda od najmłodszych lat uwielbiała muzykę. W domu rodzinnym przebywała cyganka, która grała na fideli i pięknie śpiewała, co koiło nerwy jej mamy, a ją wprawiało w zachwyt. Teraz sama mogła grać i śpiewać w chórze.

„Muzyka jest jak woda, która płynie, ale się nie przelewa, gromadzi się, ale nie burzy… Każdy może zrobić w sobie miejsce, stać się jak bukłak i dać się napełnić”.

Po śmierci opatki nową przeoryszą została Jutta, która przyjęła posłusznie tę decyzję, jednak nie była zadowolona z tego faktu. Oznaczało to bowiem wyjście z celi i przejęcie wielu niewygodnych dla niej funkcji. Musiała często pertraktować z opatem, przyjmować gości, pilnować dyscypliny u sióstr, przeprowadzać inspekcje w magazynach. Hildegarda wspomina ją jaką wspaniałą przełożoną.

Po śmierci mistrzyni chóru, na jej następczynię, Jutta wybrała Hildegardę. Nowa mistrzyni prowadziła chór w nieco inny sposób, niż jej poprzedniczka. Uczyła siostry, by nie skupiały się tylko i wyłącznie na głosie, ale na całym ciele, gdyż jest ono pudłem rezonansowym i instrumentem. Często też dołączała do śpiewu subtelne elementy taneczne. Według Hildegardy, dawało to większe możliwości, aby poczuć muzykę w ciele. Uważała, że muzyka i śpiew powinny być sposobem uświęcenia duszy.

 „Muzyka jest nie tylko sztuką, czy nauką, ale także liturgią. A każda liturgia jest naśladowaniem harmonii boskiego obiegu, analizą kształtów i rytmów, które w zgodzie z pięknem stworzenia usuwają wszystko, co konieczne i należne, a błyszczą łaską która jest darmową wspaniałością, delikatnym nadmiarem”.

Całe życie klasztorne nasycone było muzyką. Dzień odmierzał śpiew modlitw z Liturgii Godzin. W wizjach, otrzymywanych od Boga, Hildegarda poznawała różne rodzaje dźwięku. Wymyślała dzięki temu rozmaite motywy, które modulowała w różnych tonacjach, jednak zawsze zachowując umiar, aby muzyka nie była zbyt ozdobna, gdyż mogłaby wtedy być ukierunkowana na samą siebie. W jednej ze swoich wizji, miała objaśnione pochodzenie muzyki. Muzyka istniała od początku stworzenia świata. Śpiew Adama łączył się w jeden głos ze śpiewem Aniołów. Nawet wtedy, gdy wraz z Ewą zostali wygnani z raju, nie byli pozbawieni muzyki. Mogli śpiewać i w tym się doskonalić, sporządzać instrumenty i grać na nich. Bóg pozostawił im dar muzyki, który był pozostałością utraconego raju, czego bardzo zazdrościł im szatan, gdyż tam, gdzie on jest, muzyki nie ma.

„Muzyka nieba tworzy wspaniały koncert, w którym wszystko wydaje się napisane diamentowymi znakami, a jednak ma lekkość powietrza”.

Gdy Hildegarda miała 38 lat, wiele w jej zakonnym życiu zaczęło się zmieniać. Straciła obie mamy. Najpierw Berthe, a wkrótce potem, tj. 22 grudnia 1136 r., Juttę. Tego dnia poczuła się sierotą. To był dla niej wielki cios. Pomimo, że była dojrzałą kobietą, odczuwała wielki smutek i ogromną stratę. W krótkim czasie odeszły z tego świata dwie bardzo ważne dla niej osoby, bliskie jej sercu. Wiedziała o toczącej się śmiertelnej chorobie Jutty. Było jej to objawione w jednej z wizji, jaką otrzymała od Boga.

Po śmierci Jutty, na przeoryszę sióstr Benedyktynek wybrano Hildegardę. Oznaczało to częste kontakty z Kuno – opatem męskiej wspólnoty, który był niezwykle skąpy, próżny i lubił przepych. Uzgadnianie z nim wszystkich decyzji, kierowanie wszelkich próśb, kończyły się zazwyczaj sporami. Hildegarda walczyła o to, aby jej siostry miały swoją własną bibliotekę, żeby mogły mieć nieograniczony dostęp do ksiąg, by się kształciły. Chciała także, aby posiadały instrumenty muzyczne, na których mogłyby uczyć się grać i które byłyby pomocne do komponowania dźwięków, harmonizowania wysokości i siły głosu. Poza tym pragnęła, aby mniszki uczyły się sztuki kopiowania i malowania miniatur. A to wiązało się z zakupem odpowiednich narzędzi, tj. ksiąg, piór, atramentu i kolorowych proszków, arkuszy pergaminu. Potrzebne były także jakieś stoliki. Uważała, że w związku, z tym, iż dziewczęta, które przybywały do klasztoru, dawały bardzo duże posagi, ona jako przełożona mniszek miała prawo żądać jakiejś części także dla jej zgromadzenia. Długie oczekiwania Hildegardy na audiencję u opata, uczyły ją cierpliwości. Mawiała: „niekiedy należy umieć zamilknąć, by nie rozbić niezwykle delikatnej urny z czasem”. Gdy w końcu opat zgadzał się, dochodziło między nimi do wymiany produktów spożywczych na księgi.

Zależało jej również na tym, aby opat przydzielił im jakiegoś uczonego mnicha, który by im przekazywał wiedzę. Tej prośby nie miał zamiaru spełnić. Wtedy z pomocą przyszło Niebo. Opatrzność Boża przysłała mniszkom niezwykle uczonego mnicha, ojca Volmara. Z wyglądu był zwykłym, prostym zakonnikiem, posiadał jednak wielką mądrość i dobre serce. Poza tym grał na harfie, rebabie i lutni, pisał melodie do hymnów. Bardziej nad słowo, cenił mowę ciała. Uważał, że spojrzenia ludzkie mówią wiele, także proste gesty odzwierciedlają to, co kryje serce. Volmar na co dzień był nauczycielem, lekarzem i spowiednikiem dla wieśniaków.

Dla Hildegardy nastał nowy rozdział życia zakonnego, niezwykle ważny i decydujący. Przyszedł czas na spisywanie wizji, otrzymywanych od Boga. Długo się temu opierała, jednak pewnego dnia, gdy pomagała siostrom w kuchni, nawiedziło ją Światło i otrzymała kolejną wizję. Tym razem nie mogła przejść koło tego obojętnie, bowiem usłyszała stanowczy głos: „Zapisz to, co widzisz”. W podjęciu decyzji pomógł jej ojciec Volmar, który był jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Po wysłuchaniu spowiedzi, w tym zwierzeń na temat mistycznych doznań, rozeznawał przez kilka dni w swoim sercu, jakiej rady udzielić opatce. Odpowiedź znalazł w Piśmie Świętym, w Księdze Koheleta: „Żadne słowo nie jest wolne, wszystkie zaś służą świętym myślom”. Rozważając te słowa, zrozumiał, że przychodzi taki czas, kiedy to słowo trzeba odszukać, utracić, strzec, wyrzucić, rozerwać, zszyć, przemilczeć, rozpowszechniać.

Hildegarda spisywała swoje wizje na tabliczkach woskowych. Czyniła to bez większych problemów, ponieważ wszystkie dobrze pamiętała. Następnie Volmar przenosił je na pergamin, a siostra Richardis, która była dla Hildegardy jak córka, ozdabiała je rysunkami. Kolejne mniszki przyozdabiały owe dzieło złotem i emalią. Ojciec Volmar nadał dziełu tytuł: „Scivias”, co znaczy „Poznaj drogi”. Przeciwny temu był opat Kuno, który uważał to za szaleństwo i oszustwo. Zaproponował, aby zapiski te przeczytał i poddał ocenie opat klasztoru cystersów z Clairvaux, ojciec Bernard. Odpowiedź przyszła szybko, Hildegarda otrzymała od Bernarda błogosławieństwo, a tym samym pozwolenie od opata benedyktynów na kontynuację dzieła.

O Hildegardzie robiło się coraz głośniej. Do klasztoru w Disibodenbergu zaczęły zaglądać różne osoby, w różnorakich celach, niektóre ze zwykłej ciekawości. Była też delegacja, która przybyła, aby powiadomić, że wkrótce w Trewirze, odbędzie się synod biskupów podczas którego będzie poruszana kwestia osoby Hildegardy. Zanim się rozpoczął, do debaty włączył się również nowo wybrany papież Eugeniusz III. Chciał on jednak wiedzieć, co ma do powiedzenia opatka sióstr benedyktynek. W tym celu posłał do klasztoru św. Disiboda kilku swoich kapłanów, aby z nią porozmawiali. Hildegarda zdawała sobie sprawę z tego, że spotkanie będzie decydujące. Ważyły się losy jej samej i dzieła, które pisała. Spotkanie było w rzeczywistości przesłuchaniem, które bardzo wymęczyło Hildegardę. Jednak rezultat tego przesłuchania był niespodziewany. Hildegarda otrzymała od Ojca Świętego list, w którym kierował do niej słowa pełne życzliwości i poparcia. Uważał, że Bóg obdarzył ją wielką łaską poznania wielu zakrytych tajemnic. Zalecił jej jednak roztropność i rozwagę w przekazywaniu Objawień, gdyż nie wszyscy ludzie Kościoła są jej przychylni. Papież chciał nieco zaznajomić z jej dziełem Ojców Kościoła, dlatego też odczytał niektóre jego fragmenty na synodzie w Trewirze, który odbywał się w 1148 r.

Od tej pory jej imię było znane w całym chrześcijańskim świecie. Z wielu miejsc ludzie przysyłali do niej listy, prosząc o radę, osąd w pewnych ważnych sprawach, o prorocze słowa. Były w nich różne pytania, często prozaiczne, opisy rozmaitych problemów. Wśród nadawców listów byli opaci klasztorów, władcy. Na pytania o przyszłość odpowiadała, że czasy są trudne, a nadejdą jeszcze trudniejsze, gdy Boża trzoda padnie łupem wilków. Przypominała, że najbardziej powinno się pożądać Królestwa Niebieskiego. Uważała, że przyszłości nie da się do końca przewidzieć, ponieważ w chwili, gdy ktoś ją przepowiada, ona się zmienia, oraz, że osoba przepowiadająca przyszłość, poniekąd tworzy ją i obejmuje nad taką osobą ogromną władzę, zabierając jej wolny osąd.

Niebawem Hildegarda otrzymała kolejną wizję, tym razem dotyczącą jej sióstr. Bóg znalazł dla nich nowe miejsce, które znajdowało się na skale w Rupertsberg, nad portem nieopodal Bingen i pragnął, aby tam powstał klasztor. Wizja ta przerosła Hildegardę, zaczęła się temu opierać, miała mnóstwo wątpliwości, nie potrafiła powiedzieć tak. Skończyło się to chorobą, tak jak było zawsze, gdy sprzeciwiała się Bożym planom. Na pewien czas wizje ustały, ogarnął ją mrok. Powróciły ponownie, gdy zmieniła zdanie, po szczerej rozmowie z ojcem Volmarem, który polecił jej, aby się nie obawiała, gdyż, skoro to Boża wola, On jej we wszystkim pomoże.

Do zrealizowania tego ważnego kroku, potrzebna była zgoda opata. Hildegarda wiedziała, że będzie się temu opierał, ponieważ oznaczało to utratę ogromnych posagów, które przybywały do klasztoru wraz z dziewczętami, pochodzącymi ze znamienitych rodów. Pomoc w uzyskaniu zgody opata Kuno, przyszła z nieoczekiwanej strony, od markizy von Stade, matki siostry Richardis. Markiza, poproszona przez córkę, wstawiła się w tej sprawie do abp. Moguncji, a ten wysłał kuriera do opata z poleceniem, aby siostrom pozwolił odejść. Jednak taki sposób załatwienia sprawy nie podobał się Hildegardzie. Wyjaśnił jej to ojciec Volmar, tłumacząc, że wola Boża dokonuje się w różny sposób, nie zawsze w taki, jaki chciałby i przewidywałby człowiek.

Po otrzymaniu zgody, z klasztoru św. Disiboda, wyruszyło do Bingen osiemnaście mniszek, ojciec Volmar i dwóch mnichów stolarzy a także trzech robotników. Mieli ze sobą tylko niezbędne rzeczy, które były potrzebne w pierwszych dniach: prowiant, worki z pszenicą i jęczmieniem, oraz pościel. Reszta miała przyjechać za kilka dni. Ale nie przybył już żaden wóz, gdyż wszystko zarekwirował opat benedyktynów. A były tam święte sprzęty, cenne księgi, narzędzia rozmaitego przeznaczenia, instrumenty, tkaniny, meble i zapasy żywności na zimę, która nieubłaganie się zbliżała.

W Bingen zostali serdecznie przyjęci przez mieszkańców, którzy przynosili im ciepłe chleby, ryby, sery, sprzęty domowe, wręczali wieńce z ziół i kwiatów, a potem pomogli im wnieść wszystko na górę Rupertsberg. Wkrótce rozpoczęto budowę klasztoru i kościoła. Przy wielu różnych pracach pomagały siostry. Na początku wzniesiono tylko prosty kościół i dom, aby było gdzie się schronić. Również do tego miejsca dotarła informacja o zdolnościach opatki. Do Hildegardy przychodzili ludzie z rozmaitymi chorobami i problemami. Zielarska wiedza, którą przekazała jej Berthe, bardzo się przydała. Hildegarda udzielała pomocy wielu ludziom, leczyła, pielęgnowała, doradzała, rozmawiała.

Gdy nastała jesień, było coraz trudniej. Zaczynało brakować żywności, doskwierało zimno, w serca wkradał się lęk i niepokój o jutro. U niektórych mniszek rodził się bunt. Oskarżały swoją przełożoną, że to jej wina, iż spotkał je taki los. Niebawem opuścili dom robotnicy i jeden mnich. Potem odeszło siedem mniszek, po które przybyły rodziny, aby je przewieźć do wygodniejszych klasztorów. Hildegarda zrozumiała, że była to próba dla każdej z nich, która miała je uformować, aby nadać odpowiedni kształt ich duszom. Największa próba dopiero nadchodziła, gdy przybył mnich wysłany przez opata z Disibodenbergu, z żądaniem powrotu do klasztoru ojca Volmara, a ten był temu nakazowi posłuszny i odszedł. To był dla niej wielki cios, ponieważ siostry straciły jedynego kapłana, jakiego miały, zajmującego się formacją ich dusz. Hildegarda jednak otrząsnęła się z tego i zaczęła działać. Udała się do klasztoru benedyktynów na rozmowę z opatem. Poinformowała go, że jeżeli ojciec Volmar nie zostanie im zwrócony, wówczas ona sprawę skieruje do Ojca Świętego. Ten argument przekonał opata i ojciec Volmar powrócił do mniszek.

Wraz z nastaniem wiosny, zawitała do ich serc radość. Do klasztoru w Bingen przybywały nowe dziewczęta. W powstawaniu klasztoru i kościoła pomógł również abp. Moguncji, który ufundował wieże i młyn. Klasztor się rozbudowywał, siostry otrzymywały wiele darów. W ogrodzie zakwitały kwiaty, wokoło robiło się coraz piękniej. Zwykła skała, jaką do tej pory było Rupertsberg zmieniało się nie do poznania.

Przeorysza Hildegarda spełniła w końcu swoje wielkie pragnienie. Jej siostry nosiły habity w kolorze delikatnej zieleni, a w dni świąteczne śnieżnobiałe szaty, uszyte z delikatnych, miękkich tkanin. Hildegarda uważała, że noszenie czarnego habitu wcale nie było wyrazem wyrzeczenia i roztropności, albowiem, aby uzyskać czerń potrzebny był najdroższy barwnik. Mniszki nie zakładały welonów, ich twarze były odkryte, włosy miały długie, rozpuszczone, przyozdobione wiankami z kwiatów, a w święta dodatkowo klejnotami, które pięknie komponowały się ze świeżymi roślinami i owocami w wiankach. Nosiły także ozdoby na palcach, szyi i w uszach. Tak wyglądały kobiety, które widziała w swoich wizjach. Niektóre osobistości kościelne były oburzone. Hildegarda tłumaczyła wielu osobom, że to, co czyni, nie jest wyrazem pychy, próżności, które jej zarzucano, lecz nowym sposobem wyrażenia miłości do Zbawiciela. Nie zgadzała się z teorią Ojców Kościoła, że Piękno to tylko źródło nieszczęść i zgubnego szaleństwa. Biel jest oznaką niewinności, dziewictwa, zaś zieleń przypomina o żywotności przyrody. Perły są niczym kule czystego światła, a złoto i szlachetne kamienie są ozdobami dla tych części ciała, przez które ujawnia się cnota każdej z sióstr. Uszami słuchają, sercem kochają, a palce i dłonie składają do modlitwy i okazują nimi troskę, np. pielęgnując chorego. Jej mniszki były piękne, pełne radości i wewnętrznego ciepła, śpiewały i tańczyły na cześć Pana Boga.

„Piękno nie wyczerpuje się w akcie prezentacji, ale jest po prostu impulsem Tego, który Jest”

Po chwilach radości przychodziły dla siostry Hildegardy momenty pełne bólu, goryczy. Należało do nich rozstanie z siostrą Richardis, która została wezwana, aby objąć miejsce po zmarłej opatce klasztoru w Birsin. Hildegarda próbowała na różne sposoby do tego nie dopuścić, lecz to były czasy, kiedy wspólnota nie miała w takich sprawach prawa głosu, decydowali możni tego świata.

Wkrótce otrzymała list i smutek rozdarł jej serce na długi czas, siostra Richardis zmarła. Jednak przygoda z markizą von Stade nie zakończyła się. Tym razem przywiozła do klasztoru swoją wnuczkę, Adelheidis, córkę królowej Danii, która pomimo, że była spokrewniona z s. Richardis, była zupełnie inna. Markiza miała wobec niej wielkie plany. Miała zostać opatką w najpotężniejszym klasztorze, który znajdował się w Gandersheim. Siostra Hildegarda miała ją do tego przygotować, zająć się jej wychowaniem.

Kolejnym etapem życia Hildegardy były podróże, aby jej nauka mogła być znana w wielu miejscach. Pierwszą mowę do zebranych wiernych wygłosiła w katedrze w Bingen, potem w kilku kościołach, w miastach leżących nad rzeką Men, oraz położonych wzdłuż rzeki Ren. W późniejszym czasie wygłosiła także bardzo ważną przemowę do nauczycieli i doktorów Kościoła, w katedrze w Trewirze. Były to słowa mocne, dające do myślenia, nawołujące do miłosierdzia. Podróże odbywała w towarzystwie jednej z sióstr, czasami pieszo, nieraz wozem, lektyką, konno, lub na mule, zdarzały się też przeprawy przez rzekę łodzią lub czółnem. Podróże piesze wzmacniały jej ciało. Podczas jednej z takich wypraw, Bóg przez jej ręce dokonał cudu. Miało to miejsce w pobliżu miasta Redesheim. Kiedy miała wsiadać do łodzi, podeszła do niej płacząca, załamana kobieta, z dzieckiem na rękach, która błagała Hildegardę, aby uzdrowiła jej syna ze ślepoty. Hildegarda nabrała w lewą dłoń wody z rzeki, prawą ręką pobłogosławiła wodę i delikatnie skropiła nią oczy dziecka, po czym chłopiec odzyskał wzrok.

„Nie istnieje w życiu człowieka czas bezczynności. Zawsze jesteśmy wezwani, jak robi to orzeł, do trzymania oczu otwartych, przywykłych do słońca. A potem zamknięcia ich, kiedy rzucamy się w wir, nie bacząc na urwiste przepaści. Gdyż Bóg nas podtrzymuje”.

Pewnego razu Hildegarda otrzymała zaproszenie od księcia Szwabii, Fryderyka I Barbarossy, pochodzącego z dynastii Hohenstaufów. Z jednej strony bardzo chciała go poznać, z drugiej nie chciała mu schlebiać. W pierwszej chwili zaproszenie odrzuciła, jednak po rozmowie z ojcem Volmarem, który dał jej do zrozumienia, że gdyby książę Fryderyk został cesarzem, to taka protekcja umocniła by ich, gdyż są klasztorem nietypowym, w którym nie rządzi mężczyzna, lecz kobieta, a to nie wszystkim się podoba. Hildegarda przemyślała sprawę i odpisała, że przyjmuje zaproszenie i przybędzie w stosownym czasie. Podróżowała w towarzystwie s. Mateldy, która po raz pierwszy opuściła klasztorne mury. Wizyta na zamku w Ingelheim, była dla niej pełna niespodzianek. W niedalekiej wsi, rozpalono na jej cześć ogniska. Przy suto zastawionym stole, dworzanie zachowywali się kulturalnie. Usłyszała też muzykę, którą tworzyła. Młode dziewczęta odziane w zielone tuniki, z różanymi wiankami na głowach, intonowały jedną z jej sekwencji. Wszyscy byli wyciszeni, zasłuchani i wzruszeni. Nie czuła zazdrości, gdyż uznawała, że muzyka, jaką komponowała, nie należała do niej. Nie spodziewała się, że muzyka, która rozbrzmiewała w klasztornych murach, dotrze do pałaców możnych.

„Muzyka przenika ciszę różnych miejsc, drąży przejścia, przestrzeń w ciałach, łagodzi ciężar egzystencji”.

Hildegarda otrzymała od księcia drogocenny podarunek. Był to niewielki młynek do mielenia przypraw, wykonany ze złota, jaspisu i berylu, które są symbolem wiary i poznania. Sama ofiarowała Barbarossie spinel rubinowy, który nosiła na szyi w woreczku z popielicy, miał mu on przypominać o sercu, które powinno być pełne miłości. Poradziła mu, aby go nie oprawiał, zostawił w takiej postaci w jakiej jest i nosił go na szyi, ma on bowiem właściwości lecznicze, gdy się go zanurzy na jakiś czas w winie. Potem rozmawiali na temat jego przyszłości. Książe Fryderyk chciał wiedzieć, czy zostanie cesarzem. Siostra Hildegarda, ujrzała całe jego życie i to że skończy się ono tragicznie (utonie), jednak powiedziała mu tylko to, że będzie cesarzem. Udzieliła mu rady prosto z serca, aby ta godność, którą będzie wkrótce piastował, wielka władza, jaką otrzyma, nie wyniosły go w pysze, gdyż tak, jak jest ze stromymi szczytami górskimi, odłamują się i spadają w dół.

Gdy proroctwo się spełniło, Hildegarda wielokrotnie pisała listy do nowego cesarza, który był także jej przyjacielem. Listy wyrażały troskę i jednocześnie niepokój. Pisała je, bo chciała go skłonić do zastanowienia i refleksji, apelowała do niego o roztropność w działaniach. Nie odnosiło to jednak żadnego skutku, gdyż Fryderyk, czuł się wielki i nieustraszony i to go gubiło. We wszystkim był szybki i podejmował nieprzemyślane, pochopne decyzje. Jednym z przykładów podjęcia takiej nieprzemyślanej decyzji było poparcie wyboru antypapieża. Wówczas przybyła do cesarza opatka Hildegarda, aby prosić o pomoc, gdyż teraz los ich klasztoru był niepewny. Fryderyk przygotował list żelazny z zapewnieniem, że od tej chwili klasztor jest pod opieką cesarza i jego wszystkich potomków.

Hildegarda była również proszona przez pewnego opata o zajęcie się opętaną dziewczyną, imieniem Sigewise, która, jak się później okazało, stała się zniewolona przez demona, gdyż bardzo chciała prorokować, tak, jak Hildegarda. Gdy chciała się od tego uwolnić, zaczęła udawać opętaną, a w końcu uwierzyła w to, że naprawdę jest opętana. W ten sposób demon miał otwartą furtkę. Od tamtej chwili, dziewczyna dziwnie się zachowywała, wydawała z siebie nieludzkie dźwięki, mówiła w niezrozumiałych językach. Siostra Hildegarda trzymała ją zamkniętą w jednym z pokoi, leczyła i wraz z siostrami, modliła się za nią. Siedmiu kapłanów odprawiło obrzęd egzorcyzmu, a na koniec ojciec Volmar dokonał egzorcyzmu liturgicznego.

Około 1160 r. Hildegarda zaczęła pisać kolejne wielkie dzieło, „Liber divinorum operum”, co znaczy „Księga dzieł Bożych”. Zawiera ona aż trzynaście wizji, które dotykają tematu uświęcenia duszy. Napisała także książkę, dotyczącą nauk o przyrodzie: „ Liber simplicis medicinae”, a także książkę poruszającą zagadnienia medyczne, o przyczynach i leczeniu chorób, pt. „Liber compositae medicinae”. W tej drugiej przypomina, że centralnym elementem świata jest człowiek. Pan Bóg utworzył każdego człowieka z tych samych elementów, co świat ognia, powietrza, wody i ziemi. Elementów tych nie można rozdzielać, gdyż są ze sobą połączone, ich rozdzielenie zakłóca równowagę.

Wkrótce klasztor w Rutersbergu, był najbardziej znanym klasztorem. Przybywało coraz więcej dziewcząt, klasztor się przepełniał i opatka musiała je odsyłać do domów. Część dziewcząt wstępowało do Zakonu z powołania, niektóre  zaś uciekały przed niechcianym małżeństwem. Wiele z nich było utalentowanych i oczytanych. Hildegarda bardzo chciała je wszystkie zatrzymać, ale nie miała dla nich miejsca. Postanowiła więc założyć kolejny klasztor i w wizji ujrzała miejsce, gdzie ma powstać. W miejscowości Eibingen nad rzeką Ren, znajdował się stary, zrujnowany dom, należący do owdowiałej kobiety, której nie było stać na remont. Siostry zakupiły go. Dom został zburzony i na tym terenie wybudowano kościół oraz budynki, gdzie mieszkały mniszki.

Dla Hildegardy znowu nadszedł trudny czas, śmierć ojca Volmara, z którym łączyła ją przyjaźń. Po raz kolejny ból rozdarł jej serce. Na pogrzeb, który wedle jego ostatniej woli, miał być bardzo skromny, przybyli wieśniacy, rybacy, pasterze wraz z trzodami, oraz rycerze i kupcy z miasta. Kolejny cios, to wyjazd siostry Adelheidis, która nie chciała opuszczać miejsca, w którym czuła się szczęśliwa, jednak nadszedł czas, gdy została wezwana do klasztoru w Gandersheim, aby tam zająć miejsce po zmarłej opatce.

„Dopóki ufamy Łasce, nie istnieje brak i opuszczenie”

Opatka klasztorów w Eibingen i w Rutensbergu nadal odbywała podróże. Przybyła min. do królestwa Szwecji, ziemi pokrytej śniegiem i lodem. Widziała nieznane jej zwierzęta, poznawała nowych ludzi, których błogosławiła i jak się później okazywało, niektórych uzdrawiała. Ludzie ci mieli nieco inną karnację, wszystko wydawało jej się inne. Z początku nie potrafiła zrozumieć, jak w ogóle człowiek może w takich warunkach żyć, lecz później spostrzegła piękno tej ziemi, nieco innej, surowszej, ale przecież stworzonej przez Boga.

Po śmierci ojca Volmara, przysłano do Hildegardy młodego mnicha Gottfrieda, który został jej sekretarzem. Pomagał jej w redagowaniu odpowiedzi na listy, które otrzymywała. Był wesoły, pogodny, ambitny, mało kontemplacyjny, typ intelektualisty. Chciał napisać dzieło, dotyczące życia najsławniejszej opatki średniowiecza, jaką była Hildegarda. Rozpoczął je, lecz nie zdążył go ukończyć, gdyż niebawem zmarł. Przez jakiś czas dzieło kontynuował rodzony brat Hildegardy z pomocą młodego kanonika z Moguncji, a potem nowo przybyły mnich, Wilbert z Gembloux, z którym od dwóch lat pisali do siebie listy. Pomagała również siostra Adelheidis, która powróciła za zgodą i ku uciesze siostry Hildegardy, gdyż  nie czuła się jeszcze gotowa, aby objąć opactwo w Gendersheim.

„Zawsze istnieje miejsce i czas, znane tylko Bogu, kiedy każda rzecz ma swój początek i koniec”

Kolejnym ważnym wydarzeniem w życiu Hildegardy, które bardzo wiele zmieniło w dalszych dziejach opactwa, było pochowanie na terenie przyklasztornym pewnego rycerza, o którego pochówek prosił ubogi ksiądz z kościoła w Bingen. Okazało się na drugi dzień, że rycerz ten był ekskomunikowany i abp. moguncki żądał odkopania ciała i zabrania go stamtąd. Ponieważ Hildegarda odmówiła, nałożył na klasztor interdykt, co oznaczało zakaz odprawiania tam Mszy św., udzielania sakramentów, umilknięcie wszelkiej muzyki, śpiewów. Również ludzie ze strachu, odwrócili się od nich. Siostry zostały same, nastały dla nich dni ciemne i niepewne, czuły ogromną pustkę. Jednak Bóg nie pozostawił ich bez pomocy. Wkrótce sprawa się wyjaśniła, za sprawą wuja s. Adelheidis, który był oburzony zaistniałą sytuacją. Czuł się też upokorzony, ponieważ, kobiety z jego rodu wstępowały do Zakonu benedyktynek w Rupertsberg, a zmarłe były chowane w pobliżu tego klasztoru, który teraz był okryty niechlubną sławą. Razem z abp. Kolonii postanowili sprawę wyjaśnić. Odszukali rycerza, który przyjaźnił się ze zmarłym. Wyjaśnił, że także i on sam był eksomunikowany, jednak obaj uniżyli się przed Bogiem i w skrusze wyznali swoje grzechy przed pobożnym kapłanem, który im obu udzielił rozgrzeszenia. Siostra Hildegarda zrozumiała, że kapłan, który wtedy przybył z prośbą o pochówek rycerza, był tym, który im udzielił rozgrzeszenia. Znał prawdę, ale milczał ze względu na tajemnicę spowiedzi.

Siostra Hildegarda słabła coraz bardziej. Ze względu na starszy wiek, spodziewała się, że dzień jej odejścia z tego świata do wieczności może się zbliżać. Prosiła Boga na modlitwie o ostatnią wizję, dotyczącą daty jej śmierci, aby mogła się do niej dobrze przygotować, zarówno duszą, jak i ciałem. Otrzymała ją. Zrozumiała wtedy, że gdy ludzkie pragnienia są proste i jasne, Bóg je spełnia. Ostatnie dni życia spędziła w klasztorze w Rupertsberg. Odeszła do Pana 17 września 1179 r. Jej święte szczątki spoczywają w kościele parafialnym w Eibingen, gdzie znajdował się drugi klasztor. Do jej grobu przybywały rzesze wiernych, ludzie chorzy, kalecy, obłąkani. Wielu z nich dostępowało cudu uzdrowienia.

„Bóg nie zabiera, ale darmo daje swoje dary temu, kto je przyjmuje z wdzięcznym sercem. Nic nie zostaje nam odjęte, ponieważ jesteśmy jak morze pełne tęczy, które nie doświadcza nigdy braku, a w głębi, pod wzburzonymi falami, chlupie spokojnie i ulegle, jak serce”.

 

Utwór św. Hildegardy w wykonaniu chóru Harpa Dei

[yt:yNiRNiqzRsc]

 

Źródła: „Hildegarda z Bingen – Opowieść o życiu naznaczonym łaską” (Lucia Tangredi) / hildegarda.edu.pl

Foto: benedyktynkiopactwo.pl , hildegarda.edu.pl