Na czasie Publicystyka Religia Światełko wiary

Ks. Władysław Paciak – kapłan o wielu talentach

Na zdjęciu: ks. Władysław Paciak w swoim mieszkaniu z artystą plastykiem Januszem Popławskim (gosc.pl)

Ks. Władysław Paciak był kapłanem diecezji sandomierskiej. Pochodził z podradomskiej wsi. Miał wiele zainteresowań i talentów. Przez wiele lat pełnił funkcję diecezjalnego konserwatora zabytków. Jest uznawany za najwybitniejszego radomskiego artystę malarza. Dziś mija 40 lat od jego śmierci.

Ks. Władysław Paciak urodził się 23 kwietnia 1903 r. w Podkannie koło Przytyka. Od dziecka interesował się rysunkiem, majsterkowaniem i muzyką. Rysunki sporządzał wszędzie tam, gdzie tylko mógł, używając do tego wszystkiego, co się nadawało. Próbował także budować instrumenty muzyczne. Bardzo chciał zdobywać wiedzę, ale nie miał gdzie. Czytania i pisania nauczył go organista z parafii we Wrzosie, do której należał. Miał wtedy 8 lat. Gdy zamieszkał u swojej babki w Bukównie koło Radzanowa, podjął naukę w miejscowej szkole rosyjskiej. Edukacji w tej placówce nie dokończył, gdyż przerwał ją wybuch I wojny światowej. Po wojnie uczęszczał do Gimnazjum Filozoficznego w Kozienicach, które ukończył w 1923 r.  W tym samym roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Sandomierzu. W 1929 r. otrzymał święcenia kapłańskie.

Posługę kapłańską rozpoczął w rodzinnej parafii we Wrzosie, gdzie był na zastępstwo. Pracował w parafiach w Łagowie Opatowskim, Czyżowie Szlacheckim koło Zawichostu, w Mircu, Chlewiskach, Lipie, Wierzbicy i Tczowie.

Gdy przebywał na parafii w Mircu poznał kolejarza Teofila Kłosińskiego – malarza amatora, który nauczył go podstaw rysunku, perspektywy i malarstwa. Od tamtej chwili zaczął malować i rysować z natury, zarówno pejzaże jak i portrety. Sporządzał też kopie dzieł Rubensa, Murilla, Rafaela, Rembrandta i innych. Był bardzo pojętnym i zdolnym uczniem. Ks. bp Paweł Kubicki chciał go wysłać na studia malarskie do Rzymu. Z propozycji tej jednak nie skorzystał.

W momencie wybuchu II wojny światowej posługiwał w parafii w Lipie. Jak wielu kapłanów, również i on doświadczył terroru hitlerowskich okupantów. Dwukrotnie go aresztowano i więziono, grożono mu nawet śmiercią. Był świadkiem wielu dramatycznych zdarzeń: torturowania ofiar i egzekucji więźniów. Bardzo mocno to przeżywał. Poznał wtedy bohaterstwo osób torturowanych i małość konfidentów i kolaborantów.

Jego dalsze losy były związane z Wierzbicą i Tczowem. Tam pomagał partyzantom, za co był poszukiwany przez gestapo. Nieustannie musiał uciekać, ukrywać się. Pomimo to zawsze znajdował czas na twórczość. To go nieco uspokajało. W Wierzbicy rysował pejzaże ukazujące miasteczko i jego mieszkańców, w tym Żydów, których zagładę bardzo przeżywał.

Na parafii w Tczowie poznał młodego uciekiniera z Warszawy, absolwenta konserwatorium. Pobierał od niego nauki gry na kilku instrumentach muzycznych: akordeonie, cytrze i piccolo. Nauka dobrze mu szła, jej owocem było komponowanie etiud organowych. Były one potem wykonywane w kościołach.

Po zakończeniu wojny otrzymał propozycję objęcia probostwa w parafii w Alojzowie, jednak on marzył o studiach plastycznych. O zgodę na ich rozpoczęcie poprosił bp Jana Kantego Lorka, który się zgodził.

Wymarzone studia podjął w Krakowie. Miał wtedy 42 lata. Studiował na trzech kierunkach: malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych oraz historię sztuki i teologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mieszkał u oo. Reformatorów, u których w zamian za pomoc duszpasterską oraz wykonywanie prac dekoratorskich, miał zapewnione utrzymanie przez siedem lat. Swój warsztat doskonalił  pod okiem takich mistrzów jak: Wojciech Weiss, Ignacy Pieńkowski, Zbigniew Pronaszka i Jerzy Fedkowicz. Dzięki nim poszerzał swą artystyczną świadomość. Studia plastyczne zakończył uzyskując dyplom z malarstwa w pracowni prof. Jerzego Fedkowicza. Obronił także prace magisterskie z teologii i historii sztuki. Od tej pory jego  malarstwo zmieniło kształt.   

Gdy powrócił z Krakowa otrzymał stanowisko diecezjalnego konserwatora zabytków. Mieszkał na plebanii kościoła Opieki NMP w Radomiu. Wykonał ponad 30 prac konserwatorskich różnych zabytków sakralnych. Pracował przy projektowaniu i realizacji polichromii wnętrz kościelnych we Wrzosie, Przytyku, Zakrzewie, Potworowie i Wierzbicy. Wykonywał ekspertyzy i prowadził prace konserwatorskie obrazów i ołtarzy, kierował pracami porządkującymi wnętrza i otoczenie kościołów.

Oprócz tych prac pisał artykuły o sztuce do „Kroniki Diecezji Sandomierskiej” a także malował obrazy. Jednym z nich jest obraz „Zdjęcie z krzyża”, który znajduje się w kościele we Wrzosie, w bocznej kaplicy. Wiele jego obrazów brało udział w wystawach. W 1956 r. otrzymał nagrodę wojewódzką w dziedzinie plastyki za działalność artystyczną.

W 1960 r. wyjechał na pół roku do Paryża i tam studiował najwybitniejsze dzieła w muzeach i galeriach. Następnie udał się do Rzymu, przebywał w gościnie u oo. Paulinów. W Wiecznym Mieście poznawał sztukę włoską oraz malował, rysował i projektował. Wykonywał tez różne dzieła dla Instytutu Polskiego, za co otrzymywał honorarium. Za zarobione pieniądze zwiedził Sycylię i wiele miast. W drodze powrotnej do Polski, na miesiąc zatrzymał się w Wiedniu.  

W kwietniu 1961 r. wrócił do Radomia i przez 30 lat pracował w kościele Mariackim. Często do Mszy św. posługiwał mu jako ministrant, a potem jako kleryk, Edward Poniewierski, przyszły proboszcz radomskiej katedry,

W związku ze swoją twórczością wyjeżdżał za granicę jeszcze kilkakrotnie. W sumie w całym swoim życiu, namalował 14 tys. prac. Wśród nich były niewielkie rysunki na małych karteczkach, gdzie jeszcze dodatkowo zapisywał, kiedy zostały wykonane. Jeżeli coś zmieniał, dopisywał nową datę. Tworzył również miniaturki satyryczne o bogatej tematyce. Na małych kartkach lub w zeszycie, ołówkiem zapisywał swoje wiersze, aforyzmy i przemyślenia filozoficzne.

Ks. Władysław Paciak był odbierany jako osoba mało dostępna i surowa, za to w kontaktach bezpośrednich okazywał serdeczność, czasem nawet zażartował.

Żył bardzo skromnie. W uzyskaniu dwupokojowego mieszkania z kuchnią i łazienką, mieszczącego się nieopodal kościoła mariackiego, pomógł mu pewien radomski lekarz. Właśnie w tym mieszkaniu, przy ul Waryńskiego zmarł 5 października 1983 r. Pochowano go na cmentarzu we Wrzosie. Taka była jego wola.

Ty nikogo kazaniem nie nawrócisz, bo ja nikogo kazaniem nie nawróciłem. Ja staram się w taki sposób oddziaływać na ludzi, żeby przyjąć jakiś zrównoważony sposób bycia. Mieć jakiś ład w swojej sylwetce. Harmonią ruchów, spokojem, wyciszeniem zrobisz więcej.

słowa wypowiedziane przez ks. Paciaka do kleryka Edwarda Poniewierskiego (przyszłego proboszcza katedry radomskiej)

Źródła: radom.kik.opoka.org.pl  /  gosc.pl

Foto: gosc.pl