Okiem redakcji Polityka

Polska i Ukraina: między Wschodem a Zachodem

Na krytykę zasługiwała rozpoczęta bez mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ interwencja USA w Kosowie 1999 roku. Podobnie jak dokonana przez Amerykanów (i ich sojuszników – w tym Polskę) inwazja na suwerenny kraj – Irak – kilka lat później. Czy interwencja z 2011 roku w Libii, która dokonana została z rażącym przekroczeniem mandatu RB ONZ.

I tak samo potępić należy zbrojne zajęcie Krymu przez Rosję w 2014 roku i dzisiejszy zabór Doniecka i Ługańska przez Kreml. System międzynarodowy oparty na jasnych i ogólnie przestrzeganych zasadach jest w interesie państw małych, takich jak Polska.

Współczesna Ukraina nie jest w żadnej mierze państwem, które mogłoby zagrozić polskim interesom. Więcej nawet, dzisiaj naród ukraiński wrogo nastawiony jest do Rosji i nieprzychylnie do Niemiec, przez co naturalnie orientuje się na Warszawę (i – niestety – Waszyngton). Stoimy przed historyczną szansą ponownego połączenia naszych narodów wspólnotą interesów, aby wspólnie odnaleźć drogę między Wschodem a Zachodem.

Inaczej niż Rosja, która posiada potencjał – przede wszystkim militarny, ale także gospodarczy – wystarczający do poważnego zagrożenia Polsce. Mimo całej niewdzięczności sąsiada, jakim jest Ukraina (m.in. sprawy ekshumacji pomordowanych na Wołyniu, blokowania transportu kolejowego), nie jest to kraj, z którym nasz kraj miałby jakiekolwiek strukturalne konflikty interesów. Lepiej więc, aby rosyjskie czołgi znajdywały się w Donbasie, nie w okolicach Lwowa.

Trudno jednak w tej solidarności z Ukrainą utożsamiać z demoliberalną retoryką niesienia zachodnich pseudowartości na cały świat. Polska polityka powinna być polityką polską, a nie jedynie przedłużeniem interesów USA.

Nasze bezpieczeństwo zależy przede wszystkim od naszego potencjału militarnego, ekonomicznego, społecznego czy kulturalnego. We współczesnym świecie rywalizacja między narodami odbywa się na tych wszystkich polach. Rosja jest dla nas zagrożeniem militarnym, ale Zachód także nam zagraża – kulturalnie, ekonomicznie i politycznie. Czy naprawdę Rosja ma taki potencjał, żeby Polskę sobie podporządkować za pomocą wojska? Nie sądzę, żeby była w stanie to zrobić nawet wobec Ukrainy – wejść, pobić pewnie tak – ale utrzymać w XXI wieku, wobec faktów występowania masowych narodów – jest to bardzo mało prawdopodobne. Zagrożenie ze strony Rosji nie jest na tyle wielkie, żeby tracić z oczu zagrożenie, które płynie dla nas długofalowo (w perspektywie 10-20-30 lat) z Zachodu. Rywalizacja między narodami dziś to coś znacznie więcej niż czołgi.

W naszym interesie oczywiście jest słaba Rosja, która jest daleko. Czy cel ten uświęca środki? W obecnej sytuacji raczej nie – tzn. Rosja jest za słaba, żeby "odbudować imperium", a postrzeganie tego jako "największe zagrożenie dla bezpieczeństwa RP", jak zapisano w naszej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, pcha nas w objęcia Zachodu (który także jest bardzo dużym zagrożeniem na innych polach jednak niż militarne), w których i tak tkwimy bardzo mocno. Nie jest to dla Polski sytuacja korzystna.

 

foto: tvp.info