Wywiady

„Byłem alkoholikiem, ale modlitwa zmieniła moje życie” – wywiad z radomskim raperem Wiecznym

 

Aneta Wygonna: Wieczny… Skąd taka ksywka? Jest jakaś historia tego pseudonimu?

Łukasz Wieczorek (Wieczny): Pseudonim pochodzi od nazwiska. Został mi nadany gdzieś ok. 1-2 klasy podstawówki wraz z nauczeniem się modlitwy: „Wieczny odpoczynek… ”. Pasowała do nazwiska i do modlitwy. Nie miała związku z chrześcijaństwem.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z hip-hopem? Jak to się stało, że zacząłeś pisać teksty? Kiedy to się zaczęło?

Moja przygoda z hip-hopem zaczęła się od amerykańskiego hip-hopu w latach 90-tych, kiedy go wtedy słuchałem. Kiedy usłyszałem album Liroy’a w 1995 r., zechciałem robić to samo. Pierwsze nagrywki robiłem na kaseciaka pod koniec lat 90-tych. Puszczałem to tylko sobie, chowałem do szuflady. Kiedy już nie nagrywałem hip-hopu, wróciło to do mnie w 2011 r., by opowiadać o sobie i próbować chronić ludzi przed tym, co człowiek może sam sobie zrobić. Jeśli chodzi o teksty, najpierw zacząłem pisać zwykłe piosenki. Pierwsze pisałem w wieku 10-11 lat, potem oczywiście rapowe kawałki. W czasach podstawówki zacząłem pisać wiersze, które towarzyszyły mi przez dłuższy czas. Pisałem je do czasu reaktywacji mojej przygody z hip-hopem.

Skąd w ogóle wziął się pomysł na tworzenie rapu stricte chrześcijańskiego?

To nie pomysł, tylko powołanie. Szukałem sobie jakiegoś wypełnienia po alkoholu, jakiegoś hobby. Padło na hip-hop. Stwierdziłem, że będę sobie nagrywał do szuflady, tak jak robiłem to kiedyś. Ktoś doradził mi, żebym spróbował to wypuścić w Internet i wypuściłem. Bóg mnie nakierowywał do tego, żeby w tych utworach zawierać swoje życie. To nie jest stricte rap chrześcijański, bo rap jest muzyką o życiu. Ja jestem chrześcijaninem. Moje życie wiąże się z Bogiem 24 godziny na dobę. Ja Nim żyję, ewangelizuję, głoszę swoje świadectwo. Jakbym nagrywał to, co teraz jest popularne, czyli o jakichś imprezach, chlaniu, koksie, trawie, to byłbym hipokrytą. Jestem szczery w swoich tekstach i mówię, jak wygląda moje życie. Jestem bardzo mocno w to zanurzony, dlatego w moim rapie przewijają się wartości chrześcijańskie i oczywiście Bóg.

Czy ktoś w ogóle słucha takiego rapu z przesłaniem o Bogu? Większość bardziej woli wulgaryzmy, a rap o Bogu jest rzadko spotykany.

Mi też zdarza się przekląć (śmiech), być wulgarnym. Kiedyś byłem bardzo wulgarny. Po nawróceniu staram się to ograniczyć. Jeszcze nie udało mi się tego wykorzenić całkowicie. Staram się nie robić tego w tekstach. Uważam, że język polski jest ładniejszy. Jest wiele fajniejszych słów na określenie czegoś niż tylko słowa na „k..” i „h..”, które określa wszystko. Słowo „pierdololo…” nie jest dla mnie przekleństwem. Nawet w jednym tekście go użyłem. Jest to uznanie na takie „pierniczenie” głupot. Ludzie mnie słuchają, skoro jest paru słuchaczy. Mam także słuchaczy niewierzących, a tzn., że docieram. To jest dla mnie najważniejsze. Staram się docierać do ludzi niewierzących, czy w ogóle niezwiązanych blisko z Kościołem. Tak naprawdę kierują nami te same wartości, bo Bóg wpisał je w ludzkie serce. Nie w każdym utworze mówię o Bogu. Przykładem jest utwór: „Product Placement”. Mówię w nim, że raz Go ukryję, raz otwarcie o Nim gadam. Gadam także o sprawach ludzkich, takim normalnym życiu. Zauważam, że ludzie niewierzący lubią słuchać utworów, gdzie pada imię Jezus. Też tak miałem, jak nie wierzyłem. Nie wiem, skąd to się bierze. Widocznie jest to głód Boga w każdym z nas.

Czy łatwo się tworzy utwory? Najpierw tworzysz beat pod tekst, czy tekst pod beat? Jak to wygląda w ogóle?

To zależy. Łatwiej jest znaleźć beat i napisać do niego tekst. Ja nie jestem producentem, nie umiem produkować beat-ów, więc je kupuję od producentów polskich. Wyszukuję sobie na odpowiednich stronach albo u nich bezpośrednio zamawiam. Zdarzają się utwory, gdzie mam tekst i szukam konkretnego beat-u i np. robię beat na zamówienie. Tak było z „Nielegalem”. Większość utworów pisana jest pod beat. 90% moich utworów tak powstało.

Na swoich koncertach dzielisz się swoim świadectwem. Czy mógłbyś je opowiedzieć?

Byłem alkoholikiem przez parę ładnych lat, ok. 13. Zaczęło się niewinnie w podstawówce 8-klasowej, w 7 klasie. Nie było od razu chlania na umór, tylko weekendowe. Potem to się „wymsknęło” spod kontroli. Były ciągi alkoholowe. Były stany, gdzie wyglądałem jak typowy menel spod sklepu. Były momenty, gdzie próbowałem się ogarnąć. Później był come back jeszcze większy, tzw. efekt jo-jo. Przez to przerwałem studia. Nie udało mi się 2-krotnie skończyć studiów. Wielokrotnie straciłem pracę. Rozsypało się moje małżeństwo, trwające 5 miesięcy. Nie miałem relacji z moją niepełnosprawną córką, którą odwiedzałem 2 razy w tygodniu. Często spotykałem się z takimi stwierdzeniami: „Ty tak chlasz? Nie, Ty sobie delikatnie piłeś”. Alkoholik ładnie potrafi się ukrywać. W pewnym momencie u mnie nie było to do ukrycia, gdy leżałem pod klatką. Dla mnie wstrząsem była śmierć mojego kumpla, po której poczułem głód sensu swojego życia – tego, co jest po śmierci. Szukałem go w wielu religiach. Przypadkiem kiedyś trafiłem na Mszę z modlitwą o uzdrowienie w mojej parafii. Podczas spojrzenia na Najświętszy Sakrament poczułem niewyobrażalną, ja to nazywam miłością. To jest coś takiego, co nie wpisuje się w kanwy słowa: „miłość” z takim rozumieniem, jak my rozumiemy. To COŚ mnie nie oskarżyło, to było COŚ rzeczywistego i pięknego, co powaliło mnie na kolana. To był dzień mojego nawrócenia. Od tamtej pory modliłem się, żeby móc być ojcem dla swojej córki, takim „fest”. 9 miesięcy później po przepitych Świętach Bożego Narodzenia modliłem się na łóżku do Boga: „Boże, jeśli teraz mnie nie uratujesz, to nikt mnie nie uratuje”. Od tamtej modlitwy nie piję. Wstałem rano. Nie było już kaca fizycznego, co zwykle powinien trwać po takim chlaniu. To wszystko gdzieś zniknęło. Nie wiedziałem, że coś takiego się wydarzyło. Czułem się inaczej. Potem był Sylwester, jakieś imprezy, na których w ogóle nie miałem ochoty pić. Nie było tego ciągu, jak kiedyś. Obiecałem Bogu, że mimo, iż mogę pić jak normalny człowiek, nie będę pił do końca swojego życia w intencji wszystkich tych, którzy piją. Odbudowałem moją relację z córką. Spełniło się to, o co prosiłem Boga. Stworzyłem na nowo rodzinę z moją żoną po 8 latach od rozwodu! 2 lata jesteśmy razem, mamy drugą córkę. Ona się nawróciła i zaproponowała mi możliwość zejścia się. Byłem wtedy w innym związku, w którym też moja dziewczyna się nawróciła. Ciężkie to było rozstanie, ponieważ się kochaliśmy, ale chcieliśmy być wierni Bogu i się rozstaliśmy. Tak działa Bóg, jeśli całkowicie Mu się zawierzy i o tym mówię w utworach.

Jaka jest reakcja słuchaczy na Twoich koncertach? Czy zdarza się, że do Ciebie podchodzą i Ci dziękują za te koncerty?

Bardzo często to się zdarza i to pokazuje mi, jak wielkie jest zapotrzebowanie na mówienie świadectwa, pokazanie Boga w życiu. Uważam, że każdy chrześcijanin powinien o tym mówić. Powinien świadczyć o tym, jak Bóg działa w jego życiu. Akurat w moim przypadku zadziałał tak ekstremalnie i pokazuję to, jak On działa. Ludzie podchodzą z pytaniami: „czy to aby na pewno?” Na koncertach potwierdza moja córka, moja żona. Reakcja jest: przychodzą, dziękują. Chociaż nie wiem za co, bo powinni dziękować Bogu.

Nagrałeś 3 płyty. Czy masz dalsze plany na nagrywanie?

Dokładnie to 2. Jedna to była taka nieudana. Natomiast 2 nagrałem. „7/7” jest w Internecie bez fizycznej wersji i „W górę”, która w końcu doczekała tego krążka. Skończyłem przygotowania do nagrywania kolejnej płyty, której tytułu nie mogę zdradzić, ponieważ jest troszeczkę przewrotny. Plus dogrywam różne utwory, które gdzieś mi się uzbierały. Tworzę je w mixtape: „Natural born siner”, który wyjdzie w 2017 r.

Jakie masz dalsze plany, marzenia?

Chciałbym wylądować w EMPIK-u. Może kiedyś się uda wyjść na jakiś legal, zagrać na wielkich festiwalach, niekoniecznie muzyki chrześcijańskiej; zdobyć złotą platynową płytę. Najważniejsze jest to, żeby dobrze wychować swoje córki i mieć jeszcze 3 dzieci. Staram się dotrzeć do jak największej liczby ludzi z Ewangelią.

Co byś powiedział, jakieś przesłanie dla czytelników, a szczególnie tej części może mniej wierzącej?

Hm… Dobre pytanie. Takie dobre przesłanie… Najlepsze to chyba będzie to: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna Swojego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale życie wieczne miał” (J 3,16)  i „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał” (Ap 3,20). Bóg jest i Bóg Cię kocha, drogi czytelniku. Czy wierzysz, czy nie wierzysz, On zawsze przy jest Tobie, tylko trzeba po prostu się na Niego otworzyć. Jeśli szukasz sensu swojego życia, to szukaj, bo ci, co szukają: „szukajcie, a znajdziecie”. Amen.

 

Fot.: Anna Kulesza