Kultura i rozrywka

Czy w listopadzie 2021 r. Polskę stać na „OBÓZ ŚWIĘTYCH?”. Refleksje nad książką Jeana Raspaila

 

Jest środek lata, wakacje, świecące słońce wytwarza radosne endorfiny. Jednym słowem, jest pięknie.

W nieliczny wolny weekend zdecydowałem się sięgnąć po lekturę. Dobry nastrój sprawił, że postanowiłem zmierzyć się z czymś poważniejszym. Wybór padł na intrygujący tytuł „Obóz świętych”, obdarzony złowieszczym podtytułem: „Prorocza wizja agonii Europy”. Autorem książki jest francuski pisarz Jean Raspail. Jak głosi tekst na zakładce książki, to jeden z najwybitniejszych pisarzy francuskich ostatnich lat. Urodzony w 1925 roku, obecnie zamieszkały w Paryżu. Uhonorowany wieloma nagrodami literackimi, m.in. prestiżową Grand Prix du Roman Akademii Francuskiej. Tyle tytułem wstępu…

Zasiadam do lektury, mijają godziny, przewracam coraz więcej stron. Na dworze świeci słońce, a wewnątrz ogarnia mnie coraz większy mrok… Przerywam czytanie… wracam do stron tytułowych i sprawdzam datę I wydania – 1973 rok, Paryż. Szok, myślę sobie, a głośno mówię sam do siebie – jak ten człowiek to przewidział…? – Kto i co przewidział? – zapytała moja żona – wchodząc do pokoju i obdarzając mnie zdziwionym wzrokiem.

– Ten człowiek, autor książki, prawie 45 lat temu opisał naszą dzisiejszą rzeczywistość – odpowiedziałem w zadumie i powróciłem do czytania. Była bardzo późna noc, albo bardzo wczesny ranek – jak kto woli, kiedy zamknąłem przeczytaną książkę. Od razu postanowiłem podzielić się wrażeniami – co niniejszym czynię…

Jean Raspail napisał o tym, jak w dalekich Indiach miliony Hindusów (już wtedy obowiązywała poprawność polityczna. Jak autor napisał we wstępie, musiał wybrać tak daleką nam nację, aby nie narazić się na konsekwencje wystąpienia przeciwko „jedynie słusznej” – do dziś panującej w Europie – myśli politycznej), wiedzione „spontaniczną” wizją łatwego bogactwa i poprawy swojego życia, prowadzone przez samozwańczego przywódcę, wsiadło na statki oraz stateczki i postanowiło płynąć do Europy, by tam z marszu stać się konsumentami jej stylu życia.

To początek, dalsza część książki to kopia naszej dzisiejszej rzeczywistości. Płynący emigranci i Europa, przepojona euforią poprawno-politycznej nowomowy. Dziesiątki dziennikarzy, układających peany, sławiące odwagę, determinację i uzasadnione moralnie roszczenia, zbliżających się przybyszów. Wszyscy jesteśmy „ludźmi Gangesu”, tak brzmiało lansowane hasło. Wśród medialnego szumu słychać było nieliczne głosy – zresztą skutecznie zagłuszane – przestrzegające przed katastrofą…

Celem lądowania emigrantów ma być Francja. Prezydent Republiki, świadom zagrożenia, obawia się wydania właściwych dyspozycji. Na próżno szuka oparcia w najbliższym gronie doradców. Wszystkich paraliżuje wszechpanująca polityczna poprawność. W końcu jest decyzja – Prezydent wysyła armię, celem zabezpieczenia wybrzeża. Bestia poprawności rzuca się medialnie na maszerujących żołnierzy – „mordercy” – wrzeszczą głośniki radia i telewizji, idą zabijać bezbronne kobiety i dzieci…

W końcu jest ta upragniona chwila, statki mijają Gibraltar i przybijają do południowych brzegów Francji. Milionowe tłumy w milczeniu wychodzą na brzeg i maszerują…

„Uroczysta” chwila zamienia się w piekło. Następuje wielka paniczna ucieczka, francuska riwiera zamienia się w niezamieszkałe pustkowie. W miastach panika i anarchia. Milkną media, piewcy postępowych idei uciekają w pierwszym szeregu. Wojsko, które miało bronić kraju w większości się rozpierzchło – nikt nie chciał być „mordercą kobiet i dzieci”. Nieliczni żołnierze, którzy pozostali, toczą walki z anarchistycznymi bojówkami oczekującymi „ludzi Gangesu”.

W finale państwo francuskie, reprezentujące zachód, rozsypuje się jak kostki domina. Powstaje nowy, mroczny świat. Na wybrzeżu zbiera się grupa ostatnich kilkudziesięciu osób, które są gotowe bronić Europy. Europy chrześcijańskiej, sięgającej swoimi korzeniami do greckiej filozofii i rzymskiego prawa. Tej, która na tych fundamentach zbudowała swoją potęgę i dobrobyt. Tą nieugiętą grupę, gotową oddać życie za swoje ideały autor nazwał tytułowym „OBOZEM ŚWIĘTYCH”. Czy odwrócą okrutne koleje losu? Co ich czeka? Odsyłam do lektury…

Zamknąłem książkę i pomyślałem – czy w rzeczywistości współczesną Europę stać na „OBÓZ ŚWIĘTYCH”…?

 

Krzysztof Górak