12 maja 1935 roku zmarł Józef Piłsudski – twórca niepodległej Polski, Wódz Naczelny, Marszałek, polityk, strateg i wizjoner, który życie poświęcił Ojczyźnie. Jego śmierć była wstrząsem dla całego narodu, końcem epoki i początkiem niepewności. Odszedł człowiek, który „dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek” – jak mówił prezydent Ignacy Mościcki, ogłaszając żałobę narodową.
Zgodnie z wolą Marszałka, jego ciało spoczęło na Wawelu, wśród królów i bohaterów narodowych, a serce – zamknięte w srebrnej urnie – zostało złożone w grobie matki, Marii z Billewiczów Piłsudskiej, na wileńskiej Rossie. Wybór ten miał głębokie znaczenie symboliczne. To właśnie Wilno – miasto młodości, rodzinnych korzeni i bohaterskich walk – pozostało Piłsudskiemu szczególnie bliskie do końca jego dni.
Co ważne, Marszałek odwiedzał także Radom – miasto, które miało swoje miejsce w dziejach Legionów i odradzającego się państwa. 11 sierpnia 1924 roku wziął udział w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod Pomnik Czynu Legionowego. Sześć lat później, 10 sierpnia 1930 roku, przyjechał ponownie – tym razem na jego odsłonięcie.

Walka o niepodległość i późniejsze utrzymanie państwa polskiego całkowicie pochłonęły Marszałka. Już w 1919 roku, zmagając się z problemami zdrowotnymi, spisał testament. Mimo kolejnych kryzysów i zaleceń lekarzy, Piłsudski z rezerwą podchodził do leczenia. Nie ufał medykom, choć sam był doktorem honoris causa medycyny Uniwersytetu Warszawskiego. Zgodził się jednak na wyjazdy w celach zdrowotnych – do Madery i Egiptu. Ostatnia podróż zagraniczna miała miejsce w 1932 roku.
W ostatnich latach życia pogarszający się stan zdrowia wyraźnie odbijał się na jego wyglądzie i kondycji. W grudniu 1934 roku ppłk Wacław Lipiński wspominał wizytę w Belwederze, gdzie zobaczył „pochylonego, powoli idącego starca” z twarzą naznaczoną ciężką chorobą. Diagnoza postawiona 25 kwietnia 1935 roku była jednoznaczna – nieoperacyjny nowotwór wątroby. Do końca przebywał w Belwederze, otoczony współpracownikami i rodziną. 12 maja, o godzinie 20:45, odszedł.
W jego gabinecie znaleziono kartkę z odręczną notatką: „Nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko serce moje zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie, jako wodzowi, Wilno, jako prezent, pod nogi rzucili”.
Odejście Piłsudskiego odbiło się echem nie tylko w Polsce. Kondolencje napływały z całego świata – od koronowanych głów, przywódców, polityków. Ale strata była najbardziej odczuwalna w kraju. Nawet ci, którzy wcześniej krytykowali Marszałka, przyznawali jego wyjątkową rolę. Witold Gombrowicz pisał: „Póki nad panoramą życia politycznego, a nawet duchowego górowała silna osobowość Marszałka, wszystko nieźle trzymało się kupy. Gdy umarł, poczuliśmy się trochę, jakby wiatr zerwał nam dach nad głową”.