Skąd wzięła się data konfederacji radomskiej na medalu okolicznościowym nadawanym przez prezydenta miasta Radomia? Widnieje na nim szereg dat, z których większość ma znaczenie chwalebne, jak 1155, 1364, 1401, 1481, 1505, 1767, 1905, 1976, 1991. Skąd zatem rok 1767? – takie pytanie władzom miejskim zadał Krzysztof Szewczyk, nauczyciel historii w ZSS w Radomiu oraz EDB w II LO, członek Związku Piłsudczyków oraz Polskiego Towarzystwa Badań nad Wiekiem Osiemnastym. „Konfederacja radomska, już pomijając inne aspekty tamtych czasów, nigdy nie cieszyła się dobrą opinią wśród historyków. Nawet w XIX wieku była uznawana za zjawisko wsteczne, za machinację rosyjską. Miała ona wpływ na to, że Rosjanie, którzy wcześniej sprawowali faktyczną władzę w Rzeczpospolitej, poprzez nią uzyskali władzę de iure, czyli prawną. Dzięki konfederacji eadomskiej mogli traktować Rzeczpospolitą jako państwo, w którym to oni byli gwarantem ustroju” – podkreśla w rozmowie z Adamem Szabelakiem.
Jeżeli spodobał Ci się ten materiał podziękuj za niego redakcji twojradom.pl i postaw nam kawę.
Dzisiaj moim gościem jest pan Krzysztof Szewczyk, nauczyciel historii w Zespole Szkół Samochodowych i edukacji dla bezpieczeństwa w II Liceum Ogólnokształcącym, a także członek radomskiego Związku Piłsudczyków i Polskiego Towarzystwa Badań Nad Wiekiem Osiemnastym. Zaintrygowała mnie szczególnie ta ostatnia organizacja, ponieważ jest ona interesująca także z punktu widzenia tematu dzisiejszej rozmowy. Mógłby pan opowiedzieć o niej trochę więcej?
Jest to organizacja skupiająca właściwie chyba wszystkich najwybitniejszych historyków z Polski, którzy zajmują się badaniem wieku XVIII, ale są tam również naukowcy z zagranicy. Jest to platforma wymiany badań i doświadczeń, a także propagowania wiedzy. Ja znalazłem się w tym elitarnym gronie ze względów popularyzatorskich. Nie prowadzę badań naukowych, bo moja ścieżka kariery zawodowej potoczyła się zupełnie inaczej. Jestem członkiem PTBnWO od 2013 r. Od tego czasu mam możliwość spotykania się z najwybitniejszymi naukowcami. Mam z nimi kontakt, czy to osobisty, czy też online. Otrzymuję regularnie biuletyny towarzystwa. Biorąc to wszystko pod uwagę, mam jak sądzę nietuzinkową wiedzę i wiem też jak badania nad wiekiem XVIII się posunęły do przodu, szczególnie od czasu, gdy Borys Jelcyn otworzył rosyjskie archiwa, które swoją drogą znów są niedostępne.
Ostatnie trzydzieści lat badań diametralnie zmieniło naszą wiedzę o XVIII wieku, szczególnie w kontekście epoki rozbiorowej. Zmienił się również wizerunek Stanisława Augusta, który wcześniej był kreowany w mało korzystnym świetle. Nowo odkryte dokumenty pokazują wydarzenia z tamtego okresu oraz samego króla w zupełnie innym, znacznie bardziej pozytywnym świetle.
O tym jeszcze powiemy. Nie uprzedzajmy faktów, ponieważ rzeczywiście będziemy rozmawiać o epoce rozbiorowej, w tym o królu Stanisławie Poniatowskim. Mamy rok 2025, a więc mija właśnie 230 lat od III rozbioru Rzeczypospolitej. Zacznijmy od ogółu, a następnie przejdziemy do szczegółów, koncentrując się na wydarzeniach lokalnych. Powiedzmy najpierw o samych rozbiorach Rzeczypospolitej – czy ten finalny rozbiór musiał się wydarzyć? Jak to się stało, że państwo polskie, które istniało już wtedy od 800 lat, zostało po prostu wymazane z mapy Europy?
Prawdopodobnie musiał się wydarzyć. Oczywiście, można rozważać historię alternatywną, ale my mówmy o faktach – o tym, co się stało i dlaczego. Pierwszym kluczowym czynnikiem była geopolityka. Zacznijmy od początku, czyli od pierwszego rozbioru. Nie jest prawdą to, co przez lata utrzymywano w historiografii – że Prusy były głównym motorem rozbioru oraz że Rosja nie chciała dzielić się Rzeczpospolitą, dlatego tak długo utrzymywała ją w zależności. Obie te opinie, popularne w przeszłości, dziś nie wytrzymują krytyki.
Po pierwsze, Prusy były zbyt słabe, ponieważ to Rosja rządziła w tej części Europy – i musimy to niestety przyjąć. Od czasu wojny północnej, a następnie po przegranej wojnie o koronę przez konfederatów dzikowskich broniących legalnie wybranego na króla Stanisława Leszczyńskiego, Rosja wyraźnie pokazała, gdzie jest miejsce Rzeczypospolitej, siłą militarną osadzając kolejnego Sasa na tronie polskim. Później nastąpiła wojna siedmioletnia, w której Rosja umocniła swoją pozycję jako mocarstwo. W tym momencie Polska stała się już de facto marionetką – jeszcze nie de iure, ale faktycznie. O statusie prawnym możemy mówić w kontekście konfederacji radomskiej, bo to właśnie ten moment, w którym w świetle prawa europejskiego staliśmy się państwem podporządkowanym Petersburgowi.
Pierwszy rozbiór był wynikiem zarówno skomplikowanych okoliczności, jak i politycznej układanki na mapie Europy. Mamy konfederację barską, której uczestnicy – choć można ich stawiać za wzór patriotyzmu i waleczności – z drugiej strony byli skłonni do swawoli i podzieleni pod względem koncepcji politycznych, często wręcz naiwni politycznie. Wewnątrz konfederacji ścierały się dwie główne grupy. Pierwsza z nich dążyła do usunięcia Stanisława Augusta Poniatowskiego z tronu, uważając go za marionetkę w rękach Rosji. W ich oczach król i Rosjanie stanowili jedną klikę, którą należało usunąć z Rzeczypospolitej. Oczywiście, ważnym elementem była również obrona wiary katolickiej, co stało się hasłem podkreślającym ich tożsamość i cele polityczne.
Druga grupa, bardziej umiarkowana, była kierowana przez biskupa kamienieckiego Adama Krasińskiego oraz znaczącego dowódcę wojskowego, generała Józefa Zarembę. Była to frakcja dążąca do porozumienia z królem. Szkoda, że to właśnie ona nie zdobyła dominującego wpływu na kształtowanie polityki, ponieważ pierwsza grupa podejmowała często fatalne decyzje a najgorszą z nich była ta porwaniu króla na Stanisława Augusta Poniatowskiego, zakończona niepowodzeniem, miała miejsce 3 listopada 1771 roku w Warszawie. Zamachowcy strzelali do króla, a także zadali mu ranę ciętą w głowę. Cała sytuacja była dość osobliwa, król ostatecznie został sam z jednym z porywaczy, Janem Kuźmą, którego zdołał nakłonić do swojego uwolnienia.
Ta historia ma także wątek podradomski, który wiąże się z tym, że w okolicach Radomia operował generał Kazimierz Pułaski, który najprawdopodobniej miał za zadanie przejąć króla. Wszystko wskazuje na to, że jego celem było dotarcie do Warszawy. 31 X 1771 r. niedaleko Radomia w okolicach Skaryszewa, Pułaski został zaskoczony przez Rosjan, którzy pokonali jego oddział i uniemożliwili dalszy marsz. Zresztą nazwisko Kazimierza Pułaskiego było oficjalnie łączone z zamachem na króla. Został skazany zaocznie na karę śmierci i stąd jego pobyt w Stanach Zjednoczonych. Musiał uciekać i tam zdobył sławę. Zginął zresztą bohaterską śmiercią.
Próba porwania króla, która skończyła się nie tak, jak życzyli sobie konfederaci, spowodowała ich kompromitację na arenie międzynarodowej. Francja była jedynym państwem, które pomagało, i to szczerze – wysłała instruktorów wojskowych, pieniądze i broń. Król Ludwik XV był bardzo propolski, zresztą przez powinowactwo, bo był żonaty z Marią Leszczyńską, a poprzez małżeństwo syna Ludwika z Augustem III. W tej sytuacji król Ludwik XV odżegnał się od konfederatów. Wobec próby królobójstwa dalsze ich wspieranie było dla niego nie do przyjęcia. Europa odebrała tą sytuację jako działanie kompletnie anarchistyczne. Dodatkowo spowodowało to wzrost napięcia politycznego w państwie, co doprowadziło do porozumienia trzech dworów. Rosja doszła do wniosku, że należy podzielić Rzeczpospolitą. Krótko mówiąc, sama uznała, że nie jest w stanie zapanować nad sytuacją. Konfederacja barska przerosła trochę jej możliwości, tym bardziej że Rosjanie cały czas toczyli wojnę z Turcją.
Można zapytać, czy król musiał rozbiór podpisać ? Tego wymagało prawo polskie. Było to częścią procedury – samo zajęcie ziem terytorialnych nie wystarczało, należało to jeszcze formalnie potwierdzić. Sejm musiał z własnej woli zebrać się i przyznać, że te ziemie już nie należą do Rzeczypospolitej, a król musiał ostatecznie potwierdzić to swoim podpisem.
Co się okazało? Znany jest słynny protest Rejtana, przedstawiony na obrazie Jana Matejki, gdzie Rejtan leży pod drzwiami. Tak to wyglądało – Rejtan protestował jako jeden z niewielu posłów. Co ciekawe, nie mógł użyć liberum veto, ponieważ Rosjanie zadbali o to, żeby był to sejm skonfederowany, a polskie prawo nie pozwalało na stosowanie liberum veto na sejmie skonfederowanym.
Przewrotnie to oni rządzili tymi mechanizmami. A co charakterystyczne zawsze występowali jako „obrońcy wolności”, byli mistrzami w tej roli. Protest Rejtana początkowo był zbieżny z protestem króla, który również protestował. Król mówi do posła brytyjskiego, że prędzej sobie rękę obetnie, niż zatwierdzi rozbiór. Jednak fakty potoczyły się inaczej. Polski poseł w Petersburgu, Jakub Psarski doniósł królowi, że sprawy rozbioru są już przesądzone. Wobec tego król zapytał poprzez Psarskiego, jaki to dwór rosyjski ma powód, żeby podjąć takie działanie. I tu pada kuriozalna odpowiedź.
Po pierwsze, dlatego że chłopi rosyjscy uciekali do Rzeczypospolitej w liczbie około 50 tys., Rosjanie wyliczyli wartość kilkadziesiąt tysięcy rubli za głowę, co dało im konkretną sumę. Po drugie, i tutaj ciekawostka radomska, Rosjanie przysłali kiedyś wojsko w liczbie kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy do ochrony konfederacji radomskiej, za co też trzeba było zapłacić. Trzeci argument kładzie wręcz na łopatki, ponieważ Rosjanie stwierdzili, że jest to koszt utrzymywania ich agentury wpływów w Polsce. To już zupełne kuriozum i bezczelność.
Psarski pisał też o o wyraźnym braku zainteresowania ambasady francuskiej całą sprawą. Francuzi skupiali się na Sztokholmie, ponieważ w tym samym roku 1773, gdy w Polsce odbywał się sejm rozbiorowy z protestem Rejtana, Szwecja próbowała wyrwać się spod wpływów rosyjskich. Francji bardziej zależało na Sztokholmie niż na Warszawie. Psarski pisał do króla, że jest zaniepokojony brakiem reakcji Duranda, który reprezentował króla Francji, ponieważ Durand zawsze interesował się prawem polskim. Okazuje się jednak, że Francja w rzeczywistości jedynie sondowała Rosję, sprawdzając, czy pozwoli ona Szwecji uniezależnić się, a Polskę po prostu porzuciła z powodów , o których wyżej wspomniałem. Psarski wspominał również o jednej ważnej kwestii – istniał już plan B. Gdyby polski sejm nie zatwierdził rozbioru, a król nie złożył podpisu, wszystkie trzy państwa były gotowe podjąć radykalne działania i dokonać całkowitego rozbioru Polski.
I był to niestety realizm polityczny. Turcja była w stanie wojny, Francja – wiadomo dlaczego – nie zamierzała interweniować, a Anglia nie miała możliwości by zareagować. Widać więc wyraźnie, że panowała bezkarność, a trzy dwory były już ze sobą „dogadane” i wiedziały, że prędzej czy później doprowadzą do rozbioru. Król uznał, że dalszy opór nie ma sensu.
Co do Rejtana – to ciekawa sprawa. Rejtan w pewnym momencie stał się marionetką, bo Prusacy zaczęli wspierać jego protest. To dość dziwne, wszyscy się zastanawiają, dlaczego to robili. Najpierw wychwalali jego bohaterstwo, a potem otoczyli go wręcz opieką – miał swoją obstawę, zapraszali go na obiady, dostarczali posiłki itd. O co w tym chodziło? Prusom zaczęło zależeć na planie B. Wiedzieli, że Rosja dominuje, ale gdyby udało się ją zmusić do wdrożenia planu B, trzeba by było przeprowadzić pełny rozbiór. A to oznaczałoby dla Prus znacznie większy „kawałek tortu”. Można pzrypuszczać, że Austria również próbowała coś dla siebie ugrać. Ostatecznie król musiał to podpisać. Gdyby tego nie zrobił byłby plan B.
Drugi rozbiór Polski nastąpił po upadku Konstytucji 3 Maja. To kwestia związana z konfederacją targowicką. Czy król musiał do niej przystąpić? Gdyby był wojskowym, tak jak książę Józef, prawdopodobnie postawiłby wszystko na jedną kartę, ruszył z armią i zapewne zginął, bo trzeba uczciwie przyznać, że nie mieliśmy szans na wygranie tej wojny. Byliśmy sami, Prusy nas zdradziły wypowiadając przymierze. Kanclerz pruski Schulenburg powiedział do Ignacego Potockiego, który pojechał do Berlina egzekwować przymierze: „Pobijcie Rosjan sami, to dla nas obojętne”. Jednak nie byliśmy w stanie pokonać Rosji w pojedynkę. Król przystąpił więc do konfederacji targowickiej. W tej sytuacji broniłbym jego decyzji, bo miała ona racjonalne podstawy. W historii zdarzało się, że królowie polscy przystępowali do konfederacji wymierzonych przeciwko nim, by następnie wpływać na ich działania. Właśnie o to chodziło – król chciał w ten sposób złagodzić sytuację, a może nawet uratować coś z dorobku Konstytucji 3 Maja. Niestety, bardzo się pomylił. Mylił się też cały obóz konfederatów, bo choć mieli zapewnienie, że nie dojdzie do rozbioru, to decyzja o nim była już podjęta.
Przy okazji Targowicy przypomniała mi się ciekawostka związana z orderem Virtuti Militari. Konfederaci posunęli się tak daleko, że – co brzmi znajomo w tym kontekście historii – zawiesili prawo i samowolnie, bez żadnych podstaw, postanowili znieść ten order. To symboliczne, bo Virtuti Militari był przecież symbolem odwagi i walki o niepodległość, a Targowica działała wbrew tym ideałom. Proszę sobie wyobrazić, że mimo wszystko w tamtych czasach poziom przestrzegania prawa był zaskakująco wysoki. Order Virtuti Militari został zakazany dekretem targowiczan, ale sytuacja przybrała ciekawy obrót podczas Sejmu Grodzieńskiego – ostatniego sejmu, który zatwierdzał drugi rozbiór. W tym wyselekcjonowanym gronie posłów, nad którym czuwali Rosjanie znalazła się grupa patriotów niechętnych do podpisania aktu rozbiorowego. Jeden z posłów wniósł o unieważnienie dekretu znoszącego order Virtuti Militari, argumentując, że jest on niezgodny z prawem. Podstawą tego wniosku było stwierdzenie, że skoro order ustanowił król, to tylko król ma prawo go znieść, a nie zwykły dekret. I tak się stało przywrócono order, co wywołało wściekłość Katarzyny II. W rezultacie ambasador Sievers, choć skutecznie doprowadził do rozbioru, został ukarany i stracił swoją posadę, bo nie dopilnował tej kwestii.
Dopiero kilka miesięcy później Rada Nieustająca mająca kompetencje monarsze ostatecznie skasowała order Virtuti Militari.
No i rozbiór trzeci. Jakkolwiek bronię króla, to jednak tu nie zachował się po królewsku. Państwa już nie było, i ewentualnie to działa na jego usprawiedliwienie. Sytuacja geopolityczna była fatalna – rewolucja francuska, rozbita Turcja, była cieniem samej siebie. Nikt nawet nie myślał o protestowaniu. Do tego był szantaż króla długami – ponad 30 milionów , co przekraczało budżet państwa. Te długi nie wynikały z jakiejś wielkiej rozrzutności. Oczywiście, mógł pewne rzeczy robić inaczej, ale to wynikało z jego polityki. Wiekszośc reform przeprowadzał za własne pieniądze, które pożyczał z banku Teppera, gwarantując je swoim podpisem.W tamtych czasach nie było to coś nadzwyczajnego. Tymi długami był zastraszany. Wprost mówiąc poszedłby do więzienia na stare lata.
Był już stary i schorowany. No i rodzina na karku, która chodziła za nim dzień w dzień i pewnie mówiła: „podpisz, podpisz, bo co z nami?” Trzykrotnie próbowano go do tego zmusić, on za każdym razem zwlekał. Pisał listy, w których zapewniał Katarzynę II, że nigdy tego nie uczyni, bo splamiłby honor rodu Poniatowskich. Widać, że bardzo mocno nad nim pracowali bo w końcu jednak podpisał. Trzeba jednak zaznaczyć, że był więźniem – miał status więźnia aż do końca życia Katarzyny II.
Dokonuje się trzeci rozbiór Polski, Rzeczpospolita znika z map Europy, ale cofnijmy się teraz w czasie, do okresu jeszcze przed pierwszym rozbiorem i wróćmy na nasz lokalny grunt. W 1767 roku w Radomiu zawiązała się konfederacja radomska. Czym ona była, jaką rolę odegrała w procesie rozbiorowym i czy w ogóle miała wpływ na ten proces?
Bezpośrednio nie, ale pośrednio już tak. Konfederacje zawiązywano w Polsce zazwyczaj w celu osiągnięcia celów politycznych lub wojskowych, a czasem obu jednocześnie. Mieliśmy różne konfederacje chwalebne, takie jak na przykład konfederacja tyszowiecka, która powstała podczas potopu szwedzkiego, kiedy szlachta w końcu stanęła po właściwej stronie. Była też konfederacja warszawska z 1573 roku – piękna konfederacja, stanowiąca akt tolerancji religijnej, która dzisiaj uważana jest za wzór, bo Polska była państwem bez prześladowań religijnych. Mieliśmy też konfederację dzikowską, która stanęła w obronie tronu Stanisława Leszczyńskiego.
Ale mieliśmy także konfederacje takie jak konfederacja radomska, która od początku do końca była instrumentem polityki rosyjskiej. O co w tym chodziło? Tak pokrótce, żeby nie tworzyć z tego zbyt wielkiej opowieści: Stanisław August zostaje królem. Wtedy było jasne, że nikt nie mógł zostać królem bez poparcia Rosji. Po prostu Rosja musiała wyrazić zgodę. Można się z tym zgadzać lub nie, ale trzeba to przyjąć, taki jest obecny stan badań naukowych.
Była kwestia kontynuacji dynastii saskiej, ale śmierć następcy tronu spowodowały, że Wettynowie wycofali się. Pojawił się inny kandydat – szwagier Stanisława Augusta, hetman Jan Klemens Branicki. Cała ta sytuacja była grą o wysoką stawkę, o kształt Rzeczypospolitej. W każdym razie, Stanisław Poniatowski został królem, bo Katarzyna na to się zgodziła. Stanisław liczył, że zdięki Katarzynie będzie mógł przeprowadzić w Polsce pewne reformy.
W Polsce było przekonanie, że elity rosyjskie nienawidzą Polski, i w istocie tak było. Rodziny takie jak Czernyszewowie, Ostermanowie, które zajmowały wysokie stanowiska państwowe w Rosji, pałały ogromną nienawiścią do wszystkiego co polskie. Katarzyna II była postrzegana przez Familię Czartoryskich jako pewnego rodzaju nadzieja, ponieważ była Niemką. Gdy Stanisław Antoni Poniatowski poznał ją zobaczył jej samotność na rosyjskim dworze. Niepewność jutra, szalony mąż Piotr Holsztyński następca tronu, który poniżał wobec dworu. Aż tu nagle ukojenie w ramionach młodego Polaka.
Król miał plan, by przekonać Katarzynę, że reformy są niezbędne. Wzmocnienie Rzeczypospolitej, przywrócenie jej dawnego blasku, miało być dla Rosji korzystne ponieważ pozwoliłoby to rosji mieć u boku sprawnego sojusznika. Król widział politykę Rosji sprzężoną z Rzeczpospolitą. Starał się zyskać przychylność Rosji, koronując się w imieniny Katarzyny 25 listopada. Czy było to naiwne? Trudno powiedzieć. W każdym razie, w tej całej sytuacji król zakładał, że Katarzyna zgodzi się na pakiet reform państwa.
Z drugiej strony Katarzyna i jej doradcy sądzili, że Stanisław będzie posłusznym kandydatem, ponieważ zawdzięczał koronę Rosji i miał być wykonawcą jej woli. Okazało się jednak, że obie strony się pomyliły. Katarzyna potrzebowała aż dwóch lat, żeby się zorientować, że jest ogrywana. W 1766 roku napisała list to do wicekanclerza Ostermana, w którym stwierdza, że „…Stanisław jest najniebezpieczniejszy dla Rosji”. Jeszcze w 1764 r. król dostał od niej instrukcje spraw do załatwienia na sejmie konwokacyjnym. Było tam min. polecenie by uznać tytuł cesarski. To ciekawostka, ponieważ przed Stanisławem Augustem carów moskiewskich w oficjalnych pismach nazywano „wielkimi książętami moskiewskimi”, a nie carami czy cesarzami. Stanisław August uznał oficjalnie ten tytuł. Kolejna sprawa dotyczyła delimitacji granicy. Chodziło o mały odcinek, szerokości zaledwie kilometra, nieistotny na mapach, ale jednak ważny. I tu także król nie upierał się przy swoim. Jednak najistotniejszym punktem była kwestia równouprawnienia prawosławnych. Król był tolerancyjny, ale chodziło o przywrócenie utraconych praw posłom i senatorom prawosławnym. To miało na celu przekształcenie ich w narzędzie polityki rosyjskiej, co stanowiło zagrożenie dla Polski. Król doskonale zdawał sobie sprawę i nie miał zamiaru na to przystać.
W tej instrukcji znajdował się również zapis, że nie wolno przeprowadzać żadnych reform, zwłaszcza tych dotyczących liberum veto i wolnej elekcji – te miały pozostać nienaruszone. Ostatni punkt był szczególnie ciekawy, ponieważ król miał przedstawić wszystkie te postulaty jako swoje pomysły. W rzeczywistości nie zrealizował nic poza uznaniem tytułu cara i zaakceptowaniem zmiany granicy.
Właśnie podczas sejmu konwokacyjnego, przemycono szereg reform, które były nieosiągalne przez cały wiek XVII i XVIII. To był naprawdę przełomowy moment, dotykający wszystkich aspektów życia państwa, ale przede wszystkim ograniczono liberum veto. Wprowadzono sprytny mechanizm. Ustalono, że sprawy skarbowe będą rozstrzygane jak sprawy sądowe. A czym były sprawy skarbowe? Na przykład kwestie dotyczące wojska.. A sprawy w sądach rozstrzygano większością głosów. To oznaczało, że wszystkie decyzje związane z wojskiem były teraz poza zasięgiem liberum veto. Rosjanie nie zorientowali się od razu. Potrzebowali prawie dwóch lat, by zdać sobie sprawę, co tak naprawdę się wydarzyło. Dopiero na sejmie w 1766 roku, podczas obrad sejmu Czaplica w 1766 r. Rosjanie zażądali od króla wycofania się z tych zmian. Czartoryskich zmuszono do ustępstw, grożąc im objęciem sekwestrem ich majątków. Rosjanie, choć formalnie nie byli właścicielami tych terenów, mogli po prostu wkroczyć, spalić i zabrać, co chcieli. Król został w tym momencie sam. To była chwila, kiedy napisał w swoim pamiętniku, że powinien był wtedy zakończyć swoje panowanie.
Najważniejsza byłą jednak sprawa równouprawnienia decydentów. Tutaj król nie chciał ani na krok ustąpić. Cała opozycja, ci, którzy przegrali walkę o koronę, Potoccy, zwani republikanami, Radziwiłłowie i inne partie jeszcze przed elekcją 1764 r. rozpętały nagonkę antydysydencką. I w tym momencie Rosjanie przychodzą do nich z taką ofertą ! Katarzyna II dochodzi do wniosku, że nie ma sensu robić interwencji wojskowej ( faktycznie początkowo Repnin grozi wojną) bo tak będzie taniej.
Lepiej użyć samych Polaków do spacyfikowania działań króla. Caryca wzywa do siebie całą opozycję, m.in. Karola Radziwiłła. Książe został skazany na infamię po elekcji Stanisława Augusta. Siedział za granicą, był upokorzony, żądny zemsty na królu i jego Katarzyna, o zgrozo i ironio, wzywa. Z takich ludzi tworzona jest konfederacja radomska. To jedna z trzech konfederacji. Wcześniej była konfederacja słucka, zawiązana przez szlachtę prawosławną, oraz konfederacja toruńska, zawiązana przez szlachtę protestancką. Przy czym konfederacja protestancka to jest kilkaset osób, w słuckiej uczestniczy kilka tysięcy, a w Radomiu jest ok. 70 tysięcy. Szlachta zjeżdża do Radomia, jest osłona wojsk rosyjskich a caryca obiecuje, iż zdejmie Stanisława z tronu. I co oni wtedy podpisują? Wszystko, co im podsunięto, przede wszystkim dają równouprawnienie dysydentom.
Tak wyglądała konfederacja radomska od początku do końca – sterowana przez Rosjan, osłaniana przez wojsko rosyjskie i oszukańcza dla wszystkich bo Katarzyna II chciała wszystkich upokorzyć. I tak też się stało bo upokorzony przez własnych poddanych król pozostał na tronie. Natomiast porażająca jest treść manifestu, który konfederacja radomska wystosowała do Katarzyny II, w którym prosili ją o dwie rzeczy. Po pierwsze, żeby zachowała wszystkie te wolności, jakie były do tej pory, a po drugie, żeby król nigdy nie przeprowadził żadnych reform państwowych. Proszą ją też o opiekę. Z punktu widzenia człowieka, który jest patriotą, trudno wyobrazić sobie coś bardziej obrzydliwego.
Czy to się jednak nie dokonało po prostu pod bagnetami rosyjskimi?
Oczywiście, że się dokonało, ale jest pytanie o mentalność tych konfederatów. Tak jak na przykład Rejtan znalazł się wśród konfederatów radomskich, chociaż nieświadomie, bo się później z tego tłumaczył. Jego ojciec, Dominik, był klientem domu Radziwiłłów i wysłał go do Radomia. Jest taki list, w którym pisze do niego: „Wysyłam ci, książę, mojego syna i utrzymuj go, rób z nim wedle uznania, wszystko, co chcesz”. Tak funkcjonował system klientelizmu. Rejtanowie zawdzięczali swój stan majątkowy Radziwiłłom.
Jest taki fragment rozmowy między Ponińskim a Rejtanem, w której Poniński chciał kupić Rejtana. Kiedy Rejtan sabotował obrady sejmu rozbiorowego w 1773 r., przyszedł do niego Poniński i zaproponował mu łapówkę 1000 zł, ale Rejtan odpowiedział: „Ja daję waści 5000” i dodał: „Pamiętam waści z Radomia, dobrze ci się przyjrzałem, tylko że ja nie wziąłem nic od Rosjan, w przeciwieństwie do waćpana, oprócz hańby”. Ostatecznie Rejtan rezygnuje, a jego historia jest bardzo tragiczna. Kilka lat później popełnia samobójstwo w dość specyficzny sposób – połyka kawałki szkła, krzycząc, że tak jak Rzeczpospolita była zjadana przez zaborców, tak on połyka szkło kawałek po kawałku. Nie mam na to dowodów, ale gdy bliżej przyjrzeć się działalności Rejtana to podejrzewam, że była to forma ekspiacji za Radom bo w tej rozmowie wyraźnie widać, że wstydził się tego co się wydarzyło w Radomiu. Jest też ciekawostka dotycząca tego, jak znalazł się na sejmie rozbiorowym. Otóż, nie jest już klientem Radziwiłłów – co jest bardzo dziwne. Został wybrany z woli przeciwstawnego Radziwiłłom domu Czartoryskich, więc jedzie na ten sejm zupełnie w innej roli. To oznacza, że musiał sprzeniewierzyć się swojemu środowisku i patronowi. Najprawdopodobniej Rejtan chciał odkupić swoje winy z Radomia, stąd ta jego mocna postawa, nieprzejednana w proteście. Być może dotarło do niego z czasem, że również tam został potraktowany jak marionetka przez Prusaków, a może Austriaków. W każdym razie jego życie kończy się dość wcześnie, bo miał zaledwie 37 lat, kiedy popełnił samobójstwo. A Poniński, ten, z którym rozmawiał, żył w najlepsze. Wziął pieniądze po raz drugi od Rosjan, otrzymał tytuł księcia, potem wybudował most, gdzie zrobił sobie komorę celną i pobierał opłaty. Jest opis jego śmierci.. Już po trzecim rozbiorze nawet Rosjanie nie szanowali go. Podobno któregoś wieczora wyszedł z karczmy pijany, jak to miał w zwyczaju. Autor pisze, że szedł za nim, patrzył, a w pewnym momencie zatoczył się, poślizgnął i głową wpadł do kloaki gdzie się utopił. Dostał to, na co zasłużył. Czasem sprawiedliwość ziemska istnieje na tym świecie.
Skoro już wiemy, czym była konfederacja radomska, to teraz wyjaśnijmy, skąd wzięła się data jej zawiązania na medalu okolicznościowym nadawanym przez prezydenta miasta Radomia. Na medalu widnieje szereg dat, z których większość ma znaczenie chwalebne, takich jak 1155, 1364, 1401, 1481, 1505, 1767, 1905, 1976, 1991. Skąd zatem znalazła się tam data konfederacji radomskiej? Pan otrzymał taki medal, prawda?
Sam się nad tym zastanawiam. Dostałem ten medal w 2009 roku i już wtedy miałem pewien niesmak. Jednak nie wypadało drążyć tego tematu – dopiero co byłem honorowaną osobą, a już miałbym mieć jakieś pretensje. Szczerze mówiąc, z czasem o tym zapomniałem. Kiedy jednak zapoznałem się z badaniami dotyczącymi pierwszego rozbioru, nagle, jak diabeł z pudełka, wyskakuje temat konfederacji radomskiej i pieniędzy, które mieliśmy płacić za to, że Rosjanie tu weszli… Akurat tego samego dnia porządkowałem swoje rzeczy i natknąłem się na ten medal. Nie wiem, może to palec Boży, żebym się tym zajął? Pomyślałem sobie: „Trzeba to wyjaśnić”.

W końcu próbowałem się dowiedzieć, kiedy ten medal został wybity. Ostatnia data na medalu to 1991 rok, czyli wizyta Jana Pawła II w Radomiu. Z tego, co udało mi się ustalić, medal jest nadawany od dawna, może jeszcze od końca lat 90., więc nie chodzi tu o decyzję konkretnego prezydenta. Medal funkcjonuje od wielu lat. Problemem jest jednak to, że nie do końca wiadomo, kto podjął decyzję o wprowadzeniu tej daty a tego chciałbym się dowiedzieć.
Podejrzewam, że ktoś, mając krytyczny stosunek do Stanisława Augusta, połączył protest robotników radomskich z protestem szlachty i uznał, że tu i tu był protest przeciwko władzy. I tak to chyba zostało dziwnie powiązane.
A przecież konfederacja radomska, już pomijając inne uwarunkowania tamtych czasów, nigdy nie miała dobrej opinii wśród historyków. Nawet w XIX wieku była uznawana za coś wstecznego, za machinację rosyjską. Konfederacja radomska miała wpływ na to, że Rosjanie, którzy wcześniej mieli faktyczną władzę, poprzez nią uzyskali władzę de iure, czyli w świetle prawa. Dzięki konfederacji radomskiej mogli traktować Rzeczpospolitą jako państwo, w którym to oni byli gwarantem ustroju. I tak było, bo sejm repninowski, który ustalił zasady ustrojowe gwarantowane przez Rosję obradował pod węzłem konfederacji radomskiej. Bez konfederacji radomskiej to by się nie wydarzyło.
Tak więc w imieniu Związku Piłsudczyków chciałbym sprawę tej nieszczęsnej daty wyjaśnić Rozmawiałem z kolegami na ten temat na zebraniu i wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że trzeba się tą sprawą zająć. Medal jest mało znany, ale krąży w obiegu. Chodzi tu o działania porządkowe – czy nie ma innych chwalebnych dat ?
Mam zamiar udać się w tej sprawie na sesję Rady Miejskiej. Rozmawiałem już z radnymi. Bo jeśli to jest przestrzeń dobrej pamięci dla miasta Radomia, to – jak pan redaktor zauważył – to po prostu się kłóci.
Chyba pozostaje życzyć w takim razie powodzenia w tym dziele.
Przezornie zabobonny, powiem jeszcze: nie dziękuję.