Wywiady

Latanie to wolność – rozmawiamy z Dorotą Sidorko, Prezes Portu Lotniczego Radom S.A.

 

Krzysztof Górak: Spotykamy się dzisiaj w nietypowych okolicznościach, bo nie w otoczeniu biurek, tylko w perspektywie radomskiego lotniska, gdzie chcielibyśmy porozmawiać o Pani fascynacji, jaką jest latanie. Skąd u Pani miłość do latania?

Dorota Sidorko: Latam od dosyć dawna, mniej więcej od 15 lat. Musiałabym odkopać mój pierwszy dyplom, który dostałam ze szkolenia podstawowego na szybowcach i sprawdzić, kiedy zaczęłam stawiać swoje pierwsze kroki w lotnictwie. Od zawsze chciałam robić coś innego, coś nietypowego, a czymś takim jest właśnie latanie. Lotnictwo fascynowało mnie od bardzo dawna, jednak przez myśl mi nigdy nie przeszło, że mogłabym siąść za sterami samolotu. Dopiero po którymś AirShow, po obejrzeniu kilku programów na temat latania, stwierdziłam, czemu by nie spróbować. Zaczęło się od maila do Aeroklubu, gdzie zaproszono mnie na spotkanie informacyjne przed szkoleniem. I to był początek mojej przygody z lataniem. W tej chwili mam licencję pilota zawodowego, jestem instruktorem samolotowym, mam także zamrożone ATPL – egzaminy w ULC, które zdawałam 8 lat temu. Egzaminy te są na 10 lat, więc w ciągu 2 lat mam szansę podejść do linii bez wznawiania tego egzaminu.

 

Czy można latać bez miłości, bez uczucia do latania. Czy da się to robić beznamiętnie?

Nie. Samochód jest nam potrzebny, żebyśmy się poruszali, żebyśmy codziennie jeździli do pracy i nawet, jeżeli ktoś nie lubi jeździć samochodem, to po prostu życie go do tego zmusza. Jeśli chodzi o latanie, jest zupełnie inaczej. Nie ma czegoś takiego, że nie lubię, a muszę przyjechać na lotnisko i latać. Absolutnie tak nie jest. Latanie to wolność. To nie jest stanie w korkach, to totalna swoboda przemieszczana się. Jest też to super alternatywa na wolny czas lub weekend. Na przykład w sobotę rano można wylecieć z lotniska w Piastowie, polecieć do Jastarni, zjeść rybkę, wykąpać się w morzu i posiedzieć na plaży. Potem znów wsiąść w samolot i polecieć do Giżycka, w którym też jest lądowisko. Tam wraz z gospodarzem zaprzyjaźnionego gospodarstwa agroturystycznego rozpaliliśmy ostatnio grilla i w tak przyjemny sposób spędziliśmy dzień – mimo, że pogoda nie dopisała. Droga powrotna do Radomia trwała zaledwie 2,5 godziny.

 

Próbowała Pani kiedyś uczestniczyć w zawodach sportowych?

Co roku w Aeroklubie odbywają się zawody na celność lądowania. Mój sezon przeważnie jest taki, że latam z uczniami, więc bardzo rzadko uczestniczę w tego typu zawodach. A nawet jak już wezmę w nich udział, to nie zajmuję wysokich pozycji. Być może kiedyś porządniej przyłożę się do takich zawodów i uda się je wygrać.

 

Pani praca zawodowa to nie tylko bardzo odpowiedzialna, ale i istotna w życiu miasta. Jak udaje się pogodzić Pani bycie prezesem z pasją lotnika?

Przyznaję, czasu mam bardzo mało. Kiedy nie sprawowałam jeszcze funkcji prezesa, to w sezonie jako instruktor wylatywałam nawet 100 godzin. Dwa lata temu tych godzin udało mi się zrealizować tylko 20 godzin, zaś w tym roku troszeczkę więcej, bo 40 godzin. Także naprawdę nie mam zbyt dużo czasu na to, żeby latać jako instruktor. Najwięcej mam go w weekendy i właśnie wtedy staram się latać. Zdarza się też, że popołudniami na tygodniu wyprowadzam samolot, by gdzieś się przelecieć.

 

Wrócę jeszcze do spółki. Czy fakt, że jest Pani pilotem jest pomocna w sprawowaniu funkcji szefa portu lotniczego?

Ma to bardzo duży wpływ, ponieważ wiem, jak funkcjonuje lotnisko, jakie służby na nim są i jak to wszystko się odbywa. W lotnictwie jest bardzo wiele aspektów, których ciężko się nauczyć tak po prostu, teoretycznie. Jeżeli ma się z tym styczność od wielu lat, to ma się całe zaplecze wiadomości, dotyczących lotniska i jego funkcjonowania. Oczywiście jako prezes też bardzo dużo się nauczyłam, bo to nie jest tak, że wszystko wiedziałam. Można powiedzieć, że nauczyłam się tego lotniska od drugiej strony. Było mi dużo łatwiej, bo nie byłam jedynie typowym menadżerem po ekonomii, który ma zarządzać tyloma osobami i aspektami. Byłam menadżerem, który w pełni zna i rozumie środowisko lotnicze.

 

Proszę opowiedzieć nam o swoich marzeniach, co by Pani jeszcze chciała w życiu osiągnąć?

Chyba nie ma w tej chwili takiej rzeczy. Jeżeli o czymś marzę, to staram się to po prostu realizować na bieżąco.

 

A nie myślała Pani nigdy o tym, żeby siąść za sterami samolotów pasażerskich?

Kiedyś chciałam być pilotem liniowym, kiedy jeszcze istniał Central Wings. Potem jednak te linie upadły i zrobiła się nieprzyjemna nagonka wokół zawodu pilota, który będzie lepszy, który zachowa miejsce pracy, a mnie nigdy tego typu wyścig szczurów nie interesował. Właśnie ta sytuacja zniechęciła mnie do tego, żeby ubrać mundur pilota i zasiąść za sterami.

 

Dziękujemy Pani za rozmowę i życzymy spełnienia tych najskrytszych marzeń, których nie zdradziła Pani naszym czytelnikom.

Dziękuję bardzo, również życzę wszystkiego najlepszego.