Na czasie Podcasty twojradom.pl Radom i okolice Społeczeństwo Sport Wybory samorządowe 2024 Wyróżnione Wywiady

Michał Żeromiński: Kandyduję do Rady Miejskiej, ale wrócę na ring

– Kandyduję, bo mam teraz przerwę. Prowadzę teraz tylko treningi. Mam przerwę do operacji w sierpniu, a później będę chciał wrócić. Jest dużo fajnych propozycji, ostatnio dostałem taką propozycję, żeby w Stanach Zjednoczonych zaboksować dwie walki, jednak muszę poczekać – mówił Michał Żeromiński, radomski pięściarz, trener w klubie BKS Radomiak Radom oraz kandydat do Rady Miejskiej w Radomiu, w rozmowie z Oskarem Klichem. Podczas wywiadu poruszono temat boksu, przyszłości Michała Żeromińskiego jako zawodnika oraz jego kandydatury w zbliżających się wyborach samorządowych.

Zachęcamy do wysłuchania rozmowy w formie podcastu na naszym kanale na YouTube. Jeżeli spodobał Ci się ten materiał podziękuj za niego redakcji twojradom.pl i postaw nam kawę.

Jak zaczął Pan swoją przygodę z boksem? Kto był Pańskim pierwszym trenerem? 

Przygodę z boksem zacząłem w gimnazjum. Przyszedłem na trening do taty, bo mimo że tata był trenerem, to nigdy nie boksowałem. Tata się śmiał, że ciężko mi by było zostać bokserem, bo zawsze byłem grubiutki i malutki. 

W końcu przyszedłem na trening, tata zobaczył od razu, że mam talent i po trzech miesiącach byłem już medalistą Mistrzostw Polski Kadetów. W tym samym czasie grałem w Beniaminku Radom w piłkę nożną, ale stwierdziłem, że jak tutaj już jestem medalistą Mistrzostw Polski, to zaraz do kadry powołanie dostanę. Doszedłem do wniosku, że jednak zostawiam piłkę i idę w boks. 

Jak wyglądała pierwsza walka na ringu? Jakie były emocje i oczekiwania przed i po walce? 

Pierwszej walki zbytnio nie pamiętam, bo wiadomo, to jest stres niesamowity. Pamiętam, że wyszedłem tylko z szatni, która była pod trybuną. To było w Ostrołęce. Eliminacje Mistrzostw Polski. Wyszedłem, nagle staję na ringu. Trzeba było się trochę potrzaskać i pamiętam, że też było zdziwienie, bo to pierwsza walka, a często jednak kontrowałem przeciwnika prawym podbródkowym. Finalnie wygrałem. 

Jak radził sobie Pan z krytyką, gdy nie wszystko szło po Pańskiej myśli? 

Na początku wiadomo trochę się denerwowałem, burzyłem, ale z czasem przywykłem do tego. Ja też z takim bagażem byłem, że każdy porównywał mnie do taty i mówił, że tata to był zawodnik. Zresztą przez całą karierę musiałem z tym jakoś walczyć. Nie spinam się, bo tata był innym zawodnikiem. 

Takie porównania, który byłby lepszy, nie są adekwatne do tego jak boksujemy. Styl robi walkę. Jeden zawodnik pasuje drugiemu. Ja myślę, że bym tacie nie pasował i myślę, że byśmy fajną walkę zrobili. 

Jakie osoby były dla Pana wsparciem i motywacją? 

Miałem wiele takich osób. W amatorskiej karierze pomagał mi radomski przedsiębiorca, Michał Kęska, później na zawodowy boks poszedłem i pomagał mi Łukasz Podlewski. Zresztą w amatorskim boksie też mi pomagał, bo ściągnął sekcję do Radomiaka, także to była duża pomoc. Później największą pomoc miałem od Marcina Zagożdżona.  

To wsparcie załatwiało mi dużo rzeczy, bo wiele z głowy mi odchodziło. Był takim moim menadżerem cichym, załatwiał sponsorów, pomagał w organizacji, rozprowadzaniu biletów, także była to ogromna pomoc z jego strony. 

Jakie były Pana cele i marzenia, gdy zaczynał Pan boksować? Czy udało się je zrealizować? 

Chciałem być mistrzem Polski, tak jak tata. Byłem co prawda dwa razy Mistrzem Polski, ale juniorów i młodzieżowców. Nie byłem w seniorach, a też mało brakowało. Dwa razy boksowałem o tytuł zawodowego Mistrza Polski. Jedną walkę wygrałem, a w drugiej zostałem skrzywdzony na werdykt. Oglądałem tę walkę parę razy i za żadnym razem, pod jakim kątem bym nie patrzył, to punktowanie nie wyszło mi, tak, żeby przeciwnik wygrał. 
Ale taki jest sport. Niestety, sędziowie często werdyktami psują całe piękno sportów walki. 

Gdyby Pan mógł się cofnąć w czasie, co by Pan zrobił inaczej? 

Zmieniłbym myślenie, wiadomo, to przede wszystkim. Bardziej bym postawił na swój rozwój osobisty. Wcześniej człowiek boksował i nie było dietetyka, nie było pracy z psychologiem, z fizjologiem, a jednak z czasem jak zacząłem z nimi pracować, to widać było lepsze efekty. 
Jeszcze do tego bym został chyba dłużej wboksie amatorskim, mimo wszystko do następnych igrzysk. 

Które walki zapadły Panu najbardziej w pamięć? 

Na pewno ta pierwsza walka z Łukaszem Wierzbickim, o tytuł zawodowego Mistrza Polski. 
Pamiętam jeszcze taką walkę, jak zaczynałem boksować. Brązowy medal Mistrzostw Świata zdobył zawodnik ze Strzegomia, Paweł Paczyński. 
Pamiętam, że tak sobie biegałem po lesie i wyobrażałem sobie walkę z nim, że wygrywam przed czasem. No bo na punkty, jak mógłbym wygrać z brązowym medalistą Mistrzostw Świata? Pierwszą walkę w seniorach akurat z nim boksowałem, wygrałem jednogłośnie na punkty, także to takie marzenie się spełniło. 

Miał Pan długą przerwę od boksowania. Co skłoniło Pana do powrotu na ring? 

Trochę były perypetie życiowe. Nie mogłem sobie też początkowo miejsca znaleźć. Chciałem ten tytuł Mistrza Polski. Nie ukrywam, ze cały czas chcę jeszcze zawalczyć o ten tytuł, jeżeli będzie zdrowie i możliwość, to bardzo chętnie skorzystam. Wróciłem do tego reżimu treningowego, czyli do tego czego mi brakowało. Teraz nie ma zawodów amatorskich, nie ma jak jeździć z zawodnikami, dlatego szukam jeszcze okazji, żeby sam się sprawdzić. W sierpniu czeka mnie operacja ponieważ mam problemy z mięśniem przy oku, lecz po operacji będę chciał wrócić na jesień do boksowania. 

Jak zmieniło się podejście do treningów po powrocie? 

Myślę, że na duży plus, każdy był zaskoczony. Przede wszystkim zmieniłem wagę. 
Poszedłem wyżej o dwie kategorie i to było trafne, bo mimo wszystko na samej walce ważyłem tyle co wcześniej. Kiedyś po ważeniu łapałem dziesięć, dwanaście kilo, a teraz sobie złapałem koło piątki, także to się wyrównało. Było widać też dużą świeżość, że sztucznie nie była waga zrzucana. Przed jeszcze wcześniejszą walką w 18 godzin zrzucałem siedem kilogramów, jeżeli jest człowiek młody to jeszcze to wytrzyma takie obciążenia. Ja już jestem dobrze po trzydziestce, także ciężko mi te rzeczy przetrwać. 

Forma i kondycja w porównaniu z wcześniejszymi jest lepsza czy słabsza? 

Chyba jest troszkę słabiej, chociaż na tej walce bardzo dobrze zaboksowałem. W drugiej rundzie delikatne miałem przestój, bo trochę zadyszki złapałem, ale myślę, że podobnie jest. Może słabiej, ale myślę, że to nie odbiega tak od wcześniejszych przygotowań 

Jakie rady dałby Pan młodym pięściarzem, którzy chcą podążać Pańskim śladami? 

Wiera w siebie i praca, mądra praca. Zawsze się mówiło ciężka praca, jednak mądra praca jest kluczem do sukcesu. U mnie współpraca z trenerem od przygotowania motorycznego, Mateuszem Kubicą, mam fizjologa, Mateusza Gandyka z Katowic, także to są takie osoby, które jednak pomagają dużo, bo to wiadomo tu 5% tam 5% i z tego wychodzą sukcesy. 

A jeżeli ktoś z naszych słuchaczy teraz chciałby jakoś zacząć swoją przygodę z boksem, to do jakiego klubu powinien zmierzać? 

Oczywiście, że do nas. Zapraszamy wszystkich serdecznie, niezależnie od wieku, niezależnie od płci. Mamy grupy, najmłodsze dzieci są od 8 lat, a najstarszy zawodnik, który przychodzi do mnie, pan Andrzej, ma 67 lat. Także wiek to tylko cyfra. 

Teraz otwiera się przed Panem, można powiedzieć, nowy etap w życiu. Będzie Pan kandydował do Rady Miejskiej w Radomiu z okręgu numer 4. Jak do tego doszło? 

Spotkałem się z Robertem Pryglem przypadkowo trochę. Zaproponował mi kandydaturę, powiedziałem, żeby dał mi czas do przemyślenia i spotkaliśmy się ponownie chyba po dwóch dniach na godzinę i rozmawialiśmy o pomysłach na Radom. Od razu wiedziałem, że chcę w to wejść i wiedziałem, że to jest odpowiedni człowiek, któremu można zaufać, bo przede wszystkim, to jest typowy menedżer, miał bardzo dużo spółek, także wie jak zarządzać i naprawdę jego pomysły niektóre, to aż czapki z głów. 

Jak zareagowali Pana znajomi i bliscy na tę decyzję? 

Ucieszyli się, bo jednak inaczej jest na tej ogólnopolskiej arenie, tam gdzie są partie polityczne, a inaczej jest tutaj, na lokalnym rynku. Tutaj wiadomo, że trzeba zagłosować na jakieś dane jednostki. Myślę, że jestem osobą godną zaufania, udzielam się w wielu akcjach czy to pomagając dzieciom czy osobą potrzebującym. 
Myślę, że nie ma jakiejś skazy na mojej osobie, a też mam dużo pomysłów. Nie będę się rozgadywał odnośnie szczegółów, ale mamy przygotowanych „Pięć Konkretów Prygla”. 

Pierwszym konkretem jest audyt miasta, czyli trzeba sprawdzić to w jakiej miasto jest kondycji. Trzeba mieszkańcom to pokazać, bo wiele rzeczy jest ukrywanych, jakieś zadłużenia i inne rzeczy. 

Drugi punkt to „Nasze Dzieci. Nasze wnuki”, i zgodnie z tym punktem chcemy dążyć do tego, żeby jak najmniej młodych osób wyjeżdżało z Radomia, chcemy wprowadzać też firmy ogólnopolskie do nas. Chcemy też utworzyć takie miasto akademickie z powrotem. Chcemy, żeby ten Radom tętnił życiem. 

Trzeci punkt, to nasze zdrowie. Głownie chodzi nam o budowę trzeciego szpitala w Radomiu, który będzie finansowany i zbudowany z pieniędzy centralnych. 

Czwarty punkt to „Nasze Drogi”. Chcemy, żeby te drogi były utrzymane w dobrym stanie, bo teraz jak się jeździ, na przykład ja jeżdżę ulicą Folwarczną często, to jadę 5 kilometrów na godzinę i tak patrzę, żeby opony nie uszkodzić. W dwudziestym pierwszym wieku takie rzeczy nie powinny się dziać. 

Oprócz tego chcemy utworzyć nowe drogi i do tego parkingi wielopoziomowe. Chcemy, żeby komunikacja była sprawna, żeby ludziom się opłacało zostawiać samochody i jeździć komunikacją po naszym mieście.  

No i ostatni punkt, piąty, to „Porządek i bezpieczeństwo”. 
Chcemy zmienić tą niepochlebną opinię o straży miejskiej. Chcemy, żeby prezydent wiedział, jak będzie wychodził do ludzi, na bieżąco co się dzieje i jakie są problemy na poszczególnych dzielnicach. Mamy to wszystko skorygować. Myślę, że to konkretne punkty. 

Jak widzi Pan swoją przyszłość w boksie? Czy są jakieś konkretne plany? Czy te okołopolityczne sprawy odsunęły sport na inny tor? 

Nie, kandyduję, bo mam teraz przerwę. Prowadzę teraz tylko treningi. Mam przerwę do operacji w sierpniu, a później będę chciał wrócić. Jest dużo fajnych ofert, ostatnio dostałem taką propozycję, żeby w Stanach Zjednoczonych zaboksować dwie walki, jednak muszę poczekać. Na razie chcę tutaj poboksować w Polsce i jeszcze raz zaboksować o ten tytuł zawodowego Mistrza Polski. 

Jest Pan też sędzią na gali „Gromda”, czy może w Radomiu pojawi się ona na naszej hali? 

Oczywiście, nawet były takie pomysły. Nieskromnie powiem, że ja też dostałem propozycję walki, ale takie coś, to jednak mnie chyba nie interesuje, bo w boksie miałem prawie 200 walki, a Gromda to naprawdę charakterne chłopaki, dużo zdrowia sobie odbierają, także ja wolę być sędzią. 

Też już jestem obyty w tym sędziowaniu, także coraz lepiej to wychodzi i myślę, że przy tym zostanę. 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję bardzo.