Radomskie struktury Konfederacji zorganizowały konferencję prasową, podczas której wyraziły sprzeciw wobec planów tworzenia nowych rezerwatów przyrody w regionie. Zarzucają brak konsultacji społecznych, niedostateczne analizy skutków gospodarczych i nierównomierne obciążenie niektórych nadleśnictw.
W piątek, 9 maja 2025 roku przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez radomskie struktury Konfederacji. Uczestnicy spotkania zwrócili uwagę na kontrowersje związane z planami tworzenia nowych rezerwatów przyrody w regionie. W ocenie organizatorów decyzje w tej sprawie zapadają poza lokalnymi społecznościami, bez wcześniejszych konsultacji z mieszkańcami czy samorządami.
– Mieszkańcy i samorządy nie zostali poinformowani ani zapytani o zdanie w sprawie projektowanych rezerwatów. Decyzje podejmowane są centralnie – bez dialogu z lokalną społecznością
mówił Marcin Dąbrowski.
Podkreślano także, że nikt nie zapytał lokalnych przedsiębiorców, jak nowe wyłączenia wpłyną na ich działalność.
– Lasy Państwowe potwierdzają, że nie przeprowadzono oceny wpływu rezerwatów na: lokalne firmy (tartaki, ZUL-e), rynek pracy, dostępność drewna (w tym opałowego), oraz budżety samorządów
dodał Dąbrowski.
Najwięcej emocji wzbudził temat projektowanego rezerwatu „Czerwony Most” o powierzchni 175 hektarów, a także kolejnych 400 hektarów z tzw. „shadow listy” – nieoficjalnej, ale faktycznie wykorzystywanej przez władze listy obszarów zgłoszonych przez organizacje pozarządowe.
– Rezerwat „Czerwony Most” – 175 ha. Obszary z „shadow listy” – ponad 400 ha dodatkowo. Łącznie: ponad 580 ha lasu może zostać wyłączone z użytkowania – największy zakres w regionie
alarmował Marcin Dąbrowski.
– Inne nadleśnictwa (np. Marcule, częściowo Grójec) nie mają planowanych rezerwatów. Dlaczego Przysucha, Skarżysko ma być obciążona tak dużym udziałem nowych wyłączeń?
pytał
Marcin Gawin z organizacji Nowa Nadzieja – Radom, zwrócił uwagę, że część terenów wskazanych do objęcia ochroną pochodzi z nieformalnych źródeł.
– Obszary z listy przygotowanej przez organizacje pozarządowe (np. Klub Przyrodników), a mimo to są realnie wdrażane bez oficjalnych analiz czy udziału samorządów
mówił, krytykując brak przejrzystości.
Wątpliwości budzi także charakter samych obszarów przeznaczonych pod ochronę.
– Wskazuje się, że część planowanych rezerwatów obejmuje lasy sztucznie sadzone lub z chorującym drzewostanem. Czy rzeczywiście mają one unikalną wartość przyrodniczą, czy to tylko decyzje polityczne i medialne?
pytał Gawin.
Dodał również, że skutki takich wyłączeń mogą być odczuwalne nie tylko gospodarczo, ale i społecznie.
– Po utworzeniu rezerwatów wstęp dla grzybiarzy, myśliwych i zwykłych użytkowników może zostać zakazany. To oznacza brak kontroli nad liczebnością zwierzyny i wzrost szkód w rolnictwie. Kto za to zapłaci – koła łowieckie czy podatnicy?
pytał retorycznie.
Głos zabrał również Adam Zielony, sekretarz Młodych Dla Wolności, który skrytykował wpływ organizacji ekologicznych na decyzje administracyjne.
– Kto daje organizacjom pozarządowym mandat do decydowania o wyłączeniach setek hektarów lasów? Czy nie mamy do czynienia z niekontrolowaną władzą, która wpływa na życie mieszkańców bez demokratycznej legitymacji?
mówił przedstawiciel Młodych Dla Wolności.
Wskazał także na niespójność tych działań z polityką prowadzoną przez Lasy Państwowe.
– Rezerwaty tworzone są na terenach, gdzie Lasy Państwowe już prowadzą ochronę przyrody w ramach tzw. „urządzania lasu”. Większość terenów była już wyłączona z użytkowania – czy tworzenie rezerwatów jest potrzebne?
pytał.

W jego ocenie kluczowe jest znalezienie kompromisu. Jak tłumaczył, ochrona przyrody nie może odbywać się kosztem ludzi. Potrzebne są rozwiązania zrównoważone, a nie skrajne – szczególnie w gminach zależnych od gospodarki leśnej.
Organizatorzy konferencji wyrazili wdzięczność dla posła Grzegorza Płaczka, który podjął interwencję w tej sprawie i uzyskał odpowiedź Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.