Radom i okolice

Rutkowski: Samobójstwo Mariana Wąsika mogło być spowodowane fałszywymi oskarżeniami wobec jego syna

Czy śmierć samobójcza mieszkańca Radomia mogła być spowodowana fałszywymi oskarżeniami i uporczywym nękaniem jego syna i innych członków rodziny przez Prokuraturę Okręgową w Siedlcach?

To pytanie zadaje Krzysztof Rutkowski. Rodzina Mariana Wąsika jest tego pewna.

Marian Wąsik zaginął w lipcu 2017 roku, a jego ciało znaleziono we wrześniu 2017 roku w lesie, ok. 40 km od Radomia. O poszukiwaniach pana Mariana pisaliśmy TUTAJ.

Rodzina Mariana Wąsika uważa, że do tej tragedii przyczyniły się fałszywe oskarżenia kierowane wobec jego syna, Ireneusza Wąsika.

– Prokuratura Okręgowa w Siedlcach przedstawia panu Ireneuszowi zarzuty, które nie do końca mają prawdziwe odniesienie w tym, co się wydarzyło – mówi Krzysztof Rutkowski, który pomaga rodzinie.

Ireneusz Wąsik twierdzi, że trzy lata spędził w więzieniu niesłusznie. Cały czas także stawiane mu są zarzuty o przestępstwa, których nie popełnił.

– W 2014 roku zostałem aresztowany na podstawie zeznań tzw. małego świadka koronnego o przestępstwa, których w rzeczywistości nie było. Prokurator chciał, abym ja poszedł na współpracę z nim i obciążał swoimi oskarżeniami osoby, których w ogóle nie znałem, o przestępstwa, których nie popełniłem. Powiadomiłem o tym Prokuraturę Generalną, pisałem skargi, wtedy spotkało mnie to, że zostałem oskarżony fałszywie – relacjonuje Ireneusz Wąsik.

Ten dramat przeżywa cała rodzina pana Ireneusza.

– W 2014 roku, gdy aresztowano męża prowadziliśmy normalne życie. Ja pracuję w szkole, jako nauczycielka. Mieliśmy wtedy 1,5 roczną córeczkę, mąż prowadził dobrze prosperującą firmę. Jednego dnia przyjechała policja, męża nie było, skontaktował się z policją, że następnego dnia stawi się do Radomia na przesłuchanie. Niestety tego samego dnia wieczorem wpadło do naszego domu około ok. 10 antyterrorystów, nie zwracali uwagi na to, że było tam małe dziecko, aresztowali męża. Byłam wtedy w ciąży, zostałam sama, musiałam zawiesić działalność męża. Zostałam naznaczona w małej miejscowości piętnem żony kryminalisty – mówi żona Ireneusza Wąsika.

Ireneusz Wąsik jest pomówiony o najcięższe przestępstwa m.in. o podżeganie do morderstw, podpalenia, porwania. W sprawie pojawia się jednak wiele nieścisłości. Jeden ze świadków przyznał na nagraniu zaprezentowanym dziennikarzom, że prokurator namawiał go do składania fałszywych zeznań. I to nie jedyny taki świadek. Osoba, która pomawia mężczyznę twierdzi, że poznała go w 2009 r. natomiast oskarża o przestępstwa rzekomo dokonane wspólnie w 2007. Świadek koronny wskazuje, że m.in. podpalił dom, gdzie w tej miejscowości nie było takiego zdarzenia. Osoby, które rzekomo obserwował by podżegać do morderstwa zeznały, że w tym czasie były za granicą. Co więcej, w 2017 r. pan Ireneusz wygrał proces cywilny w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie, gdzie zasądzono na jego korzyść odszkodowanie w wysokości 50 tysięcy złotych z tytułu fałszywych pomówień składanych przez jednego świadka.

– Ojciec pana Irka nie wytrzymał presji narzuconej przez działania prokuratury. Jest to tragedia rodzinna i zadajmy sobie teraz jedno pytanie, na ile takie działania, na ile odpowiedzialność za to, co robimy, co wymyślamy w stosunku do innych ludzi, niejednokrotnie robiąc im piekło z życia, czy to ma w jakikolwiek sposób znaleźć punkt odniesienia do zdarzeń, które w konsekwencji później mają miejsce – mówi Krzysztof Rutkowski.

Rodzina uważa, że Marian Wąsik już wcześniej planował samobójstwo, by zwrócić uwagę na beznadziejną sytuację rodziny.

– Tata nie mógł przyjeżdżać do mnie na widzenia, przyjeżdżał tylko jak miałem rozprawę w sądzie i machał mi. Była taka sytuacja, że tata przyjechał do mnie na rozprawę, wrócił do domu, i mama znalazła w jego torbie sznurek. Tata wtedy przyznał się, że miał iść do prokuratury, do łazienki i powiesić się tam, by zwrócić uwagę na to, co się dzieje, ale tam były karty i nie mógł się dostać – mówi syn zmarłego mężczyzny.

Jak twierdzi pan Ireneusz, sprawa w ogóle nie powinna odbywać się w Siedlcach.

– Złożyłem wniosek o przeniesienie sprawy do Radomia z tego powodu, że świadków jest około 300 w akcie oskarżenia i 14 oskarżonych. Żaden oskarżony nie jest z Siedlec, większość jest z Radomia, a ze świadków jest tylko 1 z Siedlec. Oprócz występków są dwie zbrodnie popełnione na terenie Radomia, a to sprawia, że właściwym sądem do rozpatrywania tej sprawy jest Sąd Okręgowy w Radomiu. Na ten moment starania są bezskuteczne – relacjonuje Ireneusz Wąsik.

Proces jest na etapie przesłuchiwania świadków.

Ireneusz Wąsik zwracał się o pomoc do różnych instytucji.

– Nie ma instytucji w Polsce, do której nie pisałem. Wszyscy odpisują, że postępowanie trwa i na tym etapie nikt nie może mi pomóc – dodaje mężczyzna.

Ireneusz Wąsik złożył także doniesienie do Prokuratury Okręgowej w Radomiu dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci Mariana Wąsik przez prokuratora Tomasza Gizę z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.

 

Karolina Kozieł