O tym się mówi

Umowy, reklamacje. Jak nie dać się nabrać?

 

180 złotych – tyle płacił jeden z członków mojej rodziny za Internet i telefon w swojej firmie. Sporo, biorąc pod uwagę to, że tego pierwszego nie używał praktycznie w ogóle ze względu na swój sędziwy wiek. Dzwonimy na infolinię (nie ma oddziału tej firmy w Radomiu) – słyszymy, że nie można zrezygnować z samego Internetu, ponieważ jest on ściśle połączony z numerem telefonu. Fajnie, biorąc pod uwagę, że dwa dni wcześniej skończyła się umowa na świadczenie usług, a firma nawet nie pofatygowała się o przedstawienie nowej oferty. Pieklimy się niemiłosiernie, w końcu dochodzimy do wniosku, aby napisać rezygnacje ze świadczenia usług z miesięcznym wyprzedzeniem. I wiecie Państwo co? Dwa dni później – telefon od konsultanta, nowa umowa na dwa lata z półrocznym abonamentem za Internet i telefon za 2 złote zaś później za 90 złotych. Można? Można!

 

Internet 60 mb/s i 80 kanałów za 190 złotych – taką kwotę płaciła moja znajoma w jednym z wrocławskich bloków. Nadmienię tylko, że w tym miejscu monopol na świadczenie usług ma jedna firma (nazwa do wiadomości redakcji). Koniec umowy, dzwoni konsulant z ofertą. Oferuje 120 mb/s, nowy dekoder i zwiększenie kwoty do 210 złotych. Jak dla studentki –drogo. Tym bardziej, że korzysta z usług tej firmy od sześciu lat, regularnie płacąc rachunki. Telefon, Rysiu* pomóż – nie ogarniam. Zaglądam do Internetu – 250 mb/s na 4 miesiące, dekoder z nagrywarką, a to wszystko za 140 złotych. Dzwonię na infolinię i czego się dowiaduję? To oferta wyłącznie dla nowych klientów! Rozumiecie Państwo? Dla nowych klientów – czyli oddani, starzy klienci z sześcioletnim stażem idą w odstawkę! Niesamowite, znów pisanie odstąpienia od umowy. Trzy dni później telefon – nowa oferta, identyczna jak w Internecie za 140 złotych z montażem w cenie! Gdzie sens, gdzie logika? Nic tylko gonić dziadów i walczyć o swoje!

 

*Rysiu to zdrobnienie od Eryś – wszyscy w domu tak na mnie mówią. Teraz okazało się, że nie tylko 😉