Uncategorized

„Woman Art Power” – zideologizowana, wulgarna i prowokująca?

Finisaż wystawy pt. „Woman Art Power” odbędzie się w najbliższą niedzielę, 11 września, o godzinie 12.00 – red. 

Miesiąc czerwiec to dla Radomian ważny czas. Strajki robotnicze z roku 1976 zaistniały już nawet w świadomości młodego pokolenia. To, że stały się tak istotnym elementem kojarzonym z naszym miastem, zawdzięczamy jednak nie tyle wspaniałej edukacji historycznej, co poszerzanej z roku na rok ofercie obchodów kolejnych rocznic "Radomskiego Czerwca". W roku 2021 zainicjowane zostało cykliczne wydarzenie Free(RA)dom Festiwal, które od pierwszej edycji obiło się szerokim echem. Dużą rolę w tym przedsięwzięciu odgrywają instytucje kulturalne i organizowane przez nie wystawy. W Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, w związku z tegorocznym festiwalem, którego tematem przewodnim była wolność odmieniana przez wszystkie przypadki, 18 czerwca otworzono wystawę "Woman Art Power". Ekspozycja ta już w dniu wernisażu przyciągnęła dużą grupę zainteresowanych, a dla zwiedzających dostępna będzie jeszcze do 11 września.

Głośne nazwiska polskich artystek, sprzeczne opinie oraz zaangażowanie pracowników Wydziału Sztuki UTH w pracę kuratorską i organizacyjną zachęciły również mnie. Jeszcze w czerwcu wybrałam się do "Elektrowni", by na własne oczy przekonać się o stopniu kontrowersyjności wystawy "Woman Art Power".

"Woman Art Power" prezentuje 80 prac wykonanych przez 20 artystek (autorami są jedynie kobiety). Aby wygospodarować miejsce na tak dużą liczbę dzieł, na wystawę przeznaczonych zostało kilka pomieszczeń. Część z nich znajduje się na piętrze, na które prowadzą schody. Opisany układ umożliwił zachowanie odmiennych charakterów zagospodarowania sal (np. w jednej z nich odtwarzana jest intrygująca muzyka), ale jednocześnie wywołuje u zwiedzających uczucie dezorientacji i zagubienia. Łatwo pominąć jakieś pomieszczenie (co najprawdopodobniej właśnie mi się przydarzyło), albo mieć obawy, że wkracza się już na teren innej wystawy (co również mnie spotkało). MCSW Elektrownia to niełatwa do zaaranżowania przestrzeń wystawiennicza. Decydują o tym małe sale, skomplikowane przejścia między nimi, piętrowość oraz nieoczywiste połączenie białych, czystych ścian z surową, czerwoną cegłą i metalowymi elementami umieszczonymi w niektórych ścianach. Jednak, według mnie, to właśnie te cechy wizualne czynią "Elektrownię" wyjątkowym, nowoczesnym, bardziej tajemniczym i intrygującym miejscem dla zwiedzającego.

Wybierając się na wystawę "Woman Art Power" możemy liczyć na bogatą różnorodność. Wśród wspomnianych 80 prac zestawione zostały obrazy w absolutnie odmiennych stylach – od realizmu, przez surrealizm, po abstrakcję. Prezentowana jest seria fotografii, film oraz liczne instalacje artystyczne. Obok każdej pracy, na subtelnej folii, znajdziemy podstawowe informacje na temat podziwianego dzieła. W przypadku części z nich, poza tytułem, nazwiskiem autorki i rokiem powstania, możemy przeczytać również krótką notką przygotowaną przez artystkę. Z przykrością stwierdzam, że niektóre opisy nie ułatwiły mi zrozumienia sensu zawartego w pracach trudnych dla mnie do zinterpretowania, a przy wielu innych brakowało mi choćby jednego zdania wyjaśniającego cel zastosowanych środków wyrazu. Pozostawiono to jedynie domysłom odbiorców.

"Społeczne koncepcje kobiet i kobiecości ciągle się zmieniają. Są renegocjowane i poddawane pod dyskusję. Ta Ekspozycja to historia wypowiedzi kobiet badających naszą teraźniejszość, w której nowe perspektywy i postrzeganie m.in. ideałów ciała, tożsamości płciowej i kobiecości ożywiają debatę publiczną. (…) Kobiety poprzez sztukę komunikują nam, w jaki sposób stereotypy i przyporządkowane role społeczne stają się barierami w nieskrępowanej potrzebie wyrażania i werbalizowania swoich doświadczeń i emocji. My mężczyźni mamy obowiązek wsłuchać się w ten głos i zrobić wszystko, żeby go wreszcie zrozumieć…" – napisał kurator "Woman Art Power" Paweł Witold Witkowski na stronie MCSW Elektrownia.

     
Anna Baumgart, Bombowniczka       

 Helena Stiasny, Beatrice Centi, 2022
Helena Stiasny, Beatrice Centi, 2022
(edycja 2/2), 2004/2016

Zgodnie z powyższą wypowiedzią, większość dzieł zaprezentowanych na wystawie bezpośrednio odwołuje się do poglądów feministycznych, krytykuje tradycyjne role społeczne i patriarchat jako główną przyczynę współczesnego ucisku kobiet. Mężczyźni przedstawiani byli dość rzadko, a jeżeli już to w negatywnym świetle, jako oprawcy winni nieszczęścia kobiet, podobne do zwierząt potwory lub siła zagrażająca wolności i bezpieczeństwu naszej płci. Autorki bez skrępowania sięgały też po symbole religijne czy narodowe i zestawiały je w prowokacyjnych, zwykle niesmacznych, kontekstach. Z zachwytem i czcią odwoływały się jednak do dawnego kultu kapłanek, mistyczek, mitycznych bohaterek, doszukując się w tych odwołaniach matriarchalnej siły oraz męczeńskiej ofiary. Odniosłam wrażenie, że cielesność oraz prymitywne instynkty były jednym z najważniejszych motywów poruszanych w wystawianych przez artystki pracach. Wiele dzieł emanowało wręcz wulgarną erotyką i szokowało niespotykanymi formami.


Iwona Demko, Dzielna Dziewica, 2010
 

Iwona Demko, Saint Mother, 2011

Ze względu na ogromną różnorodność, niemożliwe jest, aby wszystkie dzieła z wystawy "Woman Art Power" przypadły do gustu każdemu odbiorcy. Odważne zestawienie charakterystycznych twórczyń pozwoliło jednak na wzbudzenie wachlarza emocji i zaprezentowanie na małej przestrzeni bogactwa sztuki. Wspomniane spectrum emocji zaobserwowałam również u siebie. Niektóre prace zachwycały mnie estetyką, inne odrzucały niedbałym, abstrakcyjnym stylem. Jedne elementy ekspozycji przemawiały do mnie wyrażaną treścią, inne zdawały się jedynie szydzić z bliskich mi oraz wielu Polakom wartości. Część prac celowo zestawiała niepasujące do siebie wątki, tworząc absurdalne historie w celu hiperbolicznego skrytykowania postaw wybranych grup społecznych. Z podziwem patrzyłam na piękne kolory, światło i szczegóły w obrazach Agaty Kus, a dyskomfort wywołały u mnie instalacje Anny Baumgart, Iwony Demko, które w złym świetle przedstawiały Polskę, kobiece macierzyństwo czy Matkę Dziewicę. Krzyż ułożony z żelków Haribo, autorstwa Sabiny Twardowskiej, trudno mi odczytywać inaczej niż jako profanację świętego symbolu.


Agata Kus, Idol, 2019 
  
Olga Dmowska, Deser Życia, 2017

Poza wymienionymi już nazwiskami artystek, na wystawie zobaczymy prace: Beaty Ewy Białeckiej, Julii Curyło, Martyny Czech, Olgi Dmowskiej, Moniki Falkus, Anny Grzymały, Doroty Hadrian, Hanny Krzysztofiak, Katarzyny Kukuły, Jadwigi Sawickiej, Heleny Stiasny, Sabiny Twardowskiej, Alex Urban, Ludmiły Woźniczko, Agaty Zbylut oraz dwóch radomskich twórczyń związanych z Naszym Uniwersytetem – Bożeny Klimek-Kurkowskiej i Katarzyny Pietrzak.

Wiele osób, całkiem słusznie, oburzy się na "Woman Art Power", określając ją sztuką krytyczną, wulgarną i prowokującą. Jednocześnie warto zauważyć, że w Radomiu rzadko można doświadczyć tego rodzaju ekspozycji. Chodząc tego dnia po salach Elektrowni odniosłam wrażenie, jakbym zwiedzała wystawę jednej z warszawskich galerii. Znane, młode artystki i ich kontrowersyjne instalacje nie są codziennością naszego radomskiego środowiska muzealno-galeryjnego. Czy powinniśmy życzyć sobie więcej podobnych wystaw w naszym mieście? Jedni odpowiedzą: "Oczywiście, to poruszy opinię publiczną i uczyni miasto żywszym ośrodkiem kulturalnym", inni natomiast zakrzykną: "Nigdy więcej podobnej, oburzającej postmodernistycznej antykultury!". Mnie osobiście trudno jednoznacznie ocenić tę wystawę. Z jednej strony mogę wyrazić uznanie dla warsztatu i talentu większości malarek, z drugiej jednak muszę podkreślić zniesmaczenie towarzyszące mi podczas obserwowania tych najbardziej wulgarnych instalacji oraz duży niepokój, który wzbudziły we mnie treści wyśmiewające religię katolicką, pragnące obalić tradycyjny porządek społeczny i sprowadzające mężczyzn do roli oprawców.


Sabina Twardowska, Eat, pray, obey, 2022 
 
Martyna Czech, Twój świat spłonie, 2020

Czy mogę polecić tę wystawę wszystkim, którzy dotąd jej nie widzieli? Na pewno nie każdemu. Nie tym, którzy chcą zachwycać się pięknem, estetyką sztuki i przeżywać pewnego rodzaju katharsis, ale jedynie tym, którzy niezależnie od wyznawanych poglądów są zaintrygowani sposobem, w jaki część współczesnych artystek opisuje świat i kobiecość. Ja właśnie tak postanowiłam potraktować omawianą ekspozycję. Jako interesujący materiał badawczy, służący mojej głębszej ocenie współczesnego środowiska artystycznego i całego społeczeństwa. Jako spojrzenie na świat oczyma innych, bardzo pewnych siebie kobiet, w większości o dalekich mi poglądach feministycznych. Jedynie dzięki takiemu nastawieniu mogłam z "Elektrowni" wyjść nie tylko oburzona, ale też zaciekawiona, zadowolona i zainspirowana, a w konsekwencji nie zarysować w tej recenzji czysto negatywnego wizerunku "Woman Art Power".

Zuzanna Okulska-Bożek