– Postrzegani jesteśmy dobrze z prostej przyczyny, że to już 30 lat minęło, jak prof. Aleksander Olszewski zakładał ten wydział. Pod koniec XX wieku byliśmy bodajże piątym albo szóstym wydziałem, który zaczął funkcjonować na arenie artystycznej jako jednostka, która prowadzi kształcenie artystyczne na poziomie akademickim. Powstała w tym czasie organizacja, która nazywała się OMREA – Ogólnopolska Międzyuczelniana Rada Edukacji Artystycznej. Spotykaliśmy się co jakiś czas. I muszę powiedzieć, że podczas tych spotkań widziałem, że nasz Wydział Sztuki jest w bardzo dobrym miejscu, jeżeli chodzi o ogólnopolską arenę artystyczną funkcjonującą na uniwersytetach. Obecnie jest tak samo – mówił prof. Andrzej Markiewicz, dziekan Wydziału Sztuki Uniwersytetu Radomskiego, w rozmowie z Zuzanną Okulską-Bożek.
Zachęcamy do wysłuchania rozmowy w formie podcastu na naszym kanale na YouTube. Jeżeli spodobał Ci się ten materiał podziękuj za niego redakcji twojradom.pl i postaw nam kawę.
Jesienią 2023 roku w galerii Kamienicy Deskurów została otwarta wystawa pod tytułem „30 lat Wydziału Sztuki Uniwersytetu Radomskiego”. Finisaż stanowił pewnego rodzaju uroczystość jubileuszową. Był to na pewno czas wielu podsumowań, podziękowań, gratulacji, ale przede wszystkim wspomnień i powrotu do pierwszych lat funkcjonowania wydziału. Czy mógłby Pan Profesor choćby syntetycznie przedstawić jego początki? Z czyjej inicjatywy powstała i rozwijała się artystyczna część Uniwersytetu Radomskiego? Czy była to droga przysłowiowo usłana różami, czy raczej była trudna?
Był to rok 1993. Inicjatorem i pomysłodawcą rozpoczęcia kształcenia artystów na poziomie wyższym był profesor Aleksander Olszewski. Myślę, że dzięki jego determinacji i uporowi kierunek ten w ogóle powstał. Na początku to było takie połączenie wody z ogniem, bo funkcjonował on w ówczesnej… Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Na Wydziale Nauczycielskim na kierunku wychowanie techniczne powstała wtedy specjalność wychowanie plastyczne. Pierwsi absolwenci tego kierunku uczyli się matematyki, a także wszystkich przedmiotów, które mają związek z techniką. Oprócz tego malowali, robili grafiki, uczyli się kompozycji. I taki był początek. Później powstała Katedra Sztuki. I tam, na bazie kierunku wychowanie plastyczne, powstał kierunek edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych.
Trzeba powiedzieć, że utworzenie kształcenia artystycznego w Radomiu było bardzo potrzebne. Z prostej przyczyny, że było na to zapotrzebowanie, dlatego że było i jest w Radomiu Liceum Plastyczne, a po drugie, trzeba też powiedzieć, że w Radomiu jest spore zainteresowanie sztuką. Jest środowisko artystyczne i jest zainteresowanie i tym środowiskiem, tym co ono robi. Poza tym mamy też bardzo ciekawe instytucje kultury, które dalej funkcjonują w naszym mieście, począwszy od Muzeum im. Jacka Malczewskiego, poprzez ówczesne wtedy Muzeum Sztuki Współczesnej, teraz Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, jest Resursa, jest Kamienica Deskurów, są domy kultury. Dzieje się dużo jeżeli chodzi o sztukę i kulturę. Poza tym, to były też potrzeby szkolnictwa ogólnokształcącego.
Trzeba jeszcze powiedzieć, że edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych to był kierunek, który był oparty o kształcenie tak naprawdę przede wszystkim nauczycieli wychowania plastycznego. Ten kierunek miał później pewnego rodzaju zmiany. W niektórych uczelniach postawiono na kształcenie nauczycielskie, gdzie indziej postawiono na kształcenie osób, które będą miały do czynienia z rozwojem sztuki w sensie sztuk pięknych, czyli malarstwa, grafiki, rysunku itd. W naszym przypadku, na samym początku, w programie kierunku edukacja artystyczna była oczywiście zawarta dydaktyka i pedagogika, ale również staraliśmy się rozbudzać w studentach świadomość twórcy oraz odbiorcy sztuki. I trzeba powiedzieć, że gros studentów z tamtych roczników, raz, że pracuje w szkołach, a dwa, jest naprawdę świetnymi twórcami. I to są osoby, które przyjeżdżały do nas z całej Polski, bo takim przykładem bardzo dobrego, wykształconego w tamtych czasach człowieka jest Sylwester Stabryła, który mieszka w Sanoku i jest wspaniałym polskim malarzem.
Taki był początek. Nieduża Katedra Sztuki dość prężnie się rozwijała. Jej pracownicy, mobilizowani przez profesora Olszewskiego, robili kolejne stopnie, kolejne tytuły. Braliśmy udział w wystawach. To wszystko i w tamtych czasach, tak jak i teraz, miało dosyć duże znaczenie. Dzięki tym działaniom pracowników doszło do stworzenia Instytutu Sztuki, a później, w 2007 roku, decyzją ministra nauki i szkolnictwa wyższego utworzono Wydział Sztuki. Trzeba dodać jeszcze, że ten prężny rozwój pracowników wtedy Katedry Sztuki, obecnie Wydziału, doprowadził do tego, że jesteśmy małym, ale bardzo prężnym wydziałem, który posiada prawa doktoryzowania i myślę, że w tym miejscu właśnie warto powiedzieć, że m.in. dzięki naszym staraniom Politechnika Radomska mogła dostać status uczelni akademickiej. A rok temu nasza kategoria B+, została utrzymana, po odwołaniu, ale została utrzymana i dzięki temu, że jesteśmy trzecią dziedziną wśród dwóch dziedzin technicznych, nasz uniwersytet ma teraz taką bardzo piękną nazwę, Uniwersytet Radomski, tak jak Uniwersytet Jagielloński czy Warszawski. To jest, można powiedzieć, w jakiejś części zasługa Wydziału Sztuki.
Jaki stosunek miało radomskie środowisko akademickie i artystyczne do wizji tworzenia Wydziału Sztuki w naszym mieście?
Myślę, że to był stosunek bardzo pozytywny, dlatego że dzięki stworzeniu Katedry Sztuki otwierała się możliwość kształcenia nowych twórców, nie tylko pedagogów i animatorów sztuki i kultury, ale po prostu twórców, którzy mogli zasilić szeregi czy Związku Artystów Plastyków Polskich, czy w ogóle środowisko artystyczne w Radomiu. Jeżeli chodzi o środowisko akademickie, nie mogę za dużo na ten temat powiedzieć, bo to były też moje początki pracy, ale musiało być przychylne, jeżeli była zgoda i rektora ówczesnego i dziekana na to, żeby ten kierunek powstał.
A jak ocenia Pan w ogóle radomskie środowisko artystyczne? Czy absolwenci zasilają jego grono?
Oczywiście, że tak. Nasi absolwenci zasilają instytucje kultury, ale też radomskie szkoły, prowadząc dobrą edukację artystyczną, stają się animatorami, jak już mówiłem, kultury i sztuki. Na przykład w „Plastyku” pracuje trzech albo czterech naszych absolwentów, jeden z nich został teraz wicedyrektorem szkoły. Inny nasz absolwent, a nawet absolwenci prowadzą dział edukacyjny w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia. Nasz absolwent, a zarazem prodziekan tego wydziału profesor Łukasz Rudecki jest dyrektorem artystycznym Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej. Ale też nie można zapomnieć o tym, że absolwent tego wydziału, profesor Mariusz Dański, jest także naszym drugim prodziekanem.
Ogółem nasz wydział stał się miejscem pracy dla licznych jego absolwentów. Począwszy od pani dr Katarzyny Pietrzak, poprzez panią dr Bożenę Klimek-Kurkowską, po byłego już pracownika, dr. Szymona Piastę, który wyemigrował do Chin i tam tworzy. Pracują u nas też mgr Artur Wąsowicz czy dr Marta Orzechowska-Ochnia. W tym roku dołączyło do naszego grona dwoje przesympatycznych młodych studentów, którzy świetnie obronili swój dyplom magisterski, to jest pani mgr Katarzyna Stopka i pan mgr Paweł Woźniak.
Od jak dawna pełni Pan Profesor funkcję dziekana Wydziału Sztuki? Z jakimi obawami, problemami musiał się Pan mierzyć?
Funkcję dziekana pełnię od 2016 roku. Wcześniej miałem dobrego nauczyciela, bo byłem prodziekanem Wydziału Sztuki, kiedy dziekanem był profesor Aleksander Olszewski, osoba, która założyła ten wydział. Z jakimi się borykam problemami? Myślę, że to są problemy wszystkich uczelni w Polsce. Pierwsza sprawa to jest nabór studentów. Bo jak wiemy, mamy okres, kiedy w naszym kraju i nie tylko, mamy dosyć poważny niż demograficzny. I to dało się odczuć we wcześniejszych latach. Natomiast nie chciałbym też zapeszać, ale od dwóch lat nabór na nasze kierunki jest naprawdę bardzo dobry.
Inne problemy są bardzo przyziemne. To są remonty czy bieżące zakupy, które są związane z funkcjonowaniem wydziału, modernizacja infrastruktury. To jest też oczywiście pozyskiwanie nowej kadry, dlatego że kadra też ulega zmianie. Każdy z nas z roku na rok staje się starszy i dochodzimy do momentu, kiedy trzeba zakończyć naszą, nazwijmy to w ten sposób, służbę dla nauki, dla miasta, dla kraju, trzeba wtedy pozyskać nowe osoby, by tutaj pracowały i to osoby, które powinny być pewnego rodzaju wzorami dla młodych ludzi, którzy mają z nimi kontakt.
Kolejna sprawa to rozwój kadry. Trzeba zachęcać młodszych kolegów do tego, żeby osiągali kolejne stopnie naukowe.
Aktualnie na Uniwersytecie Radomskim można podjąć studia na trzech kierunkach artystycznych. Jest to sztuka mediów i edukacja wizualna, grafika oraz architektura wnętrz. Czy w historii Wydziału Sztuki istniały również inne kierunki? A może w planach jest rozszerzenie oferty dydaktycznej?
Zacznę może od początku tego pytania. Najpierw było wychowanie plastyczne, później była edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych, która bardzo długo była samotnym kierunkiem, ale w miarę rozwoju dawaliśmy różne możliwości studiowania na różnych specjalnościach, bo to były studia przede wszystkim pięcioletnie, magisterskie. Z tych specjalności powstały dwa kierunki, które, trzeba powiedzieć, były pewnego rodzaju ewenementem i żałuję, że one nie przetrwały, był to menadżer kultury i marszand sztuki. Kierunki funkcjonowały i nawet dobrze się miały, do czasu jednak.
Czy myślimy o nowym kierunku? Sądzę, że trzeba by się zastanowić nad kierunkiem, który połączyłby, niestety nieistniejące już u nas, wzornictwo i architekturę wnętrz. To jest trochę takie połączenie wody z ogniem, chociaż obydwa kierunki mieszczą się w dawnej dyscyplinie, czyli sztuce projektowej.
Co według Pana jest najważniejsze w edukacji artystycznej studentów? Jak postrzega Pan w ogóle rolę wykładowców w kształtowaniu młodych twórców?
Chęć młodego człowieka do nauki. To jest najważniejsze w każdej edukacji. W przypadku artystycznej edukacji, to jeszcze jest to coś, co jest określane kolokwialnie „talentem”. Trzeba mieć też zamiłowanie i chęć poznania obszaru, który nas interesuje. Bardzo ważne są osoby, które prowadzą edukację, nauczyciele akademiccy. Ich wiedza, umiejętności, zdolności współpracy z młodymi ludźmi. My jako nauczyciele jesteśmy dla studentów jak „cytryny”, które oni mogą wycisnąć, aby dowiedzieć się wszystkiego, co ich interesuje. Ważna jest ta relacja między studentem a wykładowcą, między uczniem a mistrzem, która ma przede wszystkim inspirować i też dodać odwagi młodemu twórcy.
Czy zdarza się, że w toku nauczania dostrzega Pan wybitne jednostki i przeczuwa, że najprawdopodobniej osiągną sukces w świecie sztuki?
Tak, czasem dostrzegam osoby, które są wyjątkowe, ale to czy osiągną one sukces zależy już od nich. Pamiętam jak zdając pierwszy raz na Akademię Sztuk Pięknych do Krakowa, kiedy bardzo chciałem być konserwatorem, miałem spotkanie z panem profesorem Wiktorem Zinem. On wypowiedział wtedy do przyszłych studentów jedno takie zdanie, które chyba wszystkich wtedy nas zastanowiło. Powiedział nam, że nasza obecność w tamtym miejscu świadczy o tym, że mamy chociaż kilka procent talentu. Ale reszta to jest praca. Żeby osiągnąć sukces w świecie sztuki trzeba naprawdę ciężko pracować.
Jak zdaniem Pana nasz wydział postrzegany jest na zewnątrz, zwłaszcza w środowisku akademii artystycznych?
Postrzegani jesteśmy dobrze z prostej przyczyny, że to już 30 lat minęło, jak prof. Aleksander Olszewski zakładał ten wydział. Pod koniec XX wieku byliśmy bodajże piątym albo szóstym wydziałem, który zaczął funkcjonować na arenie artystycznej jako jednostka, która prowadzi kształcenie artystyczne na poziomie akademickim. Powstała w tym czasie organizacja, która nazywała się OMREA – Ogólnopolska Międzyuczelniana Rada Edukacji Artystycznej. Spotykaliśmy się co jakiś czas. I muszę powiedzieć, że podczas tych spotkań widziałem, że nasz Wydział Sztuki jest w bardzo dobrym miejscu, jeżeli chodzi o ogólnopolską arenę artystyczną funkcjonującą na uniwersytetach. Obecnie jest tak samo. Mamy swoją konferencję dziekanów wydziałów artystycznych. Jesteśmy jednym z wydziałów, który bierze bardzo czynny udział w tej konferencji. Jesteśmy bardzo dobrze postrzegani. Myślę, że te 30 lat pracy naszej, żeby znaleźć swoje miejsce wśród szkolnictwa artystycznego na poziomie wyższym, przyniosło naprawdę dobre owoce.
Teraz zahaczę o lżejszy temat. Co roku, zgodnie ez zwyczajem, dla studentów i wykładowców Wydziału Sztuki organizowane są imprezy integracyjne, potocznie zwane „wydziałówkami”. Za ich przygotowanie odpowiedzialne są przede wszystkim najmłodsze roczniki. Podobno dawniej te zabawy nosiły inną nazwę. Czy może Pan opowiedzieć nam o tradycjach związanych z takimi spotkaniami integracyjnymi?
To są bardzo fajne spotkania, bardzo miłe. Organizują je studenci, to jest, tak bym powiedział, główna cecha tych imprez. Kiedyś te imprezy, jeśli mnie pamięć nie myli, nazywały się „podmalówkami”. Ich historia sięga początków funkcjonowania wydziału. Odbywały się w bardzo różnych lokalach w całym Radomiu. Od dwóch lat spotykamy się w Amfiteatrze Radomskim, jest wynajmowana sala, studenci przygotowują całą otoczkę tej imprezy. Jak to wyglądało wcześniej? Wcześniej, nazwijmy to takim starym słowem, były to jakby oczepiny młodego studenta, więc były wymyślane różnego rodzaju konkursy, różnego rodzaju biegi z przeszkodami, żeby młodzi studenci zostali przyjęci do grona studentów Wydziału Sztuki.
Tegoroczna „wydziałówka” była dla mnie miłym zaskoczeniem, dlatego że studenci wymyślili bal przebierańców. Działo się to w karnawał, bardzo dobry czas na tego typu imprezy. Fantastyczna jest inwencja twórcza młodych ludzi, to jak potrafią się świetnie bawić.
Chyba rzeczywiście to piękna tradycja, bo ona pozwala przede wszystkim na zintegrowanie się studentów, ale też na pogłębienie więzi między studentami a wykładowcami.
Tak, oczywiście i to w tych imprezach przecież o to chodzi, żeby studenci poznali swoich wykładowców nie tylko z sal wykładowych i sal ćwiczeniowych, ale żeby zobaczyli, że ci wykładowcy to są bardzo normalni ludzie, którzy potrafią i żartować, potrafią się bawić, potrafią tańczyć, potrafią rozmawiać nie tylko na temat sztuki.
My to potem zawsze pięknie wspominamy. Czy dawni absolwenci utrzymują z Panem kontakt?
Nie tylko ze mną, ale absolwenci utrzymują po prostu z Wydziałem kontakt i są to naprawdę sympatyczne, miłe spotkania. Niektórzy przychodzą tutaj i po prostu sobie pracują, bo mają takie prawo niepisane, że mogą korzystać z pracowni. I co jest ważne, poznają na ulicy, mówią dzień dobry, także widzimy się i jesteśmy w bardzo dobrych kontaktach.
Na koniec zadam pytanie o przyszłość. Jakie są Pana marzenia związane z przyszłością Wydziału Sztuki?
Moje marzenia związane z przyszłością są bardzo proste. Ma istnieć, to jest 30 lat dopiero. Myślę, że cały czas obserwujemy postęp naszego Wydziału, który powinien utrzymać. I to jest moje marzenie.
To jest świetne miejsce pracy dla osób, które chcą kształcić się w obszarze sztuki. I niczym nie odbiega ono od Akademii Sztuk Pięknych. Cały czas pracują z nami profesorowie z różnych ośrodków w Polsce, z Katowic, z Warszawy czy Łodzi.
Życzymy, żeby Wydział Sztuki rozwijał się jak najdynamiczniej, żeby te wszystkie wspomniane przez Pana plany czy marzenia się zrealizowały. Serdecznie dziękuję za bardzo ciekawą rozmowę.
Ja również dziękuję Pani za pytania, za możliwość przekazania tych informacji dla słuchaczy. No i skorzystam z okazji. Wszystkich zainteresowanych, którzy by mieli ochotę studiować u nas, serdecznie zapraszam. Niech przyjdą, niech zobaczą jak to wygląda. Ja jestem do ich dyspozycji.