Kultura i rozrywka Na czasie O tym się mówi Okiem redakcji Publicystyka Radom i okolice Wyróżnione

Człowiek, praca i wiara. Wystawa „Rok polski” naprawdę zachwyca!

Na cmentarzu przy ul. Limanowskiego pochowany jest jeden z najwybitniejszych polskich malarzy – Józef Brandt. W okresie bezpośrednio poprzedzającym Wszystkich Świętych odwiedziłem jego grób. I miałem problem z jego odnalezieniem, nie świecił się na nim żaden znicz. Dostrzegłem jedynie wiązankę złożoną przez uczniów „Plastyka”…

Niestety, zbyt często zwyczajnie nie doceniamy naszego dziedzictwa. Nie potrafimy przeżywać z wykorzystaniem sztuki naszej tożsamości. Nie potrafimy docenić tych, którzy nam to umożliwiają. Całe szczęście nie zawsze. Wystawa „Rok polski” prezentowana w Muzeum im. Jacka Malczewskiego autentycznie zachwyca. Dawno nie widziałem tak świetnej artystycznej opowieści o nas samych. Bez żadnych ideologicznych domieszek (jak np. w najnowszych „Chłopach” Welchmanów). W tym miejscu wielkie ukłony należą się kuratorom wystawy: Adamowi Duszykowi i Ilonie Pulnar-Duszyk.

Rok polski

Przypomnijmy – tylko do końca roku w Muzeum im. Jacka Malczewskiego podziwiać będziemy mogli 150 obrazów Józefa Chełmońskiego, Jacka Malczewskiego, Vlastimila Hofmana, Leona Wyczółkowskiego, Stanisława Kamockiego, Stanisława Witkiewicza, Ferdynanda Ruszczyca, Aleksandra Gierymskiego i innych.

Wystawa podzielona została, tak jak w „Chłopach” Reymonta, na cztery części odpowiadające każdej z pór roku, z których każda charakteryzowała się określonymi świętami liturgicznymi, zwyczajami czy pracami wykonywanymi przy gospodarstwie. Całość otwiera symboliczny obraz – szkic „Orki” Chełmońskiego. Na pierwszym planie widzimy chłopa orzącego pole, postępującego za parą wyprężonych w ciężkim wysiłku wołów. W oddali dostrzec można krzyż. Jak podkreślają kuratorzy wystawy, na tym jednym obrazie zamknięte zostały najważniejsze elementy dawnego życia na wsi – zmaganie człowieka z żywiołem oraz jego wiara w Boga, która nadaje całemu temu wysiłkowi głęboki sens.

Inspiracją do stworzenia takiej malarskiej opowieści była książka „Rok polski. Obyczaj i wiara” autorstwa wybitnej pisarki, autorki niezapomnianej trylogii poświęconej wyprawom krzyżowym, Zofii Kossak.

We wstępie do tej wyjątkowej książki Zofia Kossak napisała:

„Rok polski” pisałam w latach 1953-1954 w czasie mego pobytu w Kornwalii, na farmie Trossel Cottage. Książka ta jest wyrazem uczuć człowieka oddalonego od swojego kraju. Jest ona czymś w rodzaju poetyckiego kalendarza. Podzielona jest, jak każdy kalendarz, na dwanaście miesięcy, których już same nazwy – w odróżnieniu od wielu języków europejskich – zachowują oryginalny ludowy charakter. Każda „kartka” tego poetyckiego kalendarza zawiera opis charakterystycznych dla danej pory roku obyczajów, obrzędów, podań i wierzeń. Zamknięty cykl kalendarzowy „roku polskiego” to doskonały symbol nieustannego powracania do źródeł, do rodzimych tradycji, które stanowią podłoże i osnowę wszystkich treści naszego narodowego życia

Zofia Kossak

My, chłopi

Chłopskie korzenie posiada przytłaczająca większość Polaków. Jest to widoczne szczególnie w Radomiu, którego mieszkańcy w 80-90% wywodzą się właśnie ze wsi. Wystarczy przejść się ulicami naszego miasta po dzielnicach takich jak Zamłynie czy Obozisko. Bez problemu dostrzeżemy tam „wiejskie” pozostałości. Od początku do końca XX wieku Radom powiększył swoją liczbę ludności niemal 4,5 krotnie! To wszystko przede wszystkim za sprawą napływu ludności wiejskiej. Tak więc praktycznie każdy z nas w drugim albo trzecim pokoleniu bez większych problemów doszuka się swoich chłopskich przodków.

A my… jakbyśmy się tego wszystkiego wstydzili. Stroje, muzyka, tańce czy świąteczne zwyczaje – rezygnujemy z całego potężnego dziedzictwa naszej ludowości, bo to „niefajne”, „niepostępowe” i „niemodne”. Oddajmy teraz głos doskonałemu publicyście dwudziestolecia międzywojennego, Stanisławowi Piaseckiemu, który w tekście „Chłopy idą” przenikliwie zauważał:

Kryzys naszej współczesnej cywilizacji jest w znacznej mierze kryzysem osiadłości tzw. elity kulturalnej, cherlającej w wielkich miastach – doniczkach. Urbanizacja i industrializacja z roku na rok coraz to bardziej przemieniała typ życia tych, którzy mienią się być twórcami cywilizacji, w typ życia koczowniczy. Dziś tu, jutro tam, żadnych związań stałych, żadnej ciągłości. Miałkość i sypkość. Więc przy lada wietrze – tuman kurzu i nic więcej

Stanisław Piasecki

Jak dodawał, nowoczesny system gospodarczy „wszystkich zamienił w koczowników, pozbawionych własnego stylu życia, coraz dalszych własnym tradycjom cywilizacyjnym, coraz samotniejszych w szarych miejskich murach”. Jednych „ wywindował ku górze nowoburżuazyjnego, bezstylowego luksusu, małpiarsko naśladowanego z najzewnętrzniejszych, połapanych to stąd, to zowąd cech dawnych, zniszczonych warstw”, a z drugich, liczniejszych, „uczynił bezkształtną masę ludzi, żyjących na przemian to indywidualnymi nadziejami na rockefellerowskie kariery, to zbiorowym gniewem i zaprzysięganiem zemsty”. A jednym i drugich „pchnąwszy raz w koczownictwo, pozbawił najistotniejszego czynnika twórczości cywilizacyjnej: osiadłości, związku z ziemią, łączności pokoleń”.

W Polsce, jako że nie mieliśmy nigdy silniejszej, własnej warstwy mieszczańskiej, twórcami cywilizacji narodowej byli przede wszystkim szlachcic i chłop. Szlachta – to była tej cywilizacji kinetyka, w warstwie chłopskiej był tej cywilizacji potencjał, do którego nieraz sięgano, gdy szlachecka kinetyka słabła w napięciu. Czymże innym, jeśli nie sięgnięciem do złóż kultury ludowej był romantyzm, kiedy szlachecki klasycyzm epoki stanisławowskiej zaczął kostnieć i sztywnieć! Czymże innym, jak nie następną z kolei próbą odnowy był okres Młodej Polski, kiedy już nie tylko sięgnięto do skarbnicy sztuki ludowej po tworzywo, ale z chłopskiej warstwy wydobywać się zaczęli Kasprowicze i Reymonty? (…) Rozróżnienie pomiędzy cywilizacją szlachecką i chłopską ma tu zresztą znaczenie tylko historyczne. To jest cywilizacja jednorodna, na tej samej ziemi wyrosła, przez tę samą przyrodę kształtowana, mająca ten sam styl wewnętrzny, ten sam w najgłębszej swej istocie obyczaj polski. Ważne jest rozróżnienie inne: pomiędzy cywilizacją osiadłą a cywilizacją koczowniczą. Pierwsza jest cywilizacją narodową, której budowniczymi byli szlachcic, mieszczanin i chłop, każdy z nich w takiej mierze, w jakiej jego warstwa brała dotąd udział w życiu publicznym. Druga to produkt industrializacji kosmopolitycznej, ginącej dziś samobójczą śmiercią od sprowokowanego przez nią samą kryzysu gospodarczego, ale zatruwającej jeszcze ciągle atmosferę.

Stanisław Piasecki

Nie wstydźmy się tożsamości

Wystawa „Rok polski” to prawdziwa uczta dla oczu. Przybliża nam ludową stronę naszej historii, a przede wszystkim pokazuje, jak różnorodni jesteśmy jako naród. Każdy obraz to fragment naszej tożsamości, który zasługuje na docenienie. Gwarantuję, że nic podobnego nie odnajdziemy w muzeach Madrytu, Rzymu czy Paryża. Obrazy, które trafiły do Muzeum im. Jacka Malczewskiego są po prostu… swojskie. Dobra sztuka prezentująca coś „naszego” – może być coś lepszego?

Może nadszedł czas, abyśmy wreszcie zaczęli doceniać nasze dziedzictwo kulturowe i artystyczne? Abyśmy zaczęli korzystać ze sztuki jako narzędzia do zrozumienia i wyrażania naszej tożsamości? Abyśmy promowali naszych artystów i ich osiągnięcia?

Wystawa „Rok polski” to krok w tym kierunku. To przypomnienie o bogactwie naszej kultury, tej trochę niestety zapomnianej. To przypomnienie, że sztuka jest nie tylko formą rozrywki, ale także narzędziem do zrozumienia siebie i świata wokół nas.

Bardzo cieszy, że Radom dzięki takim właśnie inicjatywom buduje swoją pozycję na kulturalnej mapie Polski. Dla porządku odnotujmy, że prezentowane eksponaty pochodzą z Muzeów Narodowych w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Kielcach, Poznaniu oraz z Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie, Muzeum Śląskiego w Katowicach, Muzeum Sztuki w Łodzi, Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, Muzeum Wsi Radomskiej, a także ze zbiorów Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu oraz od prywatnych kolekcjonerów.

Wyliczanka ta wskazuje na ogromną pracę naszych muzealników, którym – podkreślmy to ponownie – za ten wysiłek należą się ukłony.

Mam nadzieję, że – jeszcze przez miesiąc – wystawa będzie tłumnie odwiedzana przez radomian i gości z innych miast Polski. Bo w końcu, to my tworzymy naszą kulturę. To my decydujemy, co jest ważne, co zasługuje na pamięć i naszą uwagę. A wystawa „Rok polski” jest we współczesnym wszechobecnym zalewie kiczu czymś naprawdę wyjątkowym… Za małą „zajawkę” niech posłużą poniższe obrazy, które oczywiście podziwiać można w Muzeum im. Jacka Malczewskiego: