Nie może Boga – Stwórcy ogarnąć słaby, ograniczony umysł stworzenia, jakim jest człowiek. Czy to znaczy, że Bóg jest nieosiągalny, niepoznawalny?
W Imię Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego udzielono nam chrztu. W Imię Trójcy Świętej kapłan w sakramencie pojednania odpuszcza nam grzechy. W Imię Trzech Osób Boskich przez znak krzyża błogosławimy posiłek, wyruszamy w podróż, rozpoczynamy każdą modlitwę. W postawię wielkiej czci i szacunku w duchu wdzięczności pochylamy się więc dziś przed tajemnicą Boga w Trójcy Jedynego. Może niekiedy próbujemy rozważać tę prawdę: Jeden Bóg a Trzy Osoby. Ale to trudna prawda. Wolimy raczej oddzielnie mówić o Bogu Ojcu jako Stworzycielu, o Synu Bożym jako Odkupicielu i o Duchu Świętym jako o Uświęcicielu. Każdej Boskiej Osobie przyporządkowujemy szczególną rolę. Ale przecież to jeden Bóg, który wyraża się w Trzech Osobach. on jest sprawcą wszystkiego.
Nauka Kościoła wielokrotnie w swojej historii podejmowała pogłębioną refleksję nad prawdą o Trójcy Świętej. Już św. Augustyn starał się przedstawić wewnętrzne życie Boga. Według niego Bóg wyraził siebie w Słowie – swoim Synu i razem z Nim tchnął Ducha. A wewnętrzną zasadą ich życia jest doskonała miłość. Jednak takie rozumowanie, poznawanie Boga niejako od zewnątrz, z boku, nie może nas zadowolić. Nie poznamy Boga, jeśli będziemy spoglądać w Jego kierunku, jak na mebel w mieszkaniu czy obraz na ścianie.
Nie sposób Boga traktować przedmiotowo. To on może spoglądać na nas jako na swoje dzieło, a my przecież jesteśmy Jego stworzeniem. Nie może Boga – Stwórcy ogarnąć słaby, ograniczony umysł stworzenia, jakim jest człowiek. Czy to znaczy, że Bóg jest nieosiągalny, niepoznawalny? Otóż nie. Sam, który stworzył człowieka, którego tak umiłował, że posłał Syna na świat aby go zbawił, pragnie aby i on był poznawany i miłowany. To właśnie w Jezusie Chrystusie Bóg najpełniej jak tylko mógł odsłonił swoje oblicze. Jest to oblicze Boga nade wszystko miłującego. Stąd też nie ma innej drogi do poznania Boga, innego sposobu doświadczenia jego bliskości, jak tylko miłość. I do tak wielkiej zażyłości zaprasza nas sam Bóg.
ks. Mariusz Chamerski