Grant Thornton, firma doradczo-audytorska obecna w Polsce od 32 lat, opublikowała kolejną edycję raportu „Finansowa Ekstraklasa”. Dokument szczegółowo analizuje budżety wszystkich klubów PKO BP Ekstraklasy, a także przedstawia ich przychody, koszty i wskaźniki efektywności. W zestawieniu nie zabrakło miejsca dla Radomiaka, którego wyniki finansowe mogą budzić zarówno refleksję, jak i sporo pytań.
Łączne przychody wszystkich klubów najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 2024/2025 osiągnęły rekordowy poziom ponad 1,27 mld zł – o 102 mln zł więcej niż rok wcześniej. Liderem pod tym względem została Legia Warszawa z wynikiem 230,9 mln zł. Radomiak Radom uplasował się dopiero na 16. pozycji, z przychodami 26,6 mln zł. To wyraźny spadek względem poprzedniego sezonu, kiedy „Zieloni” mogli pochwalić się kwotą 34 mln zł. Za radomianami znalazły się tylko Stal Mielec i Puszcza Niepołomice, które ostatecznie opuściły szeregi Ekstraklasy. Radomiak zdołał utrzymać się sportowo i obecnie zajmuje 9. lokatę w tabeli.
Pod względem przychodów z podstawowej działalności klub ponownie wylądował na 16. miejscu z wynikiem 24,2 mln zł. Transfery przyniosły Radomiakowi 2,39 mln zł, co pozwoliło zająć 13. miejsce w tej kategorii.
Najbardziej niepokojący wydaje się wskaźnik udziału wynagrodzeń w przychodach. W Radomiaku osiągnął on aż 93%, podczas gdy rekomendowana granica wynosi 80%, a docelowy limit ustalony przez władze ligi to 70%. Rok wcześniej wskaźnik w klubie z Radomia wynosił jeszcze 68%. Z puli 24,7 mln zł przeznaczonej na płace, aż 20,56 mln zł przypadło na pierwszy zespół. Administracja klubu pochłonęła 4,01 mln zł, co także wzbudziło zdziwienie kibiców.
Grant Thornton policzył również koszt zdobycia jednego punktu. W przypadku Radomiaka to aż 602 tys. zł – jeden z najwyższych wskaźników w lidze.
Wydatki operacyjne klubu zamknęły się w kwocie 35 mln zł, co plasuje Radomiaka na 14. pozycji w lidze. Na szkolenie młodzieży przeznaczono 0,9 mln zł, co daje 17. miejsce w zestawieniu akademii.
Koszty organizacji spotkań na stadionie przy ul. Struga wyniosły 4,5 mln zł, czyli około 265 tys. zł na mecz. Przychody z dnia meczowego to 5,45 mln zł, co oznacza zysk na poziomie niespełna miliona złotych.
Średnia frekwencja na stadionie Radomiaka to 7 478 osób przy pojemności 8 840 miejsc. Oznacza to wypełnienie trybun na poziomie 85%. W sumie mecze radomskiego zespołu obejrzało 131 132 kibiców. Średni przychód z jednego widza to 42 zł, co daje Radomiakowi 7. miejsce w lidze. Najlepiej pod tym względem wypada Legia, gdzie średnia kwota to aż 94 zł na kibica.
Na tle całej ligi Radomiak słabo wypada w zestawieniu oglądalności. Średnio spotkania „Zielonych” śledziło w telewizji 123 tys. widzów, co daje 15. lokatę. Gorsze wyniki odnotowały jedynie Puszcza Niepołomice, Korona Kielce i Stal Mielec.
Katarzyna Celińska, główna księgowa Radomiaka, zwróciła uwagę w raporcie, że największym problemem jest nieregularność przychodów. Wpływy z biletów, transmisji czy sponsoringu mocno zależą od wyników sportowych i sezonu, co utrudnia długofalowe planowanie. Dodatkowo wysokie koszty stałe – pensje piłkarzy, utrzymanie obiektów czy podróże – znacząco obciążają budżet.
Największym wyzwaniem dla klubu pozostaje dywersyfikacja źródeł finansowania. Uzależnienie od jednego sponsora lub dotacji jest ryzykowne, dlatego Radomiak musi szukać nowych form zarobkowania – od sprzedaży biletów i gadżetów, przez organizację wydarzeń, aż po działania w sieci.
Zauważmy również, że niektóre liczby przedstawione w raporcie budzą wątpliwości wśród kibiców i obserwatorów. Zdziwienie wywołały m.in. dane dotyczące liczby sprzedanych karnetów oraz koszulek – wskazujące na rekordowe wartości, które według sympatyków klubu nie miały miejsca. Zastrzeżenia pojawiają się również przy wysokości wynagrodzeń administracji oraz różnicach w rozliczeniach transferowych względem danych publikowanych przez portale branżowe.
Źródło: Grant Thornton / Radom24