Historia św. Andrzeja Boboli nie kończy się po jego męczeńskiej śmierci. Poszukiwanie trumny z jego doczesnymi szczątkami i liczne przeszkody z rozpowszechnieniem jego kultu są przykładem na to, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Pan Bóg zawsze ze zła wyprowadza dobro. Natomiast liczne utrudnienia przyczyniają się do Jego jeszcze większej chwały.
Zachęcamy do lektury pierwszej części historii św. Andrzej Boboli: „Św. Andrzej Bobola – niezłomny duszochwat”. Jeśli spodoba Ci się ten artykuł, zapłać za niego stawiając autorowi symboliczną kawę.
Z czasem o ojcu Boboli zupełnie zapomniano. Potraktowano go jak zwykłego zakonnika. O przypomnienie jego postaci postarał się sam Bóg. Przyczyniły się do tego pewne wydarzenia historyczne z XVIII w. W wyniku wybuchu wojny domowej pomiędzy Koroną a Litwą, kraj podzielił się na dwa obozy. Jeden reprezentowali zwolennicy Augusta II, a drugi zwolennicy Stanisława Leszczyńskiego, narzuconego przez Szwedów. Wkrótce do wojny dołączyły inne kraje. Rzeczpospolita była pustoszona przez wojska saskie, konfederackie, szwedzkie i moskiewskie. Skutkami tej wojny najbardziej dotknięte były okolice Wilna i Pińska. Napaści, zbrodnie i utrata dóbr klasztornych zagrażały wspólnotom zakonnym, w tym jezuitom pińskim. W obliczu tych niepokojów i zagrożeń, rektor pińskiego kolegium, ojciec Marcin Godebski zamierzał zwrócić się o pomoc, tylko nie bardzo wiedział do kogo. Prosił więc Boga na modlitwie o natchnienie i dobrą radę, jednak żadne rozwiązanie nie przychodziło mu do głowy. Czuł się wobec tego coraz bardziej zatroskany i bezradny. 16 kwietnia 1702 r., gdy udał się na nocny spoczynek, ukazał mu się jezuita o sympatycznym wyrazie twarzy, która niezwykle jaśniała. Powiedział, że nazywa się Andrzej Bobola i że był zamordowany przez Kozaków. Zwrócił ojcu rektorowi uwagę, że protekcji tu na ziemi nie znajdzie i obiecał, że jeżeli zostanie odnaleziona trumna z jego ciałem i oddzielona od innych, wtedy on sam będzie ich ochraniał.
Poszukiwanie trumny z ciałem i pierwszy cud
Poszukiwania nie były łatwe, gdyż od śmierci ojca Andrzeja minęło wiele lat, jednak z Bożą pomocą trumnę udało się odnaleźć. Po trzech dniach do jezuitów przyszedł pewien mieszczanin piński i wręczył im karteczkę z informacją, kto i gdzie jest pochowany w krypcie pod kościołem. Było tam też nazwisko Bobola, oraz data jego śmierci i krótka wzmianka, że został okrutnie zamordowany w Janowie przez niegodziwych Kozaków i przed śmiercią był przez nich rozmaicie dręczony. Po trzech godzinach poszukiwań trumnę odnaleziono. Gdy zdjęto wieko, wszyscy ujrzeli nieco przykurzone, jednak całkowicie zachowane od rozkładu zwłoki, na których widoczne były ślady tortur oraz rany ze skrzepłą krwią. Natychmiast oczyszczono ciało, owinięto je w czyste prześcieradło, nałożono sutannę i czarny ornat, potem przełożono do nowej trumny i umieszczono ją pośrodku krypty, na rusztowaniu. Wkrótce dowiedzieli się o tym mieszkańcy Pińska i rozpoczęły się pielgrzymki do trumny męczennika. Ludzie prosili go o wstawiennictwo przed Bogiem w wielu różnych sprawach.
Andrzej Bobola dotrzymał słowa, które dał ojcu rektorowi i odwdzięczył się. Za spełnienie prośby, uratował nie tylko kolegium jezuitów, ale również całe miasto Pińsk przed nawałą szwedzką oraz ochronił ziemię pińską przed epidemią, która zebrała duże żniwo w innych rejonach kraju.
Początek kultu i duże trudności z jego rozpowszechnianiem
Cud, który miał miejsce w Pińsku rozpoczął kult ojca Boboli zarówno pośród prostego ludu, jak i szlachty oraz magnatów. Aby go bardziej rozpowszechnić jezuici musieli zebrać o nim jak najwięcej informacji i sporządzić nowy, dokładniejszy życiorys. Zbierali o nim wiadomości z różnych miejsc. Zajęło im to kilka lat. Nowy życiorys nie był w pełni szczegółowy, ale wystarczał do rozwijania kultu męczennika z Polesia.
Dla upamiętnienia jego tragicznej śmierci, postawiono dwa krzyże w miejscu, gdzie go pojmano i uprowadzono. Jednak po wielu latach krzyże zostały stamtąd zabrane przez sowietów. W rynku Janowa Poleskiego, dokładnie w miejscu, gdzie był katowany i zamordowany, wzniesiono pomnik i umieszczono na nim obraz o. Andrzeja Boboli.
W dokumentach archiwalnych, znalezionych w Grodnie, zachował się raport sporządzony dla gubernatora grodzieńskiego z dnia 6 września 1866 r. Opisano w nim pomnik i osobę, którą przedstawiał oraz przyczynę jej śmierci. Informacja brzmiała: „Bobola był misjonarzem i w czasie konfederacji w 1657 r. został zabity w starciu konfederatów z wojskami rosyjskimi”. Wśród dokumentów znajdowała się również korespondencja z 1866 r. pomiędzy dwoma gubernatorami: wileńskim i grodzieńskim. Z listów wynikało, że zamierzano nadać pomnikowi narodowe znaczenie i stopniowo zacierać pamięć o jezuickim męczenniku. Proponowano też, aby w miejsce obrazu umieścić pozłacaną tablicę, gdzie wypisane by były nazwiska i daty śmierci żołnierzy rosyjskich, którzy zginęli w potyczkach z „rebeliantami” pod wsią Gorki niedaleko Janowa. Zamiast obrazu ojca Boboli, zamierzano umieścić podobiznę Aleksandra Newskiego (wielki książę włodzimierski, prawosławny święty). Planowano każdego roku uroczyście obchodzić rocznicę bitwy pod Gorkami, odprawiając przy pomniku nabożeństwo żałobne za poległych żołnierzy rosyjskich, oraz w intencji cara i za Rosję.
Prawdopodobnie pomysł wprowadzono w życie i kapliczkę przebudowano. Świadczy o tym fotografia pomnika, którą zrobiono przed zniszczeniem go po II wojnie światowej. Opis pomnika i fotografia znacznie różnią się od siebie. To oznaczało, że kult św. Andrzeja nie był mile widziany przez niektórych ludzi i robili oni wszystko, aby jego rozszerzaniu się zapobiec. Jednak to była już walka z siłami nadprzyrodzonymi, z którymi zwykli śmiertelnicy zwyciężyć nie mogą. O rozwój swojego kultu zadbał sam Andrzej Bobola.
W 1712 r. rozpoczęły się starania o proces beatyfikacyjny ojca Andrzeja i to za sprawą króla Augusta II, który był wdzięczny męczennikowi za wysłuchanie modlitw i powrót do zdrowia. Zarówno on, jak i jezuici oraz władze kościelne wystosowywali do papieża prośby o beatyfikację. Najpierw wszczęto proces informacyjny na szczeblu diecezjalnym, który trwał do 1719 r. Potem w 1727 r. podobny proces odbył się w miejscu męczeństwa ojca Andrzeja, w Janowie Poleskim, a następnie odbyły się procesy apostolskie w dwóch miejscach: w Wilnie i w Łucku. W lutym 1755 r. papież Benedykt XV uznał, że ten niezłomny kapłan, może być zaliczony do grona Męczenników Kościoła, gdyż poniósł śmierć za wiarę. Ojciec Święty wydał stosowny Dekret i od tej chwili Andrzej Bobola mógł być nazywany Sługą Bożym.
Beatyfikacja była często przesuwana w czasie, mimo, że wszystko było do niej przygotowane. Jednym z powodów były szerzące się po Europie w XVIII w. prądy zmieniające ludzkie myślenie: racjonalizm i oświecenie. Ówcześni papieże musieli pisać wiele różnych dokumentów, w których informowali o zagrożeniach czyhających w tych błędnych naukach.
Tymczasem trumna z ciałem Sługi Bożego znajdowała się kościele jezuitów w Pińsku, do 1808 r. Z szacunkiem dla jego doczesnych szczątków odnosili się nawet unici, którzy otrzymali ten kościół od Augusta Poniatowskiego. Gdy nastąpił drugi rozbiór Polski i Pińsk był we władaniu Rosji, caryca Katarzyna II odebrała go unitom i przekazała prawosławnym bazylianom. Ci z początku otaczali ciało szacunkiem, lecz w momencie, gdy kult Ojca Boboli rósł, przełożony cerkwi postanowił poinformować o tym synod i prosił o radę, w jaki sposób go zatrzymać. Zdecydowano, że należy to wyciszyć, a potem trumnę zakopać w ziemi. Jeden z zakonników prawosławnych poinformował o tym katolików i ci natychmiast zaczęli działać. Udali się do jezuitów i stanowczo domagali się, aby ci zainterweniowali u władz państwowych i prosili o pozwolenie przeniesienia trumny z ciałem ojca Andrzeja do kościoła w Połocku. Władze oraz Generał Zakonu Jezuitów wyraziły zgodę i nocą 29 stycznia 1808 r. przewieziono trumnę z relikwiami męczennika. Mieszkańcy Połocka z entuzjazmem przyjęli swojego nowego patrona, przywitali go z zapalonymi świecami i procesyjnie wprowadzili trumnę z jego ciałem do kościoła. Umieszczono ją w podziemnej krypcie. Jezuici otoczyli relikwie czcią. Każdego dnia schodzili do podziemi kościoła i modlili się. Na opiekuna relikwii wyznaczono rektora jezuickiego kolegium i jego następców. Kult ojca Andrzeja Boboli wzrastał z każdym dniem, jednak znowu stawały kolejne przeszkody.
Trudna droga do beatyfikacji
13 marca 1820 r. na podstawie dekretu wydanego przez cara Aleksandra, jezuici zostali wydaleni z terytorium Rosji. Ciało ojca Andrzeja musiało zostać w Połocku. Staraniami miejscowej szlachty, którą jezuici prosili o pomoc, zebrano podpisy na dokumencie stwierdzającym tożsamość ojca Boboli. Były tam podpisy przedstawicieli ziemian i urzędników. W wyniku tego, dobra jezuickie oddano pijarom i od tej chwili to oni roztoczyli opiekę nad trumną z ciałem męczennika z Polesia.
W 1826 r. wznowiono proces beatyfikacyjny. Obejmował on pontyfikaty trzech papieży: Leona XII, Piusa VIII i Grzegorza XVI.
W 1830 roku również pijarzy stali się niewygodni dla rosyjskiego rządu. Kolegium jezuickie przekształcono w szkołę dla kadetów, a do kościoła sprowadzono popów. Relikwie Andrzeja Boboli przeniesiono do kościoła ojców dominikanów i w tamtejszej osobnej kaplicy miały oczekiwać na zbliżającą się beatyfikację. Potrzebny był jeszcze tylko dokument, stwierdzający, że rzeczywiście ciało męczennika pozostaje bez śladów rozkładu. Taki akt sporządzono 23 października 1851 r. Niestety dowiedział się o tym rząd rosyjski i natychmiast zareagował. Przełożeni zakonu dominikanów zostali wywiezieni w głąb kraju, a po trzynastu latach wydalono z Połocka wszystkich dominikanów.
Proces beatyfikacyjny został ukończony przez papieża Piusa IX i to dzięki pewnemu polskiemu kapłanowi, ks. Hieronimowi Kajsiewiczowi. Ksiądz ten przypomniał w swoim memoriale o prześladowaniu polskich katolików i wskazał, że beatyfikacja ojca Boboli jest bardzo potrzebna, gdyż może przyczynić się do ożywienia wiary oraz zatrzymać propagandę, jaką uprawiają na polskich ziemiach wyznawcy prawosławni. Zaznaczył także, że dla wielu Polaków, ten heroiczny męczennik byłby wzorem wierności Bogu. Papież był przekonany co do tych argumentów, ale wkrótce znów pojawiły się różne utrudnienia. Do ogłoszenia Polaka błogosławionym nie chciały dopuścić rosyjskie władze i na rozmaite sposoby utrudniały kontakt ze Stolicą Apostolską. Jednak Pan Bóg pokrzyżował ich niecne plany.
Trzecia część z serii artykułów o św. Andrzeju Boboli już w przyszłym tygodniu ukaże się na portalu twojradom.pl.
Źródło: „Duszochwat ze Strachociny” ks. Józef Niżnik