Na czasie O tym się mówi Publicystyka Radom i okolice Społeczeństwo Wyróżnione

„Mazowizacja” Ziemi Radomskiej – fobia regionalistów czy realne zagrożenie?

„Wyrzekanie się własnej tożsamości regionalnej po prostu nie opłaca się z «rozwojowego» punktu widzenia. Wbrew pozorom tożsamość to nie tylko «zabytki», «poezja patriotyczna» czy «fetysz regionalistów». Współczesne teorie rozwoju są zgodne co do jednego: najważniejszym jego czynnikiem jest człowiek. Twórcza warstwa społeczna: ludzie wykształceni, przedsiębiorczy, mający określone cele życiowe, nie tylko w wymiarze materialnym. Takich ludzi potrzebuje każdy region. Problemem wielu regionów jest to, że tacy ludzie, nawet jeśli tu się rodzą i wstępnie kształcą, potem szybko wyjeżdżają. Dlatego do pożądanych przymiotów twórczej warstwy społecznej dodaje się jeszcze jeden: zakorzenienie. Zakorzenienie przekłada się na motywację, by zrobić coś pożytecznego dla swoich ziomków” – pisze dr Łukasz Zaborowski na łamach twojradom.pl.

Obrazek 1. Z centrali

W portalu „Gazeta.pl”, w dziale „Kultura” czytamy: „«Znachor» już nie z Podlasia. Gdzie kręcili zdjęcia do filmu Netfliksa?” Odpowiedź pada niebawem: „O ile w filmie z lat. 80. bohaterowie mieszkali na Podlasiu (część była prawosławna), to w najnowszej adaptacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza żyją na Mazowszu, niedaleko Radomia”. Że to nie dziennikarska omyłka, upewnia nas kolejny ustęp pod nagłówkiem: „Muzyka rodem z Mazowsza”: „O to, by z ekranu czuć było klimat Mazowsza, zadbali twórcy muzyki. (…) W filmie Gazdy słyszymy trzy pieśni z regionu Mazowsza”.

Obrazek 2. Z miasta

Jedna z radomskich szkół na swoim profilu fejsbukowym przyciąga czytelnika pytaniem: „Co wspólnego z Radomiem ma Zagłoba?” Wpis ma głębszy wydźwięk: „Miasto, które w 1976 r. stawiło opór komunistycznej władzy. Dlaczego więc współczesny Radom staje się bohaterem mniej lub bardziej śmiesznych anegdot i żartów? Dlaczego młode pokolenie wstydzi się przyznać, że mieszka w Radomiu? Być może wynika to z niewiedzy”. Uczniowie postanowili „odczarować fatum wiszące nad naszym miastem” – i pogłębić wiedzę podczas wycieczki. „Bardzo pomocna okazała się Pani Przewodnik, która cierpliwie odpowiadała na pytania. Wszyscy mieszkańcy powinni odbyć taką wędrówkę, wtedy nikt by się nie wstydził, że urodził się w Radomiu. My jesteśmy z tego dumni”. Opis jest naprawdę budujący. Tylko jak to możliwe, że świadomi swojej tożsamości młodzi radomianie rozpoczynają go stwierdzeniem: „Radom to drugie co do wielkości miasto Mazowsza”?

Obrazek 3. Z województwa

A oto podręcznik „Lekcje o Mazowszu. Scenariusze zajęć edukacyjnych”, wydany w roku 2017. „Realizacji tego pomysłu podjęliśmy się my – Samorząd Województwa Mazowieckiego. (…) Główną ideą przedsięwzięcia był rozwój edukacji regionalnej, budowanie więzi lokalnych i poczucia przynależności do regionu wśród najmłodszych Mazowszan” – pisze we wstępie marszałek Adam Struzik. Pierwszy rozdział to „Magiczne miejsce w Puszczy Kozienickiej – tajemnice Królewskich Źródeł”. Po scenariuszu zajęć mamy „Informacje dla nauczycieli”, z których dowiemy się, że Królewskie Źródła to dziś rezerwat przyrody, gdzie „według miejscowej legendy pił wodę król Władysław Jagiełło podczas swoich 23 pobytów na terenie ówczesnej Puszczy Radomskiej”. Wszystko się zgadza, brak tylko wyjaśnienia, że Władysław Jagiełło nie panował na Mazowszu, które wówczas pozostawało poza Koroną, zaś Puszcza Radomska wyznacza północny kraniec Małopolski. W całym podręczniku, liczącym 256 stron, nie pojawia się kluczowa wiadomość, iż „województwo mazowieckie” to tylko współczesna jednostka administracyjna, która ma w granicach również ziemie spoza Mazowsza – krainy historycznej z okresu I Rzeczpospolitej.

Wiele obrazków. Z regionu

To jest nagminne. I niestety celowo czynione przez podmioty prowadzone bądź finansowane przez samorząd województwa mazowieckiego. Regionalna (czyli wojewódzka) Organizacja Turystyczna całe województwo przedstawia pod ujednoliconą marką „Mazowsze”: „Odpocznij na Mazowszu”, „Szlak Książąt Mazowieckich”, „Mazowiecki Szlak Tradycji”, a ostatnio seria „Mazo-coś-tam”. Takie plakaty wiszą w Radomiu, tablice „książęce” stoją przy zamku biskupów krakowskich w Iłży i zamku na wskroś małopolskich Odrowążów w Szydłowcu, zaś logo „tradycji” widnieje na płytach z kajocką muzyką tradycyjną spod Przysuchy. Kuriozalny jest fakt, że w tym przeinaczaniu historii uczestniczą także radomskie instytucje powołane do ochrony dziedzictwa kulturowego. W Muzeum im. Jacka Malczewskiego odbywa się wręczenie dyplomów „Cenny zabytek Mazowsza” – dla małopolskich zabytków w Ziemi Radomskiej. W Muzeum Wsi Radomskiej – przejażdżki pod hasłem „Bryczką po Mazowszu” i inne „Mazo-imprezy”.

Odrobina nauki – o co w ogóle chodzi?

Mamy do czynienia z koszmarnym nieporozumieniem. Po pierwsze trzeba wiedzieć, że są różne porządki regionalizacji – podziału kraju na regiony. Warto umieć je rozróżniać. Czym innym jest podział fizyczno-geograficzny, czym innym historyczno-polityczny, czym innym współczesny administracyjny, jeszcze czym innym etnograficzny, itd. Te podziały mogą być (w jakimś stopniu) wzajemnie uwarunkowane, ale nie pokrywają się. Na przykład: Małopolska, województwo małopolskie, Wyżyna Małopolska, zasięg dialektu małopolskiego – to pojęcia z innych porządków. Radom leży w Małopolsce (prowincja I Rzeczpospolitej), w zasięgu dialektu małopolskiego (określone cechy miejscowej gwary), w pobliżu Wyżyny Małopolskiej (określone podłoże skalne i rzeźba powierzchni), a poza województwem małopolskim (współczesna jednostka administracyjna).

Obecnie Radom znajduje się w województwie mazowieckim, ale nie na Mazowszu. Mazowsze, podobnie jak Małopolska, to pojęcie z okresu I Rzeczpospolitej. Miało określone granice, które należą już do historii, a zatem nie da się ich zmienić. Nazwa dzisiejszego województwa: „mazowieckie” – jest umowna. Nie oznacza, że wszystko, co do tego województwa należy, staje się Mazowszem albo „czymś mazowieckim”. Tak samo jak Iłża czy Szydłowiec, które będąc w dawnym województwie radomskim, nie stawały się jednak Radomiem.

A może to tylko praktyczne uproszczenie?

To próbowało nam wmawiać warszawskie Biuro Planowania Regionalnego, tworząc wojewódzkie dokumenty strategiczne. Piszemy „Mazowsze” zamiast „województwo mazowieckie”, ale przecież „wszyscy wiedzą”, że te pojęcia ściśle rzecz biorąc znaczą co innego. Gdzieniegdzie bywało to nawet wyjaśnione małymi literkami w przypisie. Przecież nikt nie zamierza przeinaczać tożsamości Ziemi Radomskiej! Rzecz w tym, że to tak nie działa. Mnóstwo osób nie ma świadomości, że to tylko uproszczenie. Albo myśli, że jest to uproszczenie „obowiązujące” nie tylko do celów „praktycznych”, ale też wszelkich innych. I w końcu okazuje się, że „uproszczenie” staje się „nową rzeczywistością.” Widzimy, jak „uproszczenie” wkrada się w sferę edukacji i kultury. Powoduje zamęt u młodych, którzy dorastają przy wszechobecnym „Mazowszu” i w końcu zaczynają myśleć o sobie jako o „Mazowszanach”.

Ale właściwie dlaczego nam to przeszkadza?

Po pierwsze dlatego, że to nie jest prawda. A prawda jest wartością samą w sobie.

Po drugie dlatego, że cenimy swoją tożsamość. Cenimy ją z szacunku dla samych siebie. Jako osoba jestem kimś, a nie kim innym. Jeśli nazywam się Onufry Zagłoba, to nie Longin Podbipięta. Jeśli jestem Polakiem, to nie jestem Rosjaninem. Jeśli pochodzę z Radomia, to nie z Koszalina. Nie chciałbym, żeby ktoś dyktował mi, kim mam być, kim mam się czuć. Żeby narzucał mi swoją tożsamość. My cenimy sobie radomskie dziedzictwo, które nijak nie jest dziedzictwem mazowieckim. W imię czego mielibyśmy nagle zacząć określać się jako Mazowsze?

Po trzecie – bo jest to również „praktycznie” niekorzystne dla Radomia. Udając Mazowsze stawiamy się w pozycji peryferyjnej w stosunku do Warszawy. Degradujemy Radom do jakiegoś dalekiego ośrodka satelitarnego w warszawskiej „mega-aglomeracji”. Do miasta bez własnej specyfiki, pełniącego wyłącznie funkcje podrzędne w stosunku do sąsiedniej metropolii. Okazuje się, że właśnie takie (choć błędne!) postrzeganie Radomia jest czynnikiem zmniejszającym zainteresowanie inwestorów. Stwierdzono to w wyniku pogłębionych badań prowadzonych przed tegorocznym Kongresem „Radom Przyszłości”. „Mazowizacja” działa zatem na korzyść Warszawy, zwiększając marginalizację Radomia również w wymiarze gospodarczym.

Tożsamość => zakorzenienie => motywacja => rozwój

Budowanie na kłamstwie jest nie tylko niegodziwe, ale również nieskuteczne. Wyrzekanie się własnej tożsamości regionalnej po prostu nie opłaca się z „rozwojowego” punktu widzenia. Wbrew pozorom tożsamość to nie tylko „zabytki”, „poezja patriotyczna” czy „fetysz regionalistów”. Współczesne teorie rozwoju są zgodne co do jednego: najważniejszym jego czynnikiem jest człowiek. Twórcza warstwa społeczna: ludzie wykształceni, przedsiębiorczy, mający określone cele życiowe, nie tylko w wymiarze materialnym. Takich ludzi potrzebuje każdy region.

Problemem wielu regionów jest to, że tacy ludzie, nawet jeśli tu się rodzą i wstępnie kształcą, potem szybko wyjeżdżają. Dlatego do pożądanych przymiotów twórczej warstwy społecznej dodaje się jeszcze jeden: zakorzenienie. Zakorzenienie przekłada się na motywację, by zrobić coś pożytecznego dla swoich ziomków. Niektórych skłoni do pozostania w regionie, innych do powrotu, a niektórych przynajmniej do życzliwej postawy „z emigracji”. A zakorzenienie w regionie bierze się właśnie z poczucia tożsamości. „Tożsamość jest matką wspólnoty” – powiada mistrz Wincenty Kadłubek.

Kto zawinił i czy można inaczej?

Za zapoczątkowanie przeinaczania tożsamości Radomszczyzny odpowiada marszałek Adam Struzik i podległy mu aparat samorządu województwa mazowieckiego. W tym – niestety – wielu polityków i urzędników z naszego regionu, którzy czy to z lojalności partyjnej, czy z koniunkturalizmu, milcząco na to przyzwalają. Do wszystkiego przykładają się regionalne media, których niezależność jest fikcją, nie tylko zresztą w Radomiu. Przecież żyją z reklam, a marszałek płaci nieźle i, co ważniejsze, regularnie.

A przecież można inaczej. Samorząd województwa podlaskiego podejmuje celowe działania uświadamiające, że nie całe województwo to Podlasie. Że pełnoprawnymi częściami województwa są, z prawem do własnej tożsamości, Suwalszczyzna oraz mazowiecka Ziemia Łomżyńska. To jest rzetelna edukacja regionalna. Na takie działania zdobywa się jedno z najmniejszych, peryferyjnych województw. Tymczasem mazowieckie jest największe i najzasobniejsze, nie tylko finansowo, ale też instytucjonalnie i kadrowo. W czym problem, żeby przedsięwzięcia podejmowane z poziomu województwa odpowiednio „rozszczepić” na kilka wyróżnionych regionów? Żeby każdy z nich miał własną (sub-)strategię rozwoju, markę promocyjną, a nade wszystko oddzielny program edukacji regionalnej? To sprawa jedynie dobrej woli ze strony władz województwa.

Co dalej?

Tej dobrej woli na razie brak. Jest wręcz przeciwnie. Nadzieja radomian na korektę układu województw spotkała się z politycznym odwetem władz marszałkowskich, które nasiliły promocję rzekomej „mazowieckiej jedności”. „Mazowizacja” Ziemi Radomskiej naprawdę zachodzi. Nie wymyśliliśmy tego my, regionaliści, geografowie czy historycy. To nie jest fobia niewielkiego grona oszołomów. To jest realny problem, który osłabiając naszą tożsamość, zmniejsza zakorzenienie w mieście i regionie.

Jest to problem podobny jak „powszechna «beka» z Radomia”, o której pisał niedawno redaktor Adam Szabelak: „przekroczyło to pewną racjonalną granicę.” Wyśmianie, odebranie dobrego imienia, a nawet odebranie w ogóle imienia – czyli tożsamości – to wszystko świetnie wpisuje się w klątwę Czerwca 1976. Na szczęście przywołane wyżej badania wykazują również, że radomian cechuje nadal wysoki poziom patriotyzmu lokalnego. Stąd nadzieja, że kolejne zakusy Warszawy na „spowiatowienie” Radomia spełzną na niczym. Zależy to także od nas samych. Dbajmy o swoją tożsamość. Nie musimy nikogo udawać. Udawanie Mazowsza jest nie tylko żałosne, ale i szkodliwe. Szanując swoją tożsamość szanujemy siebie samych. A musimy sami się szanować, jeśli chcemy, żeby inni nas szanowali.

Dr Łukasz Zaborowski