Czy wiesz, jak zbudowano największą fabrykę broni w Polsce, która od dziesięcioleci stanowi kluczowy element polskiego przemysłu zbrojeniowego? Zapraszamy do przeczytania artykułu, który przybliży historię Fabryki Broni „Łucznik”, jej początki, rozwój i znaczenie w kontekście obronności kraju. Poznaj Radom.
Początki
W listopadzie 1918 roku Polska odzyskała niepodległość. W czasie budowania państwa, naród walczył o przyszłe granice. To czy Polska utrzyma się na mapach świata zależało między innymi od wielkości, siły, umiejętności i wyposażenia narodowej armii.
Nie trudno się domyślić, że w czasach, gdy nasze państwo odbudowywało się, utrzymanie wojska w ryzach było wyzwaniem. Ówczesne siły zbrojne naszego kraju składały się z obywateli, którzy swoje doświadczenie militarne zdobywali m.in. w armii austro-węgierskiej, niemieckiej, rosyjskiej, Legionach Polskich Józefa Piłsudskiego oraz Armii Błękitnej gen. Józefa Hallera.
Wszyscy szkoleni byli w innych warunkach, na innych zasadach, a przede wszystkim na innych broniach. Jedni używali niemieckich „Mauserów”, inni austriackich „Mannlicherów”, jeszcze inni natomiast wykorzystywali rosyjskie „Mosiny”.
Takie funkcjonowanie w warunkach wojennych wiązało się z wieloma problemami. Jednym z nich były trudności w pozyskiwaniu odpowiedniej amunicji oraz części zamiennych do karabinów i rewolwerów. Problem ten nasilił się szczególnie w okresie walk z bolszewikami. Pokonanie okupanta było możliwe dzięki ogromnej ofiarności społeczeństwa oraz poświęceniu armii, której potencjał został wzmocniony przez broń i amunicję zakupioną przez polskie władze we Francji.
Rok 1922 zakończył walki o granice Rzeczypospolitej. Po wojnie naród jednogłośnie doszedł do wniosku, że konieczne jest ujednolicenie struktur militarnych w polskim wojsku. W kwestii organizacji sektora militarnego pojawiły się dwa pomysły. Pierwszy zakładał uzbrojenie polskiego wojska w broń zakupioną za granicą. Drugi z kolei proponował mozolne budowanie sektora zbrojeniowego od podstaw. Wybrano drugie podejście. Za realizację tego przedsięwzięcia odpowiedzialny był Centralny Zarząd Wytwórni Wojskowych.
W tym samym czasie zapadła decyzja o utworzeniu tzw. Trójkąta Bezpieczeństwa, czyli obszaru, w którym skupione zostały zakłady produkujące militaria na rzecz wojska. Obszar ten znajdował się z dala od zasięgów sił niemieckich oraz sowieckich.
Granica zachodnia „Trójkąta Bezpieczeństwa” została ustalona wzdłuż linii kolejowej Dęblin – Radom – Kielce, a następnie biegła wzdłuż Nidy i Dunajca do Nowego Sącza, Jasła, Sanoka i Przemyśla, a ostatecznie ciągnęła się wzdłuż Sanu i Wisły aż do Dęblina.
Następnie Ministerstwo Spraw Wojskowych powołało specjalnie utworzoną komisję odpowiedzialną za wyszukiwanie nowych terenów dla zakładów militarnych. Po pewnym czasie jej przedstawiciele dotarli do Radomia. Nasze miasto idealnie spełniało wymagane kryteria: posiadało doskonałe połączenia komunikacyjne, dysponowało elektrownią, istniały tu małe zakłady metalowe i odlewnicze, a także szkoły zawodowe, które mogłyby w przyszłości kształcić pracowników. Uwaga komisji szybko skupiła się na folwarku „Mariackie”, położonym na południowo-zachodnim obrzeżu miasta, będącym wówczas w posiadaniu Skarbu Państwa. Mimo niewielkiej powierzchni (około 6 ha), teren ten miał strategiczną lokalizację – przylegał do linii kolejowej. Wszystkie te czynniki, wraz z innymi, skłoniły komisję do zarekomendowania Radomia jako jednego z potencjalnych miejsc na budowę dużego zakładu przemysłu zbrojeniowego.
W grudniu 1922 roku do Radomia przybyło dwóch urzędników, których zadaniem było nadzorowanie budowy Państwowej Fabryki Karabinów i Kulomiotów. Pierwszym z nich był inżynier Andrzej Dowkontt z Petersburga, posiadający bogate doświadczenie w zakładaniu wielkich fabryk przemysłowych w Imperium Rosyjskim. Drugą osobą odpowiedzialną za radomską fabrykę zbrojeniową był ppłk Jan Siczek, który zdobył uznanie jako uczestnik akcji przejmowania niemieckich zakładów zbrojeniowych w Gdańsku na rzecz polskich władz. Przez kolejne miesiące koordynowali oni budowę fabryki, która w oficjalnej korespondencji została nazwana Państwową Wytwórnią Broni w Radomiu.
Pierwsze obiekty budowanego zakładu powstały w marcu 1923 roku na folwarku „Mariackie”. Szybko zbudowano m.in. centralę elektryczną, wieżę ciśnień, kuźnię, stolarnie i łaźnię. Wkrótce do tego zestawu dołączyły budynek główny, kotłownia, polerownia, budynek obróbki łoża oraz strzelnica. Na terenie Państwowej Wytwórni Broni w Radomiu wybudowano również duży zbiornik przeciwpożarowy oraz specjalny kanał odwadniający. Wytyczono nowe ulice: Dowkontta, Słoneczną i Szkolną, a dyrekcja zakładu sfinansowała poszerzenie ulic Monopolowej i Bernardyńskiej.
Równocześnie z budową fabryki wznoszono osiedle mieszkaniowe dla pracowników. Obejmowało ono różne standardy domów dla inżynierów, majstrów i robotników, każdy z 3 lub 4 piętrami, ceglaną konstrukcją, betonowymi schodami wyłożonymi terakotą oraz piecami kaflowymi. Mieszkania wyposażono w kanalizację, gaz grzewczy i oświetlenie elektryczne.
W tamtych czasach Radom był znany głównie z nowożytnych kamienic oraz niskiej jakości drewnianych budynków. Mieszkania sfinansowane przez dyrekcję zakładu były niewątpliwie najbardziej nowoczesne w mieście. Niemal natychmiast po oddaniu do użytku pierwszych obiektów fabrycznych rozpoczęto ich wyposażanie w maszyny. W większości pochodziły one z przejętej przez polskie władze fabryki „Herman Knoppe Werke” w Gdańsku, która wcześniej produkowała karabiny „Mauser” wz. 98 dla niemieckiej armii.
Po przeprowadzeniu remontów, napraw drobnych usterek, czyszczeniu i starannym rozmieszczeniu w poszczególnych halach, radomska fabryka dysponowała w 1926 roku 900 maszynami o różnym zastosowaniu. Ich efektywne wykorzystanie było możliwe dzięki wysokiej fachowości personelu.
W tym samym roku zatrudniono 800 pracowników, z których połowa pochodziła z Radomia, a reszta przybyła z innych miast, takich jak Ostrowiec Świętokrzyski, Starachowice, Warszawa i Lublin. Byli to doświadczeni specjaliści przemysłu metalowego, którzy przekazywali swoją wiedzę młodszym robotnikom, dopiero uczącym się zawodu.
Rozkwit
W maju 1926 roku w Polsce doszło do puczu – Józef Piłsudski dokonał zbrojnego zamachu stanu i przejął stery władzy w Polsce. Po jego stronie stanęło 15 tysięcy wojskowych, po stronie rządowej 10 tysięcy. Wydarzenie to było dla naszego państwa swego rodzaju wstrząsem. Wpłynęło m.in. na samo funkcjonowanie kraju, armii oraz jej zaplecza złożonego m.in. właśnie z przemysłu zbrojeniowego.
We wspomnianym roku władze podjęły decyzję, że Centralny Zarząd Wytwórni Wojskowych zostanie zlikwidowany. W jego miejsce powołano grupę kapitałową o nazwie “Państwowa Fabryka Broni w Radomiu”. Ta decyzja pokryła się w czasie z wprowadzeniem przepisów dotyczących prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw przemysłowych, handlowych i górniczych.
Dzięki tym zmianom zakłady państwowe i prywatne mogły w ten sam sposób funkcjonować. Zmiany w prawie skutkowały również roszadami w personelu. Inżynier Andrzej Dowkontt oraz podpułkownik Stanisław Siczek zostali zastąpieni przez nowego dyrektora naczelnego radomskiej fabryki, którym został 1 kwietnia 1927 r. inżynier Kazimierz Ołdakowski, specjalista o dużym doświadczeniu zawodowym i wysokich kwalifikacjach. To właśnie on sprawował władzę w zakładzie, aż do wybuchu II Wojny Światowej.
W momencie objęcia stanowiska dyrektora przez inż. Kazimierza Ołdakowskiego, radomska fabryka dysponowała wszystkimi budynkami przeznaczonymi do produkcji. Brak potrzeby wznoszenia nowych obiektów spowodował, że główny nacisk położono na rozbudowę infrastruktury towarzyszącej. Systematycznie usuwano prowizoryczne obiekty drewniane z terenu fabryki, a w drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku prowadzone były prace mające na celu zabezpieczenie zakładu przed ewentualnymi atakami lotniczymi. Poważniejsze wyzwania wiązały się z wytycznymi władz wojskowych, które nakazywały zwiększenie produkcji zbrojeniowej.
W drugiej połowie lat trzydziestych przeprowadzano symulacje przejścia fabryki na tryb wojenny, co oznaczało pracę całodobową przy pełnych mocach produkcyjnych. Symulacje ujawniły wiele problemów, szczególnie związanych z ciasnotą obiektów i ich niską przepustowością. W odpowiedzi na tę sytuację dyrekcja opracowała plany relokacji niektórych działów produkcyjnych w celu zwiększenia powierzchni użytkowej.
Planowano również budowę nowych obiektów: hali do produkcji rowerów, budynku biura głównego z dużym schronem przeciwgazowym oraz drugiej strzelnicy. Realizację tych inwestycji prawdopodobnie uniemożliwił wybuch II wojny światowej.
Wyżej wspomnianej modernizacji towarzyszyły nieprzerwane wysiłki na rzecz wzmocnienia parku maszynowego. Państwowe Wytwórnie Uzbrojenia otrzymały środki finansowe, w tym kredyt zaciągnięty przez polskie władze we Francji, które przeznaczono na zakup nowoczesnych maszyn i urządzeń, w tym tokarek i obrabiarek. Zakupy te realizowano nie tylko w Polsce, ale także we Francji, Niemczech, Szwecji i Stanach Zjednoczonych, obejmując m.in. obrabiarki, szlifierki, bruzdownice, piece oraz dziesięciotonową maszynę do prób wytrzymałościowych. Choć znacząco wzmocniły one potencjał fabryki, nie rozwiązały wszystkich problemów z parkiem maszynowym. Krótko przed wybuchem II wojny światowej szacowano, że z 2,3 tys. różnych maszyn i urządzeń w zakładzie aż 800 wymagało natychmiastowych remontów i napraw.
Silne wykorzystywanie parku maszynowego wiązało się z rozwojem produkcji zarówno wojskowej jak i cywilnej. W pierwszych latach działalności zakładu, flagowym produktem był „Mauser” wz. 98, czyli karabin, który znajdował się w podstawowym wyposażeniu polskiego żołnierza piechoty. Co ciekawe, w samym 1928 roku z radomskiej fabryki wyszło 54,6 tys. sztuk tej broni. Kolejną ciekawostką jest fakt, że karabiny wychodzące spod znaku radomskiego zakładu były droższe, niż te, które produkowane były w Warszawie. Nasz lokalny zakład umacniała jednak produkcja bagnetów do “Mauser”-ów. Te był produkowane jeszcze jedynie w Krakowie, a dokładniej w zakładach “Perkun”.
Rok 1931 był dla radomskiej fabryki zbrojeniowej czasem upłynnienia i stabilizacji produkcji. W tym okresie jednak do naszego miasta dotarła zaskakująca informacja nadana przez Ministerstwo Spraw Wojskowych.
Wiadomość informowała o tym, że Ministerstwo Spraw Wojskowych podjęło decyzję o całkowitej rezygnacji z produkcji karabinka „Mauser” wz. 98, zastępując go zmodyfikowaną wersją – „Mauser” wz. 29. Mimo że modyfikacja procesu produkcyjnego wiązała się z poważnymi kosztami, fabryka w Radomiu otrzymała znaczącą rekompensatę.
Decyzją ministerstwa, Fabryka Broni w Radomiu została jedynym producentem karabinów dla Wojska Polskiego w kraju. Ten monopol spowodował, że produkcja „Mauserów” – często nazywanych przez żołnierzy „radomiakami” – utrzymywała się na wysokim poziomie. W 1933 roku wyprodukowano 35 tys. sztuk, a w rekordowym 1937 roku aż 65,2 tys. Sztuk.
Produkcja broni długiej w Radomiu została znacząco wzbogacona w połowie lat trzydziestych XX wieku. W kręgach dowódczych Wojska Polskiego ponownie przeprowadzono zmiany w taktyce działań piechoty, powracając do koncepcji walki na większych dystansach, co wymagało karabinów o większym zasięgu niż dotychczas używane. W związku z tym wznowiono produkcję starych, znanych z okresu pierwszej wojny światowej „Mauserów” wz. 98, które po drobnych modyfikacjach otrzymały oznaczenie 98a. W 1936 roku Fabryka Broni w Radomiu wyprodukowała 15,5 tys. tych karabinów, a w 1937 roku, aż 19 tys.
Nie tylko z “Mauserów” Radom słynął. W naszym mieście, na początku lat 30 XX wieku, produkowano także broń krótką – zmodernizowaną wersję belgijskiego rewolweru „Nagan” wz. 95. Broń ta była znana m.in. w przedrewolucyjnej Rosji. W tamtejszych stronach nosiła nazwę „Nagan”. Co ważne, najbardziej znaną bronią krótką produkowaną wyłącznie w Fabryce Broni w Radomiu w okresie międzywojennym był pistolet „Vis” kalibru 9 mm, skonstruowany przez inżynierów Piotra Wilniewczyca i Jana Skrzypińskiego na bazie amerykańskiego pistoletu „Colt” M1911. „Vis” wyróżniał się doskonałymi proporcjami, celnością i niezawodnością działania.
Zdaniem niektórych ekspertów, pistolet „Vis” zapisał się na kartach historii jako jedna z najlepszych broni krótkich. Po czasie zdecydowano, że „Vis” pozostanie w szeregach naszej armii na stałe. Jego produkcję podniesiono do 1 tys. sztuk miesięcznie.
Fabryka Broni w Radomiu wniosła imponujący wkład w uzbrojenie Wojska Polskiego w okresie międzywojennym. Jak wyliczył Wojciech Nalberski, produkcja obejmowała około 470 tys. karabinów i karabinków „Mauser” oraz ponad 30 tys. pistoletów „Vis”. Dodatkowo wytwarzano bagnety, ładownice, pasy, wyciory, pistolety na naboje gazowe i inne akcesoria.
Warto również wspomnieć, że polscy konstruktorzy broni planowali w Radomiu produkcję takich modeli jak karabinek ciśnieniowy, „karabinek Budzyńskiego” czy „karabinek Kuczyńskiego”. Niestety, ostatecznie te projekty nigdy nie weszły do masowej produkcji.
Obok produkcji wojskowej, istotnym aspektem działalności radomskiej fabryki było również wytwarzanie produktów cywilnych. W szczególności, fabryka skupiała się na produkcji rowerów, które cieszyły się ogromnym popytem w międzywojennej Polsce. Po nabyciu w 1929 roku dokumentacji produkcyjnej od dwóch francuskich firm, postanowiono nazwać rowery produkowane przez Fabrykę Broni w Radomiu „Łucznik”, wykorzystując znak graficzny przedstawiający mężczyznę strzelającego z łuku, zainspirowany akwarelą artysty malarza Władysława Skoczylasa. Radomskie „Łuczniki” odniosły ogromny sukces, zarówno na rynku krajowym, jak i międzynarodowym. W 1931 roku produkcja wyniosła ponad 5,8 tys. sztuk, a w 1938 roku aż 19 tys. sztuk. Oferta obejmowała różnorodne modele, w tym trójkołowe rowerki dziecięce, rowery dla kilkulatków i nastolatków, rowery turystyczne, szosowe, półwyścigowe, sportowe, torowe, górskie oraz wojskowe.
Produkty trafiały nie tylko na rynek krajowy, lecz także były eksportowane do Chin, Chile, Brazylii, Syrii, Palestyny i Indii. Sukces „Łuczników” potwierdziły liczne nagrody, takie jak Wielki Medal Złoty na Powszechnej Wystawie Krajowej w Warszawie w 1929 roku oraz Złoty Medal i nagroda „Grand Prix” na III Międzynarodowej Wystawie w Brukseli w 1930 roku.
Oprócz rowerów, produkcja cywilna obejmowała także inne wyroby, takie jak strzelby myśliwskie, kierownice do motocykli „Sokół” oraz różnorodne maszyny i urządzenia, w tym frezarki, szlifierki, rewolwerówki, rozwiertarki i młoty spadowe.
Sukces w dziedzinie produkcji w radomskim zakładzie był wynikiem świetnie wyszkolonej kadry pracowników. W początkach lat trzydziestych XX wieku zakład zatrudniał około 2,5 tys. osób, a tuż przed wybuchem wojny liczba ta wzrosła do około 3 tys. osób, w tym prawie 600 kobiet.
Dla niektórych, praca w radomskiej zbrojeniówce była marzeniem, między innymi dlatego, że osoba za wynagrodzenie pobierane w zakładzie mogła utrzymać siebie, niepracującego partnera i dzieci na dobrym poziomie. W powiatowym Radomiu, gdzie problemy gospodarcze i wysokie bezrobocie były powszechne, sytuacja pracowników fabryki była obiektem powszechnej zazdrości, co zbudowało swego rodzaju legendę zakładu, która niewątpliwie przetrwała do dzisiaj.
Dodatkowo, dyrektor Ołdakowski i jego współpracownicy troszczyli się o załogę, oferując im systematyczną opiekę. W ramach tych działań organizowano różnorodne inicjatywy, umożliwiając pracownikom i ich rodzinom spędzanie wolnego czasu oraz rozwijanie zainteresowań i pasji o różnorodnym charakterze.
Bardzo duża część pracowników zakładu zamieszkiwała, istniejące do dziś, osiedle “Planty”. Mieszkania robotnicze ulokowane tam, miały średnią powierzchnię 50 m2 i były wyposażone w bieżącą wodę, kanalizację, energię elektryczną oraz gaz. Ze względu na to, że znaczną część personelu zakładu stanowili samotni mężczyźni, większość mieszkań stanowiły tzw. kawalerki, składające się z pokoju, kuchni, alkowy, czyli małego pokoju sypialnego przyłączonego do większego pokoju, spiżarni oraz oddzielnej toalety. Ponieważ część mieszkań nie posiadała łazienek, na osiedlu zbudowano fabryczną łaźnię, dostępną dla członków załogi i ich rodzin. Dbano również o małą infrastrukturę miejską – ulice na “Plantach” były regularnie obsadzane drzewami, krzewami oraz ozdobnymi kwietnikami. Dbając o opiekę nad dziećmi pracowników, na parterze jednego z budynków na Plantach uruchomiono nawet przedszkole, mogące zapewnić opiekę dla 180 dziewcząt i chłopców.
Z inicjatywy dyrektora Ołdakowskiego, we współpracy z administracją szkolną, na działce należącej do zakładu przy ul. Szkolnej w 1927 roku wybudowano najnowocześniejszą szkołę powszechną w Radomiu, która otrzymała imię tragicznie zmarłego Prezydenta RP, Gabriela Narutowicza. Do tej placówki uczęszczały głównie dzieci pracowników fabryki. Kolejną ważną inwestycją zakładu, mającą istotny wpływ na życie miasta, było wzniesienie obszernych gmachów Państwowej Średniej Szkoły Technicznej przy skrzyżowaniu ul. Narutowicza i Kościuszki. Szybko zyskała ona reputację doskonale wyposażonej placówki oświatowej, cechującej się wysokim poziomem nauczania. Zgodnie z założeniami, wielu absolwentów tej szkoły miało stanowić nową kadrę dla Fabryki Broni. Oprócz mieszkańców Radomia, do nauki w tej szkole chętnie przystępowali także najzdolniejsi uczniowie z centralnej Polski oraz z odleglejszych regionów.
Co ciekawe, zakład posiadał nawet swoje… kasyno pracownicze, które aż do września 1939 roku, było jednym z głównych miejsc na kulturalnej mapie Radomia.
W radomskim zakładzie zbrojeniowym funkcjonowało także m.in. Koło Polskiego Czerwonego Krzyża, które skupiało w sobie bezwarunkowo każdego pracownika zakładu. To właśnie oni stanowili 70% członków PCK w Radomiu i powiecie radomskim.
Działacze koła skupiali swoje wysiłki na organizacji kursów ratownictwa ogólnego i ratownictwa chemicznego, co pozwoliło na stworzenie doskonale wyszkolonych, umundurowanych oraz wyposażonych drużyn ratunkowych.
Drugą istotną organizacją społeczną, do której należał każdy pracownik zakładu, była Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Jej koło w fabryce broni funkcjonowało od co najmniej 1932 roku, oferując szkolenia z niwelowania skutków ataków chemicznych.
Istnieje duża szansa, że być może to dzięki tej inicjatywie uruchomiono pierwszą w historii Radomia stację meteorologiczną.
Członkowie LOPP odegrali znaczącą rolę w budowie lotniska na podradomskim Sadkowie. Fabryka Broni była pionierem w aktywnym promowaniu sportu lotniczego wśród swoich pracowników, angażując się zarówno w teoretyczne, jak i praktyczne zagadnienia.
Dzięki składkom członkowskim, wsparciu od innych organizacji społecznych oraz dyrekcji zakładu, udało się zakupić szybowiec szkoleniowy typu „Wrona” i przeszkolić własnego instruktora. Podkreślmy, że zakup szybowca wiązał się również z koniecznością posiadania samochodu, który konieczny był do holowania szybowca podczas startu. Ponadto potrzeba było utworzyć również warsztat remontowo-naprawczy.
Czyhające wydatki nie przyczyniły się jednak do porzucenia pomysłu i już w kwietniu 1934 roku na Sadkowie odbył się pierwszy lot szybowca należącego do koła LOPP w Fabryce Broni.
Kolejnym ważnym kołem działającym przy zakładzie było koło kulturalno-oświatowe. Pod jego działalność podlegała m.in. orkiestra, chór męski, zespół mandolinistów oraz zespół teatralny. Co ciekawe, zakład miał oprócz swojego kasyna również swoje własne kino, które nazywało się „Znicz”.
Zarząd zakładu przykładał również uwagę na popularyzowanie sportu. To dzięki nim powstał stadion przy ulicy Narutowicza. Oprócz miejsca do kopania w piłkę powstał m.in. tor kolarski, boisko do koszykówki, kort tenisowy oraz strzelnica. Poźniejsze decyzję doprowadziły do wybudowania basenu.
Rozwój sportu przyczynił się także do powstania zakładowego Klubu Sportowego “Broń”. W ramach jego działalności rozwijano głównie kolarstwo, boks i piłkę nożną. Wielu zawodników, reprezentujących barwy „Broni”, odnosiło sukcesy sportowe na arenach całego kraju.
A więc wojna…
1 września 1939 roku nazistowskie Niemcy zaatakowały Polskę. Agresja ta była ogromnym zaskoczeniem dla radomian, w tym pracowników Fabryki Broni. Władze już wcześniej zdawały sobie sprawę, że w przypadku wojny kluczową rolę odegra lotnictwo. W związku z tym postanowiono uzbroić zakład, rozmieszczając na jego terenie dwa dwudziałowe plutony szybkostrzelnych działek Boforsa kalibru 40 mm. Za sterami armaty przeciwlotniczej stali najprawdopodobniej specjalnie wyszkoleni pracownicy.
Wielu członków załogi zakładu, w tym liczni oficerowie, podoficerowie oraz szeregowi, otrzymało karty mobilizacyjne, które zobowiązywały ich do stawienia się w macierzystych jednostkach. Taka decyzja wywołała niemałe zakłopotanie wśród pracowników, gdyż naruszała wcześniejsze wytyczne, które zakładały pełną sprawność funkcjonowania zakładu oraz jego wsparcie dla polskiej armii.
W trakcie pierwszych dni wojny praca w fabryce przebiegała „normalnie”. Niestety, coraz częstsze naloty niemieckiego lotnictwa nad Radomiem oraz wieści z obszarów objętych walkami wskazywały, że sytuacja Polaków nie należy do najlepszych.
Przełom nastąpił prawdopodobnie 4 września 1939 roku, gdy do miasta dotarły rozkazy nakazujące ewakuację załogi Fabryki Broni na prawy brzeg Wisły. Wówczas to miejsce było uznawane za bastion, na którym można byłoby zatrzymać nazistów. Pracownicy zakładu mieli zostać ewakuowani na Lubelszczyznę, a stamtąd kontynuować podróż na wschód, aby ostatecznie dotrzeć do Łucka – stolicy województwa wołyńskiego, gdzie mieli oczekiwać na dalszy rozwój sytuacji.
Całą ewakuacją kierował nie kto inny, jak inż. Kazimierz Ołdakowski. Nie do końca wiadomo jednak, ilu pracowników poddało się procedurze ewakuacyjnej. Najprawdopodobniej była to grupa licząca kilkaset osób, w skład której wchodzili m.in. członkowie dyrekcji, kadra inżynierska oraz majstrzy z poszczególnych wydziałów.
Z uwagi na niemożność wywiezienia maszyn i narzędzi wraz z personelem, pozostawiono je w Radomiu. Niemniej jednak pracownicy zabrali ze sobą pewną część akt, w tym dokumentację technologiczną karabinów i pistoletów. Prawdopodobnie 5 września 1939 roku kolumna ewakuacyjna przekroczyła most w Dęblinie, kontynuując podróż w głąb Lubelszczyzny. Jednocześnie z fabryki wywieziono również działa przeciwlotnicze, co pozbawiło zakład całkowicie obrony. W Radomiu pozostali pracownicy, których wyselekcjonowano, mieli za zadanie strzec zakładu przed pożarem i kradzieżami.
6 września 1939 roku w Radomiu wybuchła tzw. panika ewakuacyjna, co spowodowało, że budynki fabryki przestały być skutecznie chronione. Prawdopodobnie już następnego dnia Niemcy zbombardowali zakład, powodując całkowite zniszczenie m.in. działu obróbki łoża. Równie dotkliwe straty spowodowały kradzieże dokonywane przez osoby związane ze środowiskiem przestępczym. Wśród grabionych przedmiotów znajdowało się przede wszystkim wyposażenie biurowe, firanki, zasłony, drobne meble, elementy metalowe oraz zgromadzone drewno. Złodzieje również sięgnęli po rowery oraz pistolety, które cieszyły się dużą „popularnością”.
Kiedy 8 września 1939 roku do Radomia wkroczyły niemieckie oddziały, fabryka była już poważnie zniszczona i okradziona. Nikt nie zdawał sobie sprawy, czy okupant wznowi działalność fabryki w trakcie wojny. Jak okazało się w niedługiej przyszłości, pozytywna decyzja zapadła szybko. Pamiętajmy, że niemieckie wojsko głownie opierało się na karabinach systemu “Mauser”. Wśród nazistów dobrą opinią cieszył się także pistolet “VIS”.
Finalnie zarząd fabryki został przejęty przez towarzystwo akcyjne „Steyr–Daimler–Puch” z siedzibą w Lipsku, którego pracownicy wysłani do Radomia mieli teraz ściśle współpracować z niemieckim dowództwem. W rezultacie Fabryka Broni w Radomiu (Waffenfabrik in Radom) wznowiła produkcję już w pierwszych tygodniach 1940 roku, ponownie zatrudniając znaczną część pracowników z okresu przedwojennego. Sytuacja wyglądała inaczej w przypadku kadry inżynierskiej i technicznej, gdzie większość stanowisk objęli żołnierze z III Rzeszy. Warto zaznaczyć, że gdy wybuchła wojna, inż. Kazimierz Ołdakowski uciekł z Radomia do Warszawy. Miał nadzieję, że tam ukryje się przed Niemcami. Jako specjalista od broni, znający wszystkie tajemnice przemysłu zbrojeniowego Polski i jej sojuszników, był narażony na aresztowanie. Niestety, w stolicy hitlerowcy też trafili na jego ślad. Gdy szli po niego do mieszkania, wyskoczył przez okno prosto na bruk.
Jak podają źródła, poziom zatrudnienia Polaków w fabryce został ustabilizowany w 1940 roku na poziomie około 3,5 tysiąca osób. W miarę upływu czasu władze wojskowe wymagały od dyrekcji systematycznego zwiększania produkcji, co wymagało zatrudnienia dodatkowej siły roboczej. W celu minimalizacji kosztów zakład sięgnął po tanią, a wręcz niewolniczą siłę roboczą w postaci żydowskich pracowników przymusowych, którzy byli najpierw sprowadzani z getta, a następnie więzieni w obozie zbudowanym w pobliżu zakładu. Według danych z jesieni 1943 roku, załoga fabryki składała się z niespełna 3,4 tysiąca Polaków, 1,1 tysiąca Żydów, 60 Niemców oraz 80 Niemców etnicznych, czyli tzw. Volksdeutschów.
Podczas okupacji fabryka produkowała uzbrojenie dla Wehrmachtu oraz sojuszników III Rzeszy. W radomskim zakładzie wytwarzano karabiny „Mauser”. Co ciekawe, wszystkie jego części, z wyjątkiem lufy i łoża, były produkowane w Radomiu. Te komponenty były wytwarzane w Niemczech, a finalny montaż karabinów odbywał się w fabryce koncernu Steyr w Oberdonau. Identyczne rozwiązanie stosowano w przypadku pistoletu „Vis”. Niemcy wznowili jego produkcję w Radomiu, gdzie wytwarzano prawie wszystkie części, z wyjątkiem luf. Takie rozwiązanie okupanci przyjęli z obawy, że kompletne sztuki broni wytwarzane w Polsce mogłyby być przejmowane przez struktury konspiracyjne, które dysponowały własnymi montowniami.
Produkcja kompletów części karabinowych i pistoletowych w radomskiej fabryce była na bardzo wysokim poziomie. Pod koniec 1941 roku zakład produkował miesięcznie 15 tysięcy kompletów części do karabinów oraz 5,4 tysiąca kompletów części do pistoletu „Vis”. Jesienią 1943 roku miesięczna produkcja wzrosła do 21 tysięcy kompletów części do „Mausera” i 10,5 tysiąca kompletów części do „Visa”. W pewnym momencie Niemcy rozpoczęli także produkcję pistoletów „Steyr” w Radomiu. Ponadto, na potrzeby niemieckiej armii produkowano rowery i utworzono w zakładzie duże warsztaty naprawcze pojazdów mechanicznych.
Osiągnięcie znaczących wyników produkcyjnych w radomskiej fabryce było możliwe dzięki polityce stałego terroru stosowanego wobec polskiej załogi. Wśród zakładów przemysłowych działających w okupowanym Radomiu, fabryka broni była znana z najtrudniejszych warunków pracy. Robotnicy byli nieustannie narażeni na szykany, wyzwiska, obelgi, a także na dotkliwe pobicia. Każde uchybienie, a nawet kilkukrotne spóźnienie się do pracy, mogło zostać uznane za sabotaż, co groziło osadzeniem w obozie koncentracyjnym.
Fabryka Broni w Radomiu stała się także miejscem martyrologii osób narodowości żydowskiej. Już w 1942 roku, w radomskim getcie utworzono komando robotników przymusowych, których codziennie doprowadzano do pracy w zakładzie. Po likwidacji getta, ocalałych więźniów osadzono w obozie pracy przy ul. Szkolnej (obecnie teren ten przecina Al. Grzecznarowskiego), który w styczniu 1944 roku stał się filią obozu koncentracyjnego na Majdanku. Więźniowie pracowali przymusowo przy produkcji broni w trybie dwuzmianowym, 12 godzin na dobę przez 6 dni w tygodniu. Niemieccy majstrowie stosowali wobec nich przemoc, w tym ciężkie pobicia, a nawet zabójstwa, co potęgowało ich głód i wyczerpanie.
Obóz żydowski przy fabryce istniał do lata 1944 roku, kiedy to jego więźniowie zostali przetransportowani do Auschwitz, a stamtąd częściowo do obozów pracy przymusowej na terenie Niemiec.
Wielu pracowników fabryki zaangażowało się w działalność konspiracyjną. Ich jednym z działań było wykradanie części karabinowych i pistoletowych. Było to możliwe m.in. dzięki ukryciu we wrześniu 1939 roku znacznej ilości luf do pistoletów „Vis”, co pozwalało składać z nich gotową broń. Co ciekawe, taki system prosperował przez dłuższy czas naprawdę dobrze.
Niestety, 19 września 1942 roku doszło do tragicznego starcia na stacji kolejowej w Rożkach, gdzie grupa konspiratorów próbowała wykonać wyrok śmierci na konfidencie Gestapo. W wyniku tej potyczki w ręce Niemców wpadły dwa pistolety „Vis”, które wcześniej skradziono z zakładu. W odwecie Niemcy przeprowadzili masowe aresztowania w Radomiu, skazując na śmierć 50 osób, które stracono na szubienicach rozmieszczonych w różnych częściach miasta.
14 października 1942 roku jedną z tych szubienic ustawiono na trawniku przed głównym budynkiem Fabryki Broni (od strony ul. Ciepłej), gdzie powieszono piętnastu mężczyzn, w tym jedenastu pracowników zakładu. Wielu innych zginęło w innych egzekucjach, a pozostali trafili do obozów koncentracyjnych.
Cena, jaką zapłaciła załoga zakładu za swoją patriotyczną postawę, była więcej niż wysoka.
Fabryka Broni w Radomiu funkcjonowała w ciężkich warunkach okupacyjnych do lata 1944 roku. Przybliżenie się frontu wschodniego do linii Wisły skłoniło Niemców do rozpoczęcia szeroko zakrojonych działań ewakuacyjnych, szczególnie dotyczących zakładów przemysłowych wspierających ich maszynę wojenną.
W wyniku chaosu ewakuacyjnego radomski zakład został całkowicie zdewastowany i obrabowany. Około 500 ciężarówek oraz 480 wagonów kolejowych było załadowanych wyposażeniem fabryki. Zrabowane mienie obejmowało cały sprzęt laboratoryjny i techniczny, wszystkie obrabiarki (szacowane na około 3,5 tysiąca), surowce oraz zdemontowaną infrastrukturę budynków, w tym sieć elektryczną, wodociągową-kanalizacyjną i odlewniczą.
Fabryka, wkraczając w okres powojenny, znajdowała się w stanie całkowitej ruiny.
Czy wiesz, że..
- Pracownicy przedwojennej Fabryki Broni mogli jeść chleb z piekarni FB i robić zakupy w pięciu sklepach należących do, powstałej w 1925 roku, Spółdzielni Pracowników Fabryki Broni „Współpraca”. Po wojnie reaktywowana „Współpraca” prowadziła trzy sklepy spożywcze, piekarnię, masarnię, restaurację, usługi szewskie, krawieckie i fryzjerskie. Od 1949 roku „Współpraca” została wcielona w struktury PSS „Społem”.
- Na terenach należących do Fabryki Broni, przy ulicy Kościuszki na rogu ulicy Technicznej, w latach trzydziestych wybudowano kompleks budynków dla potrzeb Szkół Technicznych. Fabryka Broni nie tylko przekazała działkę, ale także partycypowała w kosztach budowy. W zamian za to, w szkole kształceni byli przyszli pracownicy fabryki.
- W grudniu 1927 roku Fabryka Broni w Radomiu posiadała 2022 maszyny i zatrudniała 836 pracowników. Na koniec 1929 roku w zakładzie pracowało 2300 osób. Na skutek kryzysu w 1933 roku spadło jednak do 1470 osób. Wzrost gospodarczy i rozmach w rozwoju radomskiej Fabryki Broni spowodował, że w 1938 roku zatrudnionych było tam 4860 osób, w tym tylko 360 na stanowiskach umysłowych.
- Szkołę Powszechną im. Gabriela Narutowicza przy ul. Szkolnej 13 uroczyście otwarto 1 września 1927 roku. Była pierwszą w Radomiu szkołą wybudowaną przez władze miejskie. Uczniowie mieli do dyspozycji, oczywiście oprócz klas, szatnie, prysznice, bibliotekę, świetlicę, boisko, ogród. Była przeznaczona głównie dla dzieci i młodzieży z osiedla Fabryki Broni.
- Stadion przy Fabryce Broni imię Marszałka Józefa Piłsudskiego otrzymał prawdopodobnie w maju 1935 roku. Być może był to pierwszy obiekt w Polsce, który otrzymał imię zmarłego Marszałka. Śmierć Naczelnika Państwa w dniu 12 maja 1935 roku zbiegła się w czasie z zakończeniem budowy kompleksu sportowego przy ul. Narutowicza 9 i fakt ten został wykorzystany przez Dyrekcję Fabryki Broni, która bez konsultacji z władzami Radomia zdecydowała o nazwie stadionu.
- Dawno, dawno temu, przez tereny dzisiejszego Radomia, przemierzały stada mamutów. Jeden z nich zakończył swoje życie na terenie obecnej Strefy Łucznik. Radomianie dowiedzieli się o tym fakcie w 1923 roku, podczas prac ziemnych prowadzonych przy budowie Państwowej Fabryki Broni. Na głębokości około 2 metrów natrafiono na szczątki kostne, ciosy i zęby mamuta.
Chcesz wiedzieć jak wyglądały dalsze losy Fabryki Broni „Łucznik” po wojnie? Zapraszamy do odsłuchania wywiadu z dr. hab. Sebastianem Piątkowskim, historykiem radomskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.
Źródło: Fabryka Broni „Łucznik” (Historia opisana przez dr hab. Sebastiana Piątkowskiego) / Facebook Radom. Retrospekcja