Wywiady

„Radom. Siła w podróży”. Rozmowa z Krzysztofem Janurą o samotnej podróży po Europie [FOTO]

 

Małgorzata Stasiak: Wakacje zazwyczaj to kilkudniowy wypoczynek nad morzem czy w górach, w towarzystwie rodziny lub znajomych. Ty wychodzisz naprzeciw i ruszasz w samotną podróż po Europie. Co skłoniło Cię do takiego przedsięwzięcia?

Krzysztof Janura: Dwukrotnie brałem udział w programie Erasmus+, dzięki którym poznałem wielu fantastycznych ludzi m.in. Słowaków, Węgrów, Serbów, Włochów, Macedończyków, była też jedna dziewczyna z Kosowa. Jakiś czas temu pomyślałem, że fajnie by było znów się z nimi spotkać, oczywiście nie w tym samym miejscu i w tym samym czasie, bo to by było niemożliwe. Chciałbym przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej o ich krajach, pozwiedzać je, podszkolić angielski oraz zaprosić z rewizytą do naszego pięknego Radomia. Zacząłem więc pisać do znajomych, pytałem, czy nie znaleźliby czasu dla mnie, czy wskazaliby, co warto zobaczyć w danych miejscach, czy daliby noclegi, jakbym wyruszył w taką podróż. Wstępnie mam zakreślony plan, gdzie będę, kto mnie tam oprowadzi i gdzie będę nocować. Pod znakiem zapytania stoi Albania, jest to miejsce opcjonalne, bo nie wiadomo, jak się wyrobię z czasem. Również z Grecją jeszcze nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nikogo w niej nie mam, ale ludzie z Macedonii tam jeżdżą i zgodzili się mnie po niej oprowadzić.

 

Opowiedz nam, jak wyglądają przygotowania do takiego wyjazdu?

Takie przygotowania trzeba zacząć dużo wcześniej, bo to nie jest coś, co można ogarnąć w kilka dni. Począwszy od zaplanowania trasy, skontaktowania się z ludźmi, do sprawdzenia stanu auta. Oczywiście największe wyzwanie stanowi wyznaczenie trasy i zdecydowanie, co i gdzie warto zwiedzić, bo to nie jest tak, że jestem nieograniczony czasowo. Muszę wszystko rozplanować tak, żeby wrócić w niedzielę i móc spokojnie iść w poniedziałek do pracy. Jak wspomniałem, wstępny zarys noclegów już mam, wiem, kto i gdzie będzie mógł mnie oprowadzić, ale trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. I tu ważną rolę odgrywa auto. W razie, gdybym z jakichś powodów tego noclegu nie miał czy też źle bym się poczuł, to pozostaje samochód. Trzeba w nim wszystko sprawdzić, by w trasie czuć się bezpiecznie i komfortowo. Ponadto należy się też zaopatrzyć w odpowiedni sprzęt, dowiedzieć się, jakie są opłaty za winiety w danych krajach, czy występują drogi szybkiego ruchu, a przede wszystkim pamiętać, że w Europie są różne przepisy, nie zawsze pokrywające się z tymi polskimi.

 

Jak będzie przebiegać Twoja podróży? Dokąd planujesz udać się najpierw, a dokąd na koniec?

Pierwszy nocleg, jaki udało mi się zorganizować, jest w Słowacji w Koszycach, mieście położonym obok granicy węgierskiej. Nie zdecydowałem się na Ljubljanę, bo jest praktycznie na drugim końcu kraju, bliżej Austrii. Gdybym zdecydował się Ljubljanę, to chciałbym pojechać jeszcze do Austrii, do Wiednia, a co za tym idzie, musiałbym wziąć kolejny tydzień wolnego w pracy. Po Słowacji ruszam na Węgry, do Budapesztu. Tam znajomi przenocują mnie w akademiku, a następnego dnia oprowadzą po mieście. Ale to nie koniec mojego pobytu na Węgrzech. Mam w planach jeszcze jeden nocleg miejscowości Szegedi, znajdującej się przy granicy serbskiej. Stamtąd udam się bezpośrednio do Serbii, do Belgradu albo do Nowegogradu. Następnym punktem mojej wyprawy będzie Bułgaria, gdzie też mam znajomych, którzy mnie bez problemu przenocują. Udało mi się również zorganizować miejsce, w którym będę mógł zostawić auto na kilka dni w momencie wylotu do Włoch. Tam zatrzymam się w Milanie, gdzie spędzę ok. 3-4 dni. Następnie wracam do Bułgarii i udaję się do miejscowości Veles pod Skopje w Macedonii. Oczywiście, tam też mam znajomych, z którymi spędzę chwilę czasu. Po Macedonii ruszam na jeden dzień do Kosowa, najbardziej zagadkowego miejsca na całej trasie, bo to jest taki dziki kraj, można powiedzieć, że „wyrzucony” z Europy. Ciekawe jest to, że najłatwiejsze przejście graniczne z Kosowem jest właśnie od strony Macedonii. Początkowo chciałem przejechać do Kosowa z Serbii, ale przeglądając Internet, wyczytałem, że może być ciężko, bo na granicy serbskiej nie patrzą zbyt przychylnie na ludzi. Dodatkowo na całej trasie podróży nie jest mi potrzebny paszport, bo mogę wjeżdżać na dowód osobisty, jedynie w Kosowie będzie mi potrzebny. Po tym ruszam na północ Macedonii, skąd udam się do Grecji, do Salonik i znowu wrócę do Macedonii, tym razem do Bitoli. To będzie ostatni weekend mojej podróży, bo kolejny spędzę na powrocie do domu. Wtedy też podejmę decyzję, co z moim wyjazdem do Albanii. Chciałbym się wyrwać choć na chwilę i udać się jeszcze do Tirany, bo i ktoś na mnie czeka, ale to wszystko będzie zależeć od czasu. Bo tak, jak droga do Europy potrwa ok. półtora tygodnia, tak na powrót planuję góra dwa dni. Bez względu na to, czy pojadę do Albanii czy nie, w drogę powrotną wyruszam z Macedonii, ze Skopje. Ok. 9-10 września muszę być już w Radomiu. Chcę sobie dać jeden dzień odpoczynku, żeby emocje opadły i z nowymi sił iść do pracy. Wiadomo, po każdej takiej podróży dzień w pracy nie chce szybko zlecieć, obfituje w opowieści, pokazywanie filmików i zdjęć.

 

Ciekawi mnie, dlaczego zdecydowałeś się na samotną podróż?

Początkowy zarys wcale nie zakładał samotnej podróży. Wraz z ludźmi ze Sfery Poland, których poznałem przy okazji Erasmusa, planowaliśmy wspólny wyjazd. Mieliśmy jeździć po Europie, promować organizację, opowiadać o naszej podróży, zachęcać do przyjazdu do Polski, a nawet Radomia. W Macedonii mam koleżanki, które mają zespół, i chciałem zorganizować jakiś koncert. Tym bardziej, że jedna z koleżanek należy do jednego z bardziej znanych chórów w Skopje. Plany się zmieniły, ale nie dla mnie. Wiedziałem, że muszę to po prostu zrobić. Mam 27 lat, za mną dwa Erasmusy, więc jak nie teraz, to kiedy? Jest jeszcze plan, żeby znajomy dołączył do mnie w ostatnim tygodniu podróży. Będę wówczas w Salonikach. Miałbym drugiego kierowcę na drogę powrotną, co po tak intensywnym wyjeździe byłby ogromnym komfortem.

 

Boisz się?

Jest delikatny strach. Są w głowie takie myśli, że „co mnie tam spotka”, „co jeśli coś się stanie”, „czy sobie poradzę”, itd. Jak jest druga osoba, zawsze może zareagować, a ja jestem zdany tylko i wyłącznie na siebie. Ale twierdzę, że w życiu trzeba wszystko przeżyć, wszystkiego spróbować. Znajomi też mówią odpuść, nie jesteś wystarczająco przygotowany do takiego wyjazdu, ale stwierdziłem, że pokażę im, a także i sobie, że naprawdę wszystko można. Wystarczy chcieć. A ja chcę. Chcę przetrzeć szlaki dla siebie i dla innych. Udowodnić, że jeżeli ja dam radę, to czemu inna młoda osoba czy grupa przyjaciół nie może zrobić tego samego. Zamiast leżeć na plaży, zrobić objazd po innym kraju, poznać jego kulturę, zobaczyć coś ciekawszego. Jeżeli uda mi się ten wyjazd tak, jak zaplanowałem, to zrobię z tego cykliczne wyjazdy. Może w przyszłym roku uda mi się odwiedzić Portugalię, Hiszpanię? Cała Polska rok w rok tylko morze i góry, a w samej Polsce się nie zamykamy. Można jechać też dalej. Oczywiście o Polsce też nie zapominam. Planujemy ze znajomymi gdzieś raz na dwa tygodnie pojechać do jakiegoś miasta bądź innego miejsca i zrobić coś w rodzaju małego przewodnika po Polsce.

 

Jak można Cię wesprzeć w tym przedsięwzięciu?

Prowadzę akcję crowdfundingową, gdzie zbieram środki. Akcje te działają na zasadzie progów. Ja przyjąłem następujące: od 1 zł i więcej – moja wdzięczność za wsparcie akcji, od 10 zł i więcej – umieszczenie na liście osób na Facebooku, które wsparły akcję, 50 zł i więcej – umieszczenie na Facebooku na liście osób, które wsparły akcje, drobny upominek z losowego miejsca i dostęp do niepublikowanych zdjęć, 100 zł i więcej – umieszczenie na Facebooku na liście osób, które wsparły akcje, koszulka z logiem wyprawy i dostęp do niepublikowanych zdjęć. Dodatkowo poszukuję patronatów, którzy pomogą mi z kupnem jakiegoś sprzętu, np. za jakąś reklamę. Mam zamiar odezwać się także do tak znanych firm jak Red Bull czy Coca Cola. Fajnie, jakby miasto Radom też się do tego przyłączyło, bo punktem mojej wyprawy jest m. in. ocieplenie wizerunku naszego miasta, które jest uważane za światową stolicę szydery. Podróż z Radomirem naklejką albo pluszakiem to by było coś fantastycznego.

 

Właśnie, co do Radomia. Strzelam, że nazwa Twojej wyprawy, "Radom. Siła w podróży" nie jest przypadkowa?

Co do nazwy, to chciałem, żeby wiązała się z naszym miastem, była chwytliwa, łatwa do zapamiętania. Tak jak hasło "Radom siła w precyzji" pokazało, że Radom jest super punktem na rozwój przemysłu precyzyjnego, tak może, jeśli moja wyprawa okaże się sukcesem, Radom stanie się celem tej podróży. Poza tym nazwa też wiąże się z przekazem wyprawy, trzeba być silną i zdeterminowaną osobą, by zdecydować się i zaplanować taką podróż.

 

LINKI:

Akcja crowdfundingowa: https://zrzutka.pl/nzxye7

Fb: https://www.facebook.com/GibonTour/?ref=aymt_homepage_panel

Instagram: https://www.instagram.com/gibon_tour/