Publicystyka Religia Światełko wiary

Radomscy męczennicy: Bł. Bolesław Strzelecki

Bł. Bolesław Strzelecki – kapłan diecezji sandomierskiej. Był rektorem kościoła Św. Trójcy, a potem proboszczem parafii NSJ w Radomiu na Glinicach. Mieszkańcy Radomia zapamiętali go jako dobrego spowiednika, płomiennego kaznodzieję i ofiarnego kapłana. Nadali mu przydomek „św. Franciszek z Radomia”. Zmarł w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz.  

Urodził się 10 czerwca 1896 r. w miejscowości Poniemoń, niedaleko Kowna, w guberni suwalskiej, znajdującej się pod zaborem rosyjskim. Wychowywał się we wsi Kuźnia, niedaleko Szydłowca, gdzie przeprowadził się wraz z rodziną w 1908 r. Był chłopcem pobożnym, ułożonym, życzliwym i inteligentnym. Zawsze starał się pomagać potrzebującym.

Edukację rozpoczął w dwuletniej szkole początkowej w Szydłowcu. Potem na rok przeniósł się do szkoły w Warszawie, a następnie uczył się w Gimnazjum Państwowym w Radomiu. Po gimnazjum wstąpił do Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Jako diakon posługiwał w parafii pw. św. Michała Archanioła w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Święcenia kapłańskie otrzymał 21 grudnia 1918 r. w kaplicy seminaryjnej, z rąk biskupa pomocniczego diecezji sandomierskiej Pawła Kubickiego. Zaraz po święceniach ponownie trafił na parafię św. Michała w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zaraził się wówczas tyfusem plamistym, niosąc pomoc chorym. Wyleczył się niego z wielkim trudem.

W 1919 r. został skierowany na dodatkowe studia teologiczne na Uniwersytet Warszawski. W 1920 r. mianowano go na kapelana wojskowego 72. Pułku Piechoty w stopniu majora, służby czynnej. Organizował duszpasterstwo w jednostkach wojskowych. W późniejszych latach był kapelanem rezerwy.

W 1923 r. ukończył studia doktoratem z prawa kanonicznego. 3 września 1924 r. został mianowany prefektem Szkoły Handlowej Stowarzyszenia Kupców Polskich (obecnie Zespół Szkół Ekonomicznych). W 1930 r. poświęcił pierwszy sztandar tej szkoły. Widniał na nim wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej.

Uczył także w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Żeńskim oraz w Państwowej Szkole Przemysłowej. Biedniejszym uczniom kupował Ewangelie, Dzieje Apostolskie, książeczki do nabożeństwa i różańce. Jedna z jego uczennic tak wspominała postać ks. Strzeleckiego: „Był wspaniałym nauczycielem, wspaniałym wychowawcą. Krzewił w nas głęboką religijność. Ks. Strzelecki promieniował głęboką miłością do Boga i Ojczyzny. I to nie było teoretyczne”.

Pełnił również posługę spowiednika sióstr zakonnych. Prowadził akcje charytatywne. Sprawował opiekę nad dziećmi w Ochronce. Był także diecezjalnym kapelanem Związku Harcerstwa Polskiego i członkiem Ogólnego Zarządu Polskiego Czerwonego Krzyża oraz członkiem zarządów wielu stowarzyszeń kulturalnych i oświatowych. Udzielał się społecznie w Towarzystwie Prawniczym i Towarzystwie Chemiczno-Garbarskim. W 1929 r. został odznaczony Orderem Polonia Restituta V Klasy za społeczną działalność.

6 września 1935 r. objął funkcję rektora kościoła Świętej Trójcy w Radomiu. Pełnił ją do 5 sierpnia 1939 r. Jego zadaniem, oprócz posługi duchowej, było zbieranie środków na dalszą renowację kościoła, którą rozpoczęto w 1927 r. Dzięki zebranym funduszom pokryto blachą dach, otynkowano i pomalowano kościół, odrestaurowano ołtarz w prezbiterium i ołtarze boczne, wykonano ambonę, zbudowano grotę NMP z wodotryskiem, zainstalowano organy, wstawiono 9 witraży, ufundowanych przez kilku parafian a także uporządkowano teren przyległy. Od tamtej pory, kościół Świętej Trójcy stał się miejscem, w którym na modlitwie gromadziła się radomska elita.

Będąc rektorem, pełnił również posługę kapelana więziennego. Co niedzielę odprawiał w więzieniu Mszę św., dbał o to, aby więźniowie podtrzymywali kontakty rodzinne, krzewił wśród nich czytelnictwo. Pomagali mu w tym członkowie organizacji o nazwie Towarzystwo Opieki nad Więźniami „Patronat”. Ich celem było dbanie o stan moralny i materialny skazanych, poprzez ich odpowiednie wychowanie, nauczanie, opiekę i uzdalnianie do pracy zarobkowej.   

Przy tak wielu obowiązkach, jakie miał, nie zapominał o najbiedniejszych. Pomagał im jak mógł. Organizował dla nich zbiórki, a potem rozdawał żywność i odzież. Obdarowani z wdzięczności wypisywali na drzwiach jego domu hasła: „Niech żyje ks. Strzelecki”, „Święty ksiądz”, „Ojciec ubogich”, czy „Przyjaciel dzieci”.

Krótko po wybuchu II wojny światowej, 27 października 1939 r., został po raz pierwszy aresztowany, a wraz z nim wielu wybitnych radomian. Podobno do pilnującego go żołnierza niemieckiego, który straszył, że go rozstrzela, powiedział: „Jeśli taka wola Boża, to ja się na nią zgadzam”.

Po zwolnieniu z aresztu, wrócił do swoich obowiązków. Otaczał m.in. opieką duszpasterską kościół garnizonowy w Radomiu. Z pomocą sióstr zakonnych, które mogły wchodzić na teren obozów jenieckich, znajdujących się na terenie Radomia, organizował ucieczki więźniów. W swojej teczce przynosił dla nich sutanny i nowe dowody tożsamości. 

15 lipca 1940 r. otrzymał nominację na proboszcza parafii Najświętszego Serca Jezusowego na Glinicach w Radomiu. Jako proboszcz dużo czasu poświęcał na osobisty kontakt z wiernymi. Tu także prowadził akcje charytatywne. Rozdawał żywność i odzież najuboższym. Zorganizował kuchnię dla biednych. Podjął się również odrestaurowania tymczasowej kaplicy i kontynuował prace przy budowie nowego kościoła. Parafianie zapamiętali go jako pomocnego i ofiarnego kapłana oraz płomiennego kaznodzieję i dobrego spowiednika. Przez mieszkańców Radomia nazywany był „świętym Franciszkiem z Radomia” lub „Radomskim św. Franciszkiem”.  

6 stycznia 1941 r. w uroczystość Trzech Króli, wygłosił swoje ostatnie kazanie. Miało to miejsce w kościele księży pallotynów na radomskim Młodzianowie. Mówił wtedy do wiernych: „Tak jak spotkała kara Boża biblijnego Heroda tak dosięgnie ona również i dzisiejszych Herodów”. I dodał: „trzeba wierzyć w powstanie narodu polskiego”. Kazanie to odbiło się w Radomiu szerokim echem. Następnego dnia, po Mszy świętej, w momencie rozdawania najuboższym chleba i tłuszczów, został aresztowany przez niemiecką tajną policję państwową. Był przetrzymywany w jednej z cel więzienia radomskiego, w którym Gestapo urządziło swoją siedzibę. Wielokrotnie go przesłuchiwano i torturowano tak bardzo, że po dwóch miesiącach trafił do więziennego szpitala. Udało mu się wtedy przesłać gryps do swoich wikariuszy, w którym pisał: „Dzięki Najwyższemu jestem zdrów i już dwa miesiące poza parafią, ale taka wola Boża i widzę ją wszędzie. Duchowo czuję się bardzo dobrze, zdrowie słabiej, bo żołądek dokucza. Martwię się, że macie dużo roboty, a proboszcz bezczynny. Modlę się w Waszej, drodzy księża, intencji i intencji parafian; tęsknię ogromnie za Mszą świętą… Bóg tak chce. Pracujcie w ciszy i spokoju”. Zarówno kuria diecezjalna, jak i wpływowi mieszkańcy Radomia, czynili starania, aby go zwolniono, jednak nic to nie dawało.

5 kwietnia 1941 r., krótko po utworzeniu na Glinicach getta dla radomskich Żydów, został wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Od tej chwili był już tylko numerem 13002… Dostał przydział do bloku nr 17. Skierowano go do niewolniczej pracy w grupie budowlanej. Z wielką pokorą przyjmował wszystko, co go spotykało, głód, choroby, cierpienie, bicie, poniżenie. Zawsze godził się z wolą Bożą i myślał o innych. W tych bardzo nieludzkich obozowych warunkach, nadal był kapłanem i duszpasterzem. Głosił Słowo Boże, spowiadał, udzielał rozgrzeszenia, podtrzymywał na duchu współwięźniów, którzy tracili sens dalszego życia. Rozwinął także opiekę charytatywną. Żebrał o chleb, który potem rozdawał potrzebującym, zwłaszcza uwięzionym wraz z nim parafianom. Był przez to nazywany „głodomorem”.

Po licznych torturach, ogromnym wyczerpaniu organizmu, spowodowanego nadmierną, ciężką pracą i głodem, a zwłaszcza po bestialskim pobiciu kijem dębowym przez nadzorcę roboczego komando, zmarł w obozowym szpitalu, 2 maja 1941 r. rano o godz. 8.00.

Jeden z uwięzionych kapłanów, ks. Szweda, wspominał:

Nie udało się nam uratować tego człowieka. Nie poznaliśmy na czas jego wielkości. Był już zbyt słaby. Ubył nam towarzysz w walce ze złem, ksiądz, który nie tylko Słowo Boże, ale każdy zdobyty kęs chleba niósł między nas. Chleb ten na równi ze Słowem Bożym podnosił zwątpiałe głowy w górę. Nawet w Oświęcimiu ks. Strzelecki kazał wierzyć w człowieczeństwo.

To ostatnie zdanie widnieje na tablicy poświęconej ks. Bolesławowi, znajdującej się w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Radomiu.

Po śmierci, jego ciało spalono w obozowym krematorium… Na cmentarzu w Jastrzębiu, na rodzinnym grobowcu, znajduje się płyta poświęcona jego pamięci.

Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II, 13 czerwca 1999 r. w Warszawie, razem ze 107 męczennikami II wojny światowej.

W kościele NSJ w Radomiu, gdzie pełnił funkcję proboszcza, znajdują się materialne znaki jego pamięci, takie jak:  

  1. Marmurowa tablica, ufundowana przez parafian i poświęcona przez Ks. Biskupa sandomierskiego Jana Kantego Lorka w 1950 r.
  2. Ołtarz z obrazem bł. ks. Bolesława Strzeleckiego, poświęcony przez Ks. Biskupa Jana Chrapka, ordynariusza diecezji radomskiej w 2000 r.
  3. Dzwon „Bolesław” ufundowany przez proboszcza parafii ks. prał. Stanisława Suwałę i pobłogosławiony przez Ks. Biskupa Seniora Edwarda Materskiego w 2008 r.
  4. Przenośny ołtarz ufundowany w 2012 r., wykorzystywany w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.
  5. Ornat z wizerunkiem bł. ks. Bolesława Strzeleckiego, używany podczas czwartkowych nabożeństw.
  6. Sztandar procesyjny z wizerunkiem błogosławionego.

Źródła: swzygmunt.knc.pl  /  diecezja.radom.pl  /  nsj.radom.pl  /  parafia-wojskowa-radom.pl

Foto: diecezja.radom.pl