Zapowiadane od wielu miesięcy przepisy, które miały ograniczyć działalność medialną samorządów, ostatecznie nie znalazły się w projekcie ustawy medialnej. Choć wcześniej Ministerstwo Kultury mówiło o konieczności uregulowania „samorządówek”, ich zakaz lub przynajmniej ograniczenie nie pojawiło się w finalnej wersji dokumentu. Środowisko lokalnych wydawców nie kryje oburzenia i ostrzega przed dalszą degradacją rynku prasy regionalnej.
Wcześniejsze propozycje ministerstwa zakładały wprowadzenie przejrzystych zasad: biuletyny miały być wyraźnie oznaczone, pozbawione komentarzy i reklam, a ich wydawanie – ograniczone do kilku numerów w roku. W praktyce miało to powstrzymać nieuczciwą konkurencję, bo samorządowe tytuły finansowane są z publicznych pieniędzy i często rozdawane bezpłatnie, co stawia prywatne redakcje na przegranej pozycji już na starcie.
Projekt, który trafił do opinii publicznej, pozbawiony został jednak wszystkich zapisów o samorządowych mediach. Decyzja zaskoczyła branżę. Izba Wydawców Prasy, Stowarzyszenie Gazet Lokalnych i Stowarzyszenie Mediów Lokalnych w swoich stanowiskach piszą, że takie rozwiązanie „osłabia lokalną demokrację”, ponieważ gazet samorządowych nie można nazwać niezależnymi – nie patrzą władzy na ręce, lecz ją promują.
Podobny głos płynie od organizacji społecznych, m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Podkreślają, że publikacje finansowane przez samorządy pełnią przede wszystkim funkcję PR-ową, zastępując rzetelną informację propagandową narracją władz.
Zobacz też:
Andrzej Andrysiak, prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, przyznaje, że sytuacja pogarsza się z roku na rok. W wielu gminach lokalne prywatne redakcje przegrywają w starciu z bezpłatnymi, kolorowymi gazetami samorządowymi, które mają niemal nieograniczone środki i dostęp do urzędowych informacji. Wskazuje też, że problem nie dotyczy wyłącznie małych miejscowości – także duże miasta wspierają własne media, które rozdawane są w ogromnych nakładach, często przewyższających liczbę gospodarstw domowych.
Głośnym przykładem jest Trzebnica, gdzie burmistrz wydaje gazetę w nakładzie większym niż populacja gminy. Lokalni wydawcy nie są w stanie konkurować z takim finansowaniem, a treści w „urzędowym” tytule przedstawiają działania władz wyłącznie w pozytywnym świetle.
Swoją opinię przedstawił również Marek Twaróg, redaktor naczelny Polska Press. Jego zdaniem nawet jeśli zakaz zostałby przywrócony, samorządy mogłyby próbować obchodzić przepisy, zakładając spółki-córki lub powołując zewnętrznych wydawców. Podkreśla jednak, że brak jakichkolwiek regulacji grozi dalszym osłabieniem niezależnej prasy – szczególnie teraz, gdy wiele tytułów regionalnych walczy o przetrwanie.
Ministerstwo Kultury tłumaczy, że priorytetem jest obecnie reforma mediów publicznych oraz wdrożenie Europejskiego Aktu o Wolności Mediów. Zapowiada też stworzenie osobnego programu wspierającego lokalne, niezależne redakcje. Ma on ruszyć w pierwszych miesiącach 2026 roku, lecz na razie nie przedstawiono szczegółów.
Źródło: samorzad.pap.pl / wirtualnemedia.pl

