O tym się mówi Okiem redakcji Polityka Polska i świat Wyróżnione

Wojna rosyjsko-ukraińska. Wnioski dla Polski

24 lutego minął równo rok od brutalnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Co się w tym czasie zmieniło w relacjach polsko-ukraińskich oraz jakie wnioski można wyciągnąć dla naszego narodu?

Artykuł pierwotnie opublikowano w 126 numerze miesięcznika „Twój Radom”.

Polska racja stanu

Polską racją stanu jest bez wątpienia stać na stanowisku integralności terytorialnej Ukrainy. Rosja jest agresorem, który zagraża również nam – a Ukraina jest krajem napadniętym, który w żadnej mierze Polsce nie zagraża. Niepodległość Ukrainy jest więc strategicznie ważna dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej.

Od początku wojny Polska stała się jednym z najaktywniejszych we wspieraniu Ukrainy państw. Nasz kraj oczywiście żadnej wojny w sensie militarnym nie toczy, ale wojna to nie tylko działania zbrojne – oprócz tej militarnej toczy się także wojna dyplomatyczna, informacyjna czy gospodarcza, w której to Polska nadaje kierunek, mobilizując zachodni świat do nakładania kolejnych sankcji na Rosję, a także wspierania Ukrainy, przede wszystkim sprzętem wojskowym. Jest to dobry kierunek działania – pamiętać jednak trzeba o tym, że granica leży tam, gdzie kolejne wsparcie dla Ukrainy może doprowadzić do istotnego i długotrwałego osłabienia polskiego potencjału obronnego. Jak się wydaje – do jej przekroczenia jeszcze daleka droga, szczególnie biorąc pod uwagę intensywną modernizację Wojska Polskiego.

Armia Obywatelska – klucz do bezpieczeństwa Polski

Obecna sytuacja na froncie jest skomplikowana i nie da się stwierdzić kto finalnie zwycięży. Jednak szansa na polepszenie swojej pozycji negocjacyjnej przez Ukrainę jest bardzo realna. Postulowanie w takiej konfiguracji rozpoczęcia rozmów pokojowych i zakończenia działań zbrojnych jest sprzeczne także z polskim interesem narodowym. Zniesienie sankcji nałożonych na Rosję i ograniczenie wsparcia dla Ukrainy wzmocniłoby pozycję Rosji. Zawieszenie broni bez wyraźnej neutralizacji rosyjskiego zagrożenia nie zakończy konfliktu na Ukrainie, a tylko odwlecze ponowny atak odbudowanej Rosji w dogodnym dla niej momencie.

W polskim interesie narodowym leży porażka Rosji w wojnie z Ukrainę i poskromienie jej imperialistycznych ambicji. Polskie koszta wsparcia dla Ukrainy są bardzo duże, jednak są one prawdopodobnie mniejsze od kosztów, które ponosilibyśmy w przypadku osiągnięcia przez Putina sukcesu na Ukrainie. Brakuje jednak wciąż np. gwarancji zabezpieczających pozycję Polski jako głównego zaangażowanego w powojenną odbudowę czy realnego rozwiązania problemu polskiej edukacji. Nasz interes narodowy to nie tylko osłabienie Rosji, ale także załatwianie polskich interesów na samej Ukrainie.

Oprócz tego, obecnie priorytetowym zadaniem władz Rzeczypospolitej Polskiej powinna stać się militaryzacja narodu, unowocześnienie polskiej armii oraz dalsze prace nad umacnianiem naszych granic. Tylko samodzielna zdolność odstraszania jest w stanie zapewnić Polakom bezpieczeństwo. Teorie o końcu historii, a tym samym wojen między narodami należy uznać za całkowicie błędne…

Historia w relacjach polsko-ukraińskich

Historia w relacjach polsko-ukraińskich odgrywa bez wątpienia kluczową rolę. Nierozwiązana kwestia godnego upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej i kult zbrodniarzy na Ukrainie wciąż kładzie się cieniem na wzajemnych stosunkach. Polski rząd niestety nie dopomina się wystarczająco aktywnie o ekshumację ofiar ludobójstwa przeprowadzonego przez bandy UPA.

Ukraina wobec Polski często zachowuje się w sposób, który można określić jako bezczelny, gdy to jej w obecnych warunkach przede wszystkim powinno zależeć na dobrych relacjach. Dla tego kraju to kwestia egzystencjalna, a dla nas „tylko” bardzo ważna. „Bezczelnością” można określić postawę Ukraińców wobec tragedii w Przewodowie – wypieranie się, brak przeprosin i odszkodowań dla rodzin ofiar (a przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zarzuca w tej sprawie Kijowowi celowego działania). „Bezczelnością” była także nominacja na wiceszefa MSZ czciciela Stepana Bandery Andrija Melnyka, a także publikacja na profilu Werchownej Rady zdjęcia Bandery (co prawda dość szybko usuniętego – bez słowa wyjaśnienia). Nie doczekaliśmy się przełomowego gestu władz Ukrainy z okazji rocznicy krwawej niedzieli (może tegoroczna 80 rocznica rzezi wołyńskiej będzie ku temu dobrą okazją?).

W ukraińskim kulcie UPA jest istotny element, który nam Polakom umyka – formacje te nie tylko mordowały bezbronnych Polaków, kobiety i dzieci, ale walczyły także z sowiecką partyzantką, a następnie z Armią Czerwoną i NKWD (de facto również polskimi KBW czy UB). Wyeksponowanie tej działalności, z jednoczesną narracją wskazująca, że ludobójstwo na Polakach to efekt obustronnych działań zbrojnych, których celem była budowa niepodległej Ukrainy, doprowadziło do zbudowania w ukraińskim społeczeństwie wizerunku UPA jako niezłomnych bohaterów walczących o niepodległość Ukrainy. Wobec wydarzeń na wschodzie państwa nastąpiła swoista konsolidacja narodu ukraińskiego. Jak wiemy wspólne mity są w takich sytuacjach niezwykle potrzebne. Doprowadziło to także do wzrostu popularności UPA, czczonego głównie na zachodzie Ukrainy, na terytorium całego kraju.

W wyniku obecnej wojny kult UPA nie maleje, a rośnie to paradoksalnie największy jest w rejonach, w których sympatia do Polaków jest największa. Liczyć można oczywiście, że z czasem będą rosły legendy bohaterów obecnego konfliktu, mało prawdopodobne jest jednak, aby on szybko był w stanie zastąpić kult UPA. Polska natomiast na ten kult nigdy nie powinna się zgadzać, oficjalnie go oprotestowywać, wymuszać na Ukrainie powolne stopniowe ustępstwa, z których pierwszym, a zarazem jednym z najważniejszych byłoby niewątpliwie przeproszenie za tamte wydarzenia, a także przyznanie się do winy. To w obecnych relacjach byłby krok milowy. Kibice Dynama Kijów, mający zgodę z Hutnikiem Kraków wydali oświadczenie, w którym z jednej strony potępili antypolskie działania UPA, przepraszając za nie, ale równocześnie podkreślając, że UPA to ich bohaterowie ze względu na walkę o niepodległość Ukrainy, a szczególnie postawę antyrosyjską. Takie stanowisko władz Ukrainy już byłoby swoistym krokiem milowym w tej sprawie.

Uchodźcy z Ukrainy

W wyniku wojny na terenie Polski znalazły się rzesze uchodźców z Ukrainy. Rozgorzała dyskusja na temat możliwości ich asymilacji w polskim społeczeństwie. Dyskusja ta utrudniana jest przez mity funkcjonujące w polskiej przestrzeni publicznej – takie jak twierdzenie, że Polakiem może być każdy kto tylko tego „chce”. Jest to całkowicie oderwane od rzeczywistości twierdzenie. Polskość jak każda inna narodowość nie jest kwestią woluntarystyczną czy konstruktem, ale bytem realnie istniejącym, do którego każdy człowiek jest socjalizowany w pierwszych latach swego życia w swojej rodzinie i najbliższym otoczeniu.

Rozmiary ukraińskiej imigracji przekroczyły punkt krytyczny, w którym asymilacja była jeszcze możliwa, już przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie w lutym ub. roku. W tej chwili w Polsce przebywa łącznie 3-4 mln Ukraińców. Rząd nie ma obecnie najmniejszej kontroli nad tym, co imigranci robią na naszym terytorium i jak organizują swoje życie społeczne.

W dzisiejszych czasach dostrzegamy problemy z asymilacją dużo mniejszych grup na całym świecie. Imigranci mogą w dowolnej chwili nawiązywać kontakt z rodziną czy znajomymi ze swojej ojczyzny pozostając w kręgu rodzimej kultury. Asymilacja jest możliwa w przypadku osiedlenia się w polskim otoczeniu maksymalnie kilku rodzin, a nie w momencie, w którym Ukraińcy stanowią nagle kilkanaście procent ludności największych polskich miast. Ponadto należy zadać sobie pytanie – dlaczego polska kultura miałaby być atrakcyjna na młodych Ukraińców, którzy zdążyli już przejść socjalizację do kultury i tożsamości ukraińskiej, wzmacnianej dodatkowo patriotycznymi mitami o bohaterskich dokonaniach ich braci, ojców, dziadków czy krewnych w wojnie z Rosją?

Komentatorzy szansę na asymilację upatrują wielokrotnie w domniemanej bliskości kulturowej Polaków i Ukraińców. Pomijając kwestie, że bliskość kulturowa nie wyklucza ostrych konfliktów między wspólnotami – czego uczy nas nawet współczesna historia Europy – wbrew powszechnie panującemu stereotypowi narody nasze nie są sobie szczególnie kulturowo bliskie, a jedynie językowo i geograficznie.

Masowa imigracja z Ukrainy niesie wiele zagrożeń, a mało pożytków. Do największych należy przede wszystkim powstanie silnej mniejszości będącej sprawnym lobby sąsiedniego państwa na naszym terytorium oraz zaburzenie spokoju publicznego poprzez konflikty etniczne w szkołach, uczelniach, miejscach pracy, wywoływane chociażby odmiennymi wizjami historii obu narodów. Domniemaną korzyścią, jaką miałby nam przynieść nagły zastrzyk demograficzny ma być poprawa polskiego systemu emerytalnego. Nic bardziej mylnego. Ukraińcy są narodem mniej dzietnym od Polaków, więc ratowanie nimi systemu wypłaty emerytów jest tak samo dobrym pomysłem, jak spłacanie rat kredytów poprzez zaciągnięcie kolejnych.

Zadaniem Polski po zakończeniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego jest zrobić wszystko, aby uchodźcy z Ukrainy mogli spokojnie i sprawnie wrócić do swojego kraju pomóc w jego odbudowie tym, którzy w trakcie wojny dokonywali bohaterskich czynów. Asymilacja się nie powiedzie, a pokojowe utrzymanie tak dużej diaspory, o czym wiemy z historii będzie niemożliwe. Realizm każe również pogodzić się z myślą, że nie wszyscy uchodźcy wrócą na Ukrainę. Powinni zostać poddani przynajmniej próbom asymilacji, których dotychczas nie podjęto. Zarówno kolejnym rządom RP jak i Ukrainie powinno zależeć na szybkim powrocie uchodźców do swojej ojczyzny.

Z wypowiedzi Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wynika, że na tej płaszczyźnie będzie pole do współpracy. Przyjaźń polsko-ukraińska, jaka wywiązała się od samego początku wojny, będzie tym trwalsza, im sprawniej uda się Ukraińcom wrócić do swoich domów po szczęśliwym zakończeniu zmagań wojennych, którego im z całego serca życzymy.