Objawienia Maryjne w Siekierkach nie były tylko przesłaniem dla kilkunastoletniej dziewczynki i tych, którzy gromadzili się na miejscu objawień, ale dla całej ludzkości. Przypominają o tym słowa Maryi w czasie objawień w Kibeho: „Gdy objawiam się komuś i rozmawiam z nim, zwracam się do całego świata”.
‘’Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą”. (Mt 13,10 – 16)
Czy dziś, kiedy mija ponad 70 lat od dramatycznych wydarzeń w Warszawie, choć trochę zmądrzeliśmy? Czy mamy jakieś przemyślenia, refleksje? Czy wyciągnęliśmy jakąś lekcję z tamtej tragedii…? Można odnieść wrażenie, że w obecnych czasach zbieramy owoce tego, co wtedy było zasiane, że plan masonów idzie po ich myśli. Zepsucie jest już tak wielkie, że sami się chyba tego nie spodziewali, że tak łatwo pójdzie. Albowiem jest obecne w rodzinach, a także tam, gdzie zdobywa się wiedzę, kształtuje myślenie, wychowuje, czyli do przedszkoli, szkół, na uczelnie. Doszło do tego, że do placówek edukacyjnych, za pozwoleniem dyrektorów, weszli deprawatorzy, nauczający dzieci, jak doznawać seksualnych przyjemności. Niektóre organizacje harcerskie nie spełniają swojej roli wychowawczej. Nie kształtują charakteru młodych ludzi.
Czego chcieć więcej, przecież wystarczy wyrzucić Boga, zatruć młode umysły, zniszczyć rodziny i w niedalekiej przyszłości można ludźmi manipulować do woli, aż w końcu naród staje się zgniły.
„Jeśli przyjdą zniszczyć ten Naród, zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego Narodu” (ks. Prymas kard. Stefan Wyszyński)
Nastały nowe porządki, które stoją w sprzeczności z Bożym ładem. Mnożą się eksperci, praktycznie od każdej dziedziny życia. Każdy uważa, że wie najlepiej, wielu zna receptę na szczęście. A prawda jest taka, że żyjemy coraz gorzej. Chwilami wielu z nas przypomina wyglądem i zachowaniem jakieś dziwne nieziemskie istoty.
Światem rządzi pieniądz, który stał się bożkiem dla wielu ludzi. Żywność jest pełna chemii, w planach jedzenie sztuczności. Niektórzy uważają, że powinno się zniszczyć rolnictwo, bo przecież wszystko jest w sklepach. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, takie to żenujące. Dobro nazywa się złem, a zło dobrem. Każe się ofiary, a nagradza złoczyńców.
„Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro – złem; którzy ciemność mają za światłość, a światłość za ciemność; którzy gorycz uważają za słodycz, a słodycz – za gorycz. Biada tym, którzy we własnych oczach uchodzą za mądrych i uważają siebie za rozsądnych”. (Księga Izajasza 5, 20 – 21).
Co się z nami dzieje? Wygląda na to, że daliśmy się łatwo złapać na nędzną wędkę tych, którzy od wielu lat walczą z Bogiem i próbują wszelkimi sposobami zburzyć Boży porządek! Niech się jednak nikomu nie wydaje, że to tylko walka z wyznawcami Chrystusa, o nie! … To walka z człowieczeństwem, to zamiar postawienia zwierzęcia wyżej od człowieka.
Według niektórych jaśnie oświeconych tego świata, krowa jest ważniejsza od człowieka. Nawet jej wydoić nie wolno, ponieważ jest to dla niej gwałt i ona cierpi. Tymczasem bez skrupułów można zabić dziecko poczęte w łonie matki, bo to tylko „zlepek komórek”, „tkanka ciążowa”, „galareta”. I nic tu nie pomagają świadectwa kobiet, które poddały się aborcji i później bardzo tego żałowały. Z powodu tego czynu cierpiały na syndrom poaborcyjny i miały ogromne wyrzuty sumienia. Na nic też zdały się świadectwa lekarzy, dokonujących aborcji, którzy po wielu latach przejrzeli na oczy. Zapewne życie ze świadomością, że popełniło się taką zbrodnię nie należy do łatwych.
To, co kiedyś miało miejsce za zamkniętymi drzwiami, teraz odbywa się na widoku publicznym i niewiele osób to gorszy. Dziś już nawet spokojnie do kina, czy teatru iść nie można, wszędzie obrzydliwe sceny, wulgaryzmy, wyuzdanie, obleśne spojrzenia i gesty. Ludzie zboczeni, zepsuci i zdemoralizowani już nie kryją się po kątach, teraz można ich spotkać wszędzie. Parady gejów, lesbijek i innych zdemoralizowanych osób odbywają się na oczach wszystkich, nawet dzieci. Na ulicach, w parkach, w środkach komunikacji miejskiej, a także w sklepach, w urzędach, słychać bluźnierstwa. Wstydu już nie ma, wszelkie zażenowanie znikło, również kultura osobista gdzieś „zapodziała się”. Wyszydzanie chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu, a najbardziej Krzyża – symbolu naszej wiary odbywa się na każdym kroku. Nie są obrażane „uczucia religijne” lecz Pan Bóg i Matka Boża oraz Święci we własnych Osobach. Ich święte wizerunki są znieważane, wręcz profanowane. Z Ich świętych Imion się drwi i nadużywa się ich.
Pogubił się już niemal każdy. Nawet sam papież, głowa Kościoła Świętego, zapomniał kim jest i komu ma służyć. Gdy co niedzielę staje w oknie papieskim, w czasie południowej modlitwy „Anioł Pański” nie wita Chrystusa, jak jego poprzednicy, tylko zwraca się do wiernych świeckim pozdrowieniem – „Dzień dobry”, a na koniec, po błogosławieństwie, życzy smacznego obiadu. Ojcze Święty, gdzie się podziało – ”Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” – pozdrowienie dla Boga? Brakuje nam tego! A co na Placu św. Piotra w Rzymie robiła szkaradna szopka Bożonarodzeniowa, którą wierni mogli „podziwiać” poprzedniego roku, co ona przedstawiała? … Narodziny antychrysta?! Co w Domu Bożym robiła pachamama, czemu zezwolono na modły do tego pogańskiego bóstwa? … Czyż to nie jest bałwochwalstwo?!!
Skoro następca Św. Piotra zboczył z właściwego kursu, to nic dziwnego, że wielu biskupów z różnych stron świata również. Niektórzy zezwalają na związki jednopłciowe. Kapłani błogosławią takie pary, udzielając im Sakramentu Małżeństwa, który jest zarezerwowany tylko dla kobiety i mężczyzny stanu wolnego. Niestety prawda jest gorzka. Jakaś część pasterzy przyczynia się do tego, że sami rozpraszają owce, gubią je, nie szukają ich. Wprowadzają wielki zamęt i chaos w Kościele, nie uczą życia zgodnego z nauką Pana Jezusa.
Nieciekawie też dzieje się w polskich kościołach. Czasami stają się one salą koncertową, sceną dla artystów, piosenkarzy, nieraz wybiegiem dla modelek. Jeżeli są one urządzane dla chwały Bożej, to nie ma problemu, gorzej, jeśli nie liczy się w tym wszystkim Bóg, tylko człowiek i jego sława, bo to prowadzi do pychy. Ale już na pewno pokaz mody z oddaniem czci Bogu nic wspólnego nie ma i takie wydarzenia nie mają prawa mieć miejsca w Bożej Świątyni.
Wielu ordynariuszy diecezjalnych udzieliło dyspensy i zezwoliło na zawieranie małżeństw, a co za tym idzie także na huczne wesela – w piątki. A Piątek jest przecież dniem Męki naszego Zbawiciela! Jakaś część katolików zapomina, że jest to dzień, który powinniśmy przeznaczyć na pokutę, zastanowienie nad sobą, dobrowolne wyrzeczenie się tego, co sprawia nam przyjemność. Poza tym obowiązuje nas post od pokarmów mięsnych i wstrzymanie od zabaw. Czy rzeczywiście nie można jednego dnia w tygodniu się nieco poumartwiać, tym bardziej, że świat tonie w grzechach!? Nasz Pan Jezus Chrystus, z miłości do nas, grzeszników, zniósł pokornie wszystkie okrutne cierpienia, żeby nas zbawić i otworzyć dla nas Niebo. Tymczasem wielu Jego wyznawców, zupełnie ma tą ofiarę za nic!
W czasie pandemii usunięto jedno z sakramentaliów – wodę święconą. Czyżby zabrakło wiary, że to nie jest zwyczajna woda?! Przecież jest ona pobłogosławiona przez Boga i nie może zarażać! Chroni tego, kto jej z wiarą używa! Pozwolono na udzielanie Komunii Świętej na rękę, czyli znowu brak wiary, tym razem w żywą obecność Jezusa w konsekrowanej Hostii. Jeżeli uznamy, że to tylko opłatek, to rzeczywiście będziemy drżeć ze strachu, że kapłan może nas zarazić. Lecz jeśli całym sercem wierzymy, że to nasz Pan i Zbawiciel, to czyż może On nas skrzywdzić, jeśli jest samą Miłością i Dobrem?! Poza tym jest Bogiem, który leczy i chroni! Jak zareagowałby wierny, w przypadku, gdy nagle na Hostii pojawiłaby się krew?… Mógłby Ją ze strachu, z przejęcia, upuścić na podłogę i niechcący sprofanować.
Czy Bogu nie należy się szacunek, oddanie hołdu i czci? Niech Ten, który jest Tajemnicą, nią pozostanie!
Zaniedbywanie Boga i zapominanie o Jego obecności w Kościele, od wielu lat odbywa się małymi kroczkami. Stopniowo wprowadzano zmiany. Najpierw Komunia Święta na stojąco, co wcześniej było skierowane do osób, które mają problemy z uklęknięciem. Potem nawet nie wiadomo kiedy postanowiono to upowszechnić i w wielu kościołach ustawiają się kolejki, jak przed sklepem. Czy Pan Jezus jest jakimś produktem spożywczym? Nic dziwnego, że ludzie nie mają szacunku do Jezusa Eucharystycznego i wielu traktuje Go jak zwykły pokarm, a przecież:
„Komunia Święta to nasz pokarm duchowy, który nas umacnia w ciężkiej pielgrzymce życia. Pod postacią tego chleba kryje się żywy Bóg!”. Świadczy o tym wiele cudów eucharystycznych.
ODDAJMY BOGU CHWAŁĘ NA KLĘCZĄCO!!!
Wielu ludzi wchodzi do kościoła jak do teatru, nie przyklęka, niektórzy nawet nie oddają pokłonu przed naszym Panem obecnym w Tabernakulum, potem siadają w ławce, zakładają noga na nogę i czekają na spektakl, od czasu do czasu rozmawiając z osobami, które jej towarzyszą.
W KOŚCIELE NALEŻY SIĘ GODNIE ZACHOWYWAĆ I PRZYJĄĆ ODPOWIEDNIĄ POSTAWĘ!
Gdzie się podziało?… Znane niegdyś każdemu trzykrotne przywitanie: „Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, prawdziwe Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa. Teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen”. Po pierwsze niewielu wita Jezusa trzykrotnym pozdrowieniem, a po drugie – skrócono je. Przez to wierny nie wita Wcielonego Boga, utajonego w Najświętszym Sakramencie, tylko umieszczony w Tabernakulum, w Monstrancji – opłatek. Nic więc dziwnego, że niektórzy obojętnie przechodzą przed Panem Jezusem wystawionym w Monstrancji.
DLACZEGO ZRÓWNALIŚMY SIĘ Z NASZYM PANEM I KRÓLEM WSZECHŚWIATA?! GDZIE NASZA POKORA?!!!
Przykład idzie z góry, a mamy jaki mamy. Odpowiedniego zachowania w kościele należy uczyć od dziecka. I odpowiedzialność za to spoczywa najpierw na rodzicach, dziadkach, opiekunach, a potem na katechetach duchownych, czy świeckich. Tymczasem mamy w kościołach takie scenki: dziecko pierwszokomunijne wbiegające do kościoła, a na jego zachowanie nikt nie zwraca uwagi; chłopcy, młodzi mężczyźni wchodzący do kościoła w czapkach, młodzież „uczestniczącą” we Mszy św. w bardzo oryginalny sposób, śmiejącą się i siedzącą w ławce, w czasie podniesienia. Mężczyźni w krótkich spodenkach i podkoszulkach z odkrytymi ramionami. Koszulki z symbolami satanistycznymi, okultystycznymi też się zdarzają. Kobiety ubierające się jak na dyskotekę, randkę lub na plażę, a niektóre wyglądają wręcz jak kobiety lekkich obyczajów.
Niestety, zapomniana została obowiązująca nadal zasada, że do kościoła należy ubierać się stosownie!
Co się z tobą stało katoliku ? Przecież to wszystko obraża Boga! Jakaś kompletna znieczulica panuje w twoim sercu. Bóg stał się dla większości obojętny, a wymagania wobec Niego rosną. Pora zastanowić się nad sobą!!!
Tak bardzo rozochocono się w obrażaniu Boga, że pozwolono sobie na bezczeszczenie katolickich świątyń. Oto w kościele akademickim przy uczelni KUL-u, gdzie winien rozkwitać kwiat młodzieży, na ścianie w prezbiterium kościoła, wisi czarna ohyda przypominająca diabła, a nawet na pewno go przedstawiająca, bo zamiast stóp, widać kopyta. I jest to tak sprytnie sporządzone, że co innego widać z bliska, a co innego z daleka. Mianowicie, w jakiś dziwny sposób przedstawione są stopy, które co prawda mają zaznaczone palce, ale między pierwszym a drugim jest nienaturalnie duża przerwa. Z dalszej perspektywy widać kopyta, również cień na ścianie tworzy taki obraz. To czarne monstrum ma niby przedstawiać Zmartwychwstałego Jezusa, a wygląda raczej jak coś złowrogiego. Czy wszystkim zobojętniało to, czyj wizerunek umieszczony jest w centralnej części kościoła?! Przecież Bóg to widzi i każdego ze wszystkiego rozliczy i osądzi!
W ogóle to nasz Pan Jezus Chrystus, w Swoim Domu, został zepchnięty na bok. W niektórych kościołach, biskup, ksiądz są ważniejsi, niż Bóg. Tabernakula poumieszczano gdzieś z boku, albo nawet poprzenoszono do bocznych kaplic. W samym centrum, zasiadł na tronie – człowiek. Co prawda wyświęcony, ale to i tak tylko istota ludzka, nie Bóg.
Na terenach parafii odbywają się huczne festyny, a tymczasem tuż obok w kościele, na ołtarzu, stoi Monstrancja z Najświętszym Sakramentem. Samotny Pan Jezus czeka z utęsknieniem na człowieka. Przychodzi mała garstka wiernych, którzy nawet spokojnie pomodlić się nie mogą, taka jest wrzawa. Paradoksalnie dopiero mały wirus, który od blisko dwóch lat paraliżuje świat, wstrzymał te hałaśliwe imprezy.
Bóg jest obrażany już tak mocno, że my katolicy nie możemy dłużej milczeć!!! Tym milczeniem przyzwalamy na tworzenie się na naszych oczach nowej światowej religii, która podobno ma zadowolić wszystkich, ale zupełnie pominie Boga w Trójcy Świętej Jedynego, który stworzył wszechświat i każdą istotę nadprzyrodzoną i ziemską.
My, Polacy, uważamy się za katolicki naród, ale wielu z nas przyznaje, że jest tzw. „katolikiem niepraktykującym”. Czyli właściwie kim? … To tak jakby ktoś powiedział, że jest sportowcem, ale nie trenował, zupełnie nie dbał o kondycję, o zdrowie, nie dokształcał się, nie inwestował w lepszy sprzęt, lepsze wyposażenie, nie brał udziału w zawodach, sądząc tym samym, że pomimo to przystąpi do igrzysk olimpijskich i wygra. Przecież to niedorzeczność, tak się nie da, to ułuda. Żeby mogły się zrodzić jakieś dobre owoce, sukcesy, potrzebna jest wytężona praca, podejmowanie wciąż na nowo wysiłku – pomimo niepowodzeń, nie zrażanie się trudnościami. Nie można stać w miejscu i czekać, aż samo coś przyjdzie. Trzeba hartować swego ducha, walczyć z różnymi słabościami, zniechęceniami, kształtować swój charakter. Aby kogoś pokochać, trzeba się najpierw tym kimś zainteresować, spotykać się z tą osobą, poznawać, rozmawiać, odkrywać w niej to, co jeszcze nie znane. To samo w relacji z Bogiem. Jeżeli Go nie odwiedzamy, nie rozmawiamy z Nim na modlitwie, nie poznajemy Go, nie odkrywamy, to staje nam się obojętny, a nawet niepotrzebny, aż w końcu zapominamy o Nim. Jeśli wiedza katechetyczna i uczestnictwo w życiu Kościoła zatrzymują się na poziomie szkoły, to nic dziwnego, że temat wiary jest dla wielu ludzi obcy.
Już sami rodzice i dziadkowie robią wielki błąd i krzywdę dziecku, przeinaczając, zdrabniając i przedstawiając Matkę Najświętszą jako kogoś, kogo należy się bać, używając określenia „bozia”. A przecież to czuła, troskliwa Matka, która chce naszego dobra. Niestety wiara często zanika już w dzieciństwie, kiedy powinna być kształtowana, gdyż dziecku brakuje wzorca, bo mama i tata nie chodzą do kościoła, nie modlą się. Zapomniano, że na każdym katolickim rodzicu spoczywa obowiązek przekazania wiary dzieciom. Ze wszystkiego przed Bogiem trzeba będzie się potem tłumaczyć. On nas rozliczy z każdego czynu, ze wszystkich naszych zaniedbań. Przed Nim niczego nie ukryjemy, gdyż zna nasze serca i wie co się w nich kryje.
W wielu polskich domach zamiast symboli chrześcijańskich, Krzyża, Świętych Obrazów, można znaleźć takie przedmioty, jak: słoniki z podniesionymi trąbami, pierścienie atlantów, talizmany, wahadełka, kamienie na szczęście, jakieś pogańskie figurki (np. buddy), dzwoneczki, i inne. Wszystko to według ich posiadaczy ma przynieść szczęście. Uprawianie bałwochwalstwa zupełnie im nie przeszkadza jednocześnie wierzyć w Boga. To jakaś duchowa schizofrenia. Albo wierzymy w Boga Wszechmogącego, który z niczego stworzył wszechświat, a więc może wszystko, dla Niego nie ma niemożliwego, albo wybieramy jakąś miernotę, zwykły martwy przedmiot i liczymy, że nam przyniesie szczęście. W życiu niektórych katolików szeroko obecne są przesądy, zabobony, gusła. Wierzą oni, że wykonywanie pewnych czynności uchroni ich od zła, pecha, czy różnych nieszczęść, niepowodzeń.
Katolicy słabej wiary twierdzą, że krzyż na ścianie nie powinien wisieć, bo sprowadza cierpienie i nieszczęście. Drogi, pogubiony katoliku, krzyż Chrystusa, to znak zwycięstwa nad złem, piekłem i szatanem. Jeżeli przeszkadza ci on w twoim domu, i jeśli się go wstydzisz, to znaczy, że czegoś nie rozumiesz i musisz koniecznie nadrobić braki. Oto masz odpowiedź w prostej, znanej pieśni wielkopostnej. Słowa tam zawarte są bardzo wymowne i nie pozostawiają żadnych złudzeń ani wątpliwości: „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany, za żadne skarby świata, bo na nim Jezus ukochany grzeszników z niebem brata. Nie zdejmę krzyża z mego serca, choćby mi umrzeć trzeba, choćby mi groził kat, morderca, bo krzyż to klucz do Nieba”.
„Ten, kto w krzyżu ma nadzieję, ten się w wierze nie zachwieje”.
«Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania». (Mt 16, 24 – 27)
Ludzie letniej wiary, panicznie boją się liczby „13”. Cóż to za tajemnicza, pełna mocy liczba? Czyżby była ona silniejsza od Boga Wszechmogącego? Doszło już do takiej paranoi, że mieszkanie, miejsce parkingowe i wszystko związane z tą liczbą – są omijane z daleka. Można się spotkać z takimi sytuacjami, jak: zmiana terminu wizyty u lekarza – bo wypadła „trzynastego”; niechęć kupna, wynajmu mieszkania z „13” w adresie. Również miejsce parkingowe z nr „13” jest niemile widziane. Liczba ta w ludzkim odczuciu jest straszna, nieprzyjemna. Najlepiej, żeby jej nigdzie nie było, by w ogóle nie istniała, ponieważ „przynosi pecha”.
Ludzie silnej wiary mogą tylko na takich sytuacjach skorzystać: wcześniejszy termin wizyty u lekarza, który ma więcej czasu dla pacjenta; tańsze mieszkanie, miejsce parkingowe.
Jak w ogóle człowiek inteligentny może wierzyć, że jakaś zwykła liczba ma moc sprawczą i to tak wielką. Przecież to tylko dwie niewinne cyferki, które układają się w konkretną liczbę porządkową. Przykre jest zwłaszcza to, gdy często słyszy się z ust praktykujących katolików następujące stwierdzenie: „to dlatego tak się stało, bo dzisiaj trzynasty i na dodatek piątek’’. Przecież „13” to dzień, w którym objawiała się Matka Boża w Fatimie. I tu jest problem, bowiem każde zjawienie się Maryi jest niewygodne szatanowi, który boi się Królowej Nieba i Ziemi, gdyż wie, że przyjdzie dzień, w którym zmiażdży Ona jego łeb. Żeby ta liczba nie kojarzyła się z wizytą Maryi na Ziemi i z ważnymi orędziami, jakie przekazała dzieciom, ziemscy słudzy szatana postanowili jakoś tą liczbę „zaczarować”, zrobić z niej potwora, którego należy się lękać. Kolejny sukces masonów, którzy być może śmieją się do rozpuku z braku ludzkiej inteligencji i czują wielką dumę ze swoich łatwych zwycięstw.
Nieszczęście, czy przysłowiowy pech, może nam się przytrafić każdego dnia. Wiara we wszechmoc liczb, przedmiotów, jest brakiem wiary we wszechmoc Boga. Dzieje się tak w przypadku, gdy wiara w Boga jest słaba, bo nie jest pogłębiana poprzez odpowiednie źródła wiedzy. Jakże często marnowany jest czas na sprawy niepotrzebne, które wiary nie budują, a ją rujnują. Zamiast pożytecznej lektury, wielu katolików czyta bezwartościowe książki, czasopisma, ogląda filmy, seriale, talk-showy, kontrowersyjne teledyski i inne nieprzydatne programy, które nic nie wnoszą do ich życia. Zabierają tylko czas i niestety przy okazji zaśmiecają umysł, odwracają od Boga, oraz spraw wiary. Nie przyczyniają się do trzeźwego myślenia a raczej rozum usypiają, dodatkowo wprowadzają w życie chaos.
Brawo! Tylko tak dalej i masoni odtrąbią definitywne zwycięstwo. Przecież o to im chodziło od początku, żeby najpierw zniszczyć chrześcijaństwo, rękoma samych katolików. Potem przystąpić do niszczenia małżeństw, rodzin i bez problemu będą mogli konstruować ten świat tak, żeby oni byli panami, a reszta niewolnikami. Tylko patrzeć, a zrealizują w pełnym wymiarze swoje plany, gdyż wielu ludzi jest w jakimś letargu, uśpieniu umysłowym.
Polak, jak przysłowiowa sroka, wszystko pościągał ze świata: różne nowinki, obce religie, tradycje, obyczaje, kulturę. Przecież mamy swoje, nie potrzeba nam innych i te nasze rodzime powinniśmy pielęgnować, kultywować, przekazywać następnym pokoleniom. Jesteśmy narodem chrześcijańskim, a nie pogańskim! Powinniśmy czcić naszego Boga, a nie obce bóstwa! Obchodzić nasze święta, a nie pogańskie (halloween)!. W szkołach powinny być przerabiane wartościowe lektury, dające do myślenia! Uczące, jak żyć, by nie popełniać błędów przodków, a nie wprowadzające w świat magii, do którego lepiej nie wchodzić, bo można mocno pobłądzić.
„Chwal Boga za wszystkie drzwi, które dla ciebie otwiera, ale jeszcze mocniej uwielbiaj Go za te, które w Swej mądrości zamyka”.
Wygląda na to, że niestety mamy w Polsce pewne zakłamanie, odnośnie stanu wiary w naszym narodzie. Teraz prawie każdy nazywa siebie katolikiem, a jak się temu dobrze przyjrzeć, to wielu nic z tym nie ma do czynienia. Dla pewnej grupy osób to tylko nazwa, dzięki której chcą coś ugrać, przekonać do siebie. Często ta etykieta z napisem ”jestem katolikiem” staje się przynętą dla ludzi letniej wiary.
Nawet, jeżeli pozornie będziemy przez otoczenie odbierani jako ludzie pobożni, to Bóg i tak zna całą prawdę o nas i motywy naszego działania. Wie, czy rzeczywiście jesteśmy ludźmi głębokiej wiary, czy tylko takich udajemy po to, aby nas tak postrzegano.
W takim razie, jak można rozpoznać człowieka wierzącego? Na pewno nie po tym, że codziennie chodzi do kościoła, przyjmuje Komunię świętą, dużo się modli i często rozmawia o Bogu. To jeszcze za mało. Taki obraz pobożności często jest bardzo mylący. Należy patrzeć również na jego czyny, zachowanie, odnoszenie się do innych. Na to, czy jest pomocny, czy raczej egoistyczny, pokorny czy pyszny, skromny czy wyniosły. Czasami prawdziwe oblicze człowieka ukrywa się na facebooku. Gdy kogoś znamy, kto twierdzi, że jest osobą wierzącą, warto tam zajrzeć i przejrzeć dokładnie, co proponuje, co zamieszcza, jakiej muzyki słucha. Niestety w wielu przypadkach, bywa tak, że występuje pewien zgrzyt, dysonans pomiędzy tym, co taka osoba głosi, a tym jak żyje.
Należy dobrze zweryfikować: czy taki człowiek żyje słowami Ewangelii, czy całe jego życie opiera się na Bogu; czy zareaguje, gdy Pan Bóg, Matka Najświętsza, Święci Pańscy są obrażani; czy ważna jest dla niego moralność, czy raczej jest mu obojętna; czy życie ludzkie jest dla niego wartością nadrzędną; czy będzie zawsze i wszędzie bronił godności człowieka i praw ludzkich; czy na pierwszym miejscu będzie stawiał Boga, potem człowieka, a na końcu zwierzęta, rośliny, planetę. Trzeba się przyjrzeć też temu, jak spędza wolny czas. Są bowiem osoby, które wypełniają go tym, czym nie powinny. Plotki, ploteczki, czasopisma pełne niepotrzebnych głupot, bo trzeba poczytać, co tam słychać u celebrytów, potem otumaniające seriale, jakieś programy, filmy. A jeszcze trzeba kogoś poobmawiać, wykłócić się w sklepie, w urzędzie, w poradni zdrowia, w środkach komunikacji miejskiej, spalać w swoim piecu plastikowe opakowania i truć wyziewami z komina wszystkich dookoła. Natomiast w czasie wyborów iść do urny i zagłosować na tych, którym Bóg we wszystkim przeszkadza i którym zależy na tym, aby Go wyrzucić z polskiego prawa, ze szkół, ze wszystkich możliwych miejsc.
Niestety pogubiło się również wiele starszych osób, które np. po wyjściu z kościoła kierują swoje kroki do kiosku i kupują prasę o treściach, które „robią wodę z mózgu”. Starsi ludzie powinni dawać młodym przykład, kierować się mądrością, życiowym doświadczeniem; przestrzegać przed popełnianiem błędów, które sami kiedyś popełnili; mówić o konsekwencjach takiego czy innego postępowania. W końcu oni już to życie przeżyli. Stało się jednak odwrotnie. Starsze osoby zamiast wpływać na młodzież, w pewien sposób tej młodzieży ulegają, często zachowują się niepoważnie i niestosownie do swojego wieku. Używają młodzieżowych słów, skrótów, noszą podarte spodnie, modne fryzury, robią sobie tatuaże.
Młodym ludziom brakuje dzisiaj odpowiednich wzorców, autorytetów!!! … A może właśnie pewnej znaczącej grupie ludzi o to chodziło?!
Według dr Stanisława Krajskiego autora wielu książek o masonerii, masoni mają również swoją biblię, która jest zaprzeczeniem Biblii chrześcijańskiej, a w niej „święte księgi”. W skład biblii masońskiej wchodzi m.in. książka pod przewrotnym tytułem „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, w której przedstawiony jest świat, o jakim zawsze marzyli masoni. Ta niepozorna – wydawałoby się powieść, zawiera pewnego rodzaju program, który stopniowo punkt po punkcie jest realizowany. Fabuła powieści osadzona jest w czasach, gdy świat jest po wielkich wydarzeniach o negatywnych skutkach. W świecie tym nie ma rodzin, dzieci są produkowane w odpowiednich fabrykach, rządzi jeden koncern, który nad wszystkim i nad wszystkimi ma kontrolę. Ludzie są zniewoleni, ale wmówiono im, że żyją w raju. Autor książki podkreśla, że przede wszystkim należy pozbyć się z tego świata ludzi starych, a jak się nie da ich zabić, to należy zrobić z nich głupków. A jeśli i to się nie powiedzie, to jedynym rozwiązaniem jest zrobić z nich ludzi młodych, tak, żeby zachowywali się i ubierali jak młodzi. Chodzi o to, żeby zapomnieli kim są i by nie próbowali szukać w sobie mądrości, a wówczas nie będą mieli do przekazania ludziom młodym nic wartościowego i ważnego. Wtedy taka otumaniała, nieuświadomiona młodzież będzie łatwa do zmanipulowania. Będzie im można wmówić, że czarne to tak naprawdę jest białe…
Szczególne miejsce wśród „świętych ksiąg” masonerii, zajmuje lektura pt. „Państwo Platona”, zaś jej autor jest ich największym guru. Głosi on w niej, że należy zbudować jedno supertotalitarne państwo, ale w taki sposób, żeby ludzie nie zorientowali się, że ono powstaje i że tym zgubnym ustrojem ich ogarnia. Proponuje, żeby ograniczyć prawa ludzi, ale w taki sposób, by się na to zgodzili i to zaakceptowali. Aby to się ziściło, poleca zastosowanie pewnej skutecznej techniki. Otóż, należy wprowadzać prawa, które powinny być poprzedzone „wstępami”, polegającymi na tym, żeby ludziom tłumaczyć, że dany przepis prawny jest w ich interesie i gdy nie zostanie on wprowadzony w życie, będą z tego jakieś negatywne skutki. Dalej twierdzi, że najlepiej by te „wstępy” były kłamstwem, ponieważ o prawdzie nie wolno mówić nigdy, bowiem prawda raz ujawniona sama się obroni i później nie można od niej odejść, można stać się jej niewolnikiem, a masoni nie mogą sobie na to pozwolić, gdyż to oni mają być panami, zaś reszta ludzkości ma się im podporządkować. Uważa on, że ta metoda po jakimś czasie spowoduje, iż ludzie nie będą mogli już „ruszyć ręką, ani nogą”, bez zezwolenia. Powoli staną się zniewoleni przez zastosowany wobec nich system: najpierw „wstęp”, potem wprowadzenie jakiegoś przepisu prawnego, znowu kolejny „wstęp” i następny przepis prawny.
Niewielu zauważyło, że to już miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat. W czasie pandemii koronawirusa ograniczono wszystkie nasze prawa, ludzkie i obywatelskie. Zastosowano wobec nas masońskie „wstępy” w stylu: jeżeli tego i tamtego nie zrobisz (obowiązek noszenia maseczek, siedzenie w domu, unikanie miejsc publicznych, izolowanie się od innych osób, ostatnio namawianie do szczepień), nie zastosujesz się do tych wytycznych, to zachorujesz ty, twoi bliscy i wielu ludzi, będzie wiele zgonów.
W modzie jest wszystko co jest byle jakie, tandetne. Praktycznie gwiazdą może dziś zostać człowiek bez talentu, byleby szokował i umiał siebie sprzedać. Teksty niektórych polskich i zagranicznych piosenek są prymitywne, niewiele lepsza jest muzyka. Teraz na topie są treści w stylu: „choć mała, to cię przelecę”. Może przydałoby się wsiąść takiemu twórcy do samolotu, przelecieć się nim, może będąc tam wysoko, przyszły by do głowy jakieś mądrzejsze, wznioślejsze słowa. Gdyby ludzie tego nie słuchali, nie chodzili na takie koncerty, musiałoby to zniknąć, bo nie miałoby racji bytu. Ale otumaniony, niemyślący człowiek wszystko przyjmie, byleby było wesoło, przyjemnie i by coś się działo.
Pewne rodzaje muzyki często mają na celu wywołanie pożądliwości ciała i odwrócenie uwagi od spraw wiary. Znany gitarzysta Jimi Hendrix powiedział: “Istota muzyki jest duchowa. Poprzez muzykę możesz ludzi hipnotyzować, a kiedy znajdziesz ich słaby punkt, możesz bezpośrednio wtłaczać do ich podświadomości wszystko, co tylko chcesz im powiedzieć.” Stwierdził on również, że w jego muzyce jest ukryta potężna moc.
Św. Jan z Kronsztadu przestrzegał:
“Nie dajcie się skusić przyjemnym brzmieniem instrumentu lub głosu, ale bądźcie świadomi jaki wpływ mogą one mieć na wasze dusze. Jeśli dźwięki wnoszą do duszy radość i czyste Boskie odczucia, wtedy możecie ich słuchać i karmić taką muzyką swe dusze. Jeśli te dźwięki rodzą w was cielesne pożądania, odrzućcie je całkowicie i nigdy już nie słuchajcie takiej muzyki!”
Więcej na temat zagrożeń duchowych, płynących ze słuchania nieodpowiedniej muzyki, tutaj.
Tak często, jak przeglądamy internet, włączamy telewizor, równie często włączajmy mózg i używajmy go, on po to jest. Wybierajmy najważniejszy program – myślenie. Jeżeli zaś chodzi o życiową mądrość, to od wielu wieków czerpano ją ze źródła o nazwie – „Biblia Tysiąclecia”.
„Tak posiadajcie rzeczy tego świata, aby świat nie posiadł was.” (św. Grzegorz Wielki)
Jest tak dużo zagrożeń duchowych, o których wie niewielu ludzi. W internecie można na ten temat znaleźć wiele informacji.
W Polsce nastąpiły dobre zmiany, dzięki pomocy finansowej Rządu dla rodzin. Polepszyły się warunki materialne, można dzieciom coś kupić. Problem w tym, że nie każdy dobrze tymi pieniędzmi zarządza. Wzrosło pijaństwo, po alkohol sięgają nawet dzieci.
„Alkohol jest wspaniałym środkiem rozwiązującym. Rozwiązuje on małżeństwa, rodziny, przyjaźnie, konta bankowe, komórki wątrobowe i mózgowe. Nie rozwiązuje tylko żadnych problemów”.
Nie ma podziału klasowego. Jest taki dobrobyt, jakiego jeszcze nie było. Prawie każdy ma samochód, nawet dwa; mieszkania często wyglądają jak pałace. Niestety to często jest powodem odejścia od Boga. Wielu ludzi uznaje bowiem: „po co mi Bóg? … Skoro mam wszystko, czego potrzebuje. Wiara, to jakiś przeżytek”!.
„Jeżeli nie ma Boga w twoim życiu, wszystko inne się nie sprawdzi. To tak, jakby zapiąć źle pierwszy guzik. Wówczas wszystkie inne też są źle zapięte i trzeba zacząć od góry” (Benedykt XVI).
Co prawda zachowaliśmy wiarę naszych przodków – jako jeden z nielicznych narodów. Mamy nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Tylko że, niestety, one wciąż maleją i są coraz słabsze.
Kolejny obraz katolickiej Polski, to miasta, miasteczka, w których wyrosły jak muchomory po deszczu, sklepy o nazwie „Lewiatan”. W Biblii, Lewiatan symbolizuje złe moce, które przeciwstawiają się Bogu. Jest o nim trzykrotnie mowa w Ks. Hioba (3, 8 ; 41, 1.12), dwukrotnie w Ks. Psalmów (74, 14; 104, 26), oraz w Księdze Izajasza (27, 1): „W ów dzień Pan ukarze swym mieczem twardym, wielkim i mocnym, Lewiatana, węża płochliwego, Lewiatana, węża krętego; zabije też potwora morskiego”. Niby to nic takiego, ale czy naprawdę nie można znaleźć jakiejś innej nazwy, tylko trzeba używać imienia demona?! Czemu to wszystko służy? Coraz wyraźniej widać, że Bóg z przestrzeni publicznej jest wyrzucany jak najdalej, a na najwyższe podium stawia się upadłe anioły, które niegdyś sprzeciwiły się Stwórcy. Czy rzeczywiście jesteśmy jeszcze krajem katolickim, narodem, który obrał sobie za swoją Królową Matkę Najświętszą, skoro hołd oddajemy piekłu, a nie Niebu?!
W wielu polskich domach odbywa się pranie mózgu, a ta niezwykła pralka, to telewizor, zaś tam porady i wskazówki, jak żyć, by być pozornie szczęśliwym, by zapomnieć o Bogu, zrobić z siebie coś na wzór zwierzęcia. Tylko, że nawet zwierzęta i cała przyroda, oddają Bogu chwałę. Natomiast ludzie o tym zapominają.
W takim razie, kim stał się ówczesny człowiek? … Jak go teraz nazwać? … Jakaś dziwna istota, która ma rozum, ale go nie używa. Czasami przypomina kolorowego ptaka, ale jednak nie lata; bardziej interesuje się życiem sławnych ludzi, niż własnym, oraz swoich bliskich; woli wirtualnych znajomych, niż rzeczywistych; pochłania nowinki i ciekawostki ze świata; marnotrawi czas na głupoty i niepotrzebne zajęcia. Jej autorytetami są celebryci, o wątpliwych zdolnościach, których ślepo naśladuje, pozbawiając się przy tym własnej oryginalności.
„Wszyscy rodzą się jako oryginały, a wielu umiera jako fotokopie.” (bł. Carlo Acutis)
W takim brudzie, w jakim teraz znajdują się ludzie, chyba świat dawno nie był.
A może Niebo znowu powinno groźnie zagrzmieć, żeby nami wstrząsnąć. Aniołowie Pańscy zadąć w trąby, by dać do zrozumienia, że pora najwyższa, aby zmienić swoje postępowanie i powrócić na ścieżki Boże, bo inaczej będą kolejne nieszczęścia. Skąd też możemy wiedzieć, czy to nie ostatnia szansa na poprawę i nawrócenie?! Być może wkrótce przyjdzie nam stoczyć ostateczną walkę o duszę i opowiedzieć się definitywnie po jakiej stronie jesteśmy, za kim się opowiadamy, za Jezusem, czy za szatanem. Po której stronie mocy jesteśmy? … Po jasnej, czy po ciemnej?!
Czyżby Pan Bóg mało jeszcze dawał ostrzeżeń? (różne kataklizmy, klęski żywiołowe o coraz większych rozmiarach i to często w tych samych miejscach; ogromne powodzie, gigantyczne pożary trudne do opanowania; rekordowe upały w Europie sięgające 50 st.C., jakich ten kontynent jeszcze nie doświadczył; poza tym: ataki terrorystyczne, wojny, przeróżne wypadki, katastrofy; a także choroby, epidemie, pandemie i wiele, wiele innych dramatów). Niestety niektórzy traktują te ostrzeżenia jako niesamowite zjawiska zachodzące w przyrodzie; sensacyjne wydarzenie, które można opisać w gazecie, w internecie, dodatkowo zamieszczając przerażające zdjęcia, nagrania. Jest ciekawie, jest inaczej, zawsze coś się dzieje.
Nie odczytujemy tego jako Boże znaki i napomnienia! Jesteśmy na to wszystko głusi i ślepi! Ludzkość nadal brnie po szyję w błocie grzechu!
Zapewne ci, których te nieszczęścia dotknęły, którzy przeżyli je na własnej skórze, zrozumieli, jak kruche jest życie ludzkie i jak niepewny jest los każdego z nas, gdyż wystarczy zaledwie chwila i można wszystko stracić: dom, rodzinę, przyjaciół, pracę, dobre imię, majątek, oszczędności, a nawet własne życie.
Więc na co jeszcze czekają ci, którzy na wszystko mają wytłumaczenie? Czy ich też musi coś doświadczyć, żeby się otrząsnęli i wyrwali z tego amoku?!
Wielu mówi – co to za Bóg, że tylko by karał? O nie, On tylko dopuszcza nieszczęścia, nie zsyła ich, nie jest bowiem Bogiem mściwym. Gdyby tak było, już dawno zalałby wodą cały ten brudny od grzechów świat, albo zniszczył olbrzymią kometą, a nawet posłał wszystkie na raz żywioły.
„To nie Bóg tworzy zło, zło jest brakiem Boga w życiu człowieka, tak, jak ciemność jest brakiem światła”.
BÓG JEST MIŁOSIERNY I CIERPLIWY, ALE TEŻ I SPRAWIEDLIWY, ZA DOBRE WYNAGRADZA, A ZA ZŁE KARZE.
I my się jeszcze dziwimy, że nawiedzają świat powodzie, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tornada, tsunami i inne kataklizmy oraz rozmaite nieszczęścia?!
Dla człowieka wierzącego i ufającego Bogu, wszystko, co się dzieje w jego życiu, na świecie, ma głębszy sens.
Obudźmy się !!! Przecież to głos Boga, który już nie może na to wszystko spokojnie patrzeć!
Wyobraźmy sobie, jak dziś mogłaby wyglądać rozmowa Boga z człowiekiem? Zapewne miałby wiele do powiedzenia, zadałby wiele pytań i dał nam wiele wyjaśnień. Gdyby zapytał: „Co się z tobą stało człowieku XXI wieku?” Ci bardziej aroganccy zapewne by powiedzieli. „Nie wtrącaj się Boże w nie swoje sprawy, żyję tak, jak mi się podoba. Mój idol i guru nawoływał do tego, abym robił, co chcę, więc to czynię i Ty mi w tym nie przeszkadzaj, w końcu żyje się raz”. „Czyż nie mówiłem w Ewangelii: głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej głowy. Przecież nie znasz dnia ani godziny, kiedy umrzesz i staniesz przede Mną i co mi wtedy powiesz? Czy też będziesz tak arogancki i pewny siebie jak wtedy, gdy żyłeś na Ziemi?!”
Z pewnością rozmowa Pana Boga z człowiekiem pobożnym, byłaby dłuższa. Taka osoba często uważa siebie za porządną i prawą. Tymczasem nasz Pan, znający serce każdego człowieka, może bardzo zaskoczyć tokiem takiej rozmowy. Gdy taka osoba zapyta: „Panie, dlaczego źle się dzieje w moim życiu, przecież ja nikogo nie zabiłem, nie okradłem, nie cudzołożyłem, nie żyję w związku jednopłciowym, nie wykorzystuję seksualnie dzieci, itd.” . Pan Bóg może odpowiedzieć: „Dobrze, ale za to często milczysz, jesteś obojętny, nie protestujesz, nie napominasz, jesteś w stosunku do tych wszystkich obrzydliwości tolerancyjny, a w przypadku cudzołóstwa, grzeszysz już w myślach, gdy tylko spojrzysz na kogoś pożądliwie. To wszystko są grzechy, z których należy się wyspowiadać! Jak tak dobrze zajrzysz w swoje wnętrze, może się okazać, że nie do końca jesteś taki nieskazitelny. Mówisz nie zabiłem, a nie masz nic przeciwko aborcji, która jest zabiciem dziecka w łonie matki, czyli tam, gdzie powinno czuć się najbezpieczniej, albo namawiasz kogoś do tego czynu, lub głosujesz na człowieka, który nic przeciwko temu nie ma”.
Najwięcej w sprawie grzechu aborcji, Pan Bóg miałby do powiedzenia ludziom ze służby zdrowia, czyli tym, którzy powinni służyć każdemu człowiekowi, aby naprawiać ich nadwątlone zdrowie i ratować życie, a nie z premedytacją i bez skrupułów je niszczyć i czynić tak dlatego, że jest to dochodowy interes. Do tego morderstwa przyczyniają się też rodzice, chłopak brzemiennej dziewczyny, gdy ją odrzuca, a ona nie widząc innego wyjścia, idzie i usuwa dziecko.
Zapewne Pan Bóg zapyta też tych, którzy stanowią prawo: „A ty pośle, senatorze! który głosujesz za aborcją, bo uważasz, że kobieta powinna mieć wybór, też uważasz, że nie masz grzechu!?”.
Przypomniałby także, że zabija się również milczeniem i złym słowem, i że to boli bardziej niż rana cielesna. Tyle złośliwych komentarzy w internecie, tak wiele złej woli, złych intencji, może doprowadzić do nieszczęścia.
„Nie sprzeciwiasz się człowieku też eutanazji, bo ci wmówiono, że to dla dobra cierpiącego pacjenta, najlepiej więc mu je skrócić. Nie masz nic przeciwko sztucznemu zapłodnieniu, tłumacząc, że tak wiele par małżeńskich nie może doczekać się dziecka, że to jest dla nich jedyna szansa. Lecz nie wiesz, że tysiące zarodków – istnień ludzkich, ginie przy tej metodzie.
Człowieku opamiętaj się, twoje grzechy są wielkie!!!
JA, BÓG, DAŁEM ŻYCIE KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI I TYLKO JA MOGĘ MU JE ODEBRAĆ! DLACZEGO STAWIASZ SIĘ NA MOIM MIEJSCU?!
Wciąż zapominasz, że to Ja jestem Stworzycielem, nie ty. Te młode małżeństwa zamiast uciekać się do Mnie w potrzebie, idą do człowieka i tam szukają pomocy. Czyż to nie Ja uzdrawiam i czyż nie Ja mogę odwrócić to, co się wydaje nie do odwrócenia. Przecież takich przypadków w historii było wiele. Przypomnę ci kilka, które są zapisane w Biblii: Matka Samsona była bezpłodna, a ona i jej mąż mogli po długim oczekiwaniu cieszyć się synem; Elżbieta i Zachariasz, doczekali się dziecka w starszym wieku, pomimo, że Elżbieta była bezpłodna; podobnie Anna i Joachim poczęli dziecko, gdy biologicznie było to już niemożliwe. Wszystkie te pary małżeńskie, prosiły mnie na modlitwie i ich wysłuchałem.
Nie myśl po ludzku, bo tu się działy sprawy nadprzyrodzone, których ty nie ogarniesz swoim umysłem, jest to przed tobą zakryte. Po prostu uwierz! Jestem Bogiem Wszechmogącym, co oznacza, że mogę dokonać tego, czego ty nie możesz. I pamiętaj – wiara czyni cuda! Czyż nie powiedziałem w Ewangelii: gdyby twoja wiara była wielka, rozkazałbyś tej górze, aby się przesunęła i ona byłaby ci posłuszna.
Dałem ci do wyboru, błogosławieństwo i przekleństwo. Czemu tak często wybierasz to drugie? Mówisz – bo zło jest atrakcyjniejsze, życie w grzechu ciekawsze. Jeżeli koniecznie tak chcesz żyć, to proszę bardzo, masz wolną wolę, nie mogę ci jej odebrać, tylko nie pytaj w kółko: gdzie był Bóg, gdy stała się taka, czy inna tragedia? Albo – jak Bóg mógł do tego dopuścić? A może teraz ja cię zapytam – gdzie byłeś, gdy czekałem na ciebie w każdą niedzielę w kościele, żebyś przyszedł do Mnie, żebyś chociaż wstąpił do Mojego Domu, gdy przechodzisz codziennie po kilka razy koło niego. Gdzie byłeś – gdy chciałem ci pobłogosławić, obdarzyć łaskami?! Najpierw mnie odpychasz, jestem ci zupełnie obojętny, a później całą winą za twoje nieudane życie i za nieszczęścia na świecie obarczasz Mnie!
Twoja mowa człowieku często jest jak cuchnące bajoro, z którego wypełzają obślizgłe płazy, a powinna być jak czysty, źródlany strumyk, którego subtelny szum, jest miły dla ucha. Twoje obyczaje, jak ogród pełen chwastów i zgniłych kwiatów, o nieprzyjemnej woni, a powinien być pokryty pięknymi, pachnącymi świeżymi kwiatami.
Co robisz człowiecze ze swoim ciałem, w które przyoblekłem twą nieśmiertelną duszę?! Bezcześcisz je na wszelkie możliwe sposoby, przyozdabiasz mnóstwem tatuaży, tak, że wyglądasz, jak ruchliwa wzorzysta tapeta. Czyż nie przestrzegałem przed tym w Piśmie Świętym? „Nie będziecie się tatuować. Ja jestem Pan!” (Księga Kapłańska 19.28).
Św. Paweł zaś przypomina w jednym ze swoich listów:
„Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele” (1 List św. Pawła do Koryntian 6, 19 – 20).
Co robisz młodzieży, zakładając na siebie ubiór uwłaczający ludzkiej godności? Czy rzeczywiście ubierasz się tak, bo na nic innego cię nie stać, czy dlatego, że jest to modne? … Więc ja cię zapytam młody chłopaku, dziewczyno: czy jeżeli ogłoszą, że modne jest wymazanie siebie zwierzęcymi odchodami, też to zrobisz? … Zacznij używać rozumu, którym obdarzyłem każdego człowieka. Nie naśladuj tych, którzy tylko sieją zamęt i wywracają Mój ład i porządek do góry nogami, bo za jakiś czas ktoś ci powie, że nie jesteś już człowiekiem, tylko bydlęciem i nie masz żadnych praw … Masz tylko słuchać i wypełniać rozkazy.
Co robisz młoda dziewczyno, dojrzała kobieto ze swoimi włosami? Już nie wystarczają wam naturalne kolory farb. Wy postanowiłyście nieco poeksperymentować i nadać im barwy, jakie mają ptaki, kwiaty. Tak stworzyłem przyrodę, żeby była różnokolorowa, ale nie was! U nich to wygląda pięknie, a u was śmiesznie i niepoważnie. Uważaj niewiasto, by ktoś cię do klatki nie zamknął i nie pokazywał, jako ciekawostkę. A włosy w kolorze zgniło-siwym, jakby spleśniałym; usta pomalowane na zielono, bądź czarno – czemu ma to służyć? … Czyżbyś postanowiła upodobnić się do wiedźmy lub do nieboszczyka? … Nie wchodź w ten mroczny świat, bo będziesz nieszczęśliwa, ani też nie kpij sobie ze śmierci, bo cię zabierze nawet nie zauważysz kiedy to się stanie.
Młodość, uroda, zdrowie, sprawność, sława – przeminą. A tobie co zostanie?… Nic! Bo żyłeś człowieku, jak chciałeś, odrzucając moje przykazania. Żyłeś tylko dla siebie, zaspokajając własne potrzeby, żądze, pragnienia i słuchałeś tych, których zamiarem było tylko namieszanie ci w głowie i zasianie mnóstwa wątpliwości, tak, że już nie wiedziałeś, czy życie ma sens, kim jesteś? Kobietą, czy mężczyzną? … Jakie jest twoje powołanie?… Jak żyć, aby naprawdę być szczęśliwym? … Ktoś nawet zaproponował ci zmianę płci. Zrobiłeś to, a jednak nadal czujesz jakąś pustkę, beznadzieję i wciąż nie wiesz, dlaczego również to nie dało ci szczęścia?! Przecież przekonywali, że teraz to już na pewno będziesz zadowolony … Nic bardziej mylnego, bowiem każdy jest niepowtarzalny i jeżeli stworzyłem cię jako kobietę, to znaczy, ze mam wobec ciebie plan właśnie w roli kobiety. Chcę dać ci dobrego męża, dzieci, szczęśliwą rodzinę. Potrzeba tylko jednego – proś mnie o to w modlitwie. Powiesz: modlitwa, to takie nudne i staroświeckie. Jeżeli tak uważasz, to po prostu mów do mnie swoimi słowami; niech to będzie modlitwa serca. Mów o sobie, co cię niepokoi, o swoich sukcesach, porażkach, o troskach, kłopotach i zmaganiach, o oczekiwaniach, marzeniach. Jeżeli te marzenia i pragnienia będą zgodne z Moją wolą, spełnię je, pomogę ci także rozwiązać trudne problemy. Nie mogę dać ci wszystkiego, czego chcesz, bo nie wszystko jest z korzyścią dla ciebie. Zaufaj mi, Ja wiem co dla ciebie będzie dobre i co da ci szczęście.
Pytasz Mnie, dlaczego jesteś nieszczęśliwy/a? … Dzieje się tak dlatego, że dusza dąży do czego innego, a ciało do czegoś zupełnie przeciwnego. I jest pomiędzy nimi pewne rozdarcie. Między duszą a ciałem toczy się nieustanna walka, ponieważ dusza tęskni za Niebem, skąd wyszła i za swoim Stwórcą, a ciało do tego, co oferuje świat. A świat ma w swojej ofercie wiele pokus. Jeżeli im ulegasz, to wydaje ci się, że to daje szczęście, ale tak naprawdę jesteś tylko zaspokojony/a przez chwilę. To nie daje pełni szczęścia, bo jest przeciwne temu, czego pragnie dusza – życia zgodnego z Bożym Prawem. Potem pojawiają się wyrzuty sumienia, które zżerają wnętrze i jest z tobą coraz gorzej. Nic cię nie cieszy, zaczynasz dostrzegać swoje życie jako jedną wielką porażkę. Czas ucieka, a ty nie założyłeś rodziny, bo modne były związki partnerskie, trójkąty i inne obrzydliwości, potem związki jednopłciowe, a ty musiałeś się wyszaleć i spróbować wszystkiego. Poza tym wpadłeś w alkohol, papierosy, narkotyki, dopalacze i inne środki odurzające, pornografię, rozwiązłość. Wszedłeś w jogę, obce religie, okultyzm i inne duchowe zagrożenia, których jest bardzo dużo.
Czy rzeczywiście takie nędzne życie może dać radość, czyż to nie jest tylko złudzenie, marna podróbka szczęścia? … Takie życie zawsze kończy się wielkim rozczarowaniem, smutkiem i rozgoryczeniem, a często także samobójstwem.
Dziwisz się człowieku, że masz nieudane małżeństwo, a jak ono się zaczęło? … Czy prosiłeś w modlitwie o dobrą żonę, taką, która będzie dla ciebie wsparciem i pomocą, czy raczej wziąłeś pierwszą lepszą kobietę, najlepiej rozrywkową, ładną, zgrabną, żeby ci koledzy zazdrościli, którą dopiero po ślubie, w codziennej krzątaninie, widzisz w prawdziwym świetle. Zauroczenie mija, zaczynasz dostrzegać, że jest egoistką, kocha pieniądze i wciąż oczekuje mocnych wrażeń, potrzebuje uwielbienia, najlepiej innych mężczyzn. Nic dziwnego, że życie z nią nie układa się najlepiej.
Ja, Bóg, mówię ci dzisiaj młoda dziewczyno, młody chłopaku, szczęśliwa/y będziesz tylko wtedy, gdy będziesz szła/szedł, drogą Moich przykazań. Przypomnę wam, jest ich dziesięć… Dziesięć drogowskazów na drodze życia, które nie są po to, aby ci to życie utrudnić, ale aby nadać mu sens i właściwy kierunek, abyś mogła/mógł trafić do celu podróży. Ta podróż zaczyna się w punkcie „A” – od poczęcia w łonie matki i życia ziemskiego, do punktu „Z” – spokojnej śmierci i życia wiecznego w Niebie. Wielu z was powie, po co mi Niebo, tam jest nudno! Nie ma imprez, seksu, alkoholu i wszelkich używek, wolę piekło, tam pewnie jest wesoło. Rzeczywiście, „bardzo wesoło”, doświadczasz nieustannych cierpień, tortur, nienawiści, ogromnego strachu i nie masz nadziei na zakończenie tego horroru, bo trwa on całą wieczność. Do tego przytłacza cię nieustanna świadomość, że jesteś tu na własne życzenie, bo odrzuciłeś to, co Ja ci proponowałem. Czy naprawdę tego chcesz??? …
Nie bój się konfesjonału, przyjdź do spowiedzi, wyznaj swoje grzechy, nawet najgorsze, jeśli szczerze będziesz za nie żałował, przebaczę ci je i zaczniesz nowe życie. To nie jest łatwe, wiem, ale ze Mną możliwe. Musisz tylko przystąpić do pracy nad sobą. Zacząć trzeba od definitywnego zerwania z grzechem, co oznacza radykalne odcięcie się od wszystkich źródeł, które ten grzech zrodziły. Zakończyć znajomości z osobami, które do tych grzechów skłoniły, namówiły. Bardzo ważna jest też codzienna modlitwa, bo bez niej znowu się pogubisz”.
Na pierwszym miejscu w swoim życiu trzeba postawić wiarę w Boga, bo gdy ona się powiększa, wzrasta i rozkwita miłość, która jest motorem wszystkiego w życiu każdego człowieka. Ludzie stają się wtedy dla siebie bardziej życzliwi, pomocni. Okazują sobie wzajemnie szacunek, są bardziej cierpliwi, umieją przebaczyć. Żyją w przyjaźni i pokoju.
„Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z [całym swym] bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko [czyńcie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego” . Św. Paweł (Kol. 3, 12 – 17)

Bóg apeluje dzisiaj do każdego z nas: obudź się człowieku, zanim będzie za późno! Zanim wydarzy się coś, co tak mocno cię przerazi i doświadczy, że będziesz czuł tylko bezradność i rozpacz. Nagle się okaże, że jesteś niczym, a wierzyłeś przez tyle czasu, że jesteś „Kimś”.
Zdjęcie kaplicy w warszawskich Siekierkach: commons.wikimedia.org