O tym się mówi Okiem redakcji Polska i świat Publicystyka Społeczeństwo Wyróżnione

Ciemne strony Amnesty International

Jakie są ciemne strony Amnesty International? W ostatnich latach widać wyraźnie ideologicznie motywowane zaangażowanie organizacji.

Amnesty International jest ogólnoświatową organizacją zrzeszającą 13 milionów wolontariuszy, których zadaniem, wedle pierwotnych założeń organizacji, jest stanie na straży ochrony praw człowieka na świecie. Historia organizacji rozpoczęła się 28 maja 1961 roku. Wówczas brytyjski prawnik Peter Benenson opublikował w jednym z angielskich tygodników artykuł pt.: „Zapomniani więźniowie”, w którym wzywał do solidarnego działania w obronie więźniów sumienia (osób więzionych za wyrażanie swoich poglądów, które nie stosowały przemocy ani nie nawoływały do nienawiści) oraz do sprzeciwu wobec łamania praw zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przez rządy wielu państw. Od tamtego czasu nastąpił błyskawiczny rozwój struktur organizacji.

Jedną z najbardziej rozpoznawalnych aktywności Amnesty International jest maraton pisania listów w obronie więźniów sumienia. W Radomiu akcja organizowana jest co roku przez Akademię Handlową Nauk Stosowanych z poparciem władz miasta i zaangażowaniem radomskich szkół, uczelni, a także podmiotów komercyjnych (centrów handlowych). Przedstawia się ją jako jednoznacznie pozytywną, służącą obronie praw człowieka. Jednak – co postaram się wykazać w poniższym artykule – Amnesty International jest dość kontrowersyjną, zideologizowaną organizacją, która już dawno zaczęła działać na innych polach niż pierwotnie, bez żadnego skrępowania dowolnie rozszerzając pojęcie „praw człowieka”.

Aborcja a prawa człowieka

„Dostęp do bezpiecznych usług aborcyjnych jest prawem człowieka” – możemy przeczytać na oficjalnej stronie Amnesty International. Według organizacji wynika to z takich praw, jak prawo do życia, prawo do zdrowia oraz prawo do wolności od przemocy, dyskryminacji i tortur oraz okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania. Co ciekawe, prawnicy często podkreślają, że podstawowym prawem człowieka jest właśnie prawo do życia i wszystkie pozostałe jego prawa tracą sens, jeżeli się nie uzna ochrony życia za najważniejszą wartość – odpierając w ten sposób twierdzenia, że „aborcja to prawo człowieka”. Dokładnie taki sam argument używany jest więc na poparcie zupełnie przeciwstawnych stwierdzeń. Rozsądkowi Czytelnika pozostawić należy rozważenie czy bardziej logiczne i spójne są twierdzenia Amnesty International czy jednak obowiązujące w polskim systemie prawnym orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1997 i 2020 roku, wedle których beneficjentem prawa do życia jest też ludzki płód. Podkreślić jednak warto, że stanowisko polskiego TK generalnie wynika z podstawowych prawideł biologii, a także z norm społecznych obowiązujących w systemach prawnych od starożytności, wedle których kobieta w ciąży podlega specjalnej ochronie, a osoba doprowadzająca do przerwania ciąży sądzona jest znacznie surowiej niż np. za „zwykłe” pobicie. 

Aby oddać ducha stanowiska Amnesty International w sprawie aborcji przytoczmy cytaty z oficjalnej strony organizacji:

„Zrewidowane stanowisko Amnesty International uznaje aborcję, dokonaną w sposób respektujący prawa człowieka, autonomię, godność oraz potrzeby jednostki za prawo każdej osoby, która może zajść w ciążę”.

Organizacja przytomnie zauważa, że przecież nie tylko kobiety mogą zajść w ciążę – dlatego też używa sformułowania „osoby, które mogą zajść w ciążę”. „Kobiety i dziewczęta cispłciowe nie są jedynymi osobami, które potrzebują dostępu do bezpiecznych usług aborcyjnych. Osoby interpłciowe, transpłciowi mężczyźni i chłopcy oraz osoby z inną tożsamością płciową lub bez niej, również mogą zajść w ciążę” – podkreślono w stanowisku Amnesty International ws. aborcji. Jak stwierdzono, „bezpieczny dostęp do aborcji jest niezbędny do urzeczywistnienia pełnego zakresu praw człowieka i osiągnięcia sprawiedliwości płciowej, społecznej, reprodukcyjnej i ekonomicznej” oraz „prawa seksualne i reprodukcyjne, w tym prawo do aborcji, mają fundamentalne znaczenie dla pełnej realizacji wszystkich innych praw człowieka”. Bez aborcji nie można więc w pełni realizować innych praw człowieka.

„Amnesty International nadal wzywa do pełnej depenalizacji aborcji” – stawia sprawę jasno organizacja. Jednocześnie wzywa rządy „do zapewnienia, że bezpieczna aborcja będzie dostępna tak wcześnie, jak to możliwe i tak późno, jak to konieczne”. Zaznacza, że trzeba „zdać sobie sprawę, że zawsze będą przypadki, w których kobiety w ciąży będą wymagać dostępu do aborcji na późniejszych etapach ciąży, szczególnie w celu ochrony swojego zdrowia i życia”.

Nawet tuż przed narodzinami (czyli kiedy już nowy człowiek jest de facto gotowy do życia poza organizmem matki) dziecka nie obejmuje prawo do życia. „Nasze stanowisko jest zgodne z międzynarodowym prawem dotyczącym praw człowieka, które jasno określa, że prawa człowieka mają zastosowanie po urodzeniu, a nie przed” – pisze Amnesty International. Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić w czasie porodu: „O, wyszła główka człowieka, reszta to jeszcze płód”.

Aktywny uczestnik wojny informacyjnej

„Witamy w Guantanamo” – głosi tytuł jednego z artykułów na stronie Amnesty International poświęconych kryzysowi imigracyjnemu na polsko-białoruskiej granicy. Przypomnijmy, więzienie Guantanamo to administrowany przez Stany Zjednoczone ośrodek, w którym przez wiele lat przetrzymywano więźniów bez wyroku sądowego i gdzie stosowano podczas przesłuchań okrutne tortury. Przypomnijmy też, że w drugiej połowie 2021 roku na polsko-białoruskiej granicy władze białoruskie uruchomiły kanały przerzutu migrantów z kraju przez granicę z UE na terytorium Litwy, Polski i w Łotwie. Prezydent Alaksandr Łukaszenka przyznał, że wspieranie nielegalnego transgranicznego przerzutu imigrantów jest odpowiedzią na unijne sankcje wobec Mińska. Cała operacja znajdywała się pod kontrolą białoruskich służb. Działanie to połączone było z podjęciem ofensywy propagandowej przeciwko Polsce, do czego powszechnie wykorzystywano działania grup tzw. „aktywistów”, które wielokrotnie przeprowadzały prowokacje wymierzone m.in. w Straż Graniczną (przykład 1, przykład 2, przykład 3).

Skąd zestawienie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy z więzieniem w Guantanamo? To zupełnie oderwane od rzeczywistości porównanie przestaje dziwić, gdy przyjrzymy się dokładnie manipulacjom, a nawet kłamstwom, serwowanym przez Amenesty International. Wyssane z palca i „odpowiednio” przedstawione historie to niestety znak firmowy tej organizacji.

„Zachowanie polskich władz nosi znamiona rasizmu i hipokryzji” – stwierdziła jedna z „badaczek” Amnesty International Jelena Sesar. Jak dodała, „osoby ubiegające się o status uchodźcy, które przekroczyły białoruską granicę z Polską, w tym wiele osób zmuszonych do tego przez białoruską straż graniczną, są obecnie przetrzymywane w brudnych, przepełnionych ośrodkach detencyjnych, gdzie strażnicy znęcają się nad nimi i odmawiają im kontaktu ze światem zewnętrznym”.

Dalej, na stronie Amnesty International przeczytać możemy także, że „znęcano się” nad wieloma imigrantami „poddając ich rewizjom osobistym, wymagającym rozebrania się do naga w niehigienicznych, przepełnionych ośrodkach dla cudzoziemców”. Niektórym osobom „przymusowo podawano środki uspokajające i stosowano wobec nich paralizator”.

Zapoznać się także można z mrożącymi krew w żyłach opisami strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców w Wędrzynie. „Strzeżony ośrodek dla cudzoziemców w Wędrzynie stanowi część czynnej bazy wojskowej. Ściany z drutu kolczastego oraz nieustanny huk pojazdów opancerzonych, helikopterów i strzały oddawane podczas odbywających się w okolicy ćwiczeń wojskowych tylko pogłębiają traumę przetrzymywanych tam ludzi” – podkreśliło Amnesty International.

Osoby przetrzymywane w Wędrzynie miały ponadto opowiadać, jak strażnicy witali nowych cudzoziemców słowami “witamy w Guantanamo”.

„Po torturach w więzieniu w Syrii, groźbach wobec mojej rodziny, a następnie miesiącach w drodze, myślę, że w Wędrzynie zostałem ostatecznie złamany” – miał stwierdzić jeden z imigrantów (!).

„Wiedziałam, że nie mogę wrócić do Iraku i byłam gotowa umrzeć w Polsce. Kiedy tak płakałam, dwóch strażników skrępowało mnie i mojego męża, związało nam ręce za plecami, a lekarz dał nam zastrzyk, który sprawił, że byliśmy bardzo słabi i senni. Nie byłam w pełni świadoma, ale słyszałam płacz i krzyki moich dzieci, które były z nami w pokoju” – miała opowiadać inna imigrantka.

Wszystkie powyższe historie oparte są na manipulacjach i kłamstwach. Stosowana przez Amnesty International retoryka współgrała z białoruską propagandą, która miała zdyskredytować państwo polskie na arenie międzynarodowej. Organizacja wzywała do zaprzestania stosowania terminu „wojna hybrydowa”, ponieważ takie działanie „prowadzi do wzrostu poczucia zagrożenia w polskim społeczeństwie”. W zamian zaproponowała sformułowanie „kryzys humanitarny”. „Łukaszenko jest odpowiedzialny za wywołanie tego kryzysu, natomiast Polska jest odpowiedzialna za to, jak sobie z tym kryzysem radzi” – przekazało Amnesty International. Propozycją organizacji było wpuszczenie wszystkich imigrantów („uchodźców”) oraz zapewnienie im zakwaterowania, wyżywienia i edukacji (bo to „prawa człowieka”). Czyli de facto realizacja założeń działań poniżej progu wojny prowadzonych przez Białoruś i Rosję w celu destabilizacji państwa polskiego.

Inne kontrowersje

Przykłady kontrowersji związanych z Amnesty International można mnożyć.

Weźmy na warsztat przypadek Aleksieja Nawalnego, więzionego jednego z liderów rosyjskiej opozycji – organizacja cofnęła jego status „więźnia sumienia”, po tym jak stwierdzono, że jego niektóre jego wypowiedzi sprzed lat były „rasistowskie”. Finalnie Amnesty International przywróciło Nawalnemu status „więźnia sumienia”, po tym jak spotkało się ze zmasowaną krytyką. Podnoszono wtedy, że organizacja powinna koncentrować się na kwestiach praw człowieka, a nie na opiniach politycznych czy poglądach indywidualnych. 

Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku,  Amnesty International opublikowało raport, w którym zarzuciło Ukrainie szereg poważnych naruszeń międzynarodowego prawa humanitarnego. Między innymi chodzi o bezpośrednie narażanie bezpieczeństwa ludności cywilnej, poprzez rozlokowywanie wojsk lub umieszczanie broni w miejscach gęsto zaludnionych, lub w budynkach cywilnych, stacjonowanie w budynkach szkół i placówek medycznych (także szpitali), niewykorzystywanie dostępnych alternatyw, takich jak np. położone nieopodal bazy wojskowe lub gęsto zalesione obszary, w części przypadków brak prób ewakuowania ludności cywilnej z obszarów objętych walką. Zarzuty te brzmią zupełnie abstrakcyjnie w kontekście wojennym. Publikacja raportu wzbudziła ogromne kontrowersje oraz posłużyła rosyjskiej machinie propagandowej do uzasadniania brutalnych ataków na cele cywilne. 

Całą sprawę skomentował prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski: „Okupant codziennie z pełną świadomością otwiera ogień w stronę ludzi stojących w kolejkach po wodę czy czekających na autobusy ewakuacyjne. Nie powstrzymuje się przed ostrzelaniem miejsc pamięci po Holokauście czy cmentarzy. Nie powstrzymał się przed atakiem na obóz z więźniami wojennymi w Ołeniwce. Jakoś o tym nie ma raportów. To kompletnie amoralna wybiórczość”. Dodał też, że „Każdy, kto udziela usprawiedliwienia działaniom Rosji i sztucznie tworzy kontekst, w którym niektóre ataki terrorystów są rzekomo uzasadnione lub zrozumiałe, musi zdawać sobie sprawę, że pomaga terrorystom. Ktoś, kto dostarcza tak zmanipulowany raport, dzieli z oprawcą odpowiedzialność za śmierć ludzi”.

W maju 2016 roku Amnesty International opublikowało swoją politykę wzywającą rządy na całym świecie do dekryminalizacji… prostytucji. „Nasza polityka określa, w jaki sposób rządy muszą zrobić więcej, aby chronić osoby świadczące usługi seksualne przed naruszeniami i nadużyciami” – czytamy na oficjalnej stronie organizacji. Wezwano do udziału prostytutek „w tworzeniu praw, które mają wpływ na ich życie i bezpieczeństwo”.

Inny raport Amnesty poświęcony został „prześladowaniu osób LGBTI w Polsce”. „Nękanie, zastraszanie, pobicia przez policję – to rzeczywistość dla wielu osób LGBTI” – przekonuje organizacja. Za przykład „prześladowania” podano m.in. historie osób, które za wieszanie tęczowej flagi np. na rzeźbie przedstawiającej Chrystusa z krzyżem, miały stawiane zarzuty obrazy uczuć religijnych… Ponadto organizacja powtarza kłamstwa nt. powstania w Polsce tzw. „stref wolnych od LGBTI” – w rzeczywistości nic takiego nigdy nie miało miejsca. Sformułowanie „strefa wolna od LGBT” wzięło się od „prowokacji artystycznej” autorstwa Barta Staszewskiego.

I na koniec – w organizacji walczącej o prawa człowieka są one gwałcone przez mobbing wobec pracowników. W wyniku wewnętrznego dochodzenia okazało się się, że w Amnesty International licznie występowały przypadki mobbingu i znęcania się nad pracownikami. Aż 39 proc. personelu Amnesty International zgłosiło, że rozwinęły się u nich problemy ze zdrowiem psychicznym lub fizycznym jako bezpośredni skutek pracy w Amnesty, a co najmniej dwie osoby targnęły się na swoje życie…

To są właśnie ciemne strony Amnesty International. Należy postawić sobie pytanie – czy faktycznie warto wspierać tę organizację np. poprzez uczestnictwo w organizowanych przez nią akcjach?

Dziękuję za pomoc w przygotowaniu artykułu koledze z redakcji Oskarowi Klichowi.

Radom będzie finansował in vitro – skąd na to pieniądze?