Publicystyka Religia Światełko wiary

Św. Stanisław Kostka – drogowskaz do Boga

28 października mija 472 lata od narodzin św. Stanisława Kostki, patrona Polski oraz dzieci i młodzieży. Dla niego najważniejsze było to, aby podobać się Bogu, nie ludziom. Doskonale rozumiał, że wola Boża jest ważniejsza od planów i kalkulacji ludzkich, a niewypełnienie jej unieszczęśliwia człowieka. Miał świadomość, że życie ziemskie jest krótkie i świat kiedyś przeminie. Wiedział, że aby osiągnąć życie wieczne w Królestwie Niebieskim, trzeba sobie zasłużyć cnotliwym, pobożnym życiem.

„Do wyższych rzeczy zostałem stworzony i dla nich tylko żyć powinienem”  św. Stanisław Kostka

Św. Stanisław Kostka urodził się 28 października 1550 r. na Mazowszu, we wsi Rostkowo niedaleko Przasnysza. Jego słowiańskie imię oznacza: stać się sławnym. Na chrzcie św., który odbył się w kościele parafialnym w Przasnyszu, jego ojciec chrzestny Andrzej Radzanowski położył go na posadzce przed Najświętszym Sakramentem i ofiarował Bogu.

Stanisław wywodził się z rodziny okrytej sławą. Rodzina Kostków w XVI wieku stanowiła trzon Kościoła. Ojciec pełnił od 1564 r. urząd kasztelana zakroczymskiego. Matka wywodziła się z rodziny Kryskich, również sławnego rodu. Jan i Małgorzata Kostkowie mieli jeszcze synów Pawła, Wojciecha, Mikołaja oraz córki: Annę i drugą o nieznanym imieniu. Dzieci wychowywali surowo, zwracając uwagę na to, aby były uczciwe, skromne i pobożne, a także posłuszne. Gdy zachowały się nie tak, jak powinny, mogły być upomniane także przez służbę. Wychowywano je w wierze katolickiej, w poszanowaniu wartości chrześcijańskich.

Św. Stanisław miał piękną twarz, niemal anielską. Był niewielkiego wzrostu, ale za to posiadał wielkie serce. Był niezwykle uczynny i zatroskany o los drugiego człowieka. Za pozwoleniem rodziców chodził do ubogich wieśniaków, rozmawiał z ich dziećmi. Pracującym w polu przynosił chłodny napój. Dbał również o zwierzęta, zimą dokarmiał małe ptaszki. Ważne było dla niego każde Boże stworzenie.

Był młodzieńcem szlachetnym, delikatnym i niezwykle wrażliwym, pełnym cnót. Bardzo nie lubił brutalnych, nieprzyzwoitych żartów. Zdarzało mu się nawet zemdleć, gdy był świadkiem takowych. Najbardziej lubił spędzać czas pod lipą, gdzie oddawał się modlitwie i pobożnym rozmyślaniom.

Nauki wstępne pobierał w prywatnej kaplicy rodzinnej, u księdza kapelana. Potem, od 12 roku życia, był oddany pod opiekę Jana Bilińskiego, który go wychowywał i kształcił. Dalszą edukację odbywał w Wiedniu, w jezuickim kolegium. Udał się tam wraz ze starszym bratem Pawłem. Ich opiekunem był Jan Biliński. Początkowo przebywali w internacie, który prowadzili jezuici. Po pewnym czasie nowy cesarz rzymski Maksymilian II Habsburg odebrał jednak jezuitom ów konwikt. Młodzi Kostkowie wraz ze swoim wychowawcą i kilkoma kolegami, przenieśli się na stancję, która znajdowała się w domu dzierżawionym przez luteranina.

Zapewne duży wpływ na dalsze życie Stanisława miał regulamin gimnazjum jezuickiego, który głosił:

„Taką pobożnością, taką skromnością i takim poznaniem przedmiotów niech się uczniowie starają ozdobić swój umysł, aby się mogli podobać Bogu i ludziom pobożnym, a w przyszłości ojczyźnie i sobie samym także przynieść korzyść”.

Jezuici dużą wagę przykładali do tego, aby wychować swoich uczniów na ludzi pobożnych. Każdego dnia uczestniczyli oni we Mszy św., co miesiąc przystępowali do spowiedzi św., a przed lekcjami i po lekcjach, odmawiali modlitwę. Św. Stanisław bardzo chciał się uczyć, jednak z początku nauka przychodziła mu z trudnością. Brakowało mu odpowiedniego przygotowania i nie miał warunków sprzyjających nauce, gdyż jego brat często urządzał bardzo hałaśliwe zabawy z kolegami, których zapraszał do „wspólnej nauki”. Pomimo tego nie poddawał się, ani nie zniechęcał. Jego sumienna, wytrwała praca, dała wspaniałe rezultaty. Pod koniec edukacji gimnazjalnej był jednym z najlepszych uczniów. Płynnie władał językiem ojczystym, łacińskim i niemieckim. Poznał podstawy języka greckiego. W nagrodę za dobre wyniki w nauce, mógł wstąpić do studenckiej Sodalicji Marjańskiej, co niezwykle go radowało.

Bardzo dbał o rozwój duchowy. W tym jednak wiele osób mu przeszkadzało. Często również doświadczał ataków złego ducha, który wszelkimi sposobami próbował odciągnąć go od pragnienia służenia Bogu w zakonie. Dużo modlił się, zwłaszcza na różańcu, czytał lektury duchowe, spędzał wolny czas na adoracji Najświętszego Sakramentu, pokutował, a nocą oddawał się kontemplacji. Taki sposób życia nie podobał się jego bratu, a także wychowawcy i kolegom szkolnym. Uważali, że to może źle wpłynąć na jego zdrowie. Stosowali różne metody, aby powrócił do „normalności”. Najpierw mową, a gdy to nic nie dawało, nawet się nad nim znęcali. Św. Stanisław, który zawsze był posłuszny, próbował z całych sił spełnić ich oczekiwania. Brał nawet lekcje tańca, aby być takim, jak oni, jednak łaska Boża, jaką otrzymał, była silniejsza od ponęt światowych.

W grudniu 1565 r. intensywne życie świętego młodzieńca, wypełnione nauką, praktykami pokutnymi, omal nie zakończyło się śmiercią. Wtedy to otrzymał święty Wiatyk z rąk św. Barbary, patronki dobrej śmierci. Prosił ją o pomoc, gdy luteranin, u którego przebywał, nie chciał wpuścić do swojego domu katolickiego kapłana z ostatnią posługą do umierającego. Oprócz św. Barbary, której towarzyszyło dwóch aniołów, przybyła do niego również sama Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus. Najświętsza Dziewica, złożyła swe najdroższe Dziecię świętemu młodzieńcowi na jego rękach. Św. Stanisław został cudownie uzdrowiony i otrzymał od Boga polecenie, żeby wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Aby wypełnić wolę Bożą, potrzebował zgody rodziców, a to nie było łatwe, bowiem ojciec planował mu inną przyszłość. Postanowił więc uciec.

Dnia 10 sierpnia, 1567 r. w uroczystość św. Wawrzyńca, męczennika, opuścił Wiedeń. Wiedział, że będzie poszukiwany, dlatego zamienił się na ubrania z żebrakiem. Po drodze napotykał na różne przeszkody, jednak z pomocą Matki Bożej, udało mu się dostać do domu zakonnego Towarzystwa Jezusowego w Dylindze – jeden z jezuitów dał mu list polecający do prowincjała domu zakonnego w Augsburgu, ale był on akurat nieobecny, więc dlatego Stanisław udał się właśnie tam. W sumie przemierzył ok. 650 km. Do domu zakonnego został przyjęty na próbę. Początkowo sprzątał pokoje w konwikcie, pomagał w kuchni. Potem, pod koniec października, został skierowany wraz z dwoma innymi kandydatami do Zakonu Jezuitów w Rzymie, gdzie rozpoczął nowicjat.

W czasie odbywania formacji zakonnej, nowicjusze wypełniali czas modlitwą, pracą umysłową, fizyczną, słuchali konferencji mistrza nowicjatu i przybyłych gości, dyskutowali na tematy życia wewnętrznego, omawiali sprawy kościelne. Do ich zadań należały także posługi w domu zakonnym i w szpitalach. Po kilku miesiącach złożył śluby zakonne.

Gdy o wszystkim dowiedział się jego ojciec, napisał do syna list, w którym go skarcił. Stanisław wykazał się w tej sprawie wielką dojrzałością i postawą godną ucznia Chrystusowego. Odpisał ojcu na list. Zawarł tam słowa, które dawały do zrozumienia, że nie jest to jego widzimisię, lecz że wybrał go na tę służbę sam Bóg.

„Iż mnie Pan Bóg między sługi swoje policzył, nie masz się co frasować, ale raczej z tego radować. Szczęście to i na ojca się wylewa, gdy na dworze niebieskiego Króla syna swego ma. Lepiej byś sobie, panie ojcze poradził, gdybyś mnie, syna swego, Panu Bogu z rąk swoich oddał. Przeszkadzać mi w tej służbie Bożej i sprzeciwiać się Panu Bogu próżne i szkodliwe jest, a trwać w dobrem przedsięwzięciu zbawiennym będzie”.

Stanisław był powszechnie lubiany, zarówno przez przełożonych, jak i przez innych nowicjuszy.

Pewnego dnia, pod wpływem konferencji wygłoszonej przez św. Piotra Kanizjusza, w której ten pouczał, aby każdy dzień spędzać tak, jakby miał on być ostatni w życiu, św. Stanisław zapragnął rozstać się z tym światem. 10 sierpnia 1568 r. napisał list do Najświętszej Matki, w którym prosił Ją o powołanie go do nieba, tak, aby mógł tam obchodzić Jej chwalebne Wniebowzięcie. Prosił też w czasie Komunii św. patrona dnia – św. Wawrzyńca – aby mu wyprosił łaskę śmierci w dniu tej przepięknej uroczystości.

Bóg wysłuchał jego błagania. Wieczorem tego samego dnia źle się poczuł. 13 sierpnia został przeniesiony do infirmerii ponieważ bardzo gorączkował. Znaczne pogorszenie nastąpiło w wigilię Wniebowzięcia NMP. Męczyły go silne mdłości. Zimny pot oblewał jego ciało, które dodatkowo było targane uporczywymi dreszczami, zaś z ust sączyła się krew. O północy przyjął św. Wiatyk i otrzymał ostatnie namaszczenie. Przepraszał wszystkich, modlił się i całował święty różaniec. Nie odczuwał żadnego niepokoju. 15 sierpnia 1568 r. zmarł, leżąc na podłodze, jak sam o to prosił. Przed śmiercią ujrzał Matkę Bożą przychodzącą po niego z orszakiem świętych dziewic.

Wkrótce wieść o śmierci młodego polskiego zakonnika rozeszła się po Rzymie. Wbrew zwyczajowi, ciało świętego młodzieńca przyozdobiono kwiatami, a potem włożono je do drewnianej trumny, co też było rzadkością. Po dwóch latach, gdy otwarto grób Stanisława, stwierdzono, że jego ciało nie uległo rozkładowi. Mistrz nowicjatu napisał żywot Stanisława Kostki, który następnie rozesłano po wszystkich domach zakonnych Towarzystwa Jezusowego.

W 1674 r. Stanisław Kostka został ogłoszony przez papieża Klemensa X jednym z głównych patronów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litwy. To zostało uznane przez Stolicę Apostolską za akt beatyfikacji. Ten sam papież wydał w 1714 r. dekret kanonizacyjny. Kanonizacji dokonał papież Benedykt XIII, w 1726 r.  W 200 rocznicę kanonizacji, uroczyście sprowadzono do Polski małą część relikwii św. Stanisława Kostki. Relikwię jego głowy umieszczono w nowicjacie jezuickim, w Gorheim koło Sigmaringen. Ciało spoczywa w kościele św. Andrzeja w Rzymie.

Św. Stanisław Kostka jest patronem dzieci, młodzieży, ministrantów, studentów, nowicjuszy jezuickich, oraz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, a także Polski. W ikonografii jest przedstawiany różnie: w habicie jezuickim, z krucyfiksem, z pielgrzymią laską, z lilią, z różańcem, oraz z Dzieciątkiem Jezus na rękach, a także, gdy anioł podaje mu do ust Komunię św., lub, gdy klęczy u stóp Matki Bożej.

„Początkiem, środkiem i końcem rządź łaskawie, Chryste” – św. Stanisław Kostka

Źródło:  „Święty Stanisław Kostka – Patron Polski i młodzieży” (Stanisław Mrozek SJ)

Fotografie pochodzą z wymienionej książki