W mrocznych czasach II wojny światowej, 18 kwietnia 1942 roku, Baranowska Góra koło Skarżyska-Kamiennej stała się świadkiem jednego z wielu dramatów tamtego okresu. Niemcy zamordowali 21 osób, w większości mieszkańców okolic Iłży. Na liście przeznaczonych do rozstrzelania widniały jednak 22 nazwiska. Jednak jeden ze skazanych – Mateusz Kiraga – w brawurowy sposób uciekł oprawcom znad dołu śmierci.
Ostatnie dni lutego 1942 roku. Noc. Łomotanie do drzwi. „Aufmachen” – słychać. Do domu wpadają niemieccy żandarmi w towarzystwie granatowych policjantów.
Skutego w kajdany wywieziono mnie wraz z innymi do Iłży. Tu na komendzie gestapo ustawiono nas na korytarzu. Podszedł do nas komendant tutejszego posterunku Batz. Trzymając w lewej ręce pistolet, prawą bił nas po twarzy. W areszcie przebywaliśmy tydzień. Codziennie przy śledztwie byliśmy bici
zeznawał po wojnie Mateusz Kiraga, którego aresztowano ze względu na podejrzenie o posiadanie broni.
Po tygodniu więźniów przewieziono do Starachowic.
Tu obchodzono się z nami jeszcze gorzej. Z mojej celi wezwano na przesłuchanie Wacława Mroczka. Kiedy wrócił od razu padł na podłogę. Nie mogłem go już poznać mimo że być dobrym znajomym z wioski. Tak był zbity. Ten sam los co Mroczka spotkał mnie i innych
zeznania Mateusza Kiragi.
Nadszedł ranek 18 kwietnia. Z cel wyprowadzono 22 osoby, które związano kablami lub łańcuchami po dwóch ludzi, jednego z drugim, ręka z ręką i noga z nogą. Po jednej i drugiej stronie stali hitlerowcy w hełmach i z wymierzonymi lufami. Skutym było źle wychodzić. Potykali się. Niemcy kopali ich i bili kolbami.
Mnie związano kablem ze Stanisławem Pawelcem. Po związaniu wyprowadzono nas z więzienia i załadowano na 2 samochody ciężarowe i pod eskortą esesmanów powieziono do lasu za Starachowice. Po drodze esesmani zatrzymywali się, schodzili z samochodów i fotografowali nas grupowo siedzących w samochodach
zeznania Mateusza Kiragi.
W odległości ok. 3 km za Suchedniowem samochody się zatrzymały.
Kazali nam schodzić z samochodów. Tych, którzy schodzić nie mogli bili kolbami karabinów lub wyrzucali z samochodów kopniakami. Następnie ustawiono nas dwójkami i poprowadzono w głąb lasu, gdzie wykopane już były dwa doły, a obok dołów stali chłopi z łopatami. Z odległości około 20 metrów od dołów rozwiązywano każdą naszą dwójkę, pojedynczo podprowadzano do dołów i kazano klękać na brzegu dołu tyłem do niego, a ręce krzyżować na piersiach. Pluton egzekucyjny z 12 esesmanów na komendę Schotta oddawał salwę a rozstrzelany wpadał do dołu. Inni esesmani już do leżących w dole strzelali jeszcze z pistoletów
zeznania Mateusza Kiragi.
Kiraga znalazł się w ostatniej dwójce przeznaczonej do rozstrzelania.
W czasie oczekiwania udało mi się rozplątać kabel, którym przywiązany byłem do Pawelca. Gdy nadeszła nasza kolej przyszło dwóch esesmanów i jeden z nich zaczął rozplątywać kabel […]. Gdy już miałem uwolnioną z więzów nogę kopnąłem esesmana w twarz, gdy był jeszcze pochylony i zacząłem uciekać w głąb lasu. Esesmani zaczęli strzelać i w czasie ucieczki zostałem trafiony w prawą nogę i w lewy obojczyk. Upadłem, ale zacząłem się czołgać i w ten sposób wpadłem w głąb lasu. Esesmani rozstrzelali Pawelca i dopiero zaczęli mnie szukać. Sądzili prawdopodobnie, że skoro upadłem na ziemię, to nie żyję. Tymczasem mnie udało się wleźć na wysoki świerk i ukryć się w gęstych gałęziach
zeznania Mateusza Kiragi.
Będąc na drzewie uciekinier słyszał rozmowy szukających go Niemców. W kryjówce pozostał do wieczora. Zszedł gdy było już całkiem ciemno. Do domu – Wólki Maziarskiej – dotarł dopiero po tygodniu.
Przebywałem u kuzynki, która była sekretna. Wiedziałem, że nie powie nikomu o moim powrocie. Dowiedziała się o tym tylko żona, a dzieci dopiero po dłuższym czasie. Leczyłem się tak jak mogłem i ukrywałem przed hitlerowcami. Przeważnie w lesie. Hitlerowcy szukali mnie. Przyjeżdżali prawie codziennie o różnej porze dnia, a nawet w nocy. Bili moją żonę pytając się o mnie. To się powtarzało często. Grozili, że spalą dom wraz z rodziną i zapowiadali żonie żeby się stawił u nich w komendzie. Ale żona zawsze odpowiadała, że dotychczas nie powróciłem do domu
zeznania Mateusza Kiragi.
Zbrodnia bez kary
I na tym sprawa mogłaby się zakończyć. Kolejne z milionów ofiar niemieckich zbrodniarzy, kolejni nieukarani hitlerowcy, kolejna zapomniana mogiła… Przypomnijmy, że przed sądami w różnych krajach stanęło maksymalnie kilka tysięcy nazistów. Samych esesmanów w rękach aliantów zachodnich znalazło się 800 tys., z czego zaledwie 124 skazano za popełnione zbrodnie. Wielu uczestników niemieckiego aparatu terroru żyło później w poważaniu w swoich środowiskach, w których nikt wolał nie pytać o przeszłość.
Dla przykładu – Paul Fuchs, szef radomskiego gestapo, odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi. Mimo wszelkich dowodów na jego zbrodniczą działalność na ziemi radomskiej i Kielecczyźnie w latach 1964–1980 umarzano kolejne śledztwa przeciwko niemu, a on sam prawdopodobnie współpracował z amerykańskim wywiadem. Do końca życia pozostał bezkarny, zmarł 9 października 1983 roku w Augsburgu. Jego „specjalista od mokrej roboty” Alfred Manowski po wojnie służył w policji kryminalnej RFN. Przeszedł na emeryturę w 1966 roku i tak dożył spokojnej starości.
Ilu takich zbrodniarzy kryły i wciąż kryją różne urzędy Republiki Federalnej Niemiec czy Austrii? Z pewnością wielu. Ale raczej szybko się o tym nie dowiemy. Od lat 60., wszyscy dyrektorzy departamentów w zachodnioniemieckim resorcie sprawiedliwości mieli w życiorysie okres aktywnej działalności w hitlerowskich instytucjach, w tym w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy. Cały system prawny powojennych Niemiec w istocie służył uniknięciu odpowiedzialności przez winnych zbrodni.
W opisywanej przez nas sprawie poznaliśmy przynajmniej nazwiska ofiar dzięki przypadkowi (przecież nie dzięki uczuciu skruchy jakiegoś nazisty!). W połowie lat 60. w stosie dawno zapomnianych papierów zalegających na jednym ze strychów odnaleziono kalkę, na której ledwo widoczne były napisy po niemiecku. Okazało się, że jest to dokument Rezerwowej Kompanii Policji z Lipska – meldunek z przebiegu egzekucji napisany przez kapitana Schotta. Podpisany także przez asystującego przy rozstrzelaniu niemieckiego lekarza policyjnego dr. Brunnera z Kielc.
W 1967 roku Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach wszczęła w tej sprawie dochodzenie. W 1971 roku sprawę zamknięto, a materiał dowodowy… Wysłano za granicę. W dokumentacji nie sprecyzowano jednak czy dokumenty wysłano do sąsiada zza Odry czy Buga.
Lista rozstrzelanych:
1. Lipiso Adam, ur. 3.04.1916 w Mikołajewie.
2. Ziętala Stefan, ur. 17.01.1923 r. w Siennie, pow. Iłża.
3. Ostrowski Bolesław, ur. 18.01.1913 w Iłży.
4. Piołuna Stanisława, ur. 28.04.1915 w Iłży.
5. Pawelec Stanisław, ur. 1922 w Iłży
6. Pawelec Henryk, ur. 15.07.1915 w Iłży
7. Nowak Jan, ur. 17.01.1897 w Korzycach.
8. Nowak Władysław, ur. 31.01.1918 w Szwarszowicach, pow. Opatów.
9. Szymański Józef, ur. 24.08.1907 w Kowalkowie, pow Iłża.
10. Mroczek Wacław, ur. 19.08.1916 w Wólce Maziarskiej, pow. Iłża.
11. Woliński Jan-Józef, ur. 8.09.1921 w Kowalkowie, pow. Iłża.
12. Kuc Stefan, ur. 21.01.1902 w Kowalkowie, pow. Iłża.
13. Stróż Mateusz, ur. 21.04.1902 w Kowalkowie, pow. Iłża.
14. Siołek Jan, ur. 20.10.1916 w Kowalkowie, pow. Iłża
15. Korsika (?) Bolesław, ur. 2.09.1922 w Kowalkowie, pow. Iłża.
16. Mazurek Władysław, ur. 26.12.1912 w Baranowie, pow. Iłża.
17. Kropka (imię nie ustalone), ur. w Baranowie pow. Iłża.
18. Galiński Jan, ur. 29.08.1893 pow. Iłża (miejscowości nie ustalono).
19. Mikołajczyk Stefan, ur. pow. Iłża. (data i miejscowości nie ustalono).
20. Zięba Bronisław, ur. 11.08.1914 w Piątkowicach (?), pow. Opatów.
21. NN, ur. 23.07.1923 w Szwarszowicach, pow. Opatów.
22. NN
Siła pamięci
Miejscem egzekucji opiekuje się od wielu lat Sławomir Ciuk ze Skarżyska-Kamiennej.
Chodziłem do szkoły podstawowej nr 3 w Skarżysku. Zabierano nas w to miejsce i opowiadano tę historię. Mój ojciec był żołnierzem Armii Krajowej, teraz jestem prezesem Inspektoratu Skarżysko Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej , działam w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość
Sławomir Ciuk odpowiada na pytanie o powody swojej działalności.
Od lat Sławomir Ciuk zabiega o to, aby któraś z instytucji publicznych wzięła na siebie odpowiedzialność za opiekę nad mogiłą (lokalizacja: około 200 m na wschód od drogi S7, powiat Skarżyski, gmina Suchedniów, woj. świętokrzyskie. GPS: 51.07425°N, 20.839143°E).
Nie wiem czy to miejsce jest odpowiednio zadbane. Warto tutaj zabierać młodzież i opowiadać o tej ucieczce. Opowiadać o tym, że tu przywieziono niewinnych ludzi, zamordowano ich, a potem oprawców nikt nie ukarał, a ofiar nawet godnie nie upamiętniono
podkreśla pan Ciuk.
Dzięki determinacji opiekuna miejsca pamięci na Baranowską Górę przybyła ekipa filmowa TVP Historia pracująca nad serią „Było… nie minęło”. Badanie georadarem dość precyzyjnie wskazało zarys mogiły, która została zaznaczona przez lokalnych patriotów kamieniami. W głębi lasu, w odległości 20-30 m za tym miejscem znajduje się kolejny krzyż upamiętniający zamordowanych przez Niemców – w tym przypadku zabitych miało być 29 osób w dniu 6 kwietnia 1942 roku. O tej drugiej egzekucji niewiele jednak wiadomo, w miejscu gdzie stoi krzyż georadar nie odnotował żadnej mogiły. Być może w ludzkiej pamięci konkretne daty i miejsca uległy zapomnieniu i stąd wzięły się rozbieżności. Może dalsza praca historyków, w tym zaangażowanego w badanie tej historii pracownika radomskiego IPN dr. Krzysztofa Busse, rozwieje wszelkie wątpliwości.
W 2008 roku przy krzyżach stojących nad miejscem rozstrzelania 21 Polaków ktoś zostawił anonimową wiadomość:
Wówczas miałam sześć lat, gdy w tym miejscu zginął mój ojciec. Dziś mam 73. Zostało nas sześcioro dzieci bez środków do życia. Najstarszy brat miał 14 lat, najmłodsze z nas 6 tygodni. Marka została zabrana jako zakładniczka. To, co przyszło nam przeżyć to było piekło na ziemi
Do listu dołączono kilka kłosów zboża – „symbol chleba, którego tak pragnęliśmy”.
Do wiadomości dołączono wiersz „Skarga dziecka”. Wstrząsający, wręcz bluźnierczy:
Nie dałeś panie
Moja tęsknota za kromką chleba w najmłodszych dziecięcych
latach i głodujących miesiącach całych
i cóż że było ciągłe błaganie nie dałeś Panie
Nasza gromadka skupiona w całość płacząca
wołając chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.
Cisza ! Była na wołanie, nie dałeś Panie
Co dzień na klęczkach modły wznoszone
o powrót ojca błaganie. Niebo milczące tylko nad nami.
Nie dałeś powrotu Panie.
Podobno wszyscy są dziećmi Boga
my nie doznaliśmy tego
Ciągłe modlitwy, wspólne błaganie,
tak odrzuciłeś nas Panie.
Ojca ziemskiego zakatowali
więc w Tobie nadzieja, obrona,
nie chciałeś Panie dzieci nędzarzy
wziąć choć raz w swoje ramiona.
Przydrożne krzyże, małe kapliczki
na Twoją chwałę przybrane
oczy dziecięce w niebo wpatrzone
nie podobały się Panie.
Przez wszystkie lata, a jest ich dużo
goryczy czarę wciąż pije,
że tak wierzyłam, w co nie istnieje.
Dlatego dać nie mogłeś Panie.
Jedynie matka ikoną moją, która nas wychowała
w każdej godzinie o nas walczyła o życie i przetrwanie.
Dziś przy jej grobie o pomoc proszę,
kiedy jestem w potrzebie.
Jest drogowskazem moją jutrzenką,
która wciąż świeci na niebie