Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko 34-letniemu kierowcy autobusu miejskiego z Radomia, który prowadził pojazd w stanie nietrzeźwości. Mężczyzna miał około promila alkoholu w organizmie. Jak poinformował szef Prokuratury Rejonowej Radom Wschód Cezary Ołtarzewski, za ten czyn grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Do zdarzenia doszło w sierpniu, w niedzielny poranek. Autobusem linii 11 podróżowało wówczas zaledwie kilku pasażerów. Jeden z nich, zaniepokojony zachowaniem kierowcy i sposobem prowadzenia pojazdu, zgłosił swoje podejrzenia policji. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, zauważyli, że autobus porusza się niepewnie – kierowca zjeżdżał na przeciwległy pas i nie utrzymywał prostego toru jazdy.
Po zatrzymaniu okazało się, że 34-letni kierowca jest pijany. Początkowo jeden z testów wskazywał również na obecność amfetaminy, jednak – jak ustaliła prokuratura – badania krwi nie potwierdziły zażycia narkotyków.
Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do winy. Twierdził, że alkohol spożywał już w poprzednich dniach, a w dniu zdarzenia nie sprawdził swojej trzeźwości alkomatem, jak robił to zazwyczaj, ponieważ „czuł się dobrze”. Ze zgromadzonego materiału dowodowego, w tym z zapisu monitoringu, wynika, że podczas przerwy na przystanku końcowym kierowca kupił na stacji paliw dwie tzw. małpki z wódką oraz napój energetyczny, które wypił jeszcze przed powrotem na trasę.
Dyspozytor zajezdni, przesłuchany w charakterze świadka, potwierdził, że kontrole trzeźwości wśród kierowców odbywają się wyrywkowo, a tego dnia 34-latek nie był badany. Przyznał również, że w zakładzie pracy wiedziano o problemach kierowcy z alkoholem – zdarzało mu się wcześniej dzwonić z informacją, że nie może przyjść do pracy, ponieważ pił. Mężczyzna miał zapowiadać, że podejmie terapię.
Po zatrzymaniu kierowca stracił prawo jazdy. Prokurator zastosował wobec niego dozór policyjny. Jeśli sąd uzna go za winnego, grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP