Inwestycje Radom i okolice Społeczeństwo

Radom. Jest wyrok w sprawie nieprawidłowości przy wycince drzew w parkach

Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia wobec 24-letniego kierowcy, który w lutym w pow. lipskim (Mazowieckie) wjechał autem w trzyosobową rodzinę idącą poboczem drogi. W wyniku wypadku zmarł ojciec i jego 15-letnia córka, a matka trafiła do szpitala.

Po niemal dziewięciu latach śledztwa zapadł prawomocny wyrok w sprawie nieprawidłowości przy wycinkach drzew w radomskich parkach. Chodziło o działania byłego dyrektora Zakładu Usług Komunalnych w Radomiu, Andrzeja K., oraz kierownika działu zieleni, Grzegorza Lipińskiego, którzy zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków i wyrządzenie szkody gminie. Sprawa rozpoczęła się w wyniku kontroli przeprowadzonej przez miasto oraz zawiadomienia nowo powołanego dyrektora ZUK, Grzegorza Janduły.

Kontrola wykazała liczne nieprawidłowości w ewidencji drewna pozyskanego w trakcie wycinek. Część transportów trafiała do prywatnego tartaku kierownika działu zieleni, gdzie drewno było przerabiane, a następnie sprzedawane poza ZUK. Okres objęty postępowaniem obejmował lata 2011–2014, w tym czasie w Starym Ogrodzie wycięto ponad 300 drzew. Prokuratura uznała, że zaniedbania w dokumentacji były celowe i działały na szkodę gminy.

Proces rozpoczął się w 2019 roku, jednak napotkał trudności, m.in. ze względu na zeznania świadków przebywających poza granicami kraju. W połowie marca ubiegłego roku zmarł Andrzej K., a w jego sprawie postępowanie zostało umorzone. Grzegorz Lipiński został skazany na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz karę grzywny. Po apelacji sądu II instancji postępowanie wobec niego warunkowo umorzono na rok, a w pozostałym zakresie utrzymano wcześniejszy wyrok, który stał się prawomocny. Oznacza to, że Lipiński formalnie nie jest osobą karaną, jeśli w wyznaczonym okresie próby nie złamie obowiązków.

Wyrok zaskoczył pracowników ZUK. Choć ustalono, że drewno z zakładu zostało wyprowadzone, formalnie nikt nie poniósł za to kary, a ZUK nie wystąpił o naprawienie szkody. Dokładna ilość drewna, które trafiło do prywatnego tartaku, nie została nigdy ustalona.

Źródło: Gazeta Wyborcza