Na czasie Okiem redakcji Publicystyka Radom i okolice Społeczeństwo Wyróżnione

Trwa zarzynanie lotniska w Radomiu. I nikt nawet nie udaje, że jest inaczej

Lotnisko Warszawa-Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 miało być symbolem rozwoju regionu, impulsem gospodarczym, alternatywą dla zatłoczonego Lotniska Chopina. Powstało za czasów poprzedników obecnego rządu – z rozmachem, z ogromnym nakładem środków publicznych, z medialną pompą. Dziś jest raczej symbolem politycznego rewanżyzmu obecnej władzy i celowego sabotażu pod pozorem troski. Bo wszystko, co dzieje się wokół radomskiego portu, wygląda jak klasyczne „nie chcemy, ale udajemy, że próbujemy”. Fot. Facebook | Lotnisko Warszawa-Radom

Lotnisko Warszawa-Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 miało być symbolem rozwoju regionu, impulsem gospodarczym, alternatywą dla zatłoczonego Lotniska Chopina. Powstało za czasów poprzedników obecnego rządu – z rozmachem, z ogromnym nakładem środków publicznych, z medialną pompą. Dziś jest raczej symbolem politycznego rewanżyzmu obecnej władzy i celowego sabotażu pod pozorem troski. Bo wszystko, co dzieje się wokół radomskiego portu, wygląda jak klasyczne „nie chcemy, ale udajemy, że próbujemy”.

Nowe władze Polskich Portów Lotniczych, zamiast wziąć na siebie trud realnej promocji i rozwoju lotniska, wygłaszają oklepane formułki o „optymalizacji” i skupiają się na modernizacji Lotniska Chopina. O Radomiu wspominają od niechcenia – tak, żeby był ślad, że coś się robi. Ale nikt nie mówi, co konkretnie się robi. Zero planu, zero inwestycji, zero chęci. I nie trzeba być ekspertem, by dostrzec, że to strategia. Strategia wygaszenia w białych rękawiczkach.

Ostatnie wypowiedzi prezesa PPL dla portalu rynek-lotniczy.pl o rozbudowie terminala Chopina, sortowni bagażu czy strefy non-Schengen są konkretne, liczbowe, inwestycyjne. A Radom? Radom ma „potencjał”, który „warto wykorzystać”, ale… jakoś nikt nie kwapi się, by to rzeczywiście zrobić. Czyżby dlatego, że lotnisko powstało za poprzedniej władzy, a więc należy wykazać, że „się nie opłacało”? W polityce takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.

Zamiast realnych działań – mamy pozorowaną aktywność. A ta wygląda wręcz komicznie. Weźmy na warsztat choćby kwestię promocji. Nasza redakcja zapytała władze miasta, jak wspierają port. Odpowiedź? Wizerunek lotniska jest promowany… podczas konferencji i targów. Gdzie? Jak? Z kim? Tego już nie wiadomo. Ale są zdjęcia na Facebooku i zapewnienia, że miasto rozmawia z samorządowcami. Zaiste, konkret godny lotniczego hubu.

Są też ambitne plany przyłączenia do Radomia terenów w Rajcu Szlacheckim – tam, być może, kiedyś, hipotetycznie, powstanie strefa gospodarcza. No, i wtedy, teoretycznie, być może, lotnisko zacznie coś znaczyć. Tylko że wszystko to wygląda jak granie na czas i robienie szumu bez realnego efektu.

Tymczasem liczby są brutalne. W styczniu 2025 – 3,2 tysiąca pasażerów, o 56% mniej niż rok wcześniej. W lutym – jeszcze gorzej, spadek o niemal 60%. W marcu – 4825 pasażerów, 21% w dół. Kwiecień? Już tylko 2541 podróżnych – dramatyczny spadek o 42% rok do roku. To już nie są sygnały ostrzegawcze. To są syreny alarmowe.

Tyle że nikt tych syren nie słyszy. A może – nie chce słyszeć. Bo dziś nikomu nie zależy, żeby lotnisko w Radomiu działało. Przeciwnie – wszystko wygląda tak, jakby komuś zależało, żeby udowodnić, że to nie działa. Zamiast rozwijać – udaje się, że się rozwija. Zamiast ratować – tworzy się iluzję ratowania. A gdy przyjdzie moment zamknięcia, będzie można bez wyrzutów sumienia powiedzieć: „No przecież próbowaliśmy, ale się nie dało”.

Problem w tym, że się da. Ale trzeba chcieć. Trzeba mieć plan, strategię, determinację. Tymczasem dziś mamy tylko politykę i PR. I powolne, cyniczne zarzynanie portu, który – przy odpowiednim wsparciu – miałby realne szanse na funkcjonowanie. Ale komu dziś zależy na sukcesie czegoś, co zaczęło się za poprzedników?