Wywiady

„Zapytano mnie ostatnio: czy warto było?” – ciąg dalszy wywiadu z Bronisławem Kawęckim

 

Aneta Wygonna: Co działo się jeszcze w tym czasie budowania Pomnika?

Bronisław Kawęcki: Gdy powstała „Solidarność” w październiku 1981 r. wśród pierwszych postulatów do wzięcia odpowiedzialności karnej wszystkich, którzy przyczynili się do represji w 1976 roku – Prokuratora Generalnego Lucjana Czubińskiego oraz decydentów: wojewodę Maćkowskiego, prezydenta Karwickiego i I Sekretarza KW PZPR w Radomiu – Janusza Prokopiaka. Wśród najważniejszych postulatów było uczcić Wydarzenia Radomskie  –Pomnikiem oraz wyjaśnić przyczynę śmierci księdza Romana Kotlarza. Były to pierwsze postulaty, w wyniku których 16 marca 1981 r. przyjeżdża do Radomia Lech Wałęsa na Stadion Broni. Oznajmia on strącenie trzech muszkieterów: Prokopiaka, Muzgawę i Wojewodę Maćkowskiego oraz odbywają się te rozmowy 17 marca w Urzędzie Rady Ministrów z wicepremierem, nowo mianowanym – Mieczysławem Rakowskim. Rakowski nie widzi możliwości czczenia Wydarzeń Radomskich Pomnikiem, nie widzi też możliwości wyjaśnienia przyczyn śmierci ks. Romana Kotlarza.

Dlaczego tego nie widzi?

Dlatego, że zdawał sobie sprawę, że upamiętnienie tych wydarzeń Pomnikiem nadaj im rangę inną niż oni postrzegają. Uważali, że były rozruchy chuligańskie, w związku z tym nie warte uczczenia Pomnikiem. Myśmy przy tym bardzo mocno obstawali. Przyjechała Komisja Rządowa do Radomia i ta sprawa była poruszana. Te rozmowy szły jak po grudzie i Komisja Rządowa nie chciała wyjaśnić przyczyn śmierci ks. Kotlarza, ale też nie spieszyła się do zatwierdzenia postulatu budowy Pomnika. Jednakże ja stanąłem na czele Komitetu Pomnika „Ludzi Skrzywdzonych radomskim protestem robotniczym Czerwiec ‘76”. Chodziło o to, że chcieliśmy oddać honor tym ludziom, którzy wyszli na ulicę, upomnieli się o wolną Polskę, co przedstawiano, że upomnieli się o podwyżkę cen artykułów spożywczych. To wszystko było owszem istotne, ważne, bo to są sprawy egzystencjonalne, ale bunt w ludziach narastał co do systemów, co do sposobów życia, funkcjonowania każdego człowieka w rzeczywistości tamtej PRL-owskiej. Na pewno nie można było sprecyzować, kiedy ten Pomnik może stanąć. W związku z tym ogłoszony został konkurs na Pomnik. Przyszło 70 projektów tego Pomnika, z nich wybrano trzy. Pierwszą nagrodę dostał Bronisław Kubica. Jednakże przyjechał w dniu 25 czerwca do południa przed uroczystościami Wiceminister Kultury i Sztuki, Wiktor Zin. Miał uwagi do idei Pomnika, do pewnej koncepcji tego Pomnika. Mianowicie tej, że Pomnik w tym głównym zarysie przedstawiał kobietę, która tuli do piersi swoje małe dziecko, a nad nią ZOMO-wiec chce uderzyć pałką. Oczywiście były tam jakby jeszcze inne sytuacje. W każdym bądź razie bryła skalna rozpadała się na trzy różne etapy, trzy różne bryły Wydarzeń Poznańskich, Gdańskich i Radomskich. Akt erekcyjny Pomnika do kamienia węgielnego został wbudowany 25 czerwca 1981 r. Była piękna Msza pod Pomnikiem, pod kamieniem węgielnym. W trakcie Mszy przybył przywieziony Syrenką z Warszawy z „Hotelu Solec” przez Jacka Jeża – wybitnego działacza „Solidarności” i Konfederacji Polski niepodległej – Lech Wałęsa. Ja te uroczystości prowadziłem. Od tych uroczystości czytałem telegram do Jana Pawła II, który dopiero miesiąc po zamachu był i pisaliśmy taki od ludu zgromadzonego pod Pomnikiem, pod kamieniem ten telegram. Potem Papież do nas pisze telegram: „Meandry zamachu na Papieża w trakcie rozmów, gdzie decydowała się sprawa ks. Kotlarza i Pomnika”. Natomiast 13 grudnia, w dniu zamachu na Papieża podjęliśmy długo niepodejmowane rozmowy ze strony rządowej. W tym dniu nastąpił zamach. Rozmowy przerwaliśmy i nie dało się w związku z wiadomością zamachu na Papieża kontynuować rozmów w tym dniu, ponieważ był to dramat, który jest nie do opisania, po prostu nie do zrozumienia, że coś takiego w ogóle było możliwe. Jednakże decyzja jest, że otwieramy ten kamień węgielny, jest poświęcony i święci go ks. bp Edward Materski. Potem rozmowy są zrywane. Ogłaszamy przyjazd Krajowej Komisji Przewodniczących „Solidarności” do Radomia na rozmowy rozstrzygające. Sytuacja między „Solidarnością” a rządem. One się odbywają przez cały dzień i do późnej godziny 1 w nocy – 3 grudnia. 14 grudnia nastaje stan wojenny. Ja jestem internowany w nocy o 00:30. Przywieziony jestem do więzienia w Radomiu, ale już po godzinie 2 jedziemy z konwojem z innymi kolegami z „Solidarności” do Kielc, ponieważ oni uważali, że trzeba nas internować z daleka miejsca pracy i „Solidarności” Radomia do Kielc. W każdym bądź razie, ja potem z Kielc wracam do Radomia, a z Radomia jestem przewieziony do Łodzi. 16 grudnia 1981 r., czyli 3 dni po wprowadzeniu stanu wojennego na mocy Dekretu Stanu Wojennego, decyzją wojewody wojskowego pułkownika Alojzego Wojciechowskiego jest rozwiązanie, zdelegalizowanie Komitetu Budowy Pomnika „Czerwiec ‘76”. Pismo takie wysłano do mojej zastępczyni Moniki Skwarczyńskiej, która odpowiedziała, że przewodniczący Komitetu jest internowany w Kielcach i ona nie podejmuje z nimi rozmów. Oczywiście oni tego pisma nie przesłali, bo nie o to w całym tym piśmie chodziło. Generalnie w internowaniu obchodziliśmy poprzez produkowanie przez uzdolnionych naszych kolegów linotypy, z których odbijano odbitki i to był jedyny sposób obchodów. Wtedy był Antoni Macierewicz, Wiesiek Mizerski z Komisji Rehabilitacyjnej Czerwiec 76’ i w ten sposób ja wychodzę na wolność 7 lipca, 14 lipca rodzi mi się syn – Lech, a 15 lipca jestem już marszowany. Ale wracamy do pamięci o Pomniku. Władza próbowała zawłaszczyć to miejsce. Z tym, że w 1983 r. aresztowano pod Pomnikiem i skazano na 1,5 roku więzienia „Szeszowców”, w tym: Janinę Bielawską i Aleksandra Małeckiego, studenta Dariusza Kaczmarczyka i innych. Następnie w każdą rocznicę, w którą przychodziliśmy pod Pomnik – 3 maja, stan wojenny, śmierć ks. Popiełuszki – 19 października, Służba Bezpieczeństwa zrobiła raport, że udało im się nie dopuścić do Pomnika ani jednej osoby. Następnie wszyscy, którzy chodzili pod Pomnik „Czerwiec ‘76” byli surowo karani kolegiami najbliższymi, zwalniani z pracy. Zatem pojawienie się tam w tamtych miejscach pod Pomnikiem groziło represjami i sromotnym działaniem Służby Bezpieczeństwa. Taki bardzo istotny element to była 10-ta rocznica Wydarzeń Radomskich. Ojciec Święty Jan Paweł II przesyła do nas do Radomia telegram, który wisi na frontonie kościoła katedralnego po prawej stronie na zewnątrz. Przesyła nam wyrazy współczucia, co do wydarzeń i trwania w prawdzie do tych wydarzeń. Nie zostaje wpuszczony na Mszę ks. bp Tokarczuk z Przemyśla, który przecież, jak pamiętamy na drugi dzień Wydarzeń Radomskich upomniał się w kazaniu o robotników we wszystkich miejscach, w których to się toczyło. Podobnie jak ks. Sadłowski ze Zbroszy Dużej pod Grójcem również się upomniał i zapłacił wysoką cenę. Generalnie rzecz biorąc prewencyjnie robiono takie rzeczy, że przeprowadzano rozmowy ostrzegawcze z ludźmi, których podejrzewano, że mogli być obecni pod kamieniem. Innych aresztowano na 48 godzin przed uroczystościami, żeby w trakcie siedzenia „na dołku” nie mogli uczestniczyć we Mszy. Inni z kolei aresztowani tak jak ja, w czasie uroczystości, w czasie przemówienia. Albo po wydarzeniach byli łapani przez przypadek i stawiani na kolegia. Trzeba zaznaczyć, że za sprawę 1983 roku Janiny Bielawskiej i Aleksandra Małeckiego, na sprawę przybył ks. bp Edward Materski. Usiadł na sali rozpraw i po prostu manifestacyjnie uczestniczył w niesprawiedliwym procesie, a kiedy nie mógł, wysyłał ks. Gałązkę i innych duchownych, żeby właśnie prowadzili notatki i żeby sutanna  była widoczna na procesie, że Kościół nie będzie biernie przyjmował represji związanych z działaniem upamiętniającym Wydarzenia Radomskie i inne rocznice pod tym Pomnikiem. Każdorazowo ks. bp Edward Materski – ordynariusz diecezji sandomiersko-radomskiej, potem radomskiej, występował o odprawienie Mszy pod Pomnikiem. Każdorazowo Wojewoda mu odmawiał. Ostatnim takim momentem odmowy był 1989 rok. To już 4 czerwca były wybory i nadal Wicepremier Rakowski nie wyrażał zgody na odprawienie Mszy, więc własną inicjatywę podjął po rozmowie z ks. bp Materskim nowo wybrany elekt – Jan Łopuszański, który pojechał do Wicepremiera Rakowskiego do Urzędu Rady Ministrów, odbył z nim rozmowę. Treści rozmowy nie znam. Wynik rozmowy był następujący, że w ostatniej chwili przyniósł zgodę Wicepremiera na odprawienie Mszy pod Pomnikiem. Pomimo, że Ołtarz był już postawiony pod katedrą, zrobiono polowy Ołtarz w postaci ciągnika na kołach i tam prowizorycznie Ołtarz został odprawiony. Tłumy przyszły nabożnie się modlić, były patriotyczne śpiewy. Była po stanie wojennym pierwsza Msza dzięki inicjatywie Jana Łopuszańskiego pod Pomnikiem Wydarzeń Radomskich Czerwiec ‘76. Znamiennym elementem była zapowiedź wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II pod Pomnikiem. Ten moment obserwowałem bardzo blisko Pomnika, kiedy Papież przybył po Mszy na lotnisko. Słynne słowa papieskie i ks. bp Materskiego, to czasy bliskie, cała Polska je pamięta. Kiedy stałem, gdy Ojciec Święty bardzo długo klęczał, to było około 8 minutowe klęczenie pod Pomnikiem, były próby podania kwiatów, ale Ojciec Święty bardzo prosił gestem ręki, żeby mu nie przeszkadzać w modlitwie. Po czym wstał, złożył pod tym kamieniem, gdzie tyle ludzi bito, aresztowano, kopano świece, obcinano szarfy związane, jak zakazane kwiaty, zakazany krzyż na Placu Zwycięstwa przy Grobie Nieznanego Żołnierza w okresie stanu wojennego. Przez cały dzień był układany wielki krzyż, gdzie Papież odprawiał Mszę w 1979 roku. W nocy Służby Specjalne niszczyły to wszystko, zabierały i od godziny 6 rano odrastał na nowo w postaci kwiatów z powrotem w tym miejscu i tak przez parę lat. Niektórzy poszli siedzieć na 48 godzin, bo jeszcze były inne represje. Ten krzyż na nowo rósł, jak w piosence Jana Pietrzaka:

„Nielegalne kwiaty,
zakazany krzyż,
co dnia wyrastają
z betonowych płyt.
Ludzie je składają,
wierni sercom swym,
co w nadziei trwają
przeciw mocom złym”.

Gdy patrzyłem na ten moment, gdy Jan Paweł II, modląc się, składa modlitwę Piotra Skargi. Następnie mówi: „Maryjo, Królowo Polski jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam” za tych wszystkich, którzy czuwali, a za tych, którzy to życie dla tej świętej sprawy oddali: „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światło wiekuiste niechaj im świeci”. I ten moment Radomianie obserwowali z otuchą. To był ten moment, gdzie wszyscy pamiętaliśmy, jakie ceny trzeba było zapłacić, by tam składać kwiaty. Tu w wolnej Polsce Jan Paweł II złożył te kwiaty po prostu w tym miejscu.

To było historyczne wydarzenie…

No tak, dlatego, że widać to z przemówienia jak Ojciec Święty mówi na lotnisku, że: „za chwilę zatrzymam się”. W oryginalnym tekście jest, że: „byłem, zatrzymałem się pod Pomnikiem”, ale pewne okoliczności spowodowały, że najpierw był na lotnisku, potem pojechał do Seminarium, tam 2 godziny wypoczywał, potem pod katedrę i z katedry dojechał do Pomnika i to słynne wydarzenie właśnie było. Dziś powstaje czwarta część „Miasta z wyrokiem”, czwarty odcinek pt.: „Kamień”. On opowiada całą moją historię, wszystko, co się tam działo. Reżyserem jest Jacek Gwizdała. Producentem głównym jest TVP 1. Tam się dowiemy o historii, a z filmu wychodzimy z założenia św. Łukasza: „Jeśli ludziom nie pozwolicie mówić, to kamienie za nich wołać będą”. Ten kamień Wydarzeń Radomskich Czerwiec ‘76 nie zrealizowany w bryle, ale zrealizowany w idei, w sercach i w staraniach jest żywą pamięcią. W czasie, kiedy tamto miejsce uświęcił Ojciec Święty Jan Paweł II jest idea, by tego miejsca nie ruszyć, nie zmieniać o jotę nawet, by po prostu to miejsce, co on tam klęczał w tak skromnym miejscu, jakie jest, pozostało na wieki. Zdarza się tak, że dziwnym śladem komunizmu, zakaz postawienia Pomnika, jego próba delegalizacji w sercach ludzkich. On był zdelegalizowany na piśmie, ale nie w ludzkich sercach i dlatego trwa ta pamięć i teraz mamy tą 40-tą rocznicę, 35-tą jeśli chodzi o sam akt erekcyjny. Trzeba podkreślić, że z wizyty 4 czerwca 1991 r. na uroczystości nie przybył prezydent Polski – Lech Wałęsa. Nie był obecny przy Papieżu pod Pomnikiem, gdzie właśnie złożył podpis na akcie erekcyjnym budowy tego Pomnika. Wiele rzeczy trzeba jeszcze o tym Pomniku, o represjach wobec ludzi przypomnieć. Jest apel, żeby ludzie śmiało pisali do Waszej Gazety, do portalu pisali o swojej pamięci chodzenia pod Pomnik, o represjach, jeśli ich spotykały, o jakichś wspomnieniach, które warto zgromadzić ku potomnym, żeby po prostu to wszystko miało jakiś sens, bo świadectwo prawdy o tych wydarzeniach, o samym Pomniku. Można powiedzieć to tak, że ludzi skrzywdzonych za pamięć o Czerwcu ‘76, za chodzenie pod ten Pomnik było tylu samo, co skrzywdzonych 25 czerwca w Wydarzeniach Radomskich 76 roku. Mamy taki dziwny paradoks, że pamiętając o ludziach skrzywdzonych, ci następni, co pamiętali o nich, byli krzywdzeni. A o nich, skrzywdzonych, pamiętają inni, że też byli skrzywdzeni za niesienie pomocy ludziom skrzywdzonym. Takie koło krzywdy się zamyka. Teraz ta prawda o tym, jak to było, niech otworzy to koło, ujawnijmy tę prawdę dzisiaj na to 40-lecie. Na zakończenie muszę powiedzieć w ten sposób: ani razu nie żałuję momentu siedzenia za nie puszczenie pod Pomnik, gdy byłem, kolejne kolegium. Zapytano mnie ostatnio: „czy warto było?”  – Tak! Warto było być pod tym Pomnikiem. Warto było przyznawać się do prawdy, do tego, co on znaczył w naszych sercach. Zawsze jest warto.

Jakie są Pana wrażenia z wizyt św. Jana Pawła II pod tym Pomnikiem? Co utkwiło szczególnie w pamięci z tego czasu?

Ja myślę, że najbardziej utkwiło mi to, że Jan Paweł II zanim cokolwiek powiedział, długo klęczał i milczał. To milczenie Jana Pawła II pod tym Pomnikiem na klęczkach było wielkim wołaniem o pamięć, o sprawiedliwość, było przyznawaniem się do wspólnoty cierpienia, jakie obowiązywało za te wydarzenia ludu, odniesienia do jego pamięci koronacji obrazu Matki Bożej Błotnickiej w telegramie na 10-tą rocznicę i w tej obecności osobistej pod Pomnikiem. Myślę, że to historycznie jest tak ważne jak honorowe obywatelstwo Jana Pawła II Radomia, ale i to, że tak dostojna postać dla nas niezwykła, bliska powiedziała, jak się w tym miejscu trzeba zachować, jak się trzeba przyznać do prawdy o historię Polski, historię Kościoła, która się działa obecnością każdego, nawet kogoś, kto tam cicho przechodził, przeżegna się, powspomina i pójdzie swoją drogą zrobić zakupy, czy inne sprawy załatwiać, ale ma czas na wytchnienie, na zatrzymanie się w tym miejscu.

Najbardziej w pamięci utkwiło mi chodzenie na procesy sądowe, jak i kolegia, chociaż sam byłem wielokrotnie sądzony na kolegia. W przypadku tego procesu sądowego widziałem, że te same techniki zajmowania przez cywilów Służby Bezpieczeństwa, żeby ludzie z rodzin nie mogli być, ten sam system obowiązywał w 76 roku na procesach. Zapełniali w cywilnych ubraniach oficerowie Służby Bezpieczeństwa. Już dla osób rodzin i tych, którzy się interesowali represjami Czerwca, już nie było miejsca. Już godzinę przed procesem tam siedzieli.

 

A. Wygonna

fot. Jerzy Szepetowski