Wywiady

„Zapytano mnie ostatnio: „czy warto było?” – wywiad z Bronisławem Kawęckim

 

Krzysztof Górak: Jesteś Przewodniczącym Społecznego Komitetu budowy „Pomnika Ludzi Skrzywdzonych w związku z robotniczym protestem 25 czerwca 1976 roku”

Bronisław Kawęcki: Kwestia Ludzi Skrzywdzonych obejmuje ludzi pobitych, skrzywdzonych w wydarzeniach 1976 roku oraz tych, którzy byli skrzywdzeni za niesienie im pomocy oraz tych, którzy nieśli pomoc tym, którzy byli skrzywdzeni, że nieśli pomoc. Łańcuch się rozwinął, a potem w stanie wojennym urósł jeszcze bardziej.

Obchodzimy 40-stą rocznicę Wydarzeń Radomskich – Radomskiego Czerwca. To, co się wydarzyło 25 czerwca 1976 roku to wie, a przynajmniej powinien wiedzieć nie tylko każdy Radomianin, ale każdy Polak. Było to jedno z wydarzeń, które formowało drogę ku wolnej, niepodległej Polsce. Niech Pan opowie swoje wrażenia, swoje wspomnienia z 1976 roku. Od razu dodam, że wiem, że Pana nie było wtedy akurat w tym dniu w Radomiu. Rozumiem, że tam należy szukać genezy zaangażowania Pana w „Solidarność”, a w szczególności w upamiętnienia budowy tego Pomnika.

W tym dniu – 25 czerwca 1976 r. wróciłem na godzinę 20:00 okrężną drogą z Kielc. Byłem w podróży służbowej. Już zastałem zdemolowane miasto: wytłuczone szyby, gazy łzawiące, coś się unosiło, przewrócone samochody, które się jeszcze paliły. Ja sam nie wpadłem w sidła ani Służby Bezpieczeństwa, ani ZOMO, bo ja już byłem wtedy, kiedy już grom ludzi zostało wyłapane i to już łapano ludzi przez przypadek. Kto wpadł, kogo zdążono zgarnąć, to tego już nie wiem. Trzeba pamiętać, że anonimowość – z wielu województw, z których przyjeżdżało ZOMO – pozwalało na bezkarność. W związku z tym, ludzie po prostu przestraszeni nie zdawali sobie sprawy, że jeśli zostaną złapani, to ich los jest nieznany. W te pierwsze dni, które były, już się pojawiły hasła: „Gdyby nie Ursus i Radom, jedlibyśmy chleb z marmoladą”.  Chodziło o odwołanie tych podwyżek. Rzeczywiście drakońskie ceny, które były podyktowane, spowodowały, że ci, którzy zarabiali więcej, dostawali większą rekompensatę. Ci, co mniej, adekwatnie mniejszą. W związku z tym, to ludzi bardzo zbulwersowało. Notabene trzeba przyznać, że strach, jaki panował pierwszego, drugiego, trzeciego dnia i wiele później miesięcy, a wreszcie lat, paraliżował ludzi. Ludzie wiedzieli, że każdy człowiek przestaje cokolwiek znaczyć. Potem mamy słynne przemówienie Edwarda Gierka: „Powiedzcie im, jak ich w Radomiu nienawidzimy i zróbcie wszystko, żeby ich potępić, bo to jest mi potrzebne jak światło, jak woda, jak powietrze, jak słońce”.

Gdzie to Gierek powiedział?

Gierek to powiedział na telekonferencji wszystkich 49 województw, a nagrał tę rozmowę, co mogę ujawnić po 40-stu latach, Pan Janusz Prokopiak – pierwszy Sekretarz KW PZPR i dał to nam do upublicznienia. Pozostali nie odważyli się nagrać Edwarda Gierka. Ścieżka dźwiękowa jest w filmie: „Miasto z wyrokiem” w odwecie. Gierek wtedy dzwoni i mamy cały głos Edwarda Gierka, który mówi: „Co mają zrobić w Radomiu?” Tych pomysłów na Radom było łącznie ze zmianą nazwy Radomia. Różne te pomysły były. W każdym bądź razie, tak jak film „Miasto z wyrokiem” pokazuje, że były to sceny dantejskie. Tu chcę powiedzieć, że najgorszy los spotykał amatorów, fotografów i ludzi, którzy mieli jakikolwiek aparat i cokolwiek utrwalało, ponieważ byli zatrzymywani, tak samo byli tępieni, ponieważ poza Służbą Bezpieczeństwa, nikt nie mógł robić zdjęć. Oni sobie to robili zdjęcia z ukrycia różnych miejsc, te wydarzenia, resztę robili z helikoptera. Potem (to ujawniam po raz pierwszy) – w Zakładach Szkoły Samochodowej przy KW PZPR, dzisiejszych Lasach Państwowych jest odtwarzany film, robiony z helikoptera i z kamer ukrytych po bramach, tzw. 16 synchrony, czyli razem z głosem na stopklatkach, bo ten aparat miał stopklatki, robiono zdjęcia i z tych zdjęć zwalano wszystkich milicjantów radomskich, rozsypane zdjęcia na podłodze, szpalery takie były zdjęć i ludzi „ i tego znam, tego znam, ten jest z mojej dzielnicy, ten jest z mojej dzielnicy, ten jest z mojej dzielnicy”. Wtedy wtórniki robiono tych zdjęć i od razu jechano do tych ludzi do domu i ich zabierano z domu. Najtragiczniejszą rzeczą, jaką ja w przygotowaniu filmu „Miasto z wyrokiem”  spotkałem przez rok czasu zgromadzenia dokumentacji do tego filmu, było wydarzenie dwóch bliźniaków Dyrektora Biura Wojewody Radomskiego – Maćkowskiego. Brat poszedł na Dworzec odebrać brata bliźniaka i obydwaj zostali zatrzymani. Przychodzą do Dyrektora po południu pracownicy i mówią: – „Panie Dyrektorze, ja będę za chwilę sądził Pana synów”. – „Jak to? Moi synowie są w domu”. – „Nie, zatrzymani na Dworcu w Radomiu, za chwilę będę ich sądził, ja osobiście”. Przepisy pozwalają, że jeśli się od razu zapłaci 5000, bo tyle wynosiło – to była ogromna, niewyobrażalna suma – kolegium, to można wypuścić tę osobę. Wiadomo, że nikt takich sum nie miał, więc ci pracownicy podlegli Dyrektorowi, zebrali tę sumę, „wykupili go” i na nic to się zdało, ponieważ po tym wszystkim o godz. 22, oni wrócili do domu zbici, skatowani.  Przyszedł do niego przyjaciel lekarz i powiedział: „zrób mi obdukcję, to wykorzystam”. – „Ja Ci nie zrobię obdukcji, bo zniszczysz życie ludziom, mnie i sobie”. I rzeczywiście, po 22 w drzwi: „otwierać, otwierać”. – „Kto tam?” – „ZOMO, milicja, otwierać”, więc nie wierzył, że coś takiego może być, otworzył, przewrócili go na podłogę. –„Czy tu mieszkają … taki i taki…?” – „Tak, jest”. Nie dali im się ubrać, tak jak stali w slipkach, zgarnęli ich, stanęli na kolegium po raz drugi, ponieważ była decyzja, że teraz wszyscy, którzy byli ukarani i wypuszczeni z kolegium, mają siedzieć po 3 miesiące. Siedzieli krótko w Radomiu i wywieźli ich do innych miejscowości, żeby jak najszybciej pozbyć się tych ludzi, poza Radom. Mnie w relacjach, najbardziej utkwiła dziewczyna, wtedy 19-letnia. Mówiła do mnie: „wieźli nas takim dużym samochodem, bo nie było miejsca do Grójca i wraz z nami byli młodzi chłopcy tak skrwawieni, zbici, i my, żal nam się ich zrobiło, bo nas kobiet nie bito w tym przypadku. I mówimy do tych chłopaków, wcale nie starszych od tych chłopców bitych, którzy do Grójca jadą: „Nie bijcie tych chłopaków. Zamiast nich, zbijcie nas. Ci chłopcy – ZOMO-wcy nie zbili nas. Kiedy wysiedliśmy, weszłam do niedużego pokoju. Do mnie podszedł Kapitan – wysoki, smukły, wyjął pistolet z kabuły i powiedział: „gdybyś była moją córką, to bym Cię k… zabił, ale nie jesteś”. I mówi: „teraz już po latach już 20, widzę jak chodzi po ulicach Radomia i zapamiętałam, nadal ma takie śliczne oczy”. Tak widziała wydarzenia kobieta. Kobieta tak widzi wydarzenia: „widzę go, nadal ma piękne oczy”. Ona to opowiedziała i mnie to po prostu zwaliło z nóg. To, co mnie najbardziej wzruszyło, to kiedy opowiada starsza pani, że przychodzi KOR-ek, stuka do drzwi: „Kto przyszedł?” – „Ja z KOR-u, młoda studentka. Ja z KOR-u jestem”. Ta starsza pani, mówi do mnie tak: „dziecko drogie, przecież Ty jesteś taka młoda, przecież oni Ci życie… Mnie już nic nie zrobią. Co przeżyłam, to przeżyłam, jestem bez pracy, ale mnie już nic nie zrobią. Te pieniądze, co przyniosłaś, zanieś do mojej sąsiadki, bo ona jest bez pracy. Znalazłam sobie na dziko pracę, jestem w maglu, nieźle zarabiam. Siły nie mam, ale przychodzą chłopcy, pomagają mi, bo wiedzą, że sama nie dam rady, bo ręczny magiel był. Zanieś te rzeczy do sąsiadki, ona ma trójkę dzieci”. I co mnie wzruszyło – solidarność. Kobieta mogła przyjąć dla siebie pieniądze, które pod jej nazwisko KOR przeznaczył, mówi: „nie mnie je dajcie. Sąsiadce, bo ma trójkę dzieci, jej będą te pieniądze potrzebne”. I wtedy sobie pomyślałem: „co tu się dzieje w tamtym czasie?” Kiedy patrzyłem właśnie na „Solidarność”, ale było i tak, że sromotnie, kiedy mieliśmy taką sytuację, że jeden z ludzi napisał donos na Prokuratora Czubińskiego i na traktowanie go przez milicję i ZOMO i KOR mu udzielił pomocy. Służba Bezpieczeństwa przyszła, żeby odwołał ten donos i też mu zostawili pieniądze. Wtedy on powiedział tak: „Przyszedł KOR, wziąłem. A jak przyszła Służba Bezpieczeństwa, też wziąłem, kupiłem sobie garnitur, wzięliśmy ślub. Za Służby Bezpieczeństwa, żeby odwołać oskarżenia, wzięli ślub. To taka rzecz, miarkowanie ludzi, jak się zachować w tamtym czasie. Generalnie rzecz biorąc, mogę powiedzieć w ten sposób: że gdy raz uczestniczyłem w procesie ZOMO-wców Czerwca ‘76, bo udało się ustalić ich nazwiska i ludzi, wszedłem na salę, to ludzie w '76 roku mieli większy strach w oczach byli tylko świadkami przeciwko ZOMO-wcom i wtedy zrozumiałem jedna ważną rzecz, że ofiary stały się zakładnikami swoich oprawców, stanęli na sali sądowej, a to wszystko miało być przeciwko ich oprawcom. Dzisiaj te wszystkie sprawy, albo są przedawniane albo nie można było ich udowodnić. Nie było to możliwe z prostej przyczyny, ponieważ w '76 roku , a potem w stanie wojennym, kazano nam wszystkim stać twarzą do ściany. Nikt w 76 roku, potem w stanie wojennym, nie mógł się odwrócić. Jakby ktoś się odwrócił, to nos, głowę wbijano w ścianę i zakrwawił tę ścianę. Chodziło o to, żeby ludzie w 76 roku nie rozpoznawali oficerów Służby Bezpieczeństwa i ZOMO. Kazali nam stać twarzą do ściany. Nikt nie mógł się odwrócić i widzieć, kogo po korytarzu prowadzą. ZOMO-wcy katowali ludzi na „ścieżkach zdrowia” w Radomiu. Mówił o tym tak dobitnie Ojciec Święty na lotnisku – tortury pod nazwą „ścieżki zdrowia”. Dziś każdy, kto zaprzeczy istnieniom „ścieżkom zdrowia” podlega, zgodnie z przepisami prawa, do tych wszystkich przepisów: kto kwestionuje ludobójstwo, kwestionuje dokonania II Wojny Światowej i kto kwestionuje dokonania „ścieżek zdrowia” w Radomiu, podlega takiej samej karze. Gdy po latach spotykam tych ludzi, to oni się już zestarzeli, tylko strach ich się nie zestarzał. Strach starszych ludzi po 70-tce jest wiecznie młody strach w ich oczach.

Kiedy się narodziła idea Pomnika, kamień węgielny i co dalej z Pomnikiem?

Kamień węgielny i Pomnik był po prostu w postulacie WRZZ (Wojewódzka Rada Związków Zawodowych). To były te postulaty, które zaczęły „Solidarność”, to jest marzec 1981 roku. Jest w postulatach, jest w dokumentach tajnych SB. Trzeba pamiętać, że ja poza tymi wydarzeniami, które mnie ominęły, bo nie trafiłem na „dołek” jak wszyscy inni, przyglądałem się temu wszystkiemu, kiedy od sióstr zakonnych, od duchownych dowiadywaliśmy się coraz więcej o ludziach skatowanych, zbitych, zmaltretowanych. Można powiedzieć, że co 3-5 rodzina miała kogoś zmaltretowanego, zbitego, skrzywdzonego, a przynajmniej kogoś zwolnionego z pracy. Trzeba pamiętać, że ja jestem po koronacji Obrazu Matki Bożej Błotnickiej 1977 r. 21 sierpnia 1976 r. pod nieobecność kard. Prymasa Wyszyńskiego, kard. Wojtyła przybywa do Błotnicy i koronuje Obraz. On nie mówi, on krzyczy na tej Mszy! Ja stoję pośród tego tłumu i słyszę kard. Wojtyłę, który mówi: „Cała Polska, Episkopat Polski prosi o wypuszczenie ludzi z więzienia, prosi o amnestię”. Ja stoję przy tej koronacji. Trzeba to pamiętać, że w tym dniu leje potężny deszcz. 500 tys. SB ocenia – tyle ludzi było w Błotnicy. 45 sekund, kiedy kard. Wojtyła zakłada koronę jest piękne, prześliczne słońce, jedyne 45 sekund słońca i po koronacji leje potworna ulewa. To był jakiś znak. Wtedy ludzie podnieśli głowę, że kard. Wojtyła imieniem biskupów mówi właśnie o Wydarzeniach Radomskich. Do kard. Wojtyły idzie później ks. biskup Materski, późniejszy biskup Radomia.

Druga część wywiadu pojawi się w najbliższy czwartek – 30 czerwca 2016 r.

 

A. Wygonna

fot. Jerzy Szepetowski