Uncategorized

O polichromiach w kamienicach Jacka Malczewskiego i Józefa Brandta ( i nie tylko) w Radomiu

Polichromie zdobiące śródmiejskie kamienice Radomia są jednymi z większych ciekawszych zespołów malarskich tego typu  w Polsce, obok  krakowskich (z dziełami m.in.  Józefa Mehoffera), czy toruńskich. Zachowane w dwudziestu pięciu XIX wiecznych kamienicach, powstały w tymże stuleciu, a zdecydowana większość na przełomie XIX i XX w. Stanowią cenne dziedzictwo kulturowe naszego miasta. Świadczą o nieprzeciętnej kulturze mieszczan, umiłowaniu ojczystej przyrody, jak też  patriotyzmie. Wykonane zostały na sufitach, a niekiedy ścianach klatek schodowych (jak w dawnym Hotelu Francuskim, przy ul. Traugutta/Żeromskiego), przy czym największe  na ich ostatnich kondygnacjach, gdzie tworzą iluzjonistyczne otwarcie na przestrzeń niebiańską. Malowane najczęściej farbami klejowymi na tynku, często ujmowane były w bogate, sztukatorsko-malarskie ramy, wykonane zapewne w radomskim Zakładzie Artystyczno-Sztukatorskim A. Miaskowskiego. Pod względem stylowym wyróżnić możemy eklektyzm, historyzm i secesję. Charakteryzuje je zróżnicowana gama motywów: przyrodniczych, alegoryczno – symbolicznych, mitologicznych, jak też  geometrycznych i portretowych. Większość charakteryzuje jednak dominanta motywów niebiańsko-przyrodniczych,  mających walor nie tylko dekoracyjny. Przynależą one bowiem do repertuaru ulubionych form i symboli artystów Młodej Polski, odzwierciedlających stan ludzkiego ducha w czasach narodowej niewoli i przełomu XIX i XX w.

Najstarsze malowidła zachowały się w kamienicach przy głównej arterii miasta ul. Żeromskiego. Pierwsza z nich, w aptece „Pod Białym Orłem” pod nr 5 (obecnie w remoncie),  powstała około 1830 r., ma formę plafonu z wyobrażeniem orła z berłem. Motyw ten, wyrażający ideę wolnej Polski, był powodem prześladowań, których doświadczyli właściciele apteki – Stanisław Kwaśniewski, a po powstaniu styczniowym Andrzej Podworski, któremu gubernator carski nakazał usunięcie tego wizerunku (szczęśliwie jednak ocalałego). Jego wykonawcą mógł być Karol Hoppen, aptekarz i artysta kolekcjoner, posiadający w aptece w Rynku cenną kolekcję obrazów. Druga z kamienic, usytuowana przy ul. Żeromskiego 7 (także obecnie niedostępna, w remoncie), została wzniesiona w poł. XIX w. dla Romualda Roszkowskiego i jego żony Eleonory z Zabierzowskich (córki prawdopodobnie Aleksandra Zabierzowskiego absolwenta ASP we Florencji, budowniczego guberni radomskiej). Kamienicę tę, w pomieszczeniach od frontu, ozdobiły zapewne w latach 1850-52, urokliwe, neorokokowe malowidła, z takimi motywami jak: putta, amor, popiersia kobiet, kandelabry i pejzaże. Interesujący ikonograficznie i unikatowy jest też secesyjny plafon w kamienicy przy ul. Żeromskiego 23. W centralnym kolistym polu rozpościera się niebo, na którego tle widzimy motywy floralne i ptaki jeżyki. Na kompozycje boczne składają się sceny z parami nagich dzieci (zeświecczonych rajskich cherubinów?), karmiących jelonka jabłkami, zrywanymi z drzewa, oraz  zająca – liśćmi bluszczu. Dużo tu  symboliki, odnoszącej się m.in. do raju i  przemijania, w drzewach i kwiatach, i alegorii w postaci odradzającej się natury.

Z nazwiskami wybitnych artystów malarzy Jacka Malczewskiego i Józefa Brandta związane są dzieje dwóch kamienic, a pośrednio  znajdujących się tam  polichromii. W pierwszej z nich usytuowanej przy ul. Malczewskiego 8, w dawnym salonie ( a obecnie poczekalni gabinetu dentystycznego ), widzimy monumentalny plafon (7x5m), wykonany zapewne w końcu XIX w. Dzieło to podzielone jest na pola ze stiukową rozetą w centrum, od której koncentrycznie wychodzą stylizowane kwiatony. Nieznany artysta zastosował tu ponadto motywy okuciowe, neomanierystyczne. Można odnieść wrażenie, iż mamy tu do czynienia z symbolicznym zobrazowaniem wszechświata. Polichromia ta nie była jedyna w tym domu, bowiem jak głosiła rodzinna tradycja Malczewskich młody Jacek  wykonał na ścianie jadalni bliżej dziś nieznane kompozycje. Z kolei w kamienicy przy ul. Piłsudskiego 9 zamieszkiwał od 1915 r., po wysiedleniu z Orońska, Józef Brandt, wraz z żoną  i córką hr. Krystyną Tyszkiewiczową. To stąd po śmierci artysty wyruszył pogrzebowy kondukt. Szczególne zainteresowanie wzbudza tam malarski wystrój klatki schodowej, niezwykły, acz typowy dla młodopolskiego klimatu artystyczno -duchowego. Polichromie tę zleciła do wykonania art. malarzowi  Lucjanowi Wyszyńskiemu,  Krystyna Tyszkiewicz, wdowa po  Józefie Tyszkiewiczu, która po sprzedaniu pałacu w Łochojsku na Podolu zakupiła tę właśnie kamienicę. Na ostatniej jej kondygnacji, w centrum plafonu, artysta umieścił, na tle niebiańskiej przestrzeni, śpiące na winoroślinnych pnączach i przezroczystej materii putto, nad którym pochyla się amor. W kompozycjach bocznych umieszczone zostały popiersia bliżej nieznanych osób, natomiast na niższych kondygnacjach naszych wieszczów – Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego.

Niezwykłe polichromie możemy podziwiać także w kamienicach przy ul. Moniuszki. W kamienicy nr 17, wzniesionej na przełomie XIX i XX w., klatkę schodowa zdobią malowidła o charakterze alegoryczno-naturalistycznym. Na ostatnim piętrze znajduje się duży plafon (6×2,3m), którego środkową część wypełnia przedstawienie nieba i „rogi obfitości”. Po bokach ukazane są dwa mniejsze obrazy, które wraz z wyobrażeniami na niższych kondygnacjach stanowią tematyczny zespół czterech pór roku, swoiste martwe natury, mogące  także wyrażać symbolicznie etapy ludzkiego życia. Z kolei niebo, stanowiące tło dla ukwieconej gałęzi i jaskółek, które jako zwiastuny wiosny, niosły radość i szczęście domowi, podziwiać możemy w kamienicach nr 19 i 26. W pierwszej z nich, gdzie w okresie międzywojennym mieściła się znana restauracja-kawiarnia „Cristal”, miejscu spotkań elity towarzyskiej, oraz koncertów, polichromia została wzbogacona martwymi naturami, symbolizującymi sztukę – malarstwo i muzykę. Składają się na nie: paleta z pędzlem opleciona wawrzynem i otoczona liśćmi palmowymi, oraz mandolina skrzyżowana z lirą, gałązkami i kartkami z nutami. Natomiast w kamienicy nr 18, z końca XIX w., widzimy „zawieszone” na sufitach secesyjne baldachimy zdobione motywem liści i rozetą, z czym kojarzą się biblijne słowa:” To On rozciągnął niebiosa jak tkaninę”(Iz.40,22). A w okazałym neorenesansowym gmachu usytuowanym u zbiegu ulic Sienkiewicza i Piłsudskiego, wzniesionym w 1894 r. dla potrzeb Sądu Okręgowego, zachował się plafon o treści adekwatnej do funkcji obiektu. Klatkę schodową, o rzec można pałacowym charakterze, zdobi bowiem plafon z wyobrażeniem mitologicznej Temidy, bogini sprawiedliwości, a w tle fragmentów symbolicznej antycznej budowli. Z kolei  pełne uroku malowidła wypełniają sufity i ściany klatki schodowej w kamienicy przy ul. Nowogrodzkiej 10, pochodzącej z 1910 r., a należącej m.in. do rodzin Samsonowiczów i Tukalskich. Na suficie najwyższej kondygnacji znajduje się plafon, w którego centrum umieszczone jest putto, huśtające się na powoju, na tle błękitnego nieba. Po bokach tej kompozycji jest scena z damami w łodzi na dworskim stawie, z widokiem antycznej rotundy w tle. Interesujące dopełnienie stanowią pejzaże z łąką i wieśniaczką z grabiami, z bocianem i krową, zaś na niższych kondygnacjach uwagę zwraca scena polowania na kuropatwy. I może jeszcze, z tych najciekawszych, polichromie w gmachu Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego przy ul. Skaryszewskiej 17 ( ul. Słowackiego, vis a vis parku im. T. Kościuszki ), wzniesionym w 1891 r. przez H. Karłowicza Szislera, dla potrzeb klubu garnizonowego, zakupionego  dla Seminarium,  w roku szkolnym 1916/1917.  Ks. Józef Rokoszny pisał m.in.: Malowidła na suficie przedstawiają armatury rycerskie: hełmy, sztandary, zbroje…Salę tą, posiadającą klasycystyczny wystrój malarski, zdobiły też iluzjonistyczne motywy architektoniczne i supraporty, z dwiema antykizującymi, alegorycznymi postaciami i datą „1892”. Symbolika armatur (panoplii) nawiązywać miała do chlubnych tradycji oręża polskiego i mieściła się w nurcie, charakterystycznym dla czasów narodowej niewoli, przedstawień „ku pokrzepieniu serc. Przypomnijmy, iż wielu uczniów tej szkoły, wychowanych w duchu patriotycznym, walczyło za Ojczyznę w latach 1918-1920.  Poszli w bój,  i to wraz z nauczycielami: „ Ale nie wszyscy wrócili…”.

Wszystkie  te polichromie zasługują na dalsze badania, opiekę i renowację, gdyż tylko część z nich poddana była, głównie przez konserwatorów krakowskich, stosownym zabiegom, i to dawno temu. Wreszcie winny być przedmiotem osobnej monografii popularno-naukowej.

 

Wiesław Marek Kowalik historyk sztuki