Radom i okolice Społeczeństwo Wyróżnione

PPL stawia sprawę jasno: kto pierwszy zainwestuje w Radom, ten wygra

Pierwsza w Polsce operacja pushbacku elektrycznym holownikiem na Lotnisku Warszawa-Radom. Nowoczesne urządzenie pozwala na bezemisyjną obsługę statków powietrznych, ograniczając zużycie paliwa i silników.

Lotnisko Warszawa-Radom pozostaje w centrum gorącej dyskusji o przyszłości polskiego transportu lotniczego. W wywiadzie udzielonym portalowi money.pl prezes Polskich Portów Lotniczych, Łukasz Chaberski, podkreślił, że PPL nie zamierza zamykać radomskiego portu, a wręcz przeciwnie – przygotowuje strategię jego rozwoju w perspektywie najbliższych lat. Według niego, Radom już teraz pełni istotną rolę, przejmując awaryjnie nadmiarowy ruch z warszawskiego Okęcia, a jego znaczenie będzie tylko rosło.

Jednym z tematów rozmowy była kwestia kierunków lotów uruchamianych z Radomia. Internauci wielokrotnie pytają, dlaczego dominują trasy turystyczne, zamiast połączeń emigracyjnych czy zarobkowych, tak popularnych w innych portach regionalnych. Chaberski wyjaśnił, że problem tkwi przede wszystkim w podejściu przewoźników.

– Łatwiej sięgnąć po „nisko wiszące owoce

mówił.

– Linie wolą stawiać na Chopina, dopóki tam znajdą jeszcze przestrzeń do rozwoju. Ale ten czas dobiega końca. Ten, kto pierwszy zainwestuje w Radom, zyska przewagę

Prezes PPL zaznaczył, że infrastruktura lotniska na Sadkowie jest nowoczesna i przygotowana do obsługi pasażerów.

– Nie podobają mi się żarty z tego portu. Kto choć raz poleciał stąd samolotem, wie, że nie ma się z czego śmiać

dodał.

Rozwój lotniska nie będzie jednak możliwy bez współdziałania wielu podmiotów. PPL zapowiada rozmowy z wojskiem na temat partycypacji w kosztach utrzymania lotnisk współużytkowanych.

– Szczególnie w obecnej sytuacji geopolitycznej

zaznaczył Chaberski.

Podkreślił także konieczność współpracy z samorządami, nie tylko Radomia, ale i województwa świętokrzyskiego.

– To powinno być lotnisko pierwszego wyboru dla mieszkańców południowego Mazowsza i Świętokrzyskiego. W tym regionie mieszka ponad milion osób, a potencjał jest ogromny

przekonywał.

Jednocześnie zwrócił uwagę, że Radom nie zawsze widzi w lotnisku swój priorytet.

– Jest oczekiwanie, że główny ciężar spoczywa na PPL. Ale jeśli nie będzie szerokiej koalicji, rozwój będzie trudny

dodał.

Warto przy tym pamiętać, że miasto od lat partycypuje w kosztach związanych z funkcjonowaniem portu. W ramach umowy zawartej w 2018 roku, która przekazała cywilne lotnisko PPL, Radom wypłaca spółce rocznie średnio 17,5 mln zł. Pierwsze przelewy rozpoczęły się w 2020 roku, a do tej pory z miejskiej kasy popłynęło ponad 80 mln zł. Do 2040 roku łączna kwota przekroczy 350 mln zł.

To forma zwrotu nakładów, jakie PPL poniosło na budowę nowego portu lotniczego.

Choć Chaberski otwarcie przyznał, że Radom przez wiele lat nie będzie rentowny, nie ma planów jego zamknięcia.

– Nawet jeśli obsłuży pół miliona pasażerów rocznie, wciąż nie będzie dochodowy. Ale nie tylko o zysk tu chodzi. Każdy przylatujący turysta zostawia pieniądze w regionie. Lotnisko generuje miejsca pracy, wspiera lokalną gospodarkę. To wartości, których nie można sprowadzać do czystego bilansu finansowego

podkreślił.

Według raportu PPL „Wpływ polskich portów lotniczych na regiony”, przepustowość lotniska w Radomiu może wkrótce okazać się bezcenna, gdy Chopin zostanie trwale przeciążony.

Czy Radom stanie się rzeczywistą alternatywą dla warszawskiego Okęcia? Dużo zależy od decyzji przewoźników i tego, kto pierwszy zdecyduje się na odważny ruch w budowie siatki połączeń.

– Prawdziwy rozwój Radomia zacznie się, gdy skończy się alternatywa w postaci Chopina

podsumował Chaberski.

Cały wywiad dostępny jest TUTAJ.

Źródło: Money.pl