Okiem redakcji Polityka Publicystyka Radom i okolice Wybory samorządowe 2024 Wyróżnione

Wybuchła „afera”, więc debaty kandydatów na prezydenta nie będzie

Radosław Witkowski za radomską „Gazetą Wyborczą” szumnie ogłosił we wtorek po południu wybuch „afery hejterskiej”. Z tego też powodu zapowiedział, że nie weźmie udziału w debacie przez II turą wyborów prezydenckich. „Z hejterami się nie rozmawia” – stwierdził sztab wyborczy Witkowskiego. Tyle, że to wszystko jest szyte wyjątkowo grubymi nićmi i wygląda na… unik przed demokracją.

Cała sprawa rozgrywa się o „zdemaskowanie” twórcy popularnego (12 tys. obserwujących) profilu „Demotywatory Radom” na Facebooku, gdzie przytłaczająca większość treści to satyryczna krytyka polityki miejskiej ekipy Radosława Witkowskiego, ale wcześniej także m.in. działaczy Kukiz’15. Niektóre zamieszczane memy balansują faktycznie na granicy dobrego smaku, niektóre z kolei ocierają się o pomówienia (jak np. te sugerujące alkoholizm prezydenta Witkowskiego). Jednak po pierwsze: wolność słowa, nawet tego niewybrednego, to wartość konstytucyjna. Demokracja polega m.in. na wzajemnej krytyce, która jednak musi być utrzymana w pewnych ramach. I wszelkie wykroczenie poza te ramy można zgłosić do odpowiednich służb, które dysponują narzędziami, aby ustalić tożsamość anonimowego „hejtera” w internecie. Oczywiście politycy tego nie zrobili, ale teraz w płaczliwy sposób opowiadają o wieloletnim „podżeganiu do nienawiści”, co staje się coraz popularniejszym (i tym bardziej pustym) sloganem krępującym debatę publiczną. Wszak wszystko co się mi nie spodoba może być „hejtem”…

Przezabawne jest twierdzenie dziennikarki „Wyborczej”, że osoba, która porobiła zdjęcia ekranu komputera, na którym zalogowany był administrator „Demotywatorów Radom”, zrobiła to legalnie i „chce pozostać anonimowa”. Czytanie cudzej korespondencji bez wiedzy i pozwolenia adresata stanowi przestępstwo i podlega karze grzywny, ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności do lat 2. Kropka. Prawo do prywatności to kolejne fundamentalne prawo konstytucyjne. Nie ma możliwości, żeby osoba utrwalająca fotograficznie korespondencję profilu „Demotywatory Radom” zrobiła to sposób „legalny”. Chyba, że zdjęcia wysłał sam administrator profilu, co jest co najmniej wątpliwe.

„Wyborcza” ujawnia także „szokujący” fakt, że w 2016 roku (!) do „Demotywatorów” napisała osoba, „której imię i nazwisko jest tożsame ze znanym działaczem PiS w Radomiu” z sugestią stworzenia mema „zamiast pożegnajmy boisko na Radomiaku to pożegnajmy Witkowskiego”. Miała ona też podsyłać zdjęcia, podpowiadać jak je skomentować itd. Być może tak było, w końcu profil „Demotywatorów” jest jednoznacznie zbieżny z linią krytyków rządów Radosława Witkowskiego. Ale po pierwsze – fan strony piszący do jej administratora i podsuwający mu różne pomysły nie jest niczym szokującym (dodajmy, że pomysły, które w granicach dobrego smaku się mieszczą). Po drugie – czy gdyby istniała jakaś „mafia hejterska” to czy serio byłaby ona „zadaniowana” w ten sposób?

No dobra, ale przejdźmy do konkretów, jaki związek ma kandydat na prezydenta Artur Standowicz z profilem „Demotywatory Radom”? Dlaczego sztab Radosława Witkowskiego określa go mianem „hejtera” i chce go zmusić do „przeproszenia”, co stanowi warunek uczestnictwa w debacie przedwyborczej? Dlaczego twierdzi, że Standowicz „współuczestniczył” w tworzeniu treści na „Demotywatorach”, że „polityczna odpowiedzialność spada właśnie na niego” i że „uczynił podstawową metodę uprawiania polityki” z „kłamstwa i siania nienawiści”? Okazuje się, że… profil podpisany „Artur Standowicz” skontaktował się z administratorem „Demotywatorów” w… 2019 roku. I może coś napisał o alkoholizmie albo zdradzaniu żony przez tego czy innego polityka? Nie do końca. Cytat: „Trzeba chyba zmienić zdjęcie profilowe. Z wychylającą się zza roku panią wice ;-)”.

Serio?

Demokracja wcale nie umiera w ciszy. Ona umiera w zgiełku i harmidrze. Na naszych oczach. Jeśli taka „afera” jak powyższa staje się powodem braku debaty przedwyborczej i jest głównym tematem dyskutowanym na kilka dni przed podjęciem decyzji o przyszłości naszego miasta na co najmniej najbliższe 5 lat… To naprawdę trudno cokolwiek więcej napisać…