Tajemnicza firma – Instytut Kościuszki sp. z o.o. z Krakowa – planuje budowę „zintegrowanego systemu gospodarki odpadami komunalnymi” w Pieńkach pod Iłżą. Jej skomplikowana sieć powiązań obejmuje byłego ministra sprawiedliwości, „krakowską kuźnię kadr” Prawa i Sprawiedliwości czy firmę spedycyjną z granicy polsko-niemieckiej. Przeciwko inwestycji protestują mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy obawiają się działań tzw. mafii śmieciowej.
Jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy – podziękuj jego autorowi i postaw mu symboliczną kawę na buycoffee.to/www.twojradom.pl.
Aktualizacja 8.02.2024. W artykule gazeta.pl pt. „Krakowska pajęczyna za pieniądze od Ziobry” z 6 lutego br. autor powołując się na tekst twojradom.pl opisał sprawę podejrzanej inwestycji spółki z Krakowa pod Iłżą. Jak się okazało, po naszej publikacji inwestor zmienił nazwę firmy z Instytut Kościuszki sp. z o.o. na ZO Walentyów. Zmieniła się również jej główna specjalizacja. W KRS wykreślono działalność prawniczą, stosunki międzyludzkie i komunikację, a wpisano „zbieranie odpadów innych niż niebezpieczne”, odzysk surowców z materiałów segregowanych czy demontaż wyrobów zużytych. W związku ze sprawą oświadczenie do redakcji twojradom.pl nadesłało Stowarzyszenie Instytut Kościuszki.
Kontrowersje wokół sprawy narosły już w czerwcu 2023 roku, kiedy mieszkańcy wsi Pieńki, Walentynów, Krzyżanowice, Płudnica i Gaworzyna dowiedzieli się o planowanej inwestycji. Ze względu na gwałtowne protesty burmistrz Iłży zdecydował się na szybkie wydanie negatywnej decyzji środowiskowej, która uchylona została przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze z uwagi na braki formalne (brak opinii odpowiednich organów) i merytoryczne (przedstawiono lakoniczne uzasadnienie). W efekcie mieszkańcy dokładnie przeanalizowali dokumentację przedstawioną przez inwestora, w której np. byłą kopalnię piachu położoną ponad 600 m od zabudowań najbliższej wsi pośrodku pól i lasów zaprezentowano jako… wyrównany teren w miejskiej strefie przemysłowej.
Inwestor
Inwestorem jest Instytut Kościuszki sp. z o.o. – firma z Krakowa, o której powiedzieć można tyle, że… istnieje. Zarejestrowana została w 2016 roku i – jak wynika z dostępnych dokumentów – co najmniej do końca 2020 roku nie podjęła działalności operacyjnej i nie planowała w 2021 roku żadnych większych inwestycji. Jej główny obszar działalności to „usługi prawnicze, rachunkowo-księgowe i doradztwo podatkowe”. Prezesem zarządu jest Mariusz Badura, wspólnikiem zaś spółka komandytowa Core Pv, w której Badura jest jedynie komandytariuszem – tzn. odpowiada za zobowiązania spółki wobec jej wierzycieli tylko do wysokości sumy komandytowej, w tym przypadku wynoszącej… 1 tys. zł. Spółka zarejestrowana jest pod tym samym adresem co Instytut Kościuszki, a także jest powiązana z licznymi firmami, w tym z firmami logistycznymi zarejestrowanymi niedawno, np. w listopadzie 2023 roku.
Wspólnikiem reprezentującym spółkę komandytową jest Core Pv sp. z o.o., także zarejestrowana pod tym samym adresem co Instytut Kościuszki. Tutaj Mariusz Badura także jest prezesem jednoosobowego zarządu. Wspólnikiem tej spółki jest Maximuscinema sp. z o.o., gdzie Badura jest… prezesem zarządu i mniejszościowym udziałowcem. Core Pv sp. z o.o., wedle deklaracji, prowadzi działania skupione na możliwości realizacji projektów budowlanych na terenie całej Polski. Głównym celem firmy jest pozyskiwanie lokalizacji dla instalacji fotowoltaicznych i ich sprzedaż.
Maximuscinema jest mniejszościowym udziałowcem w spółce z o.o. AMM Inwestycje, gdzie z kolei większościowym udziałowcem jest firma GRC Beton Poland.com sp. z o.o., w przeszłości zarejestrowana pod tym samym adresem co Instytut Kościuszki… GRC Beton Poland.com posiada udziały w spółkach SH27 i SH28, w których Mariusz Badura jest prezesem i które zarejestrowane są pod tym samym adresem co GRC Beton Poland.com sp. z o.o., a wcześniej zarejestrowane były pod tym samym adresem co Instytut Kościuszki. W obu do niedawna udziały posiadały firmy powiązane z branżą fotowoltaiczną. Prezes GRC Beton Poland.com sp. z o.o. też jest bezpośrednio powiązany m.in. z firmami z tej branży. Sama spółka GRC Beton Poland.com zajmuje się betonem zbrojonym włóknem szklanym GRC od 1978 roku z deklarowanym doświadczeniem realizacji „wielu specyficznych inwestycji” na kilku kontynentach.
Ogółem pod tym samym adresem co Instytut Kościuszki funkcjonował i funkcjonuje szereg firm oraz stowarzyszeń. Między innymi do niedawna znajdowała się tam spółka Sol Venadi, która po zmianie nazwy na Spedycja Boleszkowice, przeniosła się na granicę polsko-niemiecką. Prezesem zarządu tej spółki jest obecnie człowiek o podwójnym, polsko-brytyjskim obywatelstwie, powiązany z dziesiątkami organizacji z różnych branż.
Sam Mariusz Badura (prezes Instytutu Kościuszki) w ponad 10 spółkach jest prezesem, wiceprezesem lub posiada udziały. Większość z tych firm wygląda na „widma” – z niskim kapitałem zakładowym, bez stron internetowych, bez większych ruchów finansowych. Badura powiązany jest z ludźmi odpowiedzialnymi np. za tworzenie gier komputerowych, a także… co ze względu na nazwę jego spółki nie powinno być zaskoczeniem, ze Stowarzyszeniem Instytut Kościuszki! W przeszłości spółka Instytut Kościuszki kontrolowana była przez Stowarzyszenie Instytut Kościuszki bezpośrednio, ponadto oba podmioty zarejestrowane były w jednym miejscu.
Instytut powstał w 2000 roku, zakładał go m.in. brat Zbigniewa Ziobry – Witold (obecnie Witold Kornicki, przyjął nazwisko panieńskie matki) – pod nazwą Młodzieżowe Centrum Integracji Europejskiej, które potem przekształciło się w Instytut Kościuszki. „Gdy w 2005 roku PiS wygrało wybory parlamentarne, Instytut Kościuszki stał się (…) krakowską kuźnią kadr, z której czerpała partia braci Kaczyńskich” – pisała o organizacji „Polityka”. Współcześnie Instytut otrzymał np. prawie 2 mln zł od premiera Morawieckiego na realizację zadania: „Empowering the Region. Debaty, koncert i cykl wydarzeń promujących współpracę Polski z Republiką Korei, Ukrainą oraz państwami regionu CEE w ramach Krynica Forum 2023”. W gali otwierającej Krynica Forum wziął udział prezydent RP Andrzej Duda oraz prezydent Litwy Gitanas Nausėda oraz Han Duck–soo – premier Republiki Korei. Było to więc naprawdę duże wydarzenie o zasięgu międzynarodowym, co świadczy o poważnych wpływach i kontaktach ludzi powiązanych ze Stowarzyszeniem.
Aktualizacja 8.02.2024. Tekst oświadczenia nadesłanego do twojradom.pl przez Stowarzyszenie Instytut Kościuszki (wyróżnione kursywą):
Stowarzyszenie Instytut Kościuszki nie ma nic wspólnego z inicjatywami biznesowymi Pana Mariusza Badury ani spółek z nim powiązanych. Pan M. Badura nie jest również ani członkiem, ani współpracownikiem stowarzyszenia, które nie ma z nim lub z podmiotami z którymi jest powiązany żadnych relacji gospodarczych.
Stowarzyszenie Instytut Kościuszki sprzedało 2 lipca 2021 r. w kancelarii notarialnej w Krakowie 100 % udziałów w spółce Instytut Kościuszki sp. zoo. spółce CORE PV sp. zoo sp. k., reprezentowanej przez Mariusza Badurę. Spółka Instytut Kościuszki sp. zoo. była powołana przez Stowarzyszenie, jednak nigdy nie podjęła faktycznie działalności i zarząd stowarzyszenia podjął decyzję o jej sprzedaży. Z ofertą kupna zwrócił się w imieniu spółki CORE PV Pan M. Badura. Zaakceptował on jako warunek sprzedaży zmianę nazwy spółki i złożył deklarację członkom zarządu stowarzyszenia, że to uczyni niezwłocznie po zakupie spółki.
Mimo, że ustalania poczynione przez strony przed sprzedażą zakładały bezwzględną konieczność niezwłocznej zmiany nazwy spółki, tak by jej tożsama nazwa z nazwą stowarzyszenia nie wprowadzała w błąd stron obrotu gospodarczego, nie narażała na ewentualne ryzyka reputacyjne oraz ewentualne czyny nieuczciwej konkurencji, zmiana nazwy spółki nie została dokonana. Nie stało się to również mimo licznych próśb w ostatnich 3 latach, przed publikacją artykułu. W następstwie Państwa publikacji, przedstawiciel IK zwrócił się z żądaniem natychmiastowej zmiany nazwy i zagroził pozwaniem spółki CORE PV przez Stowarzyszenie Instytut Kościuszki. W efekcie spółka skutecznie zmieniła nazwę 26.01.2024 r. i aktualnie nazywa się ZO WALENTYNÓW sp. z.o.o.
Ponadto, Stowarzyszenie oświadcza, iż łączenie jego działalności z politykami nie odpowiada faktom. Stowarzyszenie w żaden sposób nie angażowało się w działalność partyjną, polityczną, wyborczą, a wśród członków ani pracowników Stowarzyszenia Instytut Kościuszki nie ma polityków, pracowników ani działaczy żadnych partii politycznych. Żaden z członków Stowarzyszenia Instytut Kościuszki nigdy nie występował publicznie w jakiejkolwiek roli politycznej lub stanowiskiem związanym z działalnością jakiejkolwiek partii politycznej. Stowarzyszenie prowadzi działalność statutową niezwiązaną z polityką. Jeśli ma kontakt z politykami to tylko na zasadzie gości wydarzeń konferencyjnych, które organizuje, zawsze na zasadzie polegającej na równej reprezentacji wszystkich stronnictw politycznych, opozycji i rządu, niezależnie od tego kto aktualnie sprawuje władzę. I tak tytułem przykładu można wskazać, iż gośćmi konferencji Stowarzyszenia Instytut Kościuszki w ostatnich kilku latach byli prominentni przedstawiciele obecnego Rządu RP. m.in. Wicepremier K. Gawkowski, Minister T. Siemoniak, Prezydent R. Trzaskowski, Wiceminister W. T. Bartoszewski, Wiceminister P. Zalewski, jak i przedstawiciele obecnej opozycji M. Błaszczak czy K. Bosak. Partnerem i patronem wydarzeń Stowarzyszenia Instytut Kościuszki w ostatnich latach był Prezydent Krakowa J. Majchrowski oraz Prezydent Katowic M. Krupa. Łączenie więc działalności SIK z polityką, mimo, że opierające się na cytowanych materiałach prasowych nie polega na prawdzie.
Mariusz Badura przez media określany jest jako przyjaciel Witolda Ziobry. W 2016 roku „Newsweek” opisał jak polskie firmy związane z politykami Solidarnej Polski wystawiały europejskiej partii MELD (Ruch na rzecz Europy Wolności i Demokracji; do ugrupowania należała także Solidarna Polska) faktury na potężne kwoty. Za organizację „konferencji klimatycznej” miała odpowiadać krakowska firma E-Komunikacja, której właścicielem był właśnie Badura. Za tę usługę firma zainkasowała ponad 15 tysięcy euro. Wystawiła także fakturę za 10 tys. długopisów na… 11,5 tys. euro. Ogółem w 2013 roku firma Badury otrzymywała regularne płatności od partii Ziobry. Stowarzyszenie Instytut Kościuszki wystawiło z kolei fakturę na MELD na kwotę 41 tys. euro. Ze strony dziennikarzy pojawiły się zarzuty, że MELD wydawał pieniądze na sympozja i warsztaty „klimatyczne”, które jednak nigdy się nie odbyły. MELD opłaciło np. zorganizowanie 30 czerwca 2013 roku w Krakowie konferencji klimatycznej na 800 osób. Tego dnia w kinie Kijów odbył się jednak… zjazd partii Solidarna Polska pod hasłem „Nowe państwo, nowa konstytucja”. Prokuratura wszczęła nawet w tej sprawie śledztwo, jednak po kilku latach – już w czasie gdy prokuratorem generalnym był Zbigniew Ziobro – zostało ono umorzone.
Podsumowując – cała ta wyliczanka wskazuje, że za całą sprawą może kryć się drugie dno. Inwestycji nie prowadzi firma zajmująca się podobnymi działaniami na co dzień. Skomplikowana struktura własnościowa i rozbudowana sieć powiązań może stanowić swoistą „piramidę” mającą za cel rozmycie odpowiedzialności w przypadku nieprawidłowości, a także realizację innych zamierzeń niż te oficjalnie deklarowane, co budzi uzasadniony niepokój okolicznych mieszkańców.
Protesty
14 czerwca 2023 roku burmistrz Iłży Przemysław Burek poinformował o wszczęciu postępowania ws. wydania decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia pn. „Budowa zintegrowanego systemu gospodarki odpadami komunalnymi” w obrębie Pieńki. Taką decyzję wydać można po uzyskaniu opinii organów opiniujących i ewentualnym uzgodnieniu warunków realizacji przedsięwzięcia z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Warszawie. Organami opiniującymi w tym przypadku są: Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej Wody Polskie w Warszawie, Zarząd Zlewni w Radomiu, Mazowiecki Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny i Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Warszawie.
Już 19 czerwca 2023 do burmistrza wpłynęły protesty mieszkańców wsi Pieńki, Walentynów, Krzyżanowice, Płudnica i Gaworzyna. W tej sytuacji burmistrz – mimo braku opinii uprawnionych organów – dzień przed sesją Rady Gminy z 29 czerwca, na której licznie zjawili się oburzeni sytuacją mieszkańcy, odmówił wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia. 28 czerwca również Rada Gminy Iłży podjęła uchwałę intencyjną w sprawie wyrażenia sprzeciwu wobec planowanej inwestycji.
Analizując wpisy do Krajowego Rejestru Sądowego Spółki – wnioskodawcy i jej właściciele w obszarze swojej działalności nie mają działalności związanej z gospodarką odpadami. Spółka jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością z niskim kapitałem zakładowym. Powoduje to duże ryzyko dla Samorządu w przypadku niepowodzenia inwestycji lub roszczeń wobec tej spółki
podkreśliła w uchwale Rada Gminy.
W połowie lipca pełnomocnik inwestora wniósł odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które 29 września uchyliło zaskarżoną decyzję w całości i sprawę przekazało do ponownego rozpatrzenia. Burmistrz motywował swoją decyzję faktem prowadzenia wydobycia piachu w tej lokalizacji, co jednak nie stanowi przeszkody dla ustalenia środowiskowych uwarunkowań dla planowanego w przyszłości przedsięwzięcia. Podobnie ocena wpływu na środowisko wymaga określonej procedury, która nie została w tym przypadku przeprowadzona. Decyzja odmowna musi wynikać z konkretnych uregulowań prawnych i faktycznych, a decyzja burmistrza oparta była na argumentach pozaprawnych sprowadzających się do subiektywnego przekonania, że nie można ustalić środowiskowych uwarunkowań z uwagi na prowadzoną eksploatację piasku.
Co ważne, już w czerwcu mieszkańcy przedstawili obszerne uzasadnienie merytoryczne – domagając się jego uwzględnienia – które jednak burmistrz pominął przy wydawaniu decyzji.
Teren planowanej inwestycji położony jest na przepuszczalnych glebach piaszczystych, zatem instalacje związane z gospodarką odpadami komunalnymi spowodują duże ryzyko przedostania się substancji niebezpiecznych do wód gruntowych. Według mapy Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania przestrzennego Miasta i Gminy Iłża teren ten leży w obszarze głównego zbiornika wód podziemnych Niecki Radomskiej, bezpośrednio graniczy z obszarem chronionego obszaru Iłża-Makowiec, leży w strefie rozwoju rolnictwa, a część tych działek w strefie ograniczonej urbanizacji, obejmującej tylko i wyłącznie zabudowę mieszkalną i zagrodową związaną z prowadzoną przez mieszkańców działalnością rolniczą. Od granic działki do najbliższych zabudowań wsi Walentynów odległość wynosi 650 m
czytamy w piśmie, które datowane jest na 25 czerwca.
Mieszkańcy zauważają, że gospodarowanie odpadami komunalnymi w naszym województwie odbywa się w oparciu o wspomniany powyżej Planem Gospodarki Odpadami dla województwa mazowieckiego i nie ma w nim mowy o żadnej instalacji umiejscowionej w tej lokalizacji.
Nasze głębokie zaniepokojenie budzą intencje inwestora i sposób wykorzystania tego terenu. Obawiamy się, że nie będzie to budowa zintegrowanego systemu gospodarki odpadami komunalnymi, a mimo wszystko zwykłe składowisko odpadów. Po sprawdzeniu wpisów do Krajowego Rejestru Sądowego Spółki – wnioskodawcy i jej właścicieli stwierdzamy, że w obszarze swojej działalności nie mają działalności związanej z gospodarką odpadami. Więc kto będzie ją prowadził?
pytają mieszkańcy.
Mieszkańcy powołują się także na rozporządzenie ministra środowiska, wedle którego obiekty gospodarki odpadami nie mogą być lokalizowane na terenach o nachyleniu powyżej 10 stopni – a skarpy wraz z przyległym, naturalnie ukształtowanym terenem są znacznie bardziej nachylone, co widać gołym okiem.
Jak podkreślają, w miejscowościach sąsiadujących planowanej inwestycji, użytkowane są studnie. We wsi Alojzów tj. około 1400 m od planowanej inwestycji znajduje się ogólne ujęcie wody pitnej dla mieszkańców gminy, co w połączeniu z piaszczystym terenem stwarza duże ryzyko skażenia wody. Oprócz tego w odległości ok. 100 m od planowanej inwestycji znajdują się tereny Natura 2000 oraz obszar chronionego krajobrazu. W przeszłości w związku z tym faktem mieszkańcy okolicznych miejscowości otrzymywali odmowne decyzje na budowę instalacji fotowoltaicznych.
Niespójna dokumentacja
W związku z podaniem do wiadomości publicznej decyzji SKO w listopadzie – mieszkańcy ponownie przedstawili merytoryczną analizę przedstawionej przez inwestora dokumentacji. Z ostrą krytyką spotkał się raport oddziaływania inwestycji na środowisko.
Raport oddziaływania inwestycji jest w całej swojej treści niespójny. Ocena środowiska i wpływu inwestycji na środowisko jest nietrafiona, a w wielu punktach zupełnie oderwana od rzeczywistości. Opisywane są różne inwestycje. Na początku opisana jest sortownia odpadów komunalnych zbieranych selektywnie oraz kompostownia. Dalej mowa jest o odpadach inne niż komunalne, opisywana jest też instalacja węgla drzewnego, zakład utylizacji zużytego sprzętu elektronicznego oraz paneli fotowoltaicznych, składowisko śmieci a nawet zakład przetwórstwa roślinnego i zwierzęcego. Jest to zlepek opisów różnych inwestycji, zapisy do Raportu wstawione są losowo, nie da się jednoznacznie określić jakiej inwestycji dotyczy Raport, tym bardziej nie da się ocenić jej wpływu na środowisko. (…) W ww. raporcie opisywany jest teren miejski przemysłowy, W raporcie wymieniane są występujące zasoby naturalne na terenie Inwestycji oraz opis wód podziemnych, a w dalszych częściach opisu padają stwierdzenia że ich nie ma
wyliczają mieszkańcy.
W analizie wskazano także na tak elementarne błędy jak… złe wyniki równań matematycznych. Zwrócono również uwagę na raport przygotowany na zlecenie ministerstwa klimatu, z którego wynika, że bezpieczna dla zabudowy mieszkaniowej pod względem uciążliwości zapachowej odległość dla lokalizowania instalacji obiektów mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów i składowisk opadów wynosi 1500 m. Inwestor twierdzi z kolei, że obszar oddziaływania inwestycji wyniesie 100 m…
Na czym dokładnie polegać ma inwestycja? Nie do końca wiadomo. Na miejscu ma znaleźć się kompostownia, zbiornik 5 tys. litrów na olej napędowy, odpady mają być kierowane na własne wysypisko odpadów komunalnych. Zakładane są ścieki zawierające niewielkie ilości substancji ropopochodnych, które mają być odprowadzane na tereny zielone lub do oczyszczalni ścieków. W innych miejscach raportu czytamy o „budowie zakładu zbierania i przetwarzania odpadów zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, w tym paneli fotowoltaicznych wraz z niezbędną infrastrukturą techniczną i towarzyszącą”, a także o tym, że „inwestor zamierza zbierać odpady komunalne, inne niż komunalne oraz zajmować się ich przetwarzaniem”. Jeszcze w innym miejscu czytamy o inwestycji polegającej na „budowie zakładu przetwarzania produktów spożywczych pochodzenia roślinnego i zwierzęcego wraz z niezbędną infrastrukturą”. W jednym z wariantów przewidziany jest ruch ciężkich pojazdów 7 dni w tygodniu w pracy dwuzmianowej.
W raporcie znalazły się zapisy:
Z uwagi na stosunkowo korzystne warunki środowiskowe, w tym brak zagrożeń osuwiskowych (teren wyrównany, bez spadków) i położenie poza obszarami zagrożenia powodziowego, nie występuje ryzyko katastrofy naturalnej
fragment raportu oddziaływania inwestycji na środowisko.
A także:
Korzystna jest również lokalizacja inwestycji w strefie przemysłowej miasta, w oddaleniu od stref zbiorowego zamieszkania przez ludzi
fragment raportu oddziaływania inwestycji na środowisko.
Jak w tym znanym dowcipie z okresu PRL: „Słuchacze pytają: Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną”.
Nie teren wyrównany, tylko 15 metrowe doły i nachylenie rzędu kilkudziesięciu stopni, nie miasto tylko środek pola, nie strefa przemysłowa tylko obszar rolniczy, nie z dala od stref zbiorowego zamieszkania, a w odległości 5 minutowego spaceru.
Z twierdzenia, że inwestycja będzie realizowana na terenie przemysłowym wysnuto założenie, że nie ma potrzeby minimalizacji oddziaływania akustycznego, a także, że powstanie sortowni śmieci i kompostowni zwiększy atrakcyjność inwestycyjną miasta Iłży.
Obawy przed mafią śmieciową
Obecnie burmistrz czeka na opinie środowiskowe ze strony Wód Polskich, sanepidu i RDOŚ-u. Mieszkańcy z kolei naciskają na burmistrza, aby ten uchwalił nowy Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który będzie wykluczał tego typu inwestycje w tej lokalizacji. Burmistrz zapowiedział konsultacje w tej sprawie, ale – jak przekazał – prace potrwają minimum rok. Na wysłane zapytanie w tej sprawie przez twojradom.pl burmistrz nie odpowiedział.
Sytuacja jest więc wciąż niejasna. Mieszkańcy zwracają uwagę na ryzyko działania mafii śmieciowych, które jak już zrobią swoje – to bardzo trudno jest to „odkręcić”.
Na śmieciach zarabia się dużo więcej niż na narkotykach
mówił w Superwizjerze TVN związany z Camorrą Włoch zajmujący się przerzutem śmieci m.in. do Polski.
Faktycznie, do naszego kraju trafiają co roku setki tysięcy ton śmieci z całej Europy, a w niemal 70 proc. są to śmieci sprowadzane z Niemiec.
Krzysztof Gołębiewski, Główny Inspektor Ochrony Środowiska, w wywiadzie dla portalu teraz-srodowisko.pl mówił: „Jak wynika z zezwoleń GIOŚ, w 2022 r. do Polski przyjechało najwięcej odpadów innych niż niebezpieczne do rekultywacji wyrobisk. Struktura tych odpadów wskazuje, że odpady minerałów oraz gleby i kamieni są odpowiednio na pierwszej i trzeciej pozycji. Drugim największym strumieniem, który przyjechał do Polski w poprzednim roku, są odpady stałe z oczyszczania gazów zawierające substancje niebezpieczne, które stanowią surowiec do odzysku cynku. Czwartym najczęściej sprowadzanym odpadem są popioły, wykorzystywane do produkcji nawozów”.
Śmieci sprowadzane z zagranicy wzbudzają duże polityczne emocje, ale równie ważnym problemem są nielegalne składowiska odpadów pochodzących z polskich zakładów produkcyjnych. W całej Polsce znajdują się setki nielegalnych składowisk, na których przestępcy porzucili odpady zagrażające życiu i zdrowiu, które często są w sposób wyjątkowo efektywny poddawane swoistemu „recyklingowi” – po prostu płoną. W informacji NIK „Zapobieganie pożarom miejsc gromadzenia odpadów” napisano, że w latach 2017–2022 w Polsce wystąpiły 754 pożary miejsc gromadzenia odpadów (w tym również w miejscach nielegalnych). Płonęły głównie odpady tworzyw sztucznych i tekstyliów, a także paliwa alternatywne i odpady niebezpieczne, w pojedynczych wypadkach wraki samochodów, odpady sprzętu elektrycznego i elektronicznego, odpady wielkogabarytowe, komunalne oraz papier i tektura.
W Radomiu w ostatnich miesiącach głośno było o nielegalnym składowisku niebezpiecznych odpadów na ul. Ofiar Firleja. W hali w tej lokalizacji znajduje się około tysiąca ton substancji chemicznych przechowywanych w beczkach oraz pojemnikach typu mauzer. Prywatni przedsiębiorcy – właściciele hali, w maju ubiegłego roku podpisali umowę najmu ze spółką z siedzibą w Gdańsku. Następnie na miejsce przyjechały samochody ciężarowe z groźnym ładunkiem. Nikt nie wystąpił o zgodę na składowanie odpadów. Wynajmujący deklarował pierwotnie jedynie zamiar przechowywania na miejscu bezpiecznej chemii budowlanej, co nie wymaga pozwoleń. W tym przypadku utylizacja tych odpadów kosztować może nawet… 20 mln zł.
Składowisko to jest jednym z co najmniej ośmiu, jakie stworzyła zorganizowana grupa przestępcza działająca na terenie całego kraju – m.in. w okolicach Warszawy czy w Sukowskiej Woli w gminie Przytyk. To ostatnie odkryto we wrześniu ubiegłego roku na terenie wyrobiska po kopalni piachu. W śledztwie dotyczącym tej grupy przestępczej łącznie jest już 39 podejrzanych, z czego wobec 12 sąd zastosował areszt tymczasowy. Trzy osoby dostały zarzut kierowania grupą przestępczą w związku ze składowaniem odpadów. Tylko ta jedna grupa wykonała co najmniej 3 tys. transportów z zawartością 68 tys. ton niebezpiecznych odpadów, których koszt legalnej utylizacji to ok. 350 mln zł (stan wiedzy z 2022 roku). Biznes śmieciowy jest warty naprawdę ogromne pieniądze. „Szacunki z 2013 roku – bo takie dane w tym momencie mamy – wskazują, że polski rynek odpadów wart jest ponad 15 miliardów złotych. Ponad połowę stanowią odpady produkcyjne i przemysłowe, a drugą połowę odpady komunalne. Tendencja na rynku jest na tyle wzrostowa, że w 2024 roku jego przewidywana wartość ma wynosić ponad 21 miliardów złotych” – mówi serwisowi eNewsroom Jakub Łańcucki, prezes WasteMaster.
Łatwo więc wyobrazić sobie sytuację, w której inwestor wykłada nawet kilkaset tysięcy złotych w celu przygotowania odpowiednio rozległego miejsca do składowania odpadów. W przypadku Pieniek – ponad 37 tys. m2 wyrobiska pokopalnianego o maksymalnej głębokości ok. 15 m, co daje ogólną pojemność do poziomu gruntu do ok. 550 tys. m3. Ciężar m3 odpadów komunalnych zmieszanych to ok. 300 kg. Potencjalne wysypisko może pomieścić więc minimalnie ok. 165 tys. ton tego typu odpadów. W 2023 roku średnia cena utylizacji 1 tony odpadów niesegregowanych zmieszanych wynosiła ok. 1 tys. zł netto.
Gdyby wywieźć do tego jednego dołu (a w bezpośredniej okolicy jest ich kilka) w Pieńkach 165 tys. ton śmieci można byłoby zaoszczędzić co najmniej ok. 165 mln zł. Mówimy tu oczywiście o najzwyczajniejszych odpadach komunalnych. Koszta utylizacji elektrośmieci, pozostałości po fotowoltaice czy chemikaliów są oczywiście znacznie większe. Potencjał „inwestycyjny” tego miejsca jest więc ogromny.
Oczywiście nie znaczy to, że inwestor ma złe intencje. Jest jednak wiele poszlak, które stanowić powinny sygnał ostrzegawczy dla mieszkańców i władz gminy. Nie jest abstrakcją scenariusz, w którym inwestor po zakupie terenu wynajmie go firmie zarejestrowanej np. za granicą albo na „słupa”, która zwiezie tutaj odpady, a następnie inwestora „zostawi z problemem”. Spółka Instytut Kościuszki posiadająca mały kapitał zakładowy umyje ręce, a koszt uprzątnięcia terenu spadnie na gminę, która zacznie błagać o pomoc np. rząd (jak było w przypadku śmieci na ul. Ofiar Firleja w Radomiu). Kosztami finalnie obciążeni zostaniemy my wszyscy na wiele, wiele lat. Szanse na pociągnięcie kogokolwiek realnie „pociągającego za sznurki” do odpowiedzialności będą niewielkie. A nawet jeśli – w kraju zdarzały się skazania osób (pojedyncze) odpowiedzialnych za składowanie tysięcy ton niebezpiecznych odpadów po stodołach czy opuszczonych magazynach. W jednym z przypadków założyciel spółki i jego wspólnik zostali skazani za przestępstwa przeciwko środowisku i sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy na… trzy lata bezwzględnego więzienia i wypłatę po 70 tys. zł nawiązki na Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Czym jest taka kara wobec perspektywy wielomilionowego zarobku?
Sprawa jest szalenie poważna i wymaga zdecydowanie większego zaangażowania oraz profesjonalizmu władz samorządowych, a od inwestora – w przypadku faktycznej chęci realizacji deklarowanej inwestycji – znacznie większej transparentności i otwartości na dialog ze społecznością lokalną, która jest zdeterminowana, aby nie dopuścić do degradacji miejsca swojego zamieszkania.