Kronika kryminalna Radom i okolice Społeczeństwo Wyróżnione

„To mogło się skończyć tragedią”. Świadek ataku nożownika z Radomia zabiera głos

Nowe światło na brutalny atak nożownika, do którego doszło w nocy z 19 na 20 lipca przy ul. Błędowskiej w Radomiu, rzuca relacja anonimowego świadka, który jako pierwszy ruszył z pomocą zaatakowanemu mieszkańcowi Radomia. Zdecydował się on podzielić swoją wersją wydarzeń z naszą redakcją. Jak przyznaje, do dziś odczuwa napięcie, a całą sytuację uznaje za próbę realnego zabójstwa, a nie – jak sugerowano wcześniej – zastraszenia.

Przypomnijmy, że zdarzenie miało miejsce około północy. 35-letni Krzysztof Szewczyk zauważył w Jedlińsku samochód poruszający się w podejrzany sposób – slalomem i z nieregularną prędkością. Podejrzewając, że kierowca może być nietrzeźwy, ruszył za pojazdem i zadzwonił pod numer alarmowy 112. Auto zatrzymało się pod hostelem przy ul. Błędowskiej 10 w Radomiu. To tam doszło do konfrontacji z obcokrajowcami – dwoma obywatelami Kolumbii.

Jak relacjonuje pan Krzysztof, po tym, jak oświadczył, że czeka na policję, jeden z mężczyzn – trzymając piwo – stał się agresywny i próbował wyrwać mu telefon. Doszło do przepychanki. Chwilę później pojawił się przypadkowy kierowca, który przejeżdżał ulicą Błędowską wraz z rodziną. Widząc bójkę na środku drogi, postanowił się zatrzymać i zareagować.

– W pierwszej chwili nie wiedzieliśmy, czy to bijatyka po alkoholu, czy coś poważniejszego. Gdy zobaczyliśmy, że dwóch mężczyzn ciemniejszej karnacji naciera na jednego, zatrzymaliśmy się. Pan Krzysztof krzyczał, by dzwonić na policję. Zadzwoniłem na 112 i poinformowałem o zdarzeniu

relacjonuje mężczyzna, który prosi o zachowanie anonimowości.

Zaraz po tym dwaj Kolumbijczycy uciekli na teren hostelu. Świadek zdecydował się zostać na miejscu, by potwierdzić przebieg wydarzeń i wspólnie z panem Krzysztofem czekał na patrol.

Wtedy z hostelu wyszło czterech mężczyzn. Mówili „no problemo”, gestami próbowali załagodzić sytuację. Jeden z nich – jak się okazało, pasażer Toyoty, który wcześniej zachowywał się agresywnie – zbliżył się do pana Krzysztofa i znienacka zamachnął się nożem.

– Widziałem, jak wyjął go zza pleców i z ogromną siłą zamachnął się w jego stronę. Ciosy były wymierzone w głowę i klatkę piersiową. Krzysiek zdążył się uchylić, choć mam wrażenie, że pierwszy cios odbił ręką

opowiada świadek.

Agresor nie odpuszczał. Po kilku sekundach zbliżył się ponownie, wyciągając nóż po raz drugi. Obaj mężczyźni zaczęli uciekać w kierunku ul. Klwateckiej. Tam zauważyli nadjeżdżający radiowóz. Zatrzymali go i wskazali policjantom nożownika. Mężczyźni próbowali uciec, ale funkcjonariusze zatrzymali napastnika. Nóż – jak się okazało, kuchenny – został znaleziony w krzakach nieopodal miejsca ataku.

Zatrzymany to 46-letni obywatel Kolumbii – Eduin A.J. – który, jak poinformowała Komenda Wojewódzka Policji, legalnie przebywa na terenie Polski. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu. W prokuraturze usłyszał zarzuty usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz stosowania przemocy w celu uniemożliwienia rejestracji zdarzenia. Sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące. Grozi mu od 3 do 20 lat więzienia.

Świadek, który pomógł ofierze, uważa jednak, że początkowo sprawa mogła być rozmywana.

– Gdy rano przeczytałem, że Krzysiek został wezwany na komisariat i sugerowano mu, by nie traktować tego jako usiłowanie zabójstwa, tylko jako groźby – nie mogłem tego zostawić. Przecież ten człowiek naprawdę próbował go dźgnąć. Takie zamachy, z taką siłą i tym narzędziem – to nie były strachy na lachy, tylko prawdziwa próba zabójstwa

ocenia.

Jak dodaje, również on czuł się zagrożony, a jego narzeczona bała się później wrócić do domu.

– To nie powinno się zdarzyć. Nie spodziewałem się, że sytuacja rozwinie się tak drastycznie. Gdy wysiadałem z auta, myślałem, że po prostu pomogę jako świadek. A nagle nożownik błądzi wzrokiem raz po mnie, raz po Krzyśku. Gdyby trafił na mnie, też mógłbym nie mieć szczęścia

podkreśla.

Świadek przyznaje, że złożył zeznania na III Komisariacie Policji w Radomiu. Chwali działania funkcjonariuszy, którzy – jak zaznacza – na miejscu interweniowali szybko i profesjonalnie. Jednak to, co stało się później, wzbudziło jego niepokój.

– Oni pochodzą z innych środowisk, gdzie najwyraźniej sprawy załatwia się w taki sposób. Nie możemy udawać, że nic się nie stało

dodaje.

Sprawa wciąż jest w toku. Prokuratura bada również wątek kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości przez drugiego z Kolumbijczyków.