Dziś Młodzież Wszechpolska opublikowała w mediach społecznościowych obszerny wpis, w którym wzywa swoich sympatyków oraz wszystkich młodych Polaków do aktywnego udziału w nadchodzących wyborach. Szczególne miejsce w opublikowanym apelu zajmuje jednoznaczna krytyka prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. W swoim stanowisku organizacja narodowa wskazuje, że stawką tych wyborów jest przyszłość Polski jako państwa opartego na tradycji, suwerenności i tożsamości narodowej.
W swoim wpisie Młodzież Wszechpolska podkreśla, że wybór pomiędzy Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim nie jest jedynie politycznym starciem, lecz „zderzeniem dwóch wizji Polski” – jednej zakorzenionej w tradycji, historii i wartościach chrześcijańskich, a drugiej oderwanej od tożsamości narodowej i otwarcie wspierającej ideologiczne eksperymenty kulturowe Zachodu. Organizacja w mocnych słowach krytykuje dotychczasowe działania Trzaskowskiego, zarzucając mu m.in. wspieranie agendy LGBT, uderzanie w instytucje kościelne i brak szacunku dla polskiej historii.
Przypomnijmy, że Młodzież Wszechpolska w ostatnich dniach skierowała szereg pytań do Karola Nawrockiego dotyczących najważniejszych dla organizacji spraw: zakazu finansowania NGO z zagranicy, podejścia do suwerenności Polski czy rynku mieszkaniowego. Z listą pytań i odpowiedzi kandydata na prezydenta można się zapoznać tutaj.
Poniżej publikujemy pełną treść wpisu Młodzieży Wszechpolskiej.
Zbliżająca się druga tura wyborów prezydenckich to moment, w którym każdy odpowiedzialny obywatel musi dokonać wyboru – nie tylko między dwoma kandydatami, ale między dwiema wizjami Polski. Jedna opiera się na suwerenności, szacunku dla tradycji i obronie narodowej tożsamości. Druga – symbolizowana przez Rafała Trzaskowskiego – reprezentuje importowane z Zachodu wzorce destrukcji społecznej, kulturowej i religijnej, przed którymi Polska musi się bronić. Oczywiście popierająca Karola Nawrockiego partia Prawo i Sprawiedliwość nie była zbyt skutecznym obrońcą polskiej suwerenności, ale różnice w pryncypiach ze środowiskiem Koalicji Obywatelskiej są na tyle wyraźne, że nikogo chyba nie trzeba przekonywać dziś o nieprawdziwości hasła „PiS-PO jedno zło”. Dlatego teżslogan „byle nie Trzaskowski” to nie wyraz miłości wobec ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego,a raczejprzejaw instynktu samozachowawczego narodu.
Rafał Trzaskowski wielokrotnie dał wyraz swojej niechęci do inicjatyw patriotycznych. Jako prezydent Warszawy rzucał jak tylko mógł kłody pod nogi organizatorom Marszu Niepodległości – największej cyklicznej manifestacji polskich patriotów. Jednocześnie nie próbując nigdy stosować podobnych złośliwości wobec manifestacji środowisk LGBT i skrajnej lewicy, na czele których stawał. Ten jaskrawy kontrast wyraźnie ukazuje jakim prezydentem kraju byłby. Działania mikro podejmowane w skali jednego miasta, przełożone na skalę całego państwa, wraz z akceleratorem w postaci władzy niemalże absolutnej obozu lewicowo-liberalnego, doprowadzić mogą do zaiste rewolucyjnych działań. Próby delegalizacji Marszu Niepodległości w tym ujęciu będą zapowiedzią dążeń do np. delegalizacji „niedemokratycznej” opozycji. Bo czemu nie? Jedynymi hamulcami tej władzy są przecież jej pewna nieudolność i oczywiście nieprzychylny prezydent. Kiedy pałac prezydencki zostanie przejęty otworzy się pole do niemalże nieograniczonych działań i zmiany ładu państwa – wbrew pozorom obecnie rządzącym nie potrzeba do tego w praktyce większości konstytucyjnej. Jeżeli prawo interpretują oni w zasadzie dowolnie, czego dowodzą rozporządzenia minister zdrowia ws. aborcji de facto legalizujące ją na żądanie do 9 miesiąca ciąży, wystarczy kilka nieostrych zapisów w przyjętych ustawach, aby umożliwić pozornie praworządne dowolne działanie. Idealnie obrazuje to przypadek tzw. „mowy nienawiści” czy też „dezinformacji”. W Rumunii po wyborze „demokratycznego” prezydenta pierwsza przyjęta ustawa dotyczyła właśnie jej zwalczania. Jak zdefiniowano, służyć ma ona powstrzymaniu rozprzestrzeniania „treści potencjalnie szkodliwych”. Czym one są? Można się domyślać, że będą to oczywiście treści politycznie niepoprawne. W Polsce Rafał Trzaskowski podczas rozmowy ze Sławomirem Mentzenem wprost stwierdził, że jako prezydent podpisze ustawę „kagańcową” przygotowaną przez Adama Bodnara…
Wróćmy do idei delegalizacji „niedemokratycznej” opozycji. Całkiem realny wydaje się scenariusz przedstawiony przez Jana Rokitę w „Kanale Zero” – Trzaskowski zostaje prezydentem. Parlament odwołuje niewygodnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego – ustawą, wedle której politycy nie mogą w nim zasiadać (oczywiście w imię jego „niezawisłości”). Nowy prezydent oczywiście ustawę podpisuje. Następnie składany jest wniosek w celu sprawdzenia czy aby PiS i Konfederacja nie naruszały przypadkiem Konstytucji poprzez działalność faszystowską lub rasistowską (sprzeciw wobec imigracji mieszkańców Afryki brzmi wystarczająco faszystowsko-rasistowsko). W ramach prowadzenia postępowania dowodowego Trybunał żąda listy członków PiS i Konfederacji. Te naturalnie odmawiają z oczywistych względów. A przecież Konstytucja stanowi iż członkostwo w partiach jest jawne. I tutaj w pełnej krasie objawia się artykuł 13. Partie nie dość, że odwołują się do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu i faszyzmu, to jeszcze ich program dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, a także utajniają struktury i członkostwo. Delegalizacja jest oczywista. Bruksela przyklaskuje. Ulica wrze. Nikt nie wie do czego to doprowadzi. Divide et impera, naczelna maksyma polityczna Donalda Tuska realizuje się w praktyce.
Trzaskowski i jego zaplecze polityczne nie kryją także swojej niechęci wobec chrześcijaństwa. W kampanii wyborczej oczywiście kryją, ale na co dzień nie mają specjalnych zahamowań. Od 2018 roku Urząd Miasta Warszawy publikuje kartki, na których co prawda znajduje się słowo „świąteczna”, ale unika się sformułowania „Boże Narodzenie” i jakichkolwiek odniesień do tradycji tego okresu. Według rzeczniczki warszawskiego ratusza: „Warszawa jako stolica jest przede wszystkim miastem tolerancyjnym. W Warszawie oprócz katolików żyją osoby o różnym pochodzeniu, wyznaniu, wierze, poglądach. Święta Bożego Narodzenia to czas, który powinien nas łączyć, a nie dzielić”. W efekcie co roku przez media przetacza się dyskusja, przybierająca niejednokrotnie ostre formy, w której jednym z głównych zarzutów wytaczanych przeciwko stołecznemu ratuszowi jest ten dotyczący zamachu na tradycję. W 2019 roku Trzaskowski zapowiedział, że zamierza stosować się do budzących kontrowersje wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia i włączyć tematykę LGBT do szkolnych programów edukacji seksualnej w Warszawie (w tym m.in. naukę masturbacji), co także wzbudziło żywiołowe protesty. W 2024 roku Trzaskowski wydał zarządzenie ws. świeckości urzędu i zakazał eksponowania krzyży w urzędach (tęczowe flagi to jednak co innego, występować pod nimi już „neutralność” nie zabrania). Doskonale widać, że człowiek ten w swojej antychrześcijańskiej postawie jest bardzo konsekwentny. Przełóżmy to teraz na skalę krajową. Trzaskowski jako prezydent oznacza rozpoczęcie okresu systemowego rugowania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej i zastępowanie go nową, tęczową religią. Wyobrazić sobie można skrajnie lewicowe bojówki profanujące kościoły w imię „neutralności światopoglądowej” i „wolności słowa” – a także zamykanych w więzieniach faszystowskich obrońców świątyń… Co do bojówek – przypomnijmy trochę na marginesie rozważań, że Trzaskowski jako prezydent Warszawy hojnie wspiera finansowo radykalnie lewicowe organizacje, od Ostatniego Pokolenia po grupy anarchistyczne. Niech nie umknie nam fakt, że za pieniądze mieszkańców stolicy finansowano np. „Społeczną Szkołę Antykapitalizmu”, w ramach której organizowano szkolenia z zakresu taktyki miejskiej/ulicznej gimnastyki – de facto szkolenia z taktyki konfrontacyjnej wobec służb porządkowych, prowadzone przez osoby związane z ruchami anarchistycznymi i Antifą.
Trzaskowski to człowiek Platformy Obywatelskiej – partii, która przez lata służyła interesom „europejskim”, nawet kosztem suwerenności Polski. To polityk, który mówi o „wartościach europejskich”, które służą dziś raczej promocji dewiacji niż cywilizacji. Kto popiera Trzaskowskiego, ten nieświadomie (w najlepszym wypadku) staje po stronie tego, co niszczy naszą tożsamość narodową i religijną. Polska nie potrzebuje reprezentanta zachodnich agend. Polska potrzebuje prezydenta, który będzie bronił polskości – nie przepraszał za nią w Brukseli. Nie dajmy się zwieść „miękkim” obliczem prezydenta Warszawy. Za jego uśmiechem kryje się ideologia, która odrzuca patriotyzm, drwi z religii i premiuje rewolucyjne ruchy lewicowe. II tura wyborów to nie czas na eksperymenty. Nawet jeśli ktoś ma zastrzeżenia do drugiego kandydata – niedługo wybierzemy jedną z dwóch fundamentalnie odmiennych wizji przyszłości Polski. Albo państwo narodowe, albo państwo przekształcane w multikulturalny eksperyment. Jakim prezydentem będzie Karol Nawrocki? Nie wiemy. Ale na pewno będzie prezydentem lepszym niż Rafał Trzaskowski. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości.