Inwestycje Na czasie Okiem redakcji Publicystyka Radom i okolice Społeczeństwo Wyróżnione

Kolej dużych prędkości dla Kalisza, ale nie dla Radomia. „Niedasizm” omija innych

Decyzja o włączeniu Kalisza do systemu kolei dużych prędkości (KDP) przy jednoczesnym sprzeciwie radomskich radnych wobec analogicznego projektu dla naszego miasta to kolejny przykład na to, jak nasze miasto jest marginalizowane przez władze centralne i „niedasizm” lokalnych decydentów. Mieszkańcy Kalisza w przyszłości będą mogli dojechać do Warszawy w 1 godzinę i 39 minut, a do Poznania w 40 minut. Radomianie o szybkich połączeniach międzymiastowych mogą tylko pomarzyć.

Kolej dużych prędkości dla Kalisza, ale nie dla Radomia?

Spółka CPK ogłosiła w ostatnich dniach, że Kalisz znajdzie się na trasie tzw. kolejowego „Y”, łączącego Warszawę, Łódź, Poznań i Wrocław. Dzięki temu miasto stanie się ważnym multimodalnym węzłem przesiadkowym. Tymczasem w Radomiu perspektywa szybkiej kolei została odrzucona przez radnych, którzy nie dostrzegli szansy na taki rozwój komunikacyjny miasta.

Przypomnijmy, że w lutym 2025 roku, po gorącej debacie, Rada Miejska większością głosów Radomskiego Paktu Samorządowego Radosława Witkowskiego odrzuciła obywatelską inicjatywę uchwałodawczą zaproponowaną przez lokalną Młodzież Wszechpolską w sprawie budowy KDP na trasie Warszawa-Radom-Kielce-Kraków.

Przypomnijmy również towarzyszący inicjatywie absurd. Lokalni radni z Komisji Rozwoju początkowo poparli projekt, ale w czasie głosowania na sesji Rady Miejskiej nagle… zmienili zdanie. Wśród radnych najmocniej sprzeciwiających się rozwojowym działaniom był m.in. radny Adam Duszyk, który przedstawiał argumenty przeciw inicjatywie mieszkańców. Twierdził, że budowa KDP przez Radom jest nierealna i że taka trasa nigdy nie była brana pod uwagę w dokumentach strategicznych. Przypomnijmy, że wcześniej projekt zyskał także pozytywną opinię wiceprezydent Radomia Katarzyny Kalinowskiej.

Podkreślał również, że miasto powinno skupić się na poprawie istniejącej infrastruktury kolejowej, zamiast snuć nierealne wizje o szybkiej kolei. Argumentował, że rządowe plany przewidują inne kierunki rozwoju transportu i że nie ma możliwości zmiany tych założeń przez uchwałę miejską.

Swoje wypowiedzi podsumował również niezbyt eleganckim sarkastycznym stwierdzeniem, które spotkało się z mocną krytyką.

– Obawiam się, że zaraz zgłosi się młodzieżówka jakiejś partii, która zaproponuje budowę kosmodromu w naszym mieście, a my zachwyceni, że to będzie świetny pomysł, przegłosujemy tę budowę i ośmieszymy się po raz kolejny w skali kraju

mówił podczas sesji radny Duszyk.

Klątwa „niedasizmu” dotknęła nas po raz kolejny

Znane mieszkańcom sformułowanie brzmiące „nie da się” stało się w naszym mieście swego rodzaju powtarzanym regularnie zaklęciem. Od wieloletniego „nie da się” zbudować ścieżki rowerowej przy ul. Szarych Szeregów przegłosowanej w Budżecie Obywatelskim, przez „nie da się” zbudować lotniska w Radomiu, po „nie da się” zbudować szybkiej kolei przez nasze miasto.

Inwestycje które mieszkańcom i miastu są potrzebne jak mało co w dobie wyludniania się miasta, są zabijane w zarodku. Obiecywane są dalsze rozmowy, lecz ślad po nich ginie. Najczęściej do wyborów, wtedy wszystko się da, wtedy przyszłość i współpraca z rządem stoją przed nami otworem i projekty same proszą się o realizację!

Mieszkańcy chcą kolei dużych prędkości? A po co komu kolej! Przecież na horyzoncie są takie „inwestycje” jak Centrum Integracji Cudzoziemców! Działania na rzecz rozwoju lotniska i rozbudowy siatki połączeń? Gdzie tam! To lotnisko to projekt tych drugich, nie nasz! I tak to się kręci – pieniędzy nie ma, a w ogóle to się nie da. Podwyżka wynagrodzenia dla prezydenta? Aaa, to już inna kwestia.

Marginalizacja Radomia trwa w najlepsze

Radom to jedno z największych miast w Polsce, które wciąż nie ma dostępu do naprawdę nowoczesnej infrastruktury kolejowej i szybkich połączeń do innych miast niż Warszawa (choć w tym przypadku nie jest źle, to przecież mogłoby być znacznie lepiej – dojazd do stolicy w mniej niż godzinę, czyż nie byłoby to wspaniałe?). Brak KDP oznacza nie tylko dłuższe czasy przejazdów, ale także kolejne utracone szanse na rozwój gospodarczy i przyciągnięcie inwestorów. Kalisz, miasto mniejsze od Radomia, zostanie włączone do prestiżowej sieci szybkiej kolei, podczas gdy Radom pozostanie na uboczu.

Decyzja o pominięciu Radomia w planach budowy KDP budzi zasadne oburzenie. Przecież to radomianie, którzy składali podpisy pod listą popierającą tę inwestycję, stali za inicjatywą. Niestety, mimo że w demokratycznym systemie to ludzie postulują i decydują większością o tym, jak ma wyglądać przestrzeń, która ich otacza, w praktyce sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Okazuje się, że to niewielka grupa osób podejmuje decyzje o tym, który z projektów mieszkańców powinien zostać zrealizowany, choć i w tym przypadku zdarzają się wyjątki. Dobrym przykładem są realizacje projektów z budżetu obywatelskiego w Radomiu, które choć są realizowane, to często odbywa się to po myśli włodarzy miasta. Czasem nawet… z kilkuletnim opóźnieniem.

Powiedzmy to głośno. Działania podejmowane przez lokalnych decydentów są, krótko mówiąc, dalszym spychaniem naszego miasta na peryferie rozwoju. Radomianie pokazali, że chcą walczyć o lepszą przyszłość dla swojego miasta. Niestety, zamiast wsparcia, napotkali mur obojętności i politycznych gierek. Inni niech skorzystają.

Czy Radom musi zawsze być na końcu kolejki, gdy inne miasta dostają kolejne szanse?